Oto skąd wenę czerpali twórcy The Last of Us - Część 1

BLOG O GRZE
1191V
Wredna | 25.07.2013, 10:07
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Coraz więcej osób poznaje zakończenie The Last of Us. Każdy kontempluje zakończenie oraz zastanawia się nad tym, co zainspirowało Naughty Dog do stworzenia tak wspaniałego dzieła. W związku z tym postanowiłam pochylić się nad tematem i zebrać w jednym miejscu wszystkie muzy oraz nawiązania.

 

Zacznę od najczęściej wspominanego przez wszystkich filmu – The Road (2009).  Dzieło Johna Hillcoata, to adaptacja powieści Cormaca McCarthy’ego. Rzeczywistość osadzona jest w post-apokaliptycznej Ameryce. Droga jest przypowieścią naturalistyczną i brutalną.  Twórcy postawili tu na swoisty minimalizm. Ascetyczna narracja i skromne dialogi, do tego o katastrofie praktycznie nic nie wiadomo. Któż jednak skupiałby się na przeszłości w takich okolicznościach, kiedy to, co się liczy, to tu i w tej chwili. W tym dystopijnym świecie o przetrwanie walczy ojciec wraz ze swoim synem. W ich rolach oglądamy Vigo Mortensena oraz Kodiego Smita-McPhee. Duet ten wspaniale zobrazował relacje synowsko-ojcowskie, co z pewnością było wzorem dla „Psiaków”. Kolejny łączący element, to zezwierzęcenie ludzi, utrata człowieczeństwa w obliczu nieustającej walki o jutro.

 

 

Jedną z głównych inspiracji, która była zaczątkiem dla powstania gry, był odcinek serii Planet Earth, produkcji BBC, traktujący o mrówce zainfekowanej maczużnikiem (Cordyceps). Maczużnik jest rodzajem grzyba i jest on pasożytem. Gdy jego zarodniki przedostaną się w pobliże żywiciela, rozrastająca się grzybnia zastępuje stopniowo zaatakowane tkanki, wytwarzając owocnik z workami, zawierającymi nitkowate askospory. W programie grzyb zaatakował mózg mrówki, przez co rozrastał się na jej głowie. Brzmi znajomo?

 

 

 

 

Kolejnym znaczącym źródłem natchnienia dla Naughty Dog był film No Country for Old Men (2007) wyreżyserowany przez braci Coen (ponownie adaptacja dzieła McCarthy'ego). Jest to obraz mroczny, brutalny, gdzie nierzadko zacierają się granice między ofiarą i napastującym, a świat jest egzystencjalną głuszą przepełnioną bólem i agresją. To co jest bardzo ważne, to muzyka. To właśnie ten element przyciągnął i natchnął twórców The Last of Us. C. Burwell oraz R. Deakins, odpowiedzialni za ścieżkę dźwiękową filmu hołdują tu mottu "Less is more". Muzyka to zaledwie 20 minut dwugodzinnego seansu, z czego 5 minut, to podkład napisów końcowych. Dzięki takiemu minimalizmowi widz słyszy każdy krok, każdy oddech i inne subtelne dźwięki. Buduje to niesamowity klimat. Przypomnijcie sobie, podobnie było w grze. Co prawda OST  stanowi aż trzydzieści różnych utworów, jednak stanowią one jedynie tło wydarzeń. Muzyka nie wchodzi na pierwszy plan, a jednak pobrzmiewa i jest istotna.

 

 

Children of Men - kolejna adaptacja filmowa. Tym razem reżyserii Alfonso Cuarona (powieść autorstwa P.D. James). Ludzkie dzieci to obraz postapokaliptycznego świata przepełnionego anarchią, terrorem i wojnami w imię religii. Przyszłość ludzkości wisi na włosku, bowiem niemal od dwudziestu lat kobiety nie mogą rodzić dzieci. Ludzie pewni śmierci i zagłady gatunku nie cieszą się tym co mają, poddali się marazmowi. Jednak na horyzoncie pojawia się wątły promyk nadziei, kiedy jedna z emigrantek zachodzi w ciążę. Tu na arenę wchodzi Theo Faron (Clive Owen), główny bohater, który ma zadbać o bezpieczeństwo ciężarnej. Losy świata w jego rękach. Skądś już to znamy, prawda?

 

CDN.

Oceń bloga:
0

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper