Gram, bo lubię #3 - Czego ja chcę od gier?

BLOG
888V
Gram, bo lubię #3 - Czego ja chcę od gier?
FaithlessGod | 11.12.2014, 08:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Tekst leciwy, ale temat jak najbardziej aktualny. Czy zastanawialiście się kiedyś, czego oczekujecie od najnowszych gier? Co musi wymyślić producent, aby dany tytuł sprawił, że nie oderwiecie się od konsoli przez kilka dni i jeszcze przed premierą zaczniecie zbierać ciężko zarobioną kasę, odmawiając sobie puchy piwa z kumplami?
Gdy cofnę się pamięcią do czasów szkoły podstawowej, przypominam sobie długie wieczory spędzone z NES-em i męczeniu starych, dobrych Tanków. Pamiętacie jeszcze Contrę? Czy nie macie czasem wrażenia, że tamte gry były lepsze, niż niejedna produkcja na next-geny? Oczywiście należałoby zdefiniować pojęcie "lepszy". Ja wychodzę z założenia, że najważniejszą cechą gry ma być miodność. To, czy gra ma to "coś", co sprawi, że poczuję jej klimat, jest dla mnie absolutnym priorytetem. Gry mają przede wszystkim dostarczać mi rozrywki. Gdyby ktoś mnie zapytał o kilka starych tytułów, które na zawsze pozostaną w mej pamięci, lista byłaby naprawdę długa... Contra, Double Dragon, Boogerman, Earthworm Jim, Final Fantasy VII, Metal Gear Solid, Legend of Zelda, Resident Evil i wiele, wiele innych. Wtedy nie zastanawiałem się nad grafiką, dźwiękiem, po prostu grałem... A dzisiaj? 
 
 
A dzisiaj przypieprzamy się do jakiegoś małego piksela, który wygląda "szkaradnie" w epoce next-genu! Z graczy zmieniamy się w krytyków. Zamiast grać, wymyślamy kolejne powody, dla których gra nie jest taka, jakiej oczekiwaliśmy. Tylko po co? Czy jakiś mały piksel, niedopatrzenie faktycznie świadczą o tym, że gra jest słaba? Czy w takim razie jest w ogóle gra, która w pełni zaspokoi nasze oczekiwania? Jak by można w skrócie opisać świetną grę? Długa? Grywalna? Z dobrą fabułą? Taka, przy której będziemy mogli się dobrze bawić z przyjaciółmi? Pewnie, czemu nie! Tylko co to w ogóle znaczy? Czym jest grywalność? Dla jednych rzezią na ekranie, dla innych epicką przygodą. Jaka fabuła jest dobra? Intryga, konflikt zbrojny, a może romans? Zapewne zauważyliście, że dużo zdań kończę znakiem zapytania. Robię to celowo, abyście sami zadali sobie to, jakże ważne pytanie: czego ja tak w ogóle chcę od gier? 
 
W moim przypadku odpowiedź może być tylko jedna: DOBREJ ZABAWY!!! Ileż to ja się naczytałem recenzji wydanego w tym roku Thiefa! Ile było narzekań... Odpaliłem grę i zniknąłem w mrocznych uliczkach Miasta na kolejnych kilka wieczorów! Pierwsze pięć minut i wiedziałem, że polubię tę grę. A, że tak naprawdę potem mogłem darować sobie przyklejanie się do ścian, bo strażnicy to półgłówki? No i co z tego? Że fabuła średnich lotów? No i co z tego?! Liczył się klimat!!! Właśnie tego spodziewałem się po tej grze i nie zawiodłem się! Podobnie było z wydanym niedawno The Crew, które zebrało fatalne oceny... zanim w ogóle wyszło. Bo to Ubi, bo ostatni Assassin's Creed im nie wyszedł, itd. Zabugowany szit, w który nie warto w ogóle grać, a ci, którzy oceniają grę na więcej, niż 1/10 na pewno dostali za to kasę. A dla mnie jest to jedna z najlepszych ścigałek ostatnich miesięcy. Co z tego, że model jazdy odbiega od utartych schematów i nie pasuje "specjalistom"? Gra jest miodna! Z kolei napalony, jak szczerbaty na suchary odpaliłem Destiny i co? I g..no! Tak mogę określić tę grę! Pierwsze 1,5 godziny totalny zachwyt! A kolejne... Szkoda gadać. Co z tego, że gra ma ładną grafikę? Gra jest po prostu nudna... Przynajmniej w moim odczuciu. 
 
 
Jak sobie radzić z grami, które początkowo nie spełniają naszych oczekiwań? Co zrobić, gdy długo oczekiwany tytuł okaże się gniotem? Ja mam tylko jeden sposób: dać grze szansę. Często, sugerując się błędami wytkniętymi w przeczytanej recenzji, zamiast cieszyć się spędzonym z grą czasem marnujemy go na narzekanie. Recenzenci odwalają kawał dobrej roboty, ale czasami powinniśmy brać lekką poprawkę, na to, co przeczytamy. Drobne błędy i niedoróbki w danym tytule wydają się nam o wiele bardziej rażące, gdy wcześniej o nich przeczytamy: podświadomie zwracamy na nie większą uwagę. Tak było w przypadku Thiefa: nawet nie wiecie, jak bardzo irytowały mnie ci głupkowaci strażnicy! Ale potem, po prostu nie zwracałem na to uwagi! Liczyła się dobra zabawa! 
 
Którą grę nazwiecie natomiast przełomową? Już wiem: GTA V! Przecież wszyscy to wiedzą! Ale czy aby napewno? Ja chyba nie... Dla mnie przełomem był pierwszy MGS. GTA III też nim było. Ale San Andreas już niekoniecznie. BioShock udowodnił, że FPS może mieć genialnie opowiedzianą historię. To był przełom. Teraz się możecie śmiać: pierwsza część Tenchu też była dla mnie przełomem. Prawdziwa skradanka z ninja w roli głównej! Ostatnia gra z Larą w roli głównej także była dla mnie ponadczasowym wydarzeniem. Znowu poczułem się jak licealista błądzący w zapomnianych przez wszelkich bogów jaskiniach. Łapiecie, do czego zmierzam? Myślę, że każdy inaczej widzi przełomowość nowych produkcji. 
 
Co na koniec? Tylko jedno zdanie: BAWCIE SIĘ DOBRZE!!! Przecież po to właśnie kupiliście konsolę, czyż nie? 
Oceń bloga:
25

Komentarze (42)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper