Recenzja: Murasaki Baby (PS Vita)

Recenzja: Murasaki Baby (PS Vita)

Jaszczomb | 19.09.2014, 14:00

Nie ma się co oszukiwać – zapowiedź Murasaki Baby kupiła wielu graczy samym designem. Postaci i potwory wydawały się podkradzione z deski kreślarskiej burtonowskich animacji, a jaskrawe tła tylko dopełniały obrazu obrzydliwego, a zarazem dziwnie przyciągającego artyzmu.  Problem w tym, że o samej rozgrywce niewiele było wiadomo. I teraz wiem już dlaczego.

Murasaki Baby to gra obrzydliwa. Obrzydliwie przyciągająca i odpychająca, obrzydliwie krótka i dłużąca się. Obrzydliwie niedopracowana i… nie, tutaj po prostu niedopracowana, a to wywołuje odruch wymiotny dopiero w trakcie konsumpcji, niczym gęsta ślina kucharza, który z jakiegoś powodu nas nie lubi i postanowił jeszcze bardziej zepsuć tego burgera pełnego niedorzeczności.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mała, zdeformowana dziewczynka zgubiła się w ręcznie rysowanym świecie żywcem wyciągniętym z dziecięcego koszmaru. Ogromne gałki oczne, macki ośmiornicy, nagie drzewa z cierniami czy jednookie nietoperzo-pająki to stałe elementy tutejszego otoczenia. Na nas spada odpowiedzialność za dzieciaka i musimy doprowadzić je do matki. Gdziekolwiek ta się ukrywa przed małym potworkiem.

O Baby nie wiemy praktycznie niczego, gdyż jedyna kwestia, jaką słyszymy przez całą grę, to jej nawoływanie „Moooomyyyyy”. A mamy nigdzie nie ma. Są za to inne dzieciaki, jak bliźniaki syjamskie czy chłopiec połknięty przez wrednego królika. W sumie czwórka odrażających rówieśników, którym trzeba pomóc, żeby ruszyć dalej, a w trakcie poznajemy na kilku obrazkach ich dziwaczne historie.

Jak im pomagamy? Tak samo, jak robimy wszystko w tej grze – wybierając odpowiednie tło i korzystając z nowych możliwości, jakie ono daje. Wśród tych znajdziemy m. in. zamianę balona Baby w kamień, zamrażanie otoczenia, odwrócenie wszystkiego do góry nogami i alternatywny świat z nowymi platformami. Sprawne żonglowanie tłami, połączone z prowadzeniem Baby za rączkę, to recepta na każdą przeszkodę. I istotne jest tu słowo „przeszkoda”, bo celem gry jest brnięcie przed siebie, z rzadkimi przystankami na żenująco proste zagadki logiczne w liczbie całych czterech. Dobrze kojarzycie, dokładnie tyle samo, co napotykanych brzdąców. Większy problem tkwi jednak w sposobie zmiany tych teł.

Ile razy narzekaliście na wykorzystanie w grach tylnego panelu dotykowego? Najczęściej na rufę PS Vity spadają mniej ważne opcje w grach, gdy ograniczona liczba przycisków daje się we znaki, a pomimo to i tak potrafi zdenerwować, gdy ciągle dotykamy przypadkowo panelu. A przecież jakoś trzeba konsolkę trzymać. No, to teraz wyobraźcie sobie jak przyjemne jest Murasaki Baby, opierające się głównie na macaniu tamtych okolic handhelda. I nie ma tak dobrze, że alternatywnie użyjemy przycisków, oj nie. Tu masz cierpieć, to świat koszmarów!

Ale spokojnie, znaleźliśmy już sposób na ułożenie rąk, by trzymać wygodnie konsolkę i w miarę wygodnie korzystać z tylnego touchpada. Nagle gra staje się przyjemna? A skąd! Pozostaje prowadzenie Baby za rączkę i manewrowanie jej balonikiem na przednim ekranie, czego kciukiem robić się nie da, bo ten zasłania pół ekranu i nic nie widzimy. Więc znowu zmiana ułożenia dłoni i kolejne problemy.

Murasaki Baby to zabawa na lekko ponad dwie godziny i nawet jakbyśmy chcieli, nie ma tu niczego do roboty prócz parcia naprzód. Sam grałem jakieś pół godziny dłużej, bo kilkukrotnie postać się zaklinowała, gra zwiesiła, a „ciężka zagadka logiczna” okazała się zwyczajnym bugiem, przez który nie miałem możliwości przejść dalej. Do tego przypadkowe przełączanie teł i głupie śmierci potrafią wydłużają nieco "zabawę".

Ciężko polecić ten tytuł komukolwiek. Zbyt odrażająca dla dzieci, zbyt banalna dla całej reszty, niegrywalna dla osób z większymi dłońmi. Jak na skandalicznie krótki czas gry, powinna bronić się historią czy choćby przekazem, lecz nie doszukałem się niczego głębszego. Jeśli więc jesteście w stanie wydać te cztery dyszki na oryginalną oprawę (muzyka Yamaoki jest świetna!) i dziwne uczucie emocjonalnej więzi z małym potworkiem – bierzcie śmiało. Gdyby tylko udostępniono alternatywne sterowanie niewykorzystujące paneli dotykowych… a tak dostajemy mieszaninę znudzenia, frustracji i złości na twórców za tak ładnie wyglądającą i brzmiącą wydmuszkę.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Murasaki Baby

Atuty

  • Intrygująca oprawa graficzna
  • Znakomita ścieżka dźwiękowa
  • Można polubić podopieczną

Wady

  • Bardzo krótka
  • Niewygodne sterowanie
  • Pełna bugów
  • Bez głębi, dzięki której moglibyśmy jej to wszystko wybaczyć

Przyciągnęła oprawą i okazała się stać wyłącznie nią. Małe dzieło sztuki w ruchu, ale gra z tego żadna.  

Jaszczomb Strona autora
cropper