GieeRTe ~ #15 "Jak kupowałem pierwszą konsolę?"

BLOG
312V
GieeRTe ~ #15 "Jak kupowałem pierwszą konsolę?"
TyskiPL | 05.09.2018, 17:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jak duże znaczenie dla Gracza może mieć moment zakupu pierwszej własnej konsoli? Moja historia, którą przedstawiam tutaj pokazuje, że niemały. Zapraszam do lektury i podzielenia się Waszymi wspomnieniami.

Nie zrozumcie mnie źle – mam jeszcze pomysły na kilka blogów. Ale wiem, że istnieje pewien kanon wpisów, które albo powinny się pojawić u każdego aktywnego blogera PPE raz, albo po prostu przewinąć się przez tutejszą blogosferę raz na jakiś czas. Ostatnimi czasy przewijają się wpisy o powodach wyboru konsoli Y, o wyższości konsol nad piecami, to uznałem, że jest to dobra okazja do podzielenia się z Wami jak wyglądały jedne z najważniejszych wydarzeń w życiu gracza konsolowego w moim przypadku – moment zakupu pierwszej własnej konsoli jaką było PlayStation 3.

Jak mogliście się dowiedzieć z mojego pierwszego bloga, nie była to pierwsza konsola w moim domu. Kiedyś przewinął się Commodore 64 – ale tu moje wspomnienia ograniczone są do jednego obrazka jak używając joysticka grałem w "Super Mario Bros.". I nie mam 100% pewności, że moja pamięć czegoś tu nie sknociła – miałem wtedy ok. 4 lat, zaś moi rodzice i siostra mają tak słabą wiedzę w temacie, że od nich więcej informacji na temat tego sprzętu nigdy już nie wyciągnę.

Potem pojawił się Pegasus, ale w zasadzie nie traktowałem go jako swojej konsoli - ba, wtedy nie znałem jego nazwy, zawsze mówiło się na to "gra telewizyjna". Ot, pojawił się, dużo grałem na nim, pudełko obok wypełniało się kartridżami, ale faktem jest, że pojawił się on za sprawą starszej siostry – chciała, bo wszystkie fajne dzieciaki w okolicy też go miały. We mnie dopiero kiełkowało się zainteresowanie do gier. Z resztą w młodym wieku o to nietrudno – kto pamięta tamte gry to wie, że były to często kolorowe platformówki o różnych stopniach trudności, a z racji ograniczeń technologicznych, dużą rolę podczas grania odgrywała nie tylko muzyka 8-bitowa, ale i kreatywność twórców oraz wyobraźnia gracza.

Potem przyszedł czas na komputer i był on kupiony – niespodzianka – też ze względu na siostrę. Nie, to żaden żal, czy zazdrość, chociaż żałowałem, że nie mogłem dostać własnego PlayStation – przez kumpli i ich ojca już miałem marzenie, by ograć gry z Crashem Bandicootem, Spyro, czy z Larą Croft, po prostu to były inne czasy – siostra potrzebowała komputera do nauki, na co dostała nawet zaświadczenie od dyrektorki szkoły. Gier nie brakowało, to nie marudziłem.

A trafiało się na przeróżne tytuły. Z marszu mogę wymienić serię Harry’ego Pottera, Raymana, Croca, Kangurka Kao, dwie gry z serii o Różowej Panterze, Kapitana Pazura, ale też "Torin's Passage",  GTA – szczególnie zagrywałem się w dwójkę i Vice City, a nawet „Larry 7: Miłość na fali”.

Do dziś nie zapomnę jak siostra na mnie doniosła rodzicom, bo jej kumpel uświadomił ją co to jest za gra, chociaż ja aż tak tego nie ogarniałem i traktowałem jak kolejną przygodówkę (Oj młodyś i głupiś Tyski… :P) i rodzice kazali mi pozbyć się gry, a ja... przekitrałem ją w szufladzie, by do niej jakiś czas później wrócić.

Nie raz musiałem użerać się ze słabą stroną grania na pececie – a to gry się zacinały, bo komputer był za słaby, a to wychodziły czasem dziwne błędy – np. przy którymś-setnym przechodzeniu „Rayman 3: Hoodlum Havoc” wodospad w Krainie Żywych Umarlaków zamienił mi się w wodospad liści. Kropla przelała czarę goryczy, gdy przyszło mi się użerać z następną grą w tej serii – mogłem grać w Kórliki do pewnego etapu, aż nagle zaczął wyskakiwać błąd powodujący, że cały obraz stawał się zielony, akcja szła dalej, a ja nie mogłem zrobić nic. Usłyszałem wtedy od pomocy technicznej polskiego Ubi Softu, że trzeba w końcu zupgrade’ować kartę graficzną.

Cóż, jestem człowiekiem lubiącym prostotę i wygodę. Wiem, że na konsoli nigdy nie będę takim pro-gamerem niż bym był grając na klawiaturze i myszce, tyle, że ja zawsze grałem dla fun'u i czasem fabuły, a nie dla bycia nie wiadomo kim. Ale wizja wymiany komponentów raz na parę lat, przy tym ile one potrafiły kosztować i przy fakcie, że ja byłem za młody, by pracować, skłoniła mnie do pomyślenia, by dokonać zakupu raz, a dobrze. Z kolei rodzice nie byli chętni do jakichkolwiek inwestycji – w końcu komputer działał i do pracy i internetu się nadawał, a ja chyba powinienem być już za stary na gry, bo gry są dla dzieci. Tak, cudowna mentalność dominująca w Polsce jeszcze w pierwszych latach XXI w. Miałem już wtedy 15 lat, nie mogłem marzyć o posiadaniu lepszego komputera do grania, czy konsoli i powinienem się cieszyć z kolejnej koszuli, pary skarpet albo zestawu perfumów, które kurzyły mi się na półce, bo dostawałem ich tak dużo, że nie potrafiłem zużyć zapasu do urodzin i świąt.

Podjąłem więc decyzję o odkładaniu na PlayStation 3.

Oszczędzałem na czym się dało. Kieszonkowe od razu lądowały w skarbonce zaklejonej kropelką. Dostawałem pieniądze do szkoły – wydawałem tyle, ile było konieczne i reszta lądowała w skarbonce. Leciałem do Londynu w ramach wycieczki szkolnej – dostałem sporo funtów, bym się bawił, nie głodował i wrócił z pamiątkami – dla mnie jednak szczęśliwie pamiątkami mogły być m.in. bilety z różnych miejsc i komunikacji publicznej, a nie figurki z napisem „LONDON”, zaś w hostelu mieliśmy na śniadanie szwedzki stół, więc znając moc kursu funta w Polsce, tutaj zaoszczędziłem najwięcej. Rodzice wiedzieli co się święci i o ile Tata obserwował to po prostu ciesząc się, że nie szastam kasą na głupoty na lewo i prawo, tak Mama mając inne priorytety – i chyba bojąc się, że spiwniczę się totalnie po kupieniu konsoli – wielokrotnie próbowała mnie przekonać, bym pieniądze wywalił na markowe ubrania.

No, bo wiecie, rodzice pasowali do stereotypu Januszy i dorobkiewiczów. Kocham ich i szanuję, wiele im zawdzięczam i na starość jak najbardziej, podam im szklankę wody bez zawahania. Ale nigdy nie potrafiłem zrozumieć ich manii na punkcie opinii wśród innych ludzi i zastanawiania się jak oni prezentują się w oczach innych (co jest w sumie ciekawym, szerokim tematem, ale to nie miejsce na takie historie, może kiedyś machnę o tym bloga jak ktoś zechce to czytać). W tamtym czasie ja nie byłem lubiany w szkole i rodzice naiwnie wierzyli w to, że jak pokażę się w markowych ciuchach to nagle moja sytuacja zmieni się o 180 stopni.

Poza tym Mama zawsze uważała ubrania za dobry zakup, nawet jeśli szafa była pełna po brzegi. Jak to kobieta :P

Rodzice widząc mój upór w oszczędzaniu i, że nie dam się odwieść od zamierzonego celu, w końcu dali własne zielone światło i uznali, że pomogą mi dokładając brakującą kwotę. Faktem było, że nie miałem wielkiego tempa oszczędzania i gdybym dalej sam odkładał, zakupu doczekałbym się rok później. No, chyba, że podjąłbym się roznoszenia ulotek, wszak pracować można było wówczas chyba od 16. roku życia (coś się zmieniło w tej kwestii?), a w Tychach innej roboty wtedy w zasadzie nie było.

Rozpocząłem poszukiwania. W ruch poszło Allegro i szybko zderzyłem się z rzeczywistością – Sony niedawno wycofało ze sprzedaży modele PS3 kompatybilne z PS2. Tata był chętny by jechać od razu do sklepu kupić nówkę, nawet znajdował spoko oferty na zestaw 40GB PAL z "GTA IV", ale ja chciałem przecież zrobić zakup raz, a dobrze – więc uparłem się, by przez Allegro szukać używanego modelu 60GB, który tą wsteczną kompatybilność posiada. A, że to był 2008 r., szło wtedy znaleźć egzemplarze będące jeszcze na gwarancji. Ciekawostką było też to, że każda wtedy sprzedaż była argumentowana przez ich właścicieli szykowaniem się do emigracji na Zachód i potrzebowali po prostu sprzedać konsolę.

Znalazłem pierwszego sprzedawcę z Gdańska. Chwila rozmowy przez telefon, zaklepane, wszystko zacnie… parę godzin później dostaję telefon z informacją, że z dealu nici, bo zaraz po moim telefonie znalazł się kolejny kupiec i mimo tego, że my byliśmy już dogadani, tamten zgodził się mu sprzedać sprzęt za wyższą kwotę niż ja dawałem (a dawałem tyle, ile było zażyczone w ofercie). Cóż. Gorzką pigułkę trzeba było szybko przełknąć i szukać dalej.

Zaraz potem znalazłem drugą ofertę ze Szczecina. I tam historia by się powtórzyła, gdyby nie honorowe zachowanie sprzedawcy – powiedział klientowi, że sprzęt już został sprzedany, obiecany i nie chce on nie być w porządku wobec mnie za dodatkowe 100 zł.

W ten sposób ok tygodnia później do domu zawitała podpisana na moje nazwisko paczka z używaną PS3 60GB PAL, w zestawie z dwoma padami oraz grami „Assassin’s Creed” i „Motorstorm”. Radość – jakbym w końcu doczekał się wymarzonej Gwiazdki! Sprzęt szybko odpaliłem, pierwsze testy sprzęt przeszedł, wszystko śmigało.  Jeszcze dodatkowo przyjaciel siostry sam zadziwiony zakupem, sam z siebie podrzucił mi "Crash Bandicoot 3: Warped" i "Spyro the Dragon 2: Gateway to Glimmer". Świętowanie trwało długo. 

I wiecie co?

Ta konsola jest ze mną do dziś. Wiernie służyła mi 9 lat i teraz odeszła na zasłużony odpoczynek do pudła, w przyjemnym kącie szafy, czekając na moment, gdy postanowię odświeżyć sobie „Castlevanię: Lords of Shadow”, pierwsze „Dead Space” albo „Brutal Legend”.

A czy Wy macie ciekawą historię związaną z zakupem pierwszej bądź kolejnej konsoli? Zapraszam do dzielenia się nimi w komentarzach.

Pozdrawiam, trzymcie się tam i piję jogurt w pracy za Wasze zdrowie! 

Oceń bloga:
13

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper