Recenzja gry: Dustforce

Recenzja gry: Dustforce

Wojciech Gruszczyk | 17.02.2014, 16:00

Nigdy nie sądziłem, że można zrobić grę o woźnych mających w swoim życiu jeden cel – walczyć z zanieczyszczeniami! Dobrze, że koncepcje produkcji mogą mnie jeszcze zaskoczyć, ale pomysł nie jest najważniejszy. Najistotniejsza jest realizacja… Chcecie się przekonać jak to jest walczyć z brudem w stylu ninja? Zapraszamy do recenzji!

Dustforce to zręcznościówka 2D, w której ninja-woźni muszą przemieścić się z punku A do punktu B eliminując po drodze różne brudy. Skaczemy, odbijamy się od ścian, czy nawet biegamy po suficie i ciągle czyścimy różnorodne zakamarki. Przez wykonywanie różnych kombinacji typu skok, odbicie od brudu, atak, skok, atak, odbicie możemy dostać się do wcześniej niedostępnych rejonów.  

Dalsza część tekstu pod wideo

 

 

Interesująco prezentuje się czwórka bohaterów, którzy różnią się od siebie narzędziami do czyszczenia. Ten motyw, choć z pozoru niedorzeczny, zyskuje przy bliższym poznaniu – niezależnie czy czyścimy błoto, liście, gluty, chemikalia jest bardzo przyjemnie.

 

Autorzy oddali do dyspozycji graczy ponad 50 poziomów, które zostały podzielone na kilka światów. W każdym musimy wyczyścić brud, a od czasu do czasu pokonać potwora. Im planszę przechodzimy szybciej i im więcej wyczyścimy, tym zbieramy lepszy wynik punktów, a ten jest nam potrzebny, aby otrzymać klucze. Te pomagają nam otwierać wcześniej niedostępne tereny i tak nakręca się spirala. Musimy odnosić jak najlepsze wyniki, aby mieć dostęp do kolejnych etapów. W tym miejscu muszę wspomnieć o poziomie trudności, który został całkiem zgrabnie wyważony – im dłużej gramy, tym jest trudniej!

 

 

 

W takich pozycjach najważniejsza jest szybkość oraz łatwość w kierowaniu bohaterem i tutaj twórcy niestety zapomnieli, że kierują tę produkcję na trzy platformy. I o tyle ile na konsolach stacjonarnych nie ma większego problemu, tak już przy ogrywaniu produkcji na PS Vita czasami można się ostro zirytować. Bohater nie słucha naszych poleceń lub skacze w nieodpowiednim momencie. Problem ten zwiększa się, gdy chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik w danej misji, a jak wiadomo – aby zdobyć „maks” nie można popełnić najmniejszego błędu. Trzeba się przyzwyczaić, że woźni potrafią odskoczyć lub nie chwycić się ściany w najmniej odpowiednim momencie. Jest to kategoryczny błąd.

 

Jednak nawet z tymi dziwnymi niedopatrzeniami potrafiłem sobie poradzić, ale czarę goryczy przelał Nexus – miejsce, w którym wchodzimy do kolejnych drzwi i rozpoczynamy nowe misje.  Problem polega na tym, że czasami, aby rozpocząć nowe zadanie trzeba się natrudzić, naszukać. Nie mamy tej łatwości w wyborze misji, która pozwala na załączenie gry na pięć minut. Przez ten jeden niezrozumiały patent rozgrywka traci na swobodzie i po kilku etapach może wymęczyć.

 

Nie mogę zapomnieć o rankingach, które w tytule studia Hitbox Team potrafią przykuć do konsoli. W zasadzie piękno słupków pojawia się dopiero w momencie, gdy osoba z listy znajomych osiągnie choć odrobinę lepszy wynik od nas. Wtedy z automatu chcemy rywalizować i rozpoczyna się walka o jak największą liczbę punktów. Zainteresowani kooperacją i walkami mogą dodatkowo zapoznać się z dwoma trybami sieciowymi – King of the Hill oraz Survival – w obu przypadkach gracze reprezentują albo „woźnych-ninja” albo „zespół brudzących”. W tej sytuacji należy nie tylko walczyć z oponentem, ale równocześnie sprzątać lub zanieczyszczać planszę. Jednak jak to często bywa –  trudno znaleźć kompanów do gry, a gdy już się znajdzie, to w zasadzie walka w trybach nie daje zbyt wiele satysfakcji.

 

 

 

Na brawa zasługuje grafika i udźwiękowianie – zakładając słuchawki na uszy możemy zapomnieć o świecie i zatopić się w ogólnym nieporządku. Paleta kolorów i komiksowa grafika cieszy oko, a w trakcie rozgrywki chcemy jak najszybciej czyścić, niszczyć, walczyć, a to wszystko dodatkowo jest upiększone dobrą dawką muzyki!

 

Dustforce to gra ciekawa, jednak odrobinę nie przemyślana. Autorzy wykorzystali kilka ciekawych koncepcji  takich jak uniwersum, klucze, combosy, ale przykryli całość niedorzecznymi problemami w sterowaniu, irytującymi błędami w rozgrywce i absurdalnym wybieraniem plansz. Nie ma gier idealnych, dlatego po kilku dłuższych poziomach i początkowym rozdrażnieniu można się do tej pozycji przyzwyczaić. Tę pierwszą złość wynagrodzi ciekawy świat, interesujące postacie i poziom trudności, który nie zawodzi. Czasami możecie się odbić od zbyt trudnych misji, aby po kilku godzinach powrócić z myślą „no przecież muszę!”...  Wspomnę tylko, że już całkowicie zmienia się punkt widzenia, gdy akurat kumpel z redakcji pobił Wasz wynik... Takie smaczki pozwoliły mi bawić się świetnie i w rezultacie prawie zapomniałem o błędach. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dustforce

Atuty

  • Ciekawy pomysł na "rywali"
  • Miła koncepcja z kluczami
  • Różnorodne światy
  • Im dalej tym trudniej!

Wady

  • Pomysł z "nexusem"
  • Mało poziomów
  • Czasami zawodzi sterowanie
  • Niewykorzystany pomysł walk

Pomysł ciekawy, ale autorzy odrobinę przekombinowali. Zawodzi też ilość poziomów,a Nexus bardzo nuży. Brakuje "szybkości".

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper