Dreams (2025) - recenzja filmu [Best Film]. Zderzenie pasji z obsesją

Dreams (2025) - recenzja, opinia o filmie [Best Film]. Zderzenie pasji z obsesją

Piotrek Kamiński | Dzisiaj, 20:00

Fernando ledwie przeżył nielegalną podróż z Meksyku do San Francisco, byle tylko móc być z Jennifer. Ich płomienny romans za południową granicą był niesamowity, lecz oboje wkrótce przekonają się, że ten ich mezalians, na dłuższą metę, nie ma szans na przetrwanie.

Nie znam poprzednich dokonań Michela Franco, więc za "Dreams" zabierałem się z otwartą głową, pełen nadziei na ciekawą historię i niebanalne aktorstwo. Reżyser spełnił jedynie połowę moich oczekiwań. Jasne, zarówno Jessica Chastain jak i Isaac Hernandez grają świetnie, imponując niezaprzeczalną, ekranową chemią, lecz, jak mówi stare porzekadło: "z gówna bicza nie ukręcisz". A bolesna prawda jest taka, że fabularnie film leży i kwiczy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Całość trwa jedynie 90 minut, ale po drodze ma się wrażenie, że minęło przynajmniej z pięć godzin. Franco bardzo oszczędnie dysponuje dialogami, w wielu przypadkach ograniczając się do samego tylko obrazu, prosząc widza, żeby poczuł jego postacie, żeby zrozumiał je na poziomie emocjonalnym. Rzecz w tym, że ich charakterystyka nie została zrobiona zbyt wyraziście, skutkiem czego romans Jen i Fernando zaczyna skręcać, meandrować, a ja kompletnie tego nie czuję, bo mimo, że minęło już pół godziny, wciąż praktycznie nie znam tych postaci, nie wiem jakimi są ludźmi, nie wiem dlaczego tak im na sobie zależy (prócz przedstawionego bardzo dobitnie pożądania). Później jest odrobinę lepiej, lecz tak naprawdę reżyser do końca filmu nie potrafi sprawić, aby ten ich romans był jakkolwiek przekonujący. To od samego początku jest bardzo oczywista obsesja, rozpisana w najbardziej banalny, pozbawiony niuansów sposób. 

Dreams (2025) - recenzja, opinia o filmie [Best Film]. Kim są ci ludzie?!

Poznaj mojego brata
resize icon

Przez pierwszych dziesięć minut filmu obserwujemy tylko drogę Fernando z ciężarówki, która przewiozła go przez granicę, do domu ukochanej. Praktycznie nie ma tu dialogów, a jedynie kolejne ujęcia marszu, jazdy, znowu marszu. Chwilę później na ekran wchodzi Jennifer i tak po prostu spędzają wspólnie noc. Musimy zaakceptować to, że po prostu się znają i kochają, bo film nie pokazuje nam nigdy rozwoju tej relacji. Kochankowie albo patrzą sobie głęboko w oczy albo uprawiają seks - bez żadnej materii pomiędzy.

Oczywiście, istnieje szansa, że to tak specjalnie. Że nigdy nie widzimy prawdziwego związku, ponieważ ten nigdy nie istniał. Fernando zakochał się w dwa razy starszej od siebie, bogatej kobiecie, podczas gdy on dla niej jest jedynie zabawką. Sama nigdy się do tego nie przyzna, ale traktuje młodego Meksykanina jak zdobycz, jak pieska, z którym bawi się żeby odstresować się po pracy. Franco maluje różnicę między uprzywilejowanymi, bogatymi Amerykanami, a biednym Meksykiem, przy okazji pokazując obecną sytuację imigrantów wyłapywanych masowo przez ICE. I jasne, na papierze brzmi to nawet ciekawie, ale autor filmu nigdy nie sięga głębiej, jak po najpłytsze oczywistości, na ich ołtarzyku składając w ofierze sensowną fabułę i dobrze poprowadzone postacie.

Dreams (2025) - recenzja, opinia o filmie [Best Film]. Ładne, ale niepotrzebnie rozwleczone sceny

Fernando tańczy
resize icon

Jako dzieło audiowizualne, "Dreams" wypada całkiem ciekawie, choć nie bez potknięć. Regularnie dostajemy nienagannie skrojone kadry autorstwa Yvesa Cape'a, zabawę światłem, cieniem i kompozycją. Niektóre szerokie ujęcia robią takie wrażenie, że z powodzeniem można by wieszać je na ścianach jako obrazy, jak choćby krótka i raczej niepotrzebna, acz wizualnie imponująca scena w barze, gdzie po jednej stronie obrazu stoi niepozorny, ale wybijający się za sprawą nieskazitelnie białej koszuli Fernando, a po drugiej siedzi obserwująca go bacznie, pijąca nieswoje piwo Jennifer. Dwie dusze oddzielone nieznośnie pustym środkiem sali. Rzecz w tym, że prócz tego typu obrazków, mamy również całą masę ujęć zbędnych, nie szanujących czasu widza. Jest bliżej końca taka sekwencja, w której Fernando po prostu idzie. Najpierw kilka sekund w jednym miejscu, później w drugim, trzecim i jeszcze kilku. Z nikim po drodze nie rozmawia - po prostu idzie. Czy naprawdę pokazanie każdego najdrobniejszego szczegółu tej jego drogi było konieczne? Moim zdaniem nie. 

Istotnym elementem filmu jest balet. Fernando jest tancerzem, szykuje się do dużej roli, uczy młodzież. Kilka razy w ciągu całego filmu widzimy profesjonalnych tancerzy, czy to w trakcie treningu czy podczas występów. I tak jak nie śmiałbym odmówić im uznania za świetne przygotowanie fizyczne, tak... Nie podobały mi się te ich tańce. Przez chwilę myślałem, że to wina mojego własnego braku ogłady i dobrego smaku, lecz nawet same postacie w filmie mówią, że jeden ze spektakli, które widzieliśmy chwilę wcześniej był po prostu okropny - od choreografii po dziwne plumkanie, mające robić za muzykę. Myślałem, że profesjonalny balet jest jednym z tych tytułowych marzeń, za którymi gonią nasi bohaterowie, ale jeśli tak, to w jakim celu Franco pokazuje go w tak nieprzychylny sposób? Żeby pokazać, że wszystkie te marzenia są piękne tylko z wierzchu, jako idee nie wytrzymujące zderzenia z rzeczywistością? Być może. Czy łatwiej przez to przełknąć kolejne minuty filmu? Moim zdaniem nie. 

"Dreams" stara się powiedzieć bardzo dużo, lecz robi to z subtelnością i wrażliwością buldożera. To słabo opowiedziana historia ku przestrodze, ciągnięta w górę ładnymi zdjęciami i mocnym, głównym duetem. Miałem nadzieję na coś znacznie lepszego. 

Film wejdzie do kin 09.01.2026.

Atuty

  • Mocna chemia między Chastain i Hernandezem;
  • Kilka naprawdę pięknie skomponowanych kadrów.

Wady

  • Źle napisane postacie;
  • Kiepsko poprowadzona fabuła, zbudowana niemal z samych banałów;
  • Niemiłosiernie rozwleczone, zbędne sceny.

Romans jak z Hallmarka, dialogi jak z tanich, telewizyjnych erotyków lecących dawniej w nocy na Polsacie. I tylko aktorzy jacyś zbyt dobrzy do tego materiału. Jessica Chastain i Isaac Hernandez zasługiwali na lepszy scenariusz.

3,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper