Recenzja: Resident Evil 6 (PS4)

Recenzja: Resident Evil 6 (PS4)

Paweł Musiolik | 09.04.2016, 15:05

Remasterowanie obu Residentów pierwotnie wydanych wyłącznie na GameCube'a nie było dla mnie niczym zaskakującym. Gry miały małe grono pierwotnych odbiorców, co skutkowało niezbyt dużą popularnością REmake i Zero. Jednak przy zapowiedzi odświeżonej czwartej, piątej i szóstej odsłony serii Resident Evil zadałem sobie pytanie - „po co?”. Po kilkunastu godzinach z  nadal nie widzę sensu tego remastera.

Gdy recenzowałem szóstego Residenta w wersji na PS3, wytknąłem grze fałszywe obietnice i mnóstwo niedopracowanych elementów poplątanych z absurdalnymi rozwiązaniami. Nazwałem wybór deweloperów staniem w rozkroku, gdzie do każdej z nóg przytuli się pewna grupa, a reszta skopie Capcom po genitaliach. Remaster w teorii był szansą na poprawienie części aspektów gry, by te aż tak mocno nie irytowały. Rozumiem, że nie da się naprawić ogólnego pomysłu na grę, będącą zlepkiem Gears of War, czegoś próbującego być , części w stylu i elementów kina. Jednak takie rzeczy jak praca kamery, sterowanie czy skryptowanie dałoby się bez większego problemu załatać. Niestety, Capcom teoretycznie poprawił tylko czułość QTE, dając nam ciut więcej czasu na reakcję. Ale ja większej różnicy nie widzę. Zastanawiam się, czy wynika to z powodu, że te poprawki są znikome, czy w wersji na PS3 była aż taka tragedia, że nawet jej naprawienie...jej nie naprawiło.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co więc zmieniono w remasterze? Cóż, gra działa w 1080p i 60 klatkach na sekundę, co w tytule nastawionym na akcję w teorii powinniśmy docenić. 60 FPS-ów wpływa na czas reakcji na polecenia wydawane za pomocą pada, ale tutaj to bez różnicy, bo mimo nastawienia gry na akcję, postać i tak reaguje z opóźnieniem, a część ruchów jest bez sensu. Co z tego, że możemy strzelać w trakcie chodzenia, skoro przy zmianie broni stajemy w miejscu i chcąc zmienić coś w locie, musimy biec sprintem. Podobnie jest z walką wręcz. Już odkładając na bok absurd walenia z pięści w zmutowane J'avo, to cios kończący odpali się wyłącznie wtedy, gdy po oszołomieniu przeciwnika odczekamy około sekundę, aż pojawi się ikona ataku kończącego. Serio, to właśnie takie aspekty powinny zostać poprawione w tym wydaniu. Wtedy przynajmniej część akcji byłaby przyjemniejsza i łatwiej by nowym graczom było traktować jak klon Gearsów z mutantami.

Nie ruszono też pracy kamery, która uwielbia wariować przy większej akcji, zwłaszcza gdy chce nam coś pokazać, a my akurat jesteśmy w innym miejscu, niż przewiduje to skrypt. Zresztą, przypomniał mi, jak bardzo skrypty mogą wkurzać. Scena przy stacji benzynowej - strzelam sobie radośnie w kolejne fale zombie, a tu totalnie znikąd wjeżdża we mnie wóz pancerny i zaliczam zgon. Cóż – zapomniałem przecież, że niespodziewanie właśnie w to miejsce miał wjechać pojazd i odpalić krótka scenkę. Szkoda, że gra ma gdzieś pozycję gracza, karząc go za korzystanie ze szczątków wolności i systemu walki w grze.

W remasterze dorzucono za to wszystkie paczki DLC, które wydano po premierze wersji na PS3. Trochę tej zawartości dodatkowej jest, więc nie będę na to narzekał, chociaż nie pochwalę, bo to akurat obowiązek wydawcy, by dostarczać kompletne wersje. Problemem jest to, że sieciowa gra nie jest odpowiednio zaludniona i niektóre mniej popularne już za czasów poprzedniej generacji tryby są martwe - a i w tych popularniejszych czasami trzeba czekać wyraźnie za długo, by zagrać choć jedną rundę.Grę tak naprawdę uratuje opcja kooperacji, wokół której zbudowano każdą podstawową kampanię. Cztery scenariusze wystarczą łącznie na około 20 godzin, więc jeśli komuś akurat pasuje taki styl gry, to nie będzie się za bardzo nudził.

Ale sama decyzja o remasterowaniu tej odsłony bez poprawek jest dla mnie bez sensu. Nie widzę powodu, by ktoś miał w nią inwestować. No, chyba że faktycznie kochał szóstego Residenta na PS3. Wtedy 84 złote za dwudziestogodzinną kampanię, kilka trybów dla wielu graczy i opcję kooperacji w każdej kampanii jest uczciwą ceną. Fani horroru niech lepiej spojrzą przychylniej na , które znacznie lepiej radzi sobie z wracaniem do korzeni, mimo że ma swoje wady.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Resident Evil 6

Atuty

  • Uczciwa cena
  • Wszystkie dodatki wydane na PS3

Wady

  • Nie poprawiono żadnych problemów wersji z PS3
  • Nieruszone tekstury i modele otoczenia

Grę kupić bez bólu serca mogą chyba tylko osoby zakochane w szóstej części serii. Podbicie rozdzielczości czy wrzucenie DLC to miły gest, ale w tym przypadku niewystarczający.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper