Gangi Lagos (2023)

Ulice Lagos (2023) - recenzja, opinia o filmie [Amazon]. Dlaczego ktoś postanowił puścić ten film w obieg?

Piotrek Kamiński | 15.04.2023, 20:00

Trójka ludzi znających się jeszcze z dzieciństwa mierzy się z kolejnymi przeciwnościami losu, starając się przetrwać, przemocą wywalczyć sobie życie na tytułowych ulicach Lagos.

Rzadko kiedy oglądam filmy z napisami. Rozpraszają mnie, sprawiają, że bardziej skupiam się na literkach, niż na przyglądaniu się kadrom, docenianiu pracy artystów stojących za kamerą. Jeśli znam język, to wolę czysty obraz. Teoretycznie, dzisiejszy film nakręcony został w języku angielskim (z odrobiną jakichś lokalnych języków, jeśli się nie mylę), lecz znakomita większość występujących w nim aktorów mówi tak niesamowicie niewyraźnie, z tak ostrym akcentem, że przez większość seansu nie miałem pojęcia ani co, ani po jakiemu właściwie mówią. Raz na jakiś czas da się wychwycić pojedyncze słowo albo zdanie wypowiedziane na tyle wyraźnie, że słychać znajomo brzmiące słowa, lecz przeważnie czułem się kompletnie zagubiony i bez napisów nie miałem pojęcia, o czym jest mowa. A ludzie mówią, że szkocki akcent jest trudny do zrozumienia...

Dalsza część tekstu pod wideo

Ulice Lagos (2023) - recenzja filmu [Amazon]. Fabuła pisana na kolanie

Idziemy na wojnę

Główny bohater filmu, Obalola, wychowywał się na ulicach Lagos ze swoimi przyjaciółmi, Gift i Ifym. Jego ojciec został zamordowany, kiedy on był jeszcze niemowlakiem, więc przez pierwsze lata życia wychowywała go jedynie mama. Ona chciała dla niego jak najlepiej, lecz jego ciągnęło do władzy, a co za tym idzie, również do przemocy. Trafił pod skrzydła Nino, jednego z lokalnych bossów. Ulice Lagos nie są jednak miejscem bezpiecznym (ani ładnym,czy przyjemnym), więc finalnie skończył jako podwładny Kazeema, brutalnego gangstera z aspiracjami i jednocześnie ojca swojej szczenięcej miłości, Teni. Zarówno on, jak i jego przyjaciele marzą o wyrwaniu się z tego miejsca, lecz do tego potrzebne są pieniądze, a te mają tylko wpływowi i przeważnie źli ludzie. Czy uda im się zrealizować swoje dziecięce marzenia, czy zostaną pochłonięci przez ulicę?

Fabularnie ten film to jest mielizna. Chciałem obejrzeć coś nowego spoza biblioteki Netflixa, więc spojrzałem w kierunku Amazon Prime Video i szczerze żałuję. Tu nawet nie można mówić, że historia nie działa w klasycznym tego wyrażenia znaczeniu. Ilość skrótów myślowych, bezsensownych scen i skandalicznych braków logiki w scenariuszu jest po prostu zatrważająca. Właściwie wszystkie postacie poza - do pewnego stopnia - głównym bohaterem są płaskie jak papier, istnieją jedynie jako jednozdaniowe, albo wręcz jednofrazowe opisy w stylu "twarda babka", czy "nieodpowiedzialny wesołek marzący o karierze muzyka". I to nie tak, że te opisy są punktami wyjścia, że zabierają daną postać w drogę, która pozwoli je lepiej opisać. To już koniec, ponieważ fabuła "Ulic Lagos" sama nie wie o czym właściwie chce być. Dawno już nie widziałem tak nieskoncentrowanego filmu. Rzecz trwa ponad dwie godziny i tak jak absolutnie nie można powiedzieć, że nic się podczas tych dwóch godzin nie dzieje, tak nigdy nie wiemy czemu i po co się to właściwie dzieje. Skaczemy od akcji do akcji, po czym na sam koniec okazuje się, że w filmie jest nawet jakiś antagonista, więc przechodzimy do wyciągniętej z tyłka finałowej konfrontacji i koniec, czarny ekran, lista płac.

Gift

Scenariusz sprawia wrażenie jakby napisał go nakręcony cukrem nastolatek. Dostajemy więc groźnych gangsterów i obowiązkowy motyw z okradaniem szefa i idącymi za tym konsekwencjami (szkoda, że złodziej to jakiś przypadkowy typ, który absolutnie nic nas jako widzów nie obchodzi). Nic do tego wątku nie prowadzi i nic dalej z niego nie wynika, ale co to tam! Jest randomowa scena seksu między dwoma postaciami, których nie łączy absolutnie żadna chemia i kilka innych równie nieistotnych momentów, które w żaden sposób nie wpływają na szerszą fabułę filmu, ale twórcy zapewne założyli, że widz spodziewa się zobaczyć je w filmie o gangsterach. Tamta dziewczyna od sceny seksu? Kompletnie nieistotna dla całej reszty filmu. Kiedy pod koniec film tłumaczy nam co i jak, wyjaśnienie podane jest tak niezręcznie i tak bardzo nie zgrywa się z wydarzeniami reszty tej opowieści, że trzeba szalenie dużo dobrej woli aby cokolwiek w związku z nim poczuć.

Właściwie tylko trio głównych bohaterów (jeśli można ich tak nazwać, bo poza Obalolą pozostała dwójka pojawia się raczej rzadko i nie ma za wiele do roboty) gra w jakikolwiek sposób ciekawie. Można powiedzieć, że miejscami odznaczają się jakąś tam subtelnością, czy naturalnością. Cała reszta obsady gra jakby drugi raz w życiu stali przed kamerą - albo stoją jak pień albo wyraźnie mierzą każdy krok i ruch ręki, a jeśli chcą pokazać emocje to wybałuszają oczy, że aż prawie wychodzą im z orbit i przekrzywiają nienaturalnie głowy.

Od strony technicznej jest znacznie lepiej, niż pod każdym innym względem, ale do ideału wciąż całe lata świetlne. Od czasu do czasu dostajemy całkiem ciekawe ujęcie, choć może to być ułuda spowodowana gigantyczną ilością wszelkiego szmelcu permanentnie goszczącego na ekranie i do pewnego stopnia egzotyka miejsca akcji. Nie wiem kto wpadł na pomysł żeby większość scen akcji przedstawić w zwolnionym tempie, co tylko pozwala łatwiej dostrzec markowanie ciosów, momenty w których ich odbiorcy zaczynają składać się do przyjęcia ich i tak dalej. Montaż dźwięku to też jakiś niesmaczny żart. Bliżej końca jedna z postaci opisuje przeszłe wydarzenia. Cięcie i już widzimy o czym dokładnie opowiada, a jej głos zamienia się w narrację. Retrospekcja dobiega końca, a narrator nagle mówi kilkukrotnie ciszej niż jeszcze przed chwilą. I nie chodzi o to, że zaczął szeptać. Po prostu ktoś nie zadbał o to aby wyrównać głośność między dwoma ujęciami. To już youtuberzy nie robią takich baboli. "Ulice Lagos" są okropnym filmem. Słabo zagranym, tragicznie zrealizowanym, źle napisanym i okrutnie nudnym. Powiedziałbym, że zalecam unikać jak ognia, ale pewnie i tak kilku asów obejrzy go choćby i po złości więc powiem tylko... Powodzenia!

Atuty

  • Pojedyncze ciekawie wyglądające ujęcia.

Wady

  • Cała reszta.

"Ulice Lagos" to kompletna kinematograficzna amatorka. Film który źle się ogląda, kiepsko słucha i może jedynie zasypia w trakcie jako tako. Podchodzić na własną odpowiedzialność.

1,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper