Recenzja: Tearaway Unfolded (PS4)

Recenzja: Tearaway Unfolded (PS4)

Paweł Musiolik | 03.09.2015, 15:45

Cieszy mnie, że Sony postanowiło dać drugie życie marce Tearaway. Znakomity tytuł z Vity niestety nie odniosła komercyjnego sukcesu i po marnych wynikach sprzedaży wydawało się, że projekt Media Molecule skończy w nicości. Na szczęście niesamowity sukces PS4 tchnął nadzieję, że może coś da się uratować. Tak powstało Tearaway Unfolded. Ni to port, ni to remake. Ale bez wątpienia świetna gra.

W gruncie rzeczy trzon produkcji jest ten sam. Wcielamy się w rolę posłańca, który dostarczyć ma wiadomość do wszechmocnej istoty – nas. Z pozoru prosta i krótka wędrówka komplikuje się z powodu ingerencji dwóch narratorów opowieści. Jednakże Media Molecule i ekipa Tarsier postanowiły tutaj całość odświeżyć. Obecne na Vicie lokacje zostały rozbudowane i powiększone. W trakcie grania często towarzyszyło mi dziwne uczucie, że powinienem przecież znać grę jak własną kieszeń, ale ciągle mi coś nie pasowało. Tu wydłużono niektóre segmenty, tam dodano całkiem nowe wydarzenia, a w innych miejscach dostaliśmy zupełnie nowe lokacje, które oddają nam nowe zabawki do operowania. Łącznie, dzięki tym wszystkim zabiegom, czas potrzebny na ukończenie gry wydłużył się z około pięciu godzin do prawie ośmiu, co jest wynikiem bardzo, ale to bardzo dobry.

Dalsza część tekstu pod wideo

Powstaje pytanie, czy taki zabieg nie zniszczył tempa rozgrywki i nie spowodował dłużyzn. Odpowiedź jest prosta – nie. Nawet znając dokładnie historię, ani przez chwilę nie nachodziło mnie uczucie zniecierpliwienia czy irytacji z powodu jakiegoś fragmentu gry. Wszystko dokładnie wyważono i wydaje się, że to naturalna część pierwotnego projektu, który z jakiegoś powodu (moc Vity?) musiał zostać pomniejszony.

Obawy miałem także ze względu na kompletnie inną platformę docelową. Vita jest handheldem, oferującym dotykowe ekran i tylny panel, mikrofon, kamerę oraz czujniki ruchu w jednym. PS4 jest w stanie zrekonstruować tylko część potrzebnych aspektów tego sterowania – czujnik ruchu, panel dotykowy i, jeśli ktoś kupi PS4 Camera, kamerkę. Deweloper musiał więc sprytnie przeprojektować większość elementów, by całość wydawała się naturalna. I zrobiono to tak dobrze, że jest lepiej niż na Vicie. Zapomnijcie o przypadkowych dotknięciach w tylny panel. Wybijanie się wykonujemy wciskając panel dotykowy pada, a smyrając go – sterujemy wiatrem (o tym za chwilę). Wykorzystano nawet światełko w padzie. Wciskając R2, służy ono jako latarka, którą sterujemy wychyleniami DualShocka. Po co? Żeby przywracać kolory zabrane przez wredne Pudłaki.

Wcześniej wspomniałem o sterowaniu wiatrem. Deweloperzy dodali tutaj taką właśnie opcję i wykorzystujemy ją w wielu sytuacjach, ale najważniejszą z nich jest sterowanie lotem naszego papierowego samolotu. Tak jak wspomniałem wcześniej – niektóre lokacje zostały na tyle rozbudowane, że zamiast biegać z buta, możemy po nich polatać - sterując normalnie padem i dbając o odpowiednio mocny wiatr, bo bez niego nigdzie nie dolecimy. Wszystko jest na tyle intuicyjne i wyważone, że tylko chyba raz poplątały mi się palce przy sterowaniu.

Wędrując przez kolejne lokacje napotykamy pomagające nam istoty i te, które potrzebują pomocy od nas. Czy to przy narysowaniu pewnego elementu (robimy to za pomocą touchpada lub aplikacji na smartfonie), czy przy dostarczeniu pewnej rzeczy. Nowością jest Suślica, którą możemy spróbować odprowadzić do domu i nie zginąć przy tym w trakcie, jeśli dla kogoś poziom trudności byłby za niski. Bo całość nie jest trudna. Czasami kamera nie pomaga w mierzeniu dokładnych skoków, ale spokojnie z Tearaway poradzi sobie nawet najmłodszy. Ba, ten tytuł idealnie pasuje dla kogoś, kto ma dopiero kilka lat i rodzice chcą go powoli wprowadzać w poważniejsze gry. Ogromna w tym zasługa świetnie zrobionej polskiej wersji językowej, której słucha się jak najlepiej zdubbingowanych bajek. A nie od dziś wiadomo, że rodzimi aktorzy głosowi z bajkami radzą sobie najlepiej.

Swoje robi także przeuroczy design gry. Papierowy świat może nie wyciska siódmych potów z PS4, lecz wszystko jest spójne i zaliczyło solidne ulepszenia względem wersji na Vitę. 1080p, 60 klatek na sekundę, do tego brak doczytywania się obiektów, spadków animacji i poszarpanych krawędzi. Niby to nic takiego i w takiej produkcji nie powinno mieć znaczenia, ale pozwala to całkowicie zanurzyć się w opowiadanej historii.

Jeśli więc ktokolwiek zastanawiał się, czy warto kupić ten tytuł, lub miał ochotę zagrać, a nie posiadał Vity, to zakup Tearaway Unfolded na PS4 jest wręcz obowiązkowy. Zwłaszcza, że gra warta jest więcej, niż chce od nas Sony.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Tearaway

Atuty

  • Grubo ponad dwie godziny nowej zawartości
  • Poprzednie lokacje zostały solidnie podrasowane
  • Nieinwazyjne i przyjemne wykorzystanie możliwości DualShocka 4
  • Świetna polonizacja
  • Design

Wady

  • Ponownie - praca kamery

Jeden z najlepszych tytułów Vity ląduje na PS4. Rozbudowana o nową zawartość, przystosowana do konsoli stacjonarnej i nadal świetna. W Tearaway Unfolded trzeba zagrać.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper