My Memory of Us - dychotomiczna nauka historii

BLOG RECENZJA GRY
1597V
My Memory of Us - dychotomiczna nauka historii
Chabera | 14.02.2021, 15:44
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wojna to przede wszystkim cierpienie, cierpienie widoczne gołym okiem, objawiające się milionami ludzkich ofiar, zniszczonymi miastami, utraconymi dobytkami oraz te ukryte gdzieś w głębi ludzkich dusz i serc, które dożywotnio zostawia w głębi człowieka ranę, ranę gorejącą, która nawet po zagojeniu pozostawia bliznę. Ten kto przeżył wojenną hekatombę na zawsze pozostanie w jej sidłach, a wspomnień z nią związanych nie da się zwyczajnie usunąć z pamięci, wpisują się w DNA.
 

Najnowsza, a zarazem pierwsza gra polskiego studia Juggler Games przenosi nas właśnie w świat ogarnięty największym i najbrutalniejszym konfliktem zbrojnym w historii ludzkości. Druga wojna światowa to niewątpliwie wydarzenie, którego nie chcielibyśmy doświadczać ponownie, tym bardziej, że nasz naród stracił prawie 6 milionów obywateli, co czyni z Polski jeden z najbardziej dotkniętych wojną państw. Samo Powstanie Warszawskie oraz Powstanie w getcie pochłonęło setki tysięcy ludzkich istnień.

Losy bohaterów poznajemy właśnie podczas wojennych przygotowań do obrony stolicy przed niemieckim najeźdźcą, i chociaż gra nie mówi nam wprost o okresie historycznym, w którym toczy się opowieść, to narracja i krajobrazy są na tyle sugestywne, że każdy kto skończył przynajmniej szkołę podstawową w mig rozpozna odniesienia do tego okresu.

Złego dobrego początki

Dwójka naszych protagonistów trafia na siebie w dość niespotykanych okolicznościach już na początku opowieści i to z pozoru przypadkowe zdarzenie wpłynie na ich dalsze przygody w znacznym stopniu. Chłopiec i dziewczynka, których imion nie poznamy, to dwie grywalne postacie obdarzone przez twórców odrębnymi cechami i zdolnościami. Chłopak potrafi się skradać, trudni się złodziejskim fachem i potrafi oślepiać przeciwników za pomocą lusterka. Dziewczynka natomiast jest pełna wigoru, potrafi mknąć jak antylopa oraz wprawnie posługuje się procą. Miksując te atrybuty rozwiązujemy zagadki środowiskowe, logiczne, jak również przechodzimy etapy platformowe. Jeśli tytuły takie jak Trine czy Lost Viking nie są wam obce, to możecie sobie uzmysłowić na czym polega rozgrywka w My Memory of Us. Nienadawanie imion głównym bohaterom to prawdopodobnie zabieg celowy, nadający fabule uniwersalności, wszakże wojna odczłowiecza, sprzyja anonimowości cierpień, a ludzkich tragedii nie sposób zmierzyć niczym imponderabilii. Także sympatyczna para żyje sobie spokojnie w beztrosce psocąc, pomagając seniorom, czerpiąc z dzieciństwa ile się da, nie zdając sobie sprawy z tragedii, która niebawem spotka nie tylko ich najbliższą okolice, ale zdeterminuje obraz całego świata na wiele lat. Historii o drugiej wojnie światowej w grach wideo było już tyle, że początek My Memory of Us może wydawać się totalną kliszą - dychotomiczna stylistyka, patetyczny temat, wyniosłe słowa i lokalny patriotyzm, nie trzeba długo siedzieć w branży, by nie zauważyć stylistycznych i retorycznych nawiązań do innego polskiego hitu, który poruszał tematykę wojenną z podobnego punktu widzenia – This War of Mine – to na pewno duchowa inspiracja dla Juggler Games.

„War, war never changes”

Czym zatem wyróżnia się gra warszawskiego studia i czym tak naprawdę jest My Memory of Us? Urok i wyjątkowość tej gry polega na unikatowości i chęci ukazania wojny w alegoryczny sposób, w sposób jaką widzi ją dziecięca wyobraźnia. Na swojej drodze nie spotkamy szwadronów SS, nie uświadczymy ani jednego Niemca, nazisty czy hitlerowca, a przecież jest to opowieść dziejąca się w latach 1939-1945 na terytorium ówczesnej Polski, jak w takim razie twórcy mogli w grze wojennej pominąć tak ważne fakty? A no właśnie wcale ich nie pominęli, a pokazali antagonistów w ujęciu alegorycznym. Nasi bohaterowie utożsamiali zło dziejące się wokół  nich ze śmiercionośnymi robotami, maszynami rodem wyjętymi z fantastyki. Dziecięcy umysł nie był w stanie dopuścić do siebie informacji, że to ludzie stoją za tymi wszystkimi okrucieństwami, że to ludzkie ręce stoją za największą tragedią ich życia, były to czyny tak odhumanizowane, że wręcz nierealne. Wymowny jest tutaj przykład w jaki traktowano żydowską część warszawskiego społeczeństwa, jak zamykano w gettach i stygmatyzowano obywateli niearyjskiego pochodzenia wiemy z historii, w grze natomiast ukazano to zjawisko za pomocą czerwonej farby. Dziecięcy rozum nie wie dlaczego ich najbliżsi są segregowani na lepszych i gorszych, co jest z nimi nie tak i dlaczego ci zabarwieni na krwisty kolor nie mogą przebywać w towarzystwie dumnych i czarnobiałych postaci. Takich nawiązań, porównań i metafor w My Memory of Us jest cała masa. Spostrzegawczy gracz dostrzeże również wiele odwołań do prawdziwych bohaterów tamtych dni, na swojej drodze spotkamy między innymi Janusza Korczaka, Irenę Sendlerową czy Władysława Szpilmana, są to postacie wplecione w scenariusz w taki sposób, że zachęcą do wnikliwej analizy ich życiorysów po ujrzeniu napisów końcowych. Sam motyw koloru i dziewczynki w czerwonym płaszczu w świecie pozbawionym barw wymownie nawiązuję do „Listy Szyndlera” Stevena Spielberga. Wielkie brawa należą się wszystkim odpowiedzialnym za warstwę historyczną całego przedsięwzięcia.

Czarnobiało to widzę

Cały czas wznoszę peany na cześć linii fabularnej, a mało mówię o samej rozgrywce, która powinna być rdzeniem każdej gry. Zagadki, które przyjdzie nam rozwiązywać są dobrze zbalansowane i raczej nie zatniecie się na dłużej w żadnym momencie opowiadanej historii. Większość z nich wymaga od nas logicznego myślenia, znalezienia odpowiedniego przedmiotu, wykombinowaniu, jak przedostać się dalej obydwoma postaciami. Tak, o tym nie wspomniałem, a jest to istotne dla całej zabawy – chłopiec i dziewczynka nie są autonomiczni i podczas kierowania jedną z postaci, druga nie podąża automatycznie za pierwszą. Dodano tutaj mechanikę znaną z ICO – by podążać wspólnie, należy złapać za rękę kolegę lub koleżankę i tylko wtedy możemy naszą parę przemieszczać w konkretnym kierunku. Do tego dochodzą sekwencję skradankowe, platformowe, a nawet rytmiczne. Gra nie jest zbyt długa, do ukończenia spokojnie wystarczy nam 6-7 godzin i wydaję się, że jest to adekwatny czas, by nie znużyć gameplayem, przygodę natomiast chciałoby się chłonąć zdecydowanie dłużej. Do minusów należy zaliczyć pośrednio nieprecyzyjne sterowanie, problemy sprawia zazwyczaj łapanie graby naszych dzielnych dzieciaków, zdarza się, że pomimo naciśnięcia przycisku odpowiedzialnego za chwyt ten nie zareaguje, bo akurat stoimy o dwa milimetry nie w tą stronę od naszego partnera.

Graficznie nie ma się do czego przyczepić. Ręcznie rysowane, komiksowe lokacje z iście malarskim sznytem prezentują się wspaniale. Nie uświadczymy tu natomiast ogromnej ilości szczegółów, fresków na ścianach i wodotrysków polygonalnych. Jak na pozycję 2.5D w zupełności wystarcza, a przewijające się subtelnie  w tle charakterystyczne warszawskie budynki i pomniki dodają My Memory of Us charakteru epoki. Na pochwałę zasługuję również udźwiękowienie. Spokojne i nastrojowe brzmienie wiolonczeli i klarnetu dopełnia i domyka tytuł w klamry audiowizualnego majestatycznego doznania.

Gra polskiego studia jest godna polecenia każdemu kto od gier oczekuje czegoś więcej niż rozrywki. My Memory of Us to chwila refleksji i zadumy, to kreatywna wycieczka po strasznym świecie, to przestroga, by my -  jako ludzkość - nigdy nie zapomnieć, by nie powtórzyć, by nie przeżywać więcej okrucieństwa wojny.

 

Oceń bloga:
6

Atuty

  • Klimat, Oprawa audiowizualna, Wartości historyczne, Unikatowa koncepcja

Wady

  • Momentami sterowanie, Krótka fabuła - chciałoby się więcej

Chabera

Niebanalna historia ucząca pośrednio historii. Ciekawa propozycja dla wszystkich chcących od gier czegoś więcej od dobrej rozrywki. Ucząc bawi, bawiąc uczy.

8,5

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper