Znajomi i sąsiedzi (2025) - recenzja serialu [Apple]. Trzeba mieć poukładane priorytety

Znajomi i sąsiedzi (2025) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Trzeba mieć poukładane priorytety

Piotrek Kamiński | 01.06, 20:00

Andrew Cooper (dla przyjaciół Coop) zaczął skromnie, ale uporem i profesjonalizmem wywalczył sobie wszystko - piękną żonę, świetną pracę, wielki dom, dwójkę grzecznych dzieci, masę przyjaciół, z którymi chętnie spędza czas. Jego piękny domek z kart zaczął się jednak walić, kiedy pewnego dnia nakrył żonę w łóżku z najlepszym przyjacielem. Później przyszła kolej na pracę i wszystko inne. Nie wiedząc, co robić by utrzymać się na powierzchni, w akcie desperacji Coop zaczyna podprowadzać sąsiadom drogie gadżety i akcesoria, których obecności zapewne nawet nie zauważą.

Lubię produkcje Apple pod tym względem, że są zawsze nienagannie wyprodukowane i nierzadko bazują na ciekawych, jeszcze nie przemaglowanych na wszystkie możliwe sposoby koncepcjach. Dopiero co skończyło się świetne "Studio", kilka miesięcy temu mieliśmy drugi sezon "Rozdzielenia", to tę platformę domem nazywają "Ted Lasso", "Silos", "Slow Horses" i wiele innych, nietuzinkowych produkcji. Odnoszę jednak wrażenie - i jest to problem dzisiejszego scenopisarstwa w ogóle, a nie tylko Apple - że często po bardzo mocnym, ciekawym, świeżym, oryginalnym otwarciu następuje stopniowe wytracenie tempa i ledwo ustane lądowanie. Jakby dzisiejsi scenarzyści potrafili pisać jedynie dobre hooki, a z finałem opowieści to się zobaczy. I choć w przypadku serialu Jonathana Troppera nie jest aż tak źle, to jednak nie jestem z niego do końca zadowolony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przez lwią część fabuły skupiamy się na problemach finansowych Coopa, z dodatkiem problemów rodzinnych w tle. Oglądamy jak zaczyna kraść, z kim trzyma sztamę, z jakimi kłopotami musi sobie radzić. Ostatecznie jednak dobijamy do momentu, od którego zaczyna się pierwszy odcinek - do zwłok. I od tej pory serial nagle zmienia się w coś zupełnie innego. Problemy finansowe przestają istnieć, zaczyna się śledztwo, w którym nasz bohater jest oczywiście jednym z podejrzanych. Ostatnie dwa, trzy odcinki miałem wrażenie, że oglądam inny serial. Ostatecznie uważam, że zakończenie sezonu nie jest wcale złe - po prostu dziwnie odklejone od oryginalnego konceptu. Mam wrażenie, że tę pierwszą scenę, zdradzającą, że będziemy mieli zwłoki, dokleili w tym miejscu tylko po to, żeby lepiej powiązać ten zmieniający wszystko wątek z resztą serialu.

Znajomi i sąsiedzi (2025) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Wiele twarzy Jona Hamma

Coop i jego przyjaciel
resize icon

Dużą część frajdy z oglądania zawdzięczamy Jonowi Hammowi, który gra tutaj postać pochodzącą z grubsza z tego samego świata, co Don Draper z "Mad Men" i w podobny sposób udręczoną i czującą alienację w stosunku do otaczających go ludzi. Fani natychmiast stwierdzili więc, że to taka alternatywna wersja Drapera, dzięki czemu jeszcze bardziej bawiły ich i fascynowały jego liczne potknięcia. Niby można uznać to za wadę serialu - że Hamm gra obu panów zbyt podobnie - chociaż moim zdaniem te podobieństwa biorą się z na pewnych poziomach podobnego stanu mentalnego (i faktu, że to ponownie Jon Hamm, jasne), więc porównania są jak najbardziej na miejscu i nie ma w nich nic złego.

Hamm przez większość serialu gra maską - nie pokazuje ludziom, co naprawdę myśli. Wiemy to jedynie my, dzięki regularnej narracji z jego strony. Czysto wizualnie nie robi on więc zbyt wielkiego wrażenia, ale kiedy kontrastujemy jego słowa z zachowaniem, z jego nastawieniem do pewnych osób i rzeczy, wychodzi z tego piękna komedia. Zaintrygowało mnie natomiast, że jedną, jedyną osobą, której zawsze mówi prawdę, jest człowiek, który ukradł mu żonę. Nick (Mark Tallman) był drzewiej jego najlepszym przyjacielem i wydaje mi się, że część tej dawnej relacji wciąż przebija się na wierzch, nawet mimo obecnych animozji. Co prawda, większość tej prawdy sprowadza się do ciśnięcia mu, że jest wyzyskiwaczem pukającym jego żonę, ale wydaje mi się, że jest w tym odrobina głębi i zarówno Hamm jak i Tallman zagrali to idealnie.

Znajomi i sąsiedzi (2025) - recenzja, opinia o serialu [Apple]. Śmiech i łzy 

Olivia Munn
resize icon

Poboczna obsada w ogóle robi mocną robotę. Praktycznie każda osoba znajdująca się w otoczeniu Coopa jest kompletnie oderwana od rzeczywistości, żyjąc w bańce, o której lwia część populacji może najwyżej pomarzyć. I choć znamy ich z innych produkcji, to tutaj są kompletnie innymi ludźmi - zepsutymi, złośliwymi, egocentrycznymi - dokładnie takimi, jakimi wyobrażamy ich sobie poza kamerą. I to wychodząc z tego faktu ujawnia się kolejny przejaw geniuszu scenarzystów. To pójście dokładnie w kierunek oczekiwań, jak wygląda prawdziwe Hollywood, pozwala Olivii Munn, Jordanowi Gelberowi i reszcie obsady "rozpasać się" na dobre, stworzyć najbardziej rozpuszczone wersje siebie samych, na jakie ich stać. Efekt jest prześwietny. W trakcie oglądania gardzimy niemalże każdą postacią, nie mogąc zdecydować się, komu w danym momencie powinniśmy kibicować - a właśnie o ten dualizm chodziło twórcom. Z drugiej strony natomiast mamy rodzinę Coopera - od siostry z problemami psychicznymi (Lena Hall), przez dorastające dzieci (Isabell Gravitt i Donovan Colan), na byłem żonie (Amanda Peet) kończąc. Sceny rodzinne cechuje zupełnie inny klimat, niż resztę serialu. Czujemy tu znacznie więcej emocji, jest dużo bardziej dramatycznie, melancholijnie wręcz. I raz jeszcze - pięknie pokazuje to dualizm obecnego życia Coopera.

"Znajomi i sąsiedzi" to również po prostu zabawny serial. Dialogi cechuje cięty język jednej części rozmówców i kompletne pustogłowie pozostałych. Najzabawniejsze są jednak chyba prezentacje przedmiotów, które Coop akurat kradnie w danym odcinku. Dostajemy modela z gadżetem w dłoniach, kręcącą się wokół niego (obowiązkowo w zmiennym tempie) kamerę, podpisy wyszczególniające najważniejsze cechy danego przedmiotu - prawie jakbyś oglądał Telezakupy Mango. Za pierwszym razem jest to kompletne zaskoczenie, znikające widza z tropu i siłą rzeczy wywołujące śmiech. Później sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy i za każdym razem bawi coraz mniej. Nigdy nie dochodzi do momentu, w którym zaczęłaby po prostu męczyć, ale temat zdecydowanie zostaje wyczerpany jeszcze przed ostatnimi napisami końcowymi.

"Znajomi i sąsiedzi" to zdecydowanie intrygująca produkcja. Już sam pomysł na fabułę sprawia, że łatwo łapiemy haczyk zarzucony przez twórców, a niecodzienne połączenie kryminału, dramatu rodzinnego i czarnej komedii sprawia, że chcemy wiedzieć, co dalej. Ostatecznie, historia sprawia wrażenie odrobinę zbyt nieskoncentrowanej, próbującej powiedzieć zbyt wiele, mając do dyspozycji zbyt mało narzędzi, lecz skłamałbym pisząc, że serial Jonathana Troppera ogląda się źle. W trakcie zapewne będziesz bawić się wyśmienicie i dopiero po wszystkim możesz zacząć zauważać liczne błędy i niedociągnięcia scenariusza - a tych w "Znajomi i sąsiedzi" nie brakuje. Ostatecznie jednak bawiłem się bardzo dobrze, co pokazuje tylko, jak ważne jest by mieć dobry pomysł. A reszta jakoś pójdzie. Jakoś.

Atuty

  • Ciekawy pomysł;
  • Sporo solidnego humoru;
  • Jon Hamm;
  • Całkiem poruszający wątek rodzinny;
  • Zepsuci bogacze są doskonale irytujący;
  • Dobre tempo.

Wady

  • Druga połowa zaskakująco inna od pierwszej, nie zawsze w dobry sposób.

"Znajomi i sąsiedzi" to serial z tak ciekawą koncepcją, że kolejne odcinki oglądają się praktycznie same. Ostatecznie nie wszystko zagrało tak, jak powinno, ale i tak warto sprawdzić, choćby dla samego Jona Hamma.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper