Być jak Hardcasual

BLOG
275V
user-2104326 main blog image
KanciapaKrisa | 14.07.2023, 18:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedyś byłem hardcorem, jakiś czas później casualem, a obecnie? Dobre pytanie… Z biegiem lat coraz częściej zastanawiam się, do której grupy należę. Czy granica pomiędzy niedzielnym graczem, a maniakiem stała się u mnie tak niewyraźna? Być może inaczej zacząłem postrzegać różnice pomiędzy tymi podziałami. Zapewne wielki wpływ na to ma wiek.

Nie oszukujmy się, ale z upływem lat dochodzi wiele obowiązków, które potrafią znacząco utrudnić nam grywanie w ulubione tytuły. No tak, ale czy każdy, kto "dorośnie", traci miano hardcore'owca i przechodzi w stan spoczynku, stając się casualem? Kiedy możemy się uważać za maniaka, a kiedy za niedzielnego gracza? Czy może najlepszym rozwiązaniem jest uznawanie się za gracza-hybrydę? Być może wszystko co znajdziecie poniżej nie ma nic wspólnego z Waszym postrzeganiem pojęcia hardcore’owca i casuala. Kto wie, może wyłącznie ja to tak widzę? Jak jest naprawdę? W oparciu o swoje życie konsolowca i własne obserwacje staram się odpowiedzieć samemu sobie na to pytanie. 

To był słoneczny dzień, gdzieś w moim rodzinnym mieście. Kolega zaprosił mnie do domu, gdyż chciał się pochwalić tym co dostał od rodziców na urodziny. Wchodzę, patrzę, a tam Pegasus w akcji. Contra… kto nie pamięta tej gry lub w nią nie grał? Już wtedy rozpoczęła się moja przygoda z konsolami. Zagrywaliśmy się wspólnie z kumplem całymi dniami. W końcu, jakie zmartwienia poza nauką mieliśmy w szkole podstawowej? Dochodziły gry, a my non stop, ile tylko można, przy Pegasusie. Jako że opcji zapisu stanu gry nie uraczyliśmy, wówczas, kiedy trzeba było wyjść, grę zostawiało się włączoną na pauzie. Po powrocie ponownie zasiadaliśmy do rozgrywki. Tak oto tworzyły się zalążki hardcore’owca. 

Kilka lat później w mojej mieścinie popularne stały się "salony gier" z konsolami typu SEGA Saturn, PSX itp. Do czasu zakupu swojego pierwszego Playstation wydawałem całą gotówkę w takiej giercowni. W końcu się go dorobiłem. Do napędu trafiła gra Final Fantasy VII. Wyciskałem z niej ostatnie soki. Wstawało się o szóstej rano tylko po to, by zasiąść do konsoli, a do szkoły wychodziłem na styk. Każda godzina spędzona w ten sposób przeznaczana była na wbijanie poziomów, na robienie wszystkich questów, na zdobywanie ostatnich broni i materii. Kolejna gra, kolejna konsola, a historia się powtarzała. Nieliczne tytuły pozostawały na półce nienaruszone, a tym bardziej niewymęczone do granic możliwości. Tak mijały lata, aż w końcu trzeba było zacząć zarabiać na swoje utrzymanie. Może i łatwiej jest kupić to, w co się chce pograć, ale zaczyna brakować najważniejszego czynnika, jakim jest czas.

Czy jednak kwestia tego, że każdą wolną chwilę spędzało się na graniu, jest wyłącznym wyznacznikiem bycia hardcore’owcem? Z drugiej strony możemy przyjrzeć się temu typowi gracza od strony stopnia zaangażowania w dany tytuł. W tym miejscu należy wspomnieć o tym, co obecnie nakręca takie zjawisko. Trofea i osiągnięcia to bardzo sprawdzony system, który sprawia, że wielu graczy nie odkłada płyty na półkę, dopóki nie zdobędą wszystkich bonusów. Jak można zaobserwować, narzędzie do zwiększenia grywalności stało się dodatkowym wyznacznikiem bycia hardcorem. Wymogi, by otrzymać niektóre z odznaczeń, są iście piekielnie trudne do spełnienia i casualowy gracz w życiu nie będzie chciał spędzać kolejnych godzin skacząc i robiąc w powietrzu jakieś kosmiczne akrobacje związane z wciskaniem skomplikowanych kombinacji. Z wiekiem bardziej stawiam na jakość aniżeli na ilość, dlatego maksymalizuję frajdę z grania w konkretne tytułu w ograniczonym czasie poświęconym na elektroniczną rozrywkę.

Było o spędzaniu każdej wolnej chwili przy konsoli, było o wyciskaniu z gry ostatnich soków… Sądzę, że kolejną cechą hardcore’a jest wnikliwa znajomość tematyki związanej z danym gatunkiem. Casual nie zawraca sobie głowy tym, jaka jest najlepsza zbroja, jakie kombinacje ciosów będą najlepsze na przeciwnika (w przypadku bijatyk), nie będzie widział szczegółowych nawiązań do poprzednich części serii. Zwraca on większą uwagę na zabawę płynącą z gry w danej chwili i nie myśli, co było w poprzedniej, bo nie ma to dla niego sensu. Ma w napędzie konkretną płytę i to ona powinna dać mu radość i satysfakcję, nie rozmyślanie, czego brakuje albo co doszło w tej odsłonie. Podobnie jest w przypadku tego, co jego bohater nosi na sobie. Gracz niedzielny zazwyczaj nie wnika w szczegółowe parametry ekwipunku i bierze to, co ładnie wygląda lub czego ogólne statystyki prezentują się na dobrym poziomie. Chce on bez żmudnych przygotowań i instrukcji zagrać w daną grę w dowolnej chwili. Nie zamierza brać udziału w zawodach "Kto przejdzie więcej gier i zdobędzie więcej odznaczeń". Jego celem jest rozrywka i relaks. Ma ją otrzymać, spędzając wolną chwilę przy konsoli i niekoniecznie ma to trwać kilka godzin. Gry, które lądują w napędach niedzielnych graczy, też bywają różne. Według mnie, zależy to także od wieku nabywcy. Gracz hardcore’owy zagra niemal we wszystko, bez względu na to, czy będzie to tytuł traktujący o Pokémonach, czy też o seryjnym zabójcy. Casual z mojego otoczenia, w szczególności ten starszy, wybiera najczęściej gry sportowe (piłka nożna, wyścigi). Wiadomo, daje to najwięcej satysfakcji z gry w niedzielne popołudnie, a dodatkowo nie wymaga wielkich umiejętności związanych z samą rozgrywką. Nie zakładam jednak, że casuale nie grywają w bardziej ambitne gry, broń Boże!

Jak to zatem jest z byciem graczem? Którą grupę się reprezentuje? Jaka forma najbardziej nam odpowiada? W obecnych czasach widać, że granica pomiędzy tymi dwoma typami zdaje się coraz bardziej zacierać. Cechy początkowo przypisywane jednej grupie mieszają się z cechami drugiej. Spoglądając na siebie z boku, widzę, że jestem graczem-hybrydą, Hardcasualem. Łączę w sobie cechy zarówno hardcore’owca, jak i casuala. Kiedy nie muszę pracować, załatwiać spraw na mieście, nie imprezuję i mam czas wyłącznie dla siebie — to zasiadam do konsoli. Poświęcam jej wtedy cały dzień, a od gry oczekuję czegoś więcej niż kilku chwil spędzonych na zabawie, klikając jak dziecko w guziki. Znam się na grach, wiem, jak ubrać swojego herosa, co się sprawdzi na mojego przeciwnika itp. Z niektórych tytułów lubię wycisnąć ostatnie soki, ale nie z każdych. Nie mam parcia na trofea i odznaczenia, nie są one dla mnie wyznacznikiem bycia lepszym od innych czy też satysfakcji z rozgrywki. Być może dzięki pozostawaniu taką hybrydą potrafię dogadywać się zarówno z hardcore’owcami, jak i casualami. Nikt nie zarzuca mi, że nie mam bladego pojęcia o grze czy też że gram za dużo i tracę swój czas na pierdoły. Łatwiej jest spojrzeć na zdanie obu grup, bo, nie oszukujmy się, ale często, będąc po jednej czy drugiej stronie barykady, można zatracić się w osądzie.

Jakim graczem zatem jesteś Ty?

Oceń bloga:
22

Komentarze (32)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper