Nintentopka Rayosa #1 Najlepsze Mariany 2D

BLOG
2185V
Nintentopka Rayosa #1 Najlepsze Mariany 2D
Rayos | 12.12.2016, 12:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Strasznie dawno nie pisałem bloga (ostatni to ten satanistyczny pomiot Szatana o ŚDM), a jako, że ostatnio coś strasznie popularne zrobiły się topki i inne „weekendowe granie” na naszej społeczności, to i ja polecę z trendem. W swoim typowym, kiepskim stylu. A co! 

Nie wiem skąd się wzięła ostatnio popularność tak zwanych „topek”. Mogą one dotyczyć rzeczy wszelakich, od ulubionych kanapek z maka, przez ulubione aktorki porno, a na najgorszych grach z Atari 2600 kończąc. Jako, że czasem chcę odpocząć od „normalnego” pisania i grzebania w sieci w poszukiwaniu jakże potrzebnych źródeł do materiału, który w bólu się tworzy już zdecydowanie za długo, postanowiłem, że postaram się raz w tygodniu zarzucić moją własną topką. Chciałbym napisać, że unikalną, ale pewnie i tak każdy temat został już przerobiony milion razy, więc po co się silić? Zwłaszcza, że temat pierwszego wpisu w tym nowym cyklu nazwanym jakże zmyślnie „Nintentopka Rayosa” jest wręcz prostacki. Ale hej! Od czegoś trzeba zacząć, a nie mogę od razu robić kontrowersji (te w drugim odcinku!).
Nie przedłużając, zapraszam do mojej Nintentopki pięciu najlepszych 2D gier z Mario w jakie grałem! Gotowi na dawkę Nintendo? Let’s a go! 

5. Super Mario Bros.

Gra, która zaczęła wszystko, która niejako uratowała branżę gier. Gra, która zdefiniowała gatunek platformówek, oferujących wcześniej niespotykaną grafikę, muzykę, poziomy i rozwiązania. Gra, którą cenię sobie na tej liście najmniej. Dlaczego? Choć jest ona bez wątpienia ponadczasowa i po dziś dzień daje masę frajdy (najczęściej ogrywany przeze mnie tytuł na mini NESie) widać, że to 30 letnia gra dopiero co przecierająca szlaki dla nowego gatunku gier. Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam SMB.! Levele, choć krótkie i jest ich mało, są świetnie zaprojektowane, a o genialności kultowego 1-1 napisano już tak dużo artykułów i stworzono tak dużo filmów, że pewnie kolekcja filmów porno niejednego użytkownika waży mniej niż te wszystkie materiały razem wzięte. Muzyka jest równie kultowa jak sama gra, a każdy, nieważne czy jest to gracz aktywny, niedzielny, czy nawet osoba niezainteresowana grami od razu pozna pierwsze nutki overworlda. Znany przez wszystkich wygląd gry, jej grafika i styl, również robi robotę po dziś dzień, zwłaszcza jeśli odpalimy SMB. na mini NESie bądź na jakimś emulatorze. Power-upy, choć było ich ledwo dwa (trzy, jeśli wliczymy gwiazdkę), sprawiały wrażenie mocno przemyślanych i wdrożonych do rozgrywki. Absolutnie wszystko w SMB zagrało, zwłaszcza, jeśli patrzymy na to wszystko przez bardzo różowe okulary nostalgii. I tu jest właśnie największa zaleta tej gry. Praktycznie każdy z nas w dzieciństwie grał w Mario i każdy z nas ma bardzo dobre wspomnienia z nim związane. Dlatego też zapewne dziś rozmawiamy z nutką melancholii o kultowej grze z PEGASUSa. Ja osobiście pierwszego Mariana uwielbiam i nie jestem w stanie wytknąć mu ani jednej wady. Na siłę mógłbym powiedzieć, że wadą jest niemożność pójścia w lewo ale… czy to wada?  Skoro to tytuł idealny, dlaczego jest dopiero na piątym miejscu? Cóż, nie umniejszam zasług Super Mario Bros. jednak w porównaniu do pozostałych tytułów jest zwyczajnie słabszy i mniej rozwinięty. Paradoksalnie, pomimo tego, do tego tytułu właśnie wracam najczęściej… 

4. New Super Mario Bros.

NSMB było moją pierwszą grą na Nintendo DS Lite. Miałem już wtedy dawno PSP, więc graficznie DS nie robił na mnie najmniejszego wrażenia, ale 2 ekrany robiły robotę. New Super Mario Bros. przetarł dla mnie szlak grania na dwóch ekranach oferując znacznie bardziej rozwiniętego Mariania niż przyszło mi kiedykolwiek wcześniej grać, a wcześniej miałem do czynienia jedynie z SMB.3 Śliczna 2.5D grafika, świetna muzyka, liczne detale, jak przeciwnicy skaczący do niesławnych „bah” w rytm utworu, świetne jak na tamte czasy dla mnie tła, świetnie zaprojektowane poziomy, no cudo! Mario mógł odbijać się od ścian, uderzać klocku od góry ground poundem, mogliśmy się stać olbrzymim Marianem i niszczyć wszystko na swojej drodze, mogliśmy się skurczyć do malutkich rozmiarów czy przywdziać skorupę. Poziomów była cała masa, a wszystkie mogliśmy dowolnie ogrywać na fajnie zaprojektowanej mini mapie. Na poziomach dla większego wyzwania mogliśmy pokusić się o zdobycia trzech dużych monet, którymi później mogliśmy sobie odblokowywać przejścia do innych lokacji na mapie. Same poziomy oferowały bardzo zróżnicowane środowiska, od klasycznych „pól”, przez jaskinie, pustynię, lasy, zamki, góry i inne. Na planszach pełno było nowych wrogów, nowych atrakcji, jak rury wystrzeliwujące nas w różnym kierunku. Mój mózg eksplodował, kiedy wszedłem do rury, która przeniosła mnie do podziemi… I rozgrywka przeniosła się na dolny ekran! Świetny patent. Gra dodatkowo oferowała dający całkiem sporo frajdy tryb multiplayer w którym z innym graczem walczyliśmy o duże monety oraz bardzo dużo minigier, żywcem skopiowanych z SM64DS, o czym wcześniej nie wiedziałem. Byłem wprost zachwycony NSMB kiedy go zakupiłem i jestem zachwycony po dziś dzień, ale bardziej z powodu licznych, świetnych hacków tej gry. To co społeczność potrafiła stworzyć na tym silniku przechodzi moje najśmielsze oczekiwania i nawet dziś jestem w stanie odpalić mojego DSa i zagrać w NSMB. Bądź któregoś z hacków. 

3. New Super Mario Bros. U

Tytuł, który na tę chwilę doprowadził formułę „New” do perfekcji. Tytuł teoretycznie niewiele różniący się od pierwszego NSMB. Jednak oferujący znacznie, znacznie więcej. Od czego tu zacząć? Może coś co się od razu rzuca w oczy czyli mapa świata inspirowana tą z Super Mario World? Ślicznie zaprojektowana, z mnóstwem odnóg i ukrytych przejść. Poziomy są, ponownie, świetnie zaprojektowane. Nowe Power Upy, choć mało ambitne, pasują do gry idealnie. Poziom trudności został zauważalnie zwiększony względem poprzedniczek i teraz nawet czasem trzeba się natrudzić by zdobyć wszystkie ukryte duże monety. W grze pojawiły się małe Yoshi, każde z nich oferujące osobną „moc” jak strzelanie bąbelkami niczym potworki z Bubble Bobble, nadymające się jak balon czy oświetlające okolice. Sama gra również oferowała lokalny tryb multiplayer do aż 5 graczy (4 graczy sterujących 4 postaciami, piąta grająca na padlecie) wprowadzając uroczy chaos na ekranie i niszcząc przez to przyjaźnie, rodziny czy kochanków.  Dla chętnych istniał jeszcze tryb wyzwań dla pojedynczego gracza, który jest naprawdę wymagający.

2. Super Mario World

Miałem spory problem z wyborem pierwszej dwójki gier. W zasadzie obydwa tytuły lubię na równi, jednak zdecydowanie więcej czasu poświęciłem na tę drugą grę. Super Mario World z początku mnie odrzucił. Sam setting, szata graficzna, przeciwnicy jakoś do mnie nie przemawiali. Yoshi był jakiś taki dziwny, goomba to teraz jakiś kasztan, power up w stylu latającej peleryny… no dziwne to wszystko było po prostu. Ale potem przyszło oświecenie i przyszła miłość. Dostrzegłem, że przecież ten Mario jest GE NIA LNY! Świetne, świetne poziomy, masa sekretów i ukrytych światów, debiutujące Koopalingi w swoich zameczkach, świetna mapa świata, którą przebiła jedynie ta z NSMBU, grafika jest przepiękna, soundtrack genialny, sam feeling, to ultra responsywne sterowanie, cudo po prostu. Nie bez powodu chyba po dziś dzień to właśnie SMW jest najbardziej popularnym Marianem, zwłaszcza w społeczności Kaizo Mario. Co to? Ultra trudne hacki. Polecam się zainteresować tematem. Może kiedyś zrobię topkę hacków gier Marianowskich…

1. Super Mario Bros. 3

Gdy dowiedziałem się, że oryginalnie SMB3 wyszedł na NESa nie mogłem uwierzyć. Ta gra wygląda zdecydowanie za dobrze na możliwości pierwszej stacjonarnej konsoli Nintendo ale jednak – działa na niej niezaprzeczalnie i skradła moje serce. SMB3 doprowadził formułę Mario do perfekcji, oferując najlepsze w moim mniemaniu poziomy, najciekawsze na tamte czasy power upy, najlepszy po dziś dzień soundtrack ze wszystkich dwuwymiarowych Marianów i dając graczu poczucie totalnej kontroli nad postacią. Wiesz, że nigdy nie umarłeś z własnej winy. Poziom trudności był wyważony idealnie, różnorodność leveli zachwycała, Tanooki suit był świetnym power upem, możliwość chwytania skorup zachwycała i umożliwiała nowe sposoby grania. Ta gra zawierała wszystko to na czym późniejsze odsłony serii się wzorowały – mapa świata, przechowywanie przedmiotów, sekrety poukrywane i na poziomach i na mapach. Dla mnie to najlepszy dwuwymiarowy Mario, tuż przed Super Mario World, którego uwielbiam prawie równie tak samo. 

To by było na tyle misiaczki. Mam nadzieję, że wybaczycie tak pospolity tekst napisany tak niechlujnie i po macoszemu. Jednak trzeba czymś przetrzeć szlak, a obiecuję, że kolejna odsłona cyklu Was zainteresuje bardziej. Przyjrzymy się z bardzo blisko pewnym dziewczynom w Nintentopce Nintendowskich "księżniczek" ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

Pytanie na dziś:
Jakie są Wasze ulubione 2D Mariany? 

Oceń bloga:
20

Komentarze (42)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper