Recenzja: Lara Croft and the Temple of Osiris (PS4)

Recenzja: Lara Croft and the Temple of Osiris (PS4)

Jaszczomb | 14.12.2014, 13:43

Cztery lata temu studio Crystal Dynamics wpadło na dziwaczny pomysł zerwania z kamerą zza kształtnych pośladków pani archeolog i zaproponowało spin-offa w postaci Lara Croft and the Guardian of Light. Rzut izometryczny, kooperacja dla dwóch graczy oraz umiejętne wyważenie elementów zręcznościowych, zagadek logicznych i faszerowania ołowiem demonów wyszło im nad wyraz grywalnie, a masa znajdziek z żyłowaniem wyników i zestawem wyzwań dla każdego poziomu zapewniały porządny czas zabawy jak na całkiem tani, cyfrowy tytuł.

Fabuła nowej części raz jeszcze jest zwykłym pretekstem do śmigania po grobowcach i walczenia z nadprzyrodzonymi mocami. Lara szuka w Egipcie starożytnych artefaktów i przypadkowo trafia na swojego rywala – Cartera Bella. Wyścig po mityczną laskę kończy się uwolnieniem egipskich bogów i rzuceniem klątwy na archeologów. Muszą teraz stanąć u boku Horusa i Izydy, by powstrzymać złego boga Seta.

Dalsza część tekstu pod wideo

W sumie mamy więc cztery postaci i dokładnie tyle osób może grać w kooperacji, chociaż tak naprawdę jest to nieco sztucznie zawyżona liczba. Mamy dwa rodzaje bohaterów – wyposażonych w linę z hakiem i pochodnię archeologów oraz bogów z magiczną laską, pozwalającą strzelać wiązką energii, stawiać pole ochronne czy aktywować oznaczone elementy otoczenia. Czym różnią się przedstawiciele tego samego typu? Wyłącznie wyglądem i odzywkami, stąd więcej niż dwóch graczy wnosi jedynie większe zamieszanie na ekranie.

Po raz kolejny zostaje nam oddany całkiem pokaźny arsenał broni oraz zdalnie aktywowane bomby. Wraz z umiejętnościami specjalnymi, wykorzystujemy je do rozwiązywania zagadek i radzenia sobie z pojawiającymi się falami wrogów, lecz walki jest tu zdecydowanie mniej niż w poprzedniczce. Zabieg wydaje się celowy, by zapobiec ciągłemu zamieszaniu, gdyż mając czterech bohaterów na ekranie, automatycznie zwiększana jest liczba wrażych jednostek. Wiele z nich miota pociskami, do tego dochodzą wzmacniane amuletami strzały naszej ekipy, wybuchające dokoła bomby – ciężko się w tym połapać i coś ugrać, szczególnie jeśli próbujemy wyciągnąć porządny wynik.

Powraca sprawdzony system punktacji - zabijając wrogów i nie odnosząc przy tym obrażeń, zwiększa się nasz mnożnik (tym razem informuje o tym odpowiednia cyferka!). Punkty zarobimy też poprzez zbieranie diamencików, a te dzielą się na kilka rodzajów o różnej wartości, bo oprócz podbijania wyniku, służą jako waluta do otwierania skrzyń z częściami ekwipunku. Każdy zdobywa diamenty na własne konto, więc to one są głównym powodem rywalizacji podczas wspólnego wykonywania misji. Ale przecież nie ma dobrego co-opa bez walki między sobą!

Granie ze znajomymi to zdecydowanie najmocniejszy punkt tytułu i nawet po zatrzymaniu gry przyciskiem OPTIONS, twórcy proponują zaproszenie kolejnych osób prostym „wciśnij przycisk, żeby dołączyć do gry”. Nie można jednak wskoczyć dołączyć z marszu – po dodaniu w trakcie poziomu nowego gracza, cała plansza musi zostać wczytana od nowa, zamieniając zagadki przygotowane dla samotnika w wyzwania wymagające współpracy. Cieszy jednak, że grając samemu niczego nie ominiemy – Lara dostaje wtedy wszystkie potrzebne umiejętności i nie ma problemów ze zdobyciu wszystkich znajdziek, po prostu droga do nich trochę się zmieni.

Sporą zmianą w stosunku do poprzedniej części jest prowadzenie huba. Między misjami biegamy po sporym obszarze, gdzie znajdziemy sporo zadań pobocznych - przejścia do lokacji z wyzwaniami, odpieranie fal demonów, skrzynie ze skarbami do kupienia, a nawet zmienimy porę dnia i pogodę, by odkryć sekretne miejsca. I chociaż jest to lepsze niż zwyczajne menu wyboru misji z jedynki, to miałem wrażenie, że deweloper chce w ten sposób wydłużyć rozgrywkę, która w porównaniu do poprzedniczki jest nieco krótsza.

Weteranom pierwowzoru może nie spodobać się też znacznie niższy poziom trudności, w szczególności końcowych walk z bossami. Deja vu wywołują stale powtarzane ucieczki po zapadających się mostach czy niektórzy z przeciwników, lecz całość na tyle dobrze łączy przemyślane zagadki z satysfakcjonującą walką, by nie mieć grze tego za złe. Najbardziej mi brakowało włóczni z pierwszej części , bo tutejsza laska miotająca promień energii pozostawia spory niedosyt jako broń podstawowa. Zagadki z odbijaniem promienia są niezłe, lecz lepiej bawiłem się wbijając włócznię w ścianę i tworząc sobie w ten sposób nowe drogi do celu. No i kierowanie wiązką nie daje takiej frajdy jak wbijanie dzidy prosto w klatę demona.

Graficznie jest dość ładnie, zmienne pory dnia i pogoda urozmaicają utrzymane w podobnej stylistyce plansze, chociaż na zbliżeniach widać, że nie jest to produkcja sprzedawana po pełnej cenie pudełkowej. Różnice w stosunku do The Guardian of Light  wydawały mi się zbyt niewielkie, chociaż wystarczyło włączyć tamtą część, by ujrzeć archaiczną oprawę, przypominającą bardziej Diablo II. The Temple of Osiris raczy całkiem ostrymi teksturami, zaś zupełnie skopano ręcznie rysowane plansze wyświetlane podczas scenek przerywnikowych. Do ścieżki dźwiękowej nie mam zastrzeżeń, bo dobrze współgra z tym ,co dzieje się na ekranie, zaś przyczepię się do odzywek postaci i dialogów przed misjami, które zwyczajnie są tak sztampowe, że ciężko się ich słucha. Pewnie założono, że w trybie współpracy i tak nikt nie zwraca uwagi na fabułę.

Ostatecznie dostajemy dokładnie to, czego się można było spodziewać – zagadki ,strzelanie, co-op, ogrom rzeczy do zdobycia, nawet wrzucono wyzwania społecznościowe z nagrodami. Wiadomo, że grając ze znajomymi wiele się wybacza i ciężko uznać czteroosobowy zamęt za większą wadę. Warto jednak mieć na uwadze, że we dwójkę gra się najlepiej i nawet jeśli nie macie drugiego pada, skorzystać można z funkcji Remote Play na PS Vicie lub zagrać po Sieci. Świetna kontynuacja znakomitego spin-offa.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Lara Croft and the Temple of Osiris

Atuty

  • Strzelanie daje ogromną frajdę
  • Przemyślane zagadki
  • Plansze dostosowane do singla i co-opa
  • Masa wyzwań, broni i sprzętu

Wady

  • Krótsza i łatwiejsza niż poprzedniczka
  • Nudna fabuła i nijakie dialogi
  • Końcowy boss zostawia spory niedosyt

Niby dla czworga, a najlepiej gra się we dwójkę. Solidny sequel dla każdego fana Lara Croft and the Guardian of Light.

Jaszczomb Strona autora
cropper