Recenzja: God of War III (PS3)

Recenzja: God of War III (PS3)

Rozbo | 08.03.2010, 18:00

Wraz z obecną generacją PlayStation mieliście już zapewne okazję, aby wypróbować zimne ostrze Ryu Hayabusy, do tego zaliczyć mroczną wędrówkę po dantejskich kręgach piekła oraz skopać tyłki w szalonym stylu dzikiej Bayonetty. Mieliście wszystko to, co wielbiciele slasherów kochają najbardziej – moc, tabuny przeciwników i krwawą jatkę. Teraz musicie o tym wszystkim po prostu zapomnieć… i to raz na zawsze. Nadchodzi Duch Sparty…

Długo przyszło nam czekać na jego powrót. Minęły trzy lata od czasu gdy druga część God of War wstrząsnęła posadami PS2. Kolejna generacja sprzętu zdążyła już zasmakować kilku mniej lub bardziej udanych produkcji z gatunku. W kolekcji current-genowych zabijaków brakowało nam jedynie Kratosa. Geniusze ze studia Santa Monica postanowili wkroczyć na scenę w ostatnim akcie. Wkroczyli i pozamiatali.

Dalsza część tekstu pod wideo

God of War III przygotowane tym razem pod okiem Stiga Asmussena (tradycyjnie już dla serii, każda część ma innego game directora) wita, trochę niespodziewanie, cytatem z Platona oraz intrem wykonanym w pseudo-komiksowym stylu przywodzącym na myśl napisy końcowe do „300”. Szereg ruchomych obrazków streści pokrótce historię Kratosa na wypadek, gdybyście jakimś cudem nie mieli okazji zagrać w poprzednie części serii (wraz z prequelem wydanym na PSP). Osobiście polecam jednak nadrobić zaległości i po kolei sprawdzić całą trylogię, ponieważ niektóre wątki przewijające się w historii mogą wydać się Wam niejasne (Zeratul przygotowuje już kolejną retrospekcję dot. GOWI). Poza tym zaczynamy dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończyła się druga część – podczas ataku tytanów na górę Olimpu. Główny bohater po zabiciu boga wojny Aresa, a następnie po zdradzie ze strony Zeusa zawarł tymczasowy sojusz z tytanami i teraz szykuje się do ostatecznej zemsty na olimpijczykach. A zemsta, jak to na Ducha Sparty przystało, będzie krwawa i bezlitosna. God of War III to prawdziwa dekapitacja mitologii (dosłownie i w przenośni), jaką próżno szukać w podręcznikach o antyku. W tekście obejdzie się bez spoilerów, więc czytajcie bez obaw.

Przygody mrocznego spartiaty zawsze wiązały się z niesamowitym wręcz przepychem audiowizualnym, toteż po trzeciej części serii nie mogliśmy oczekiwać niczego innego. Absolutnie nic nie było jednak w stanie przygotować na to, co udało się stworzyć specom z Santa Monica w GoW III. Zapomnijcie o trailerach i pierwszych minutach gameplay’u (które można było już sprawdzić na PS3 Site tutaj). To trzeba zobaczyć na dużym ekranie w HD! Początek gry niszczy wręcz nasze zmysły rozmachem i poczuciem niepohamowanej mocy, jaka towarzyszy rozgrywce. Już pierwsze sekwencje pokazujące panoramę góry Olimpu i wspinających się po niej monumentalnych tytanów wali w czerep z siłą supernowej. Płynna zmiana skali, zbliżenie i nagle ramię gigantycznej Gai zamienia się w zalesioną polanę, na której mały dotychczas punkcik okazuje się być naszym bohaterem. I to wszystko na silniku gry! Nie ma czasu zbierać szczęki z podłogi bo cała ta scenka niemal niezauważalnie przechodzi we właściwy gameplay! Lepiej przyzwyczaić się do takich wrażeń, bo będą wam towarzyszyć aż do ostatnich minut gry. Słynne ze swojego rozmachu i wielkich, panoramicznych ujęć God of War w trzeciej części zyskuje zupełnie nową jakość. Dzięki takim właśnie grom spoglądam ukradkiem na czarne pudełko ze znaczkiem PlayStation i z trwogą myślę w duchu: „czy oni tam wsadzili reaktor atomowy”?

Po stworzeniu pierwszej części GoW na PS2 David Jaffe narzekał, że ze względu na ograniczenia sprzętowe nie udało się wprowadzić sekwencji, w której Kratos zbliża się i wskakuje na wielkie cielsko Kronosa. Zespół musiał zadowolić się wówczas pre-renderowaną scenką. GoW II był ważnym krokiem w kierunku spełnienia jego marzenia, zaś dziś, przy okazji trójki udało się je całkowicie ziścić. I powiem wam, że chłopaki z Santa Monica chwalą się tym na każdym kroku. Wiedzcie bowiem, że walka na grzbiecie Gai to dopiero przedsmak tego, co można zobaczyć w grze. Choćby dlatego, że w dalszym etapie rozgrywki jeszcze raz Duch Sparty bezpośrednio spotka się z pewnym tytanem. Nie chcę spoilować, więc powiem tylko, że to jedna z najlepszych sekwencji jakie widziałem w grach wideo i jest swoistym hołdem dla marzenia Jaffe. Zresztą cały świat GoW III zapiera dech w piersiach. Czy będzie to grobowiec Aresa, pieczara Hefajstosa, czy też jamy Tartaru – wszędzie niemal odruchowo wstrzymamy oddech zachwycając się kunsztem grafików. Rozmach jest szczególnie podkreślany świetną pracą kamery i odpowiednimi zbliżeniami na Kratosa, które dowodzą tylko, że cały ten świat jest równie monumentalny co bogaty w szczegóły. Model głównego bohatera zachwyca ilością polygonów i jakością ostrych jak brzytwa tekstur.

Widać nawet bruzdy i blizny na pokrytej popiołem skórze oraz refleksy światła na stalowych elementach jego stroju. Swoistą wisienką na torcie są widoczne na ciele spartiaty rozbryzgi krwi zabitych przeciwników. W kilku momentach twórcy na krótką chwilę umieszczają kamerę tuż nad plecami bohatera po to, by za chwilę przejść w oszałamiającą panoramę czyniącą z Kratosa niewielki element krajobrazu. Szczerze mówiąc w takich sytuacjach odruchowo szukałem graficznych sztuczek, jakiegoś sprytnie ukrytego wizualnego oszustwa. Nic z tego… to wszystko jedzie na silniku gry i to praktycznie bez spowolnień, czy dogrywania. W pewnym momencie gry zyskamy też przedmiot (nie powiem jaki), który działa na zasadzie latarki i w rewelacyjny sposób podkreśla realistyczne odbicia i dynamiczne oświetlenie. Dodajmy do tego graficzne filtry podczas odpalania różnych ataków, oraz fachowo zastosowaną głębię ostrości (technika znana m.in. z fotografii), a wyjdzie nam, że GoW III to istny wizualny majstersztyk.

W całym tym graficznym szaleństwie tylko kwestia destrukcji elementów otoczenia zahacza mocno o poprzednią generację sprzętu. Jedyne co możemy rozwalić, to zazwyczaj kilka poupychanych tu i ówdzie naczyń. Ale wiecie co? To i tak nie ma znaczenia przy tym wszystkim, co dzieje się na ekranie. Poza tym dzieje się też w głośnikach. Po raz kolejny God of War zadziwia niesamowitą muzyką. Orkiestralne, rozbuchane kawałki w trakcie spektakularnych starć przeplatają się z cichymi, złowieszczymi tonami i tajemniczym, kobiecym śpiewem podczas nielicznych, spokojniejszych momentów. Niektóre motywy są naprawdę zachwycające i świetnie podkreślają to, co dzieje się na ekranie. Takiej muzyki nie powstydziłyby się najbardziej wypasione mega-produkcje z Hollywood.

Ufff… kwestie audiowizualne mamy już za sobą. Załóżmy, że jesteśmy w stanie skupić się teraz tylko i wyłącznie na gameplay’u (a będzie ciężko, gwarantuję Wam). Co dostajemy? Dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać. Jeśli graliście w poprzednie części, to w GoWIII poczujecie się jak w domu. Developer nie eksperymentuje zbytnio z mechaniką, ale to dobrze, bo ta wciąż sprawdza się wyśmienicie. Kratos nadal jest chodzącą maszyną do zabijania – zbieraniną mięśni, żelaza i strasznej furii, której nie powstrzyma człowiek, bóg, ani nawet tytan. Lewa gałka to ruch, prawa odpowiada za uniki, zaś przyciski to ataki, rzut oraz skok. Możemy je kombinować z triggerami, żeby wykrzesać z głównego bohatera dodatkowe możliwości i akcje przy użyciu specjalnych przedmiotów takich jak np. łuk Apolla, czy buty Hermesa. Nowością jest specjalny pasek energii dla tych przedmiotów, jak również fakt, że sama magia jest teraz przyporządkowana do jednej z czterech podstawowych broni, jakie można zdobyć w grze. Oprócz kolejnej wersji znanych i lubianych Ostrzy Chaosu (teraz zwane Ostrzami Wygnania) przyjdzie nam walczyć przy pomocy Ostrzy Hadesa („pożyczonych” od władcy podziemi), dzięki którym można przyzywać dusze umarłych, m.in. zabitych przez Kratosa stworów.

Od Herkulesa otrzymamy (oczywiście nie dobrowolnie) potężne Nemejskie Rękawice przypominające kształtem głowy lwów, zaś Hefajstos przygotuje specjalną broń – Bicze Nemezis elektryzujące wrogów (można przedłużać ich działanie przytrzymując dłużej odpowiedni przycisk). Oręż, trzeba przyznać, nie wyróżnia się niczym szczególnym w kwestii designu (może poza rewelacyjnymi Nemejskimi Rękawicami), ale w walce sprawdza się jak należy, zwłaszcza że teraz mamy możliwość płynnie zmieniać broń w trakcie tego samego comba. W GoWIII wracają oczywiście Quick Time Eventy podczas wykańczania wrogów i walk z bossami. Mamy też garstkę nowych sztuczek, które uatrakcyjnią sieczkę. Możemy np. łapać pomniejszych zakapiorów i używać ich w formie tarana, możemy błyskawicznie przyciągnąć się do przeciwnika waląc go jednocześnie „z bara”. Poza tym pojawia się patent z kontrolowaniem nieco większych stworów (który jest już w grach akcji niemal standardem, a który, o ile mnie pamięć nie myli, po raz pierwszy zaprezentowany został właśnie na jednym z wczesnych trailerów GoW III). Zdarzy się też, że na Ducha Sparty rzuci się większa grupa przeciwników, więc obracając gałką możemy rozrzucić ich na wszystkie strony. Cały ten system w połączeniu z niesamowitym powerem jaki niosą ze sobą brutalne ciosy Kratosa daje świetne poczucie kontroli i nadaje płynność walce. Ale to już znamy dobrze z poprzednich części serii.

Krwawe życie głównego bohatera urozmaicają standardowo proste zagadki logiczne oraz pojawiająca się kilkukrotnie sekwencja przelotu przez tunel na skrzydłach Ikara. Fajna sprawa, ale wszyscy wiemy, że nic tak nie koi zszarganych nerwów spartiaty jak igraszki z płcią piękną. Znana z poprzednich części mini-gierka pojawia się dla odmiany pod koniec rozgrywki, a nie na jej początku. W nagrodę przyjdzie Kratosowi zadowolić samą Afrodytę. Trzeba przyznać, że facet ma szczęście...

Walki z bossami to temat na osobną dyskusję. Niemal każdy kontakt z nimi zapada na długo w pamięci, czy to z uwagi na koncepcję starcia, czy też ze względu na rozmach (niektórzy bossowie są naprawdę gigantyczni). Walki są wieloetapowe, przeplatane mini gierkami opartymi na QTE, czy innymi ciekawymi motywami (jak np. fantastyczny wręcz pościg za Hermesem, podczas którego pomykamy po skąpanych w deszczu i trawionych ogniem murach Cytadeli Olimpijskiej). Ponadto każde takie starcie, jak na Kratosa przystało, kończy się mega-brutalną i niezwykle sugestywną egzekucją.

Właśnie, brutalność w grze z uwagi na moc graficzną, zyskała nowy, przerażający wyraz. Wykończenia pomniejszych przeciwników obfitują w hektolitry krwi i niejednokrotnie kończą się sugestywnym „wybebeszaniem”. Wspomniane egzekucje bossów zjadają jednak pod tym względem wszystko, co dotychczas pojawiło się w serii. Oprócz grafiki, duża w tym zasługa odpowiednich zbliżeń i ujęć kamery. Co powiecie na moment, w którym podczas wykańczania ofiary przeskakujemy na widok z oczu Kratosa? A co powiecie na FPP z perspektywy ofiary katowanej przez szalonego spartiatę? Jest ostro, momentami nawet bardzo. Widziałem już wiele przemocy w grach, ale powiem wam, że chwilami mocno ściskało mnie w gardle podczas takich egzekucji. Kratos nie przepuści absolutnie nikomu.

W trakcie gry przekonacie się, że bogowie olimpijscy to prawdziwe mięczaki w konfrontacji ze spartiatą. A przecież jego żądza zemsty nie ogranicza się jedynie do olimpijczyków… Duch Sparty stanowi prawdziwą apoteozę antybohatera w grach wideo. Jego ekspresyjne i bezwzględne okrucieństwo sprawia, że w pewnym momencie naprawdę zapragniemy, aby ten facet zrobił wreszcie dla odmiany coś dobrego. I zrobi… choć może nie do końca. Ale ot tym wam nie opowiem. Zagracie, to się przekonacie.

Z jakością naszych lokalizacji bywało różnie, choć trzeba przyznać, że SCEP na tym polu robił ogólnie dobrą robotę, szczególnie w ostatnim czasie. Uncharted 2 był bardzo dobry, Heavy Rain całkiem dobre. Jak wypada GoW III? Linda w roli Boga Wojny wypada RE-WE-LA-CY-JNIE. Aktor chyba musiał doskonale zdawać sobie sprawę, w jaką postać się wciela, bo swoje kwestie wymawia z odpowiednią wściekłością w głosie. Wypadło to tak dobrze, że nie wyobrażam sobie żadnego innego polskiego aktora, który mógłby zrobić to lepiej. To jest najlepsza polska lokalizacja jaką do tej pory stworzyło SCE Polska a zarazem jej jakość nie odbiega od oryginalnych głosów. Nawet 2-planowi aktorzy (Zeus, Gaja...) wypadają równie dobrze jak ich anglojęzyczni koledzy. Trzeba przyznać, że tłumacze przyłożyli się i dobrze zapoznali z materiałem. Błędów merytorycznych nie zauważyłem, zdarza się jednak czasami nieco inna interpretacja pewnych zdań lub sformułowań. Ich dokładne znaczenie może się trochę różnić i sprawia to nieco dziwne wrażenie. Nie chcecie słyszeć polskich aktorów? Nie ma sprawy, w opcjach można ustawić sobie dowolną konfigurację aktorów i napisów. Angielski podkład to również górna półka. T.C. Carlson wcielający się w Kratosa znów gra pierwsze skrzypce i swoim głosem w piękny sposób oddaje wkurzenie głównego bohatera. Reszta składu dobrze dotrzymuje mu kroku i ozdobiona jest takimi nazwiskami jak np. Kevin Sorbo, którego znamy z serialowej roli „Herkulesa” (wiecie chyba, kogo odegra w grze?).

Mam wrażenie, że wszystkie dotychczas wydane na PS3 slashery to zaledwie przystawka do tego, czym jest trzecia część przygód Kratosa. Dante’s Inferno, Bayonetta, Devil May Cry 4, Ninja Gaiden Sigma 2 – te gry wydają się teraz jakieś takie małe, nic nie znaczące w stosunku do tego co przyniósł ze sobą Duch Sparty. Nie zrozumcie mnie źle. To nadal świetne pozycje, ale dopiero God of War III pokazuje, czym powinna być współczesna gra akcji. To dzieło, które podobnie jak sequele Killzone i Uncharted, na nowo definiuje pojęcie jakości oraz wyznacza nowe granice możliwości czteroletniego już PlayStation 3. Co ciekawe, to widowiskowe zwieńczenie historii człowieka, który stawił czoła bogom niesie też ze sobą niespodziewanie ogromny ładunek emocji. Nie jest to może zasługa samej fabuły, tylko bardziej ekspresyjności, jaką wyzwala ta brutalna ale i epicka wersja mitologii greckiej.

God of War III to nowy standard w kategorii wykonania (zarówno pod względem technicznym jak i artystycznym), ale w kwestii mechaniki rozgrywki to w gruncie rzeczy wciąż ta sama gra, z którą mieliśmy styczność pięć lat temu na PS2. W tym przypadku nie jest to absolutnie żadna wada, ponieważ gameplay znany z pierwszej części GoW wciąż zapewnia mnóstwo radochy. Nie zmienia to jednak faktu, że trójka nie wywróci gatunku do góry nogami. Wystarczy jednak, że go przygniecie, zdepcze oraz upokorzy... bezwzględnie i z wielkim hukiem. Poza tym zakończenie trylogii idealnie dopełnia całą serię, będąc ostatecznym aktem zniszczenia klasycznego mitu o bogach Olimpu. I początkiem nowego... o człowieku imieniem Kratos.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry God of War III

Atuty

  • Grafika
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Rozgrywka
  • Świat przedstawiony
  • Brutalna kreacja Kratosa powraca

Wady

  • Brak destrukcji otoczenia

Kratos powraca i jest wkurzony jak nigdy. Ostateczna zemsta na bogach się dokona i nic jej nie powstrzyma. Będzie krwawo, brutalnie i nie raz wam kopara opadnie z wrażenia.

cropper