Batman: Zabójczy Żart - recenzja komiksu

BLOG
1515V
Batman: Zabójczy Żart - recenzja komiksu
Look-e | 15.09.2016, 16:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Moja pierwsza recenzja komiksu. Do tego kultowego "Zabójczego Żartu" Alana Moore'a i Briana Bollanda.

Wydany w 1988 roku komiks „Batman: Zabójczy Żart” z miejsca obrósł w kult komiksowej kategorii. To już klasyk z którego pozycją trudno dyskutować, tak samo jak chociażby z „Łowcą androidów” w świecie filmu. Można nie lubić tego tytułu, ale trudno odmówić mu klasy, a na pewno trzeba docenić.

 

Zetknąłem się z tą „powieścią” kilkanaście lat temu będąc jeszcze małym szczylem czerpiącym radość z oglądania seriali animowanych o facetach w rajtuzach. Zajawka animowanymi herosami przerodziła się w fascynację komiksami podupadającego wtedy już wydawnictwa TM-Semic. Wypożyczenie zeszytu z Batmanem i Jokerem od kolegi skończyło się w niespodziewany przeze mnie sposób. Nie polubiłem tej „kultowej powieści graficznej”. Czytadło realnie mnie zmęczyło. To było lata temu. Miałem pewnie jakieś 10/11 lat. To za młody wiek na taki tytuł. Znaczek widniejący we wznowieniu wydanym w twardej oprawie przez Egmont albumie „Tylko dla dorosłych” mówi prawdę. Zabójczy Żart to tytuł zbyt mroczny, statyczny, a jednocześnie agresywny, pełen przemocy i wnikliwości w psychikę bohaterów by dać go w ręce niedojrzałej osoby. W tym jego moc. Po latach się o tym przekonałem.

 


Ciekawostka - Ekranizacja

Batman: Zabójczy żart dostał w tym roku swoją animowaną ekranizację. Film animowany w reżyserii Sama Liu i Brianem Azzarello w postaci scenarzysty z uwagi na kultowość pierwowzoru i wlepienie kategorii R filmowi doczekał się nawet kinowej premiery w Polsce (19 sierpnia)! Scenariusz komiksu z uwagi na swoją długość (46 stron) został wydłużony na potrzeby ekranizacji przez Azzarello. Dodany wątek z Batgirl i Batmanem miał na celu rozwinięcie postaci Barbary Gordon, aby zwiększyć późniejszy dramatyzm sytuacji. Niestety według wielu widzów jest to największa wada tej produkcji. Trudno nie zgodzić się również z zarzutami pod względem animacji, która jest daleko w tyle za rysunkami Alana Moore, które odzierają obraz z mrocznego, poważnego i posępnego klimatu pierwowzoru. Lepiej wziąć się za przeczytanie komiksu.


 

 

Jeden zły dzień

Tyle według Jokera dzieli człowieka zrównoważonego psychicznie od szaleńca. Ta „szalona” (czy aby na pewno) teoria naczelnego klauna komiksu jest motywem przewodnim całego komiksu. Joker chce uświadomić Batmana że tylko jeden dzień w życiu sprawia że jesteśmy tym kimś kim jesteśmy teraz. Ma zamiar pokazać to naocznie za pośrednictwem Jima Gordona – komisarza policji w Gotham. Teoria Jokera jest na tyle mocna że czytelnik sam zaczyna analizować słowa szaleńca. Jedno wydarzenie popychające człowieka w daną stronę od której nie ma odwrotu? Kwestia słabej psychiki, niewiary we własne możliwości, w lepsze jutro?

Plan Jokera wcielony  życie przerywany jest jego wspomnieniami z przed jego przemiany w tego złoczyńcę którego znamy. Przeszłość najważniejszego wroga Mrocznego Rycerza – to było i jest największym wabikiem tego komiksu. Jednakże choć każdy chciał znać tę tajemnicza genezę, to w ostatecznym rozrachunku (przynajmniej w moim przypadku) okazało się że podświadomie tak naprawdę wcale nie chciałem znać narodzin Jokera. Historia ta w pewien sposób odziera złoczyńcę z aury jego tajemniczości. Choć w komiksie nikt nie zna jego przyszłości, to my już ją znamy. Dużo lepsze według mnie jest więc podejście Christophera Nolana do tej postaci w filmie Mroczny Rycerz, gdzie tak naprawdę wiemy że nic nie wiemy. Całe szczęście Alan Moore w pewnym momencie poddaje te wspomnienia w małą wątpliwość, a samo zakończenie historii jest na tyle niejednoznaczne że ostatni rozdział musimy sobie „dopisać” sami.

 

Ponury klimat i szaleństwo czarnego charakteru podkreślają świetne rysunki Briana Bollanda, które mimo upływu lat nie zestarzały się. Wszystko to dzięki zmianie kolorów w nowym wydaniu. Odnowiona wersja komiksu wydana u nas przez Egmont jest właśnie taką wersją reżyserską rysownika Briana Bollanda, który postanowił przedstawić historię w sposób w jaki widział ją pod koniec lat ’80. Efekt jest piorunująco różny od tego co widziało się w oryginale (porównanie w galerii). Ba.. Jest dużo lepiej. Nie czuć już że tytuł jest retro i bez grymasu mogą zobaczyć ją dzisiejsi czytelnicy komiksów. Album ma też kilka bonusów – wstęp Tima Sale’a, posłowie Briana Bollanda, grafiki koncepcyjne oraz zacną, krótką historyjkę od Briana Bollanda.

 

 

Cała historia zamyka się w 46 stronach co wystarczy na jedno posiedzenie. Z budowy scenariusza wydaje się to wystarczające, ale dla mnie jako wymagającego czytelnika nie do końca było to satysfakcjonujące. Dodając bonusy do wydania w twardej oprawie, jest tego trochę więcej, ale wydanie około 40 zł za książeczkę wydaje się dużą zachłannością wydawcy. No właśnie, wydaje się. Bo Zabójczy Żart wart jest poznania, wręcz wstyd go nie znać gdy jest się fanem Batmana, Jokera, czy komiksu w ogóle. Jego miejsce jest na półce każdego czytelnika komiksów.

 

Wydawnictwo: Egmont
3/2012
Tytuł oryginalny: Batman: The Killing Joke
Wydawca oryginalny: DC Comics
Rok wydania oryginału: 1988
Liczba stron: 64
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-237-4762-8
Wydanie: II
Cena z okładki: 45 zł

 

 

 

 

PS. To moja pierwsza recenzja komiksu. Co myślicie? Jakieś rady?

 

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper