Recenzja: 100ft Robot Golf (PS4)

Recenzja: 100ft Robot Golf (PS4)

Jaszczomb | 28.10.2016, 10:12

Jak już grać w golfa, to z robotami wielkości wieżowca i traktując zaludnione miasto jako pole golfowe! 100ft Robot Golf to taki minigolf, tyle że w reżyserii Michaela Baya. I bez głębi.

Zwykle gry o golfie dzielimy na dwie kategorie – te bliższe symulatorom, które biorą pod uwagę rozmaite rodzaje kijów, prędkość wiatru, podłoże itp., oraz te z rodzaju bardziej arcade’owego minigolfa, stawiające na zakręcone poziomy, a czasem nawet i power-upy. Grze bliżej do tej drugiej kategorii, chociaż wątpię, czy by ją przyjęli do swojego grona. Nie dość, że wyrzuca zasady do kosza, to jeszcze może spowodować wymioty. Ale przynajmniej potrafi czasem rozbawić.

Dalsza część tekstu pod wideo

Trzeba oddać twórcom to, że trafnie nazwali swoją grę. Mamy wielkie roboty i grają one w golfa – nic poza tym. Spięto to równie prostym i niezbyt wciągającym wątkiem fabularnym, chociaż skłamałbym mówiąc, że ani razu się nie zaśmiałem. Absurd goni absurd (mech podobny do megazorda, którego kontroluje drużyna piesków corgi? Matuchno…), wyśmiewając przy okazji japońskie twory, a kreska przypominała mi Rycerzy Zodiaku czy inne starsze anime. Jeszcze więcej dobrego mogę powiedzieć o komentatorach – w trakcie gry znudzonym głosem komentują nasze wysiłki i kiedy usłyszycie w ten sposób recytowany tekst piosenki „All-Star” Smash Moutha, nie ma opcji, żeby się nie uśmiechnąć.

Otoczka daje więc radę, ale sama rozgrywka już nie bardzo. Zacznijmy od tego, że brakuje tu jakiegokolwiek samouczka. Wita nas chaos, w którym po uderzeniu możemy ruszać się dalej, nie czekając na ruch rywala. Szybko okazuje się, że nie liczy się liczba uderzeń, a szybkość wbicia piłki do dołka, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, by swoim latającym mechem wlecieć w tor lotu piłeczki przeciwnika. Pomyślałem sobie okej, wrzucają na głęboką wodę, niech będzie. Kilka meczów później zrozumiałem, że ten chaos jest zamierzony i nie ma tu głębi. Tak nietypowe założenia może i zabawnie brzmią na papierze, ale nie sprawdzają się na dłuższą metę(czyli zmęczycie się po dwóch-trzech meczach).

Jako że gramy ogromnymi robotami (i m. in. szkieletami… bo tak.), a polem golfowym jest miasto (i obce planety, a nawet coś grubszego), często na naszej drodze stają budynki. Najłatwiej wyjąć miecz czy inną broń dzierżoną przez swoją postać i zwyczajnie zrównać je z ziemią. Założenie brzmi całkiem ciekawie, ale zadajcie sobie pytanie, co fajnego jest w wybieganiu co chwilę do przodu i rozwalaniu jednym przyciskiem wieżowców? Animacja tego wszystkiego nie zachwyca. Można też strzelać rakietami czy cokolwiek jest umiejętnością specjalną Waszej postaci. Że niby różnorodność? Oprócz wyglądu i mało przydatnej supermocy (zmiana toru lotu piłki? A nie lepiej podbiec i szybko uderzyć ją jeszcze raz?), niczego nie wnoszą.

Okej, może to imprezowa gra i za wiele wymagam. Ale nie. Po 10-15 minutach lokalnego multiplayera całe towarzystwo odkryje, że zasady nie mają większego sensu, a zbijanie przeciwnikowi lecącej piłeczki nudzi się po kilku razach. Grać samemu zupełnie nie ma sensu, bo sztuczna inteligencja to żart. Rozumiem, że nie chcecie mnie odstraszyć tym, że konsolowym robotom będzie szło świetnie, ale odbijanie piłki w kółko o ten sam budynek nie świadczy o dobrze zaprojektowanej SI. Zawsze można też wyciągnąć PlayStation VR i odpalić zabawę z perspektywy pierwszej osoby, tyle że niewiele wtedy widać, a jeśli przypadkowo (albo umyślnie) zmienicie stronę ustawienia się do uderzenia, zawartość żołądka błyskawicznie skoczy Wam do gardła. Nie wiem, po co w ogóle wrzucano tu taką możliwość.

Ze studiem No Goblin miałem już do czynienia, gdy w ubiegłym roku dostaliśmy ich . Kierowanie wirująca wokół własnej osi limuzyną było świeże i oryginalne, dlatego można było przymknąć oko na liczne niedociągnięcia. Tutaj pomysł nie wynagradza w żadnym stopniu lichego wykonania. Zresztą, jaki tu pomysł – chaotyczny golf bez zasad zwyczajnie się nie sprawdza i można chwilę się pośmiać z komentatorów czy dziwacznie zabawnej fabuły (wraz z absurdalnym finałem), ale sama rozgrywka leży i kwiczy.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry 100ft Robot Golf

Atuty

  • Komentatorzy i fabuła

Wady

  • Chaotyczna rozgrywka bez głębi
  • Beznadziejna sztuczna inteligencja
  • Wirtualna rzeczywistość jest tu jakimś nieporozumieniem

Golf bez zasad gry w golfa. Ciężko wyciągnąć z tego coś więcej niż kilku wybuchów śmiechem i 10-15 minut zabawy ze znajomymi (po tym czasie powinni się już zorientować, jakim crapem jest 100ft Robot Golf).

Jaszczomb Strona autora
cropper