Napoleon (2023)

Napoleon (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Ponad dwie i pół godziny, a masz wrażenie, że pięć

Piotrek Kamiński | 26.11.2023, 20:00

Napoleon Bonaparte od czasów kiedy był błyskotliwym generałem, po utratę władzy i zsyłkę na wyspę Świętej Heleny. Ridley Scott jak zawsze widowiskowo, ale przy tym również kompletnie bez wyrazu.

Napoleon był kurduplem - zwykło się mówić i do dzisiaj pan Bonaparte często pokazywany jest na grafikach, w kreskówkach, czy nawet filmach jako osoba pionowo upośledzona. A przecież facet miał dobrych 170 centymetrów wzrostu. Jego zauważalnie niski wzrost był angielską propagandą, którą świat chętnie podchwycił i do dziś powtarza. I pan Scott, jako Brytyjczyk wcale nie jest inny - jego Napoleon również potrzebuje podnóżka żeby zobaczyć jak wygląda twarz mumii i tego typu zagrywki. Więc skoro na historyczną dokładność nie ma co liczyć, to może chociaż jest odpowiednio widowiskowo?

Dalsza część tekstu pod wideo

Ridley Scott nakręcił swego czasu kilka dzieł sztuki. Jego "Obcy" do dziś uznawany jest za prekursora kilku podgatunków horroru, a debaty na temat prawdziwego znaczenia "Łowcy Androidów" nie gasną po dziś dzień. Niezależnie od obecnej sytuacji, faktem jest, że Ridley Scott nakręcił kilka z najważniejszych filmów w historii popkultury i tego nie zabierze mu nikt. A jak jego portfolio przedstawia się dzisiaj? Prawda jest taka, że całkiem dobrze. Ludzie trochę wieszają na nim psy, ponieważ gwiazdorzy w swoich wypowiedziach, jest raczej konfrontacyjny, ma bardzo zdecydowane opinie, ale wciąż kręci kino na poziomie - czasami wyjdzie mu coś wybitnego, innym razem tylko w porządku, jak niedawne "Pojedynek" i "Dom Gucci". Na pewno od zawsze potrafi zrobić przyjemny wizualnie film, co widać i w "Napoleonie". Z mocnymi fabułami ma już jednak różnie. Mocny scenariusz przekuje w dobry produkt, jasne, ale takiego średniego raczej nie uświetni swoją reżyserią. I to, niestety, również widać w dzisiejszym filmie.

Napoleon (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Teatr jednego aktora 

Napoleon Bonaparte

Główną osią filmu jest relacja Napoleona (Joaquin Phoenix) z jego żoną, Józefiną (Vanessa Kirby). Dopiero na tle tego związku obserwujemy jego dojście do władzy, kolejne zwycięstwa i ostatecznie upadek. Problem w tym, że ta jego trudna miłość do niewiernej żony nie została przedstawiona w ciekawy, wciągający sposób. Tu i ówdzie widać zalążki czegoś intrygującego, ale Scott w dużej mierze ogranicza się do pokazania jak pełnym lęków i ciągłej potrzeby walidacji frustratem był Bonaparte, a widz, z jakiegoś powodu, ma być tym zainteresowany. Phoenix i Kirby nie mają żadnej wyczuwalnej chemii, ale w tym wypadku chyba właśnie dokładnie o to chodziło. Rzecz w tym, że prawdziwy, czy nie, związek przedstawiony w filmie jest zwyczajnie nieciekawy ponad pierwszy szok związany z niewiernością Józefiny i uporem Napoleona.

Akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni ponad dwudziestu lat, ale widz zupełnie tego nie czuje. Zaczynamy od ścięcia Marii Antoniny, chwilę później Napoleon poznaje Józefinę, tu gdzieś walczy, tam z kimś rozmawia, znowu walczy, znowu rozmawia. Wszystkie te sceny są do siebie jednak podobne, a ludzie wokół naszego wielkiego stratega zmieniają się tak często, że trudno ich spamiętać, jeśli nie było się znawcą historii już przed seansem. Brakuje w tym wszystkim jakiegoś wyraźniejszego nakreślenia osi wydarzeń, może postawienie jakiegoś celu, który mógłby być wyznacznikiem upływającego czasu. Zamiast tego mamy siedzącą w domu Józefinę.

Napoleon (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Wizualnie imponujący

Szarża

Nie zrozum mnie źle, same walki zrealizowane są widowiskowo i robią wrażenie - czy to strzelanie do statków, czy w Egipcie, czy do maszerujących przez zamarznięte jezioro piechurów, którą to scenę widzieliśmy też w zwiastunach - ogrom zniszczenia jest przerażający, ujęcia z drona pokazujące końską szarżę, z dziesiątkami, jak nie setkami ciemno ubranych żołnierzy przelewających się pomiędzy budynkami, drzewami, krzakami sprawiają wrażenie jakbyśmy oglądali hordę mrówek zakrywającą wszystko na swojej drodze albo falę wody, rozlewającą się na wszystkie strony, niszczącą wszystko z czym się zetknie. I tylko w jednej scenie nie potrafiłem pozbyć się wrażenia, że budynek, wokół którego przelatywała kamera był jakiś taki... Sztuczny. Nie wiem, czy reżyser pomagał sobie efektami komputerowymi, czy może odpowiedzialny za zdjęcia Dariusz Wolski złapał to ujęcie tak idealnie, że mój mózg aż nie mógł się z tym faktem pogodzić. Pan Dariusz, częsty wspólnik Scotta, ma już na koncie kilka imponująco wyglądających produkcji, więc wszystko jest możliwe.

To zdumiewające, że "Napoleon" jest tak długim filmem, a przy tym ma się wrażenie, że nic się w nim nie dzieje - i to mimo faktu, że zahaczamy o Francuską Rewolucję, kilka bitew w różnych zakątkach świata, koronację, tańce, hulanki, swawole. Phoenix jest jak zawsze ciekawy, grając tutaj Napoleona jako kompletnego narcyza, wręcz zabawnego w całym tym swoim egocentryzmie, do tego często stawianego w sytuacjach jeszcze dodatkowo mu, ekhem... umniejszających. Sam jednak całego filmu nie pociągnie, a poza nim nie ma tu już kogo oglądać. Nawet jego ukochana Józefina zdaje się być półpostacią, drepczącą jedynie wokół swojego męża. Kirby całkiem nieźle gra twarzą, wyrażając samą mimiką więcej, niż oferują jej kwestie dialogowe, ale jej zadaniem również jest jedynie podkreślanie sylwetki głównego bohatera, tak samo jak i całej reszty obsady.

"Napoleon" jest dla mnie wielkim zawodem. Takie nazwiska za i przed kamerą powinny być gwarancją dobrej zabawy, tymczasem najnowsze dzieło Ridleya Scotta ogląda się równie dobrze, jak czyta się szkolny podręcznik do historii - dużo nazwisk, dat i detali do zapamiętania, ale ostatecznie po prostu odkładasz książkę na bok z krótkim "teraz już wiem". I tak jak podręcznikowi mogę taki rzeczowy ton wybaczyć, tak film powinien porywać i intrygować, a temu udało się jedynie w paru momentach mnie rozbawić. Zalecam poczekać, aż wskoczy na Apple TV.

P.S. Jest i wątek Polaków! Nawet słychać przez chwilę nasz język.

Atuty

  • Joaquin Phoenix;
  • Dużo scen bitewnych, zwykle ciekawie nakręconych;
  • Miejscami całkiem zabawny;
  • Piękne rekreacje słynnych obrazów poświęconych Napoleonowi;
  • Piękne kostiumy i dekoracje.

Wady

  • Słabo opowiedziana historia Napoleona i Józefiny;
  • Za dużo jednorazowych postaci i wydarzeń;
  • Dużo bitew i ogólnie wyglądają widowiskowo, ale większości brakuje jakiejś kropki nad i;
  • Za długi;
  • Zbyt podręcznikowy.

"Napoleon" dumnie maszeruje po zwycięstwo, od czasu do czasu gubiąc jedynie na chwilę rezon. I tak przez ponad dwie i pół godziny. Ładnie wyglądająca, ale dziwnie pusta epopeja, skupiona na jednym z najbardziej interesujących dowódców w historii świata i na niczym więcej.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper