Wielki zielony krokodyl domowy (2022)

Wielki zielony krokodyl domowy (2022) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Crocodile Rock

Piotrek Kamiński | 11.12.2022, 18:00

Kiedy niezbyt profesjonalny magik zostaje wyrzucony z kolejnego pokazu talentów, postanawia kupić sobie egzotycznego zwierzaka, który pomoże mu przyciągnąć publiczność. Nie mógł jednak przewidzieć jak niesamowity towarzysz mu się trafi. Jego krokodyl, Lile, potrafi... Śpiewać ludzkim głosem.

Filmy familijne istnieją w swoim własnym, fantastycznym świecie, wcale nie bardziej wiarygodnym, niż MCU, czy horrory z Draculą. Dzieci zaprzyjaźniają się w nich z wielkimi, niebezpiecznymi zwierzętami, które miejscami wykazują inteligencję wcale nie ustępującą tej ludzkiej, a w większości przypadków mają też większe od nich serce. W filmach w stylu "Paddington" nikomu nie przeszkadza fakt, że do Londynu przyjeżdża gadający z pięknym, królewskim akcentem niedźwiedź. Nosi też kapelusz i płaszcz, a jego ulubionym jedzeniem jest marmolada. No, bywa. Ten kompletnie fantastyczny element, z którym większość bohaterów filmu nie ma żadnego problemu ma swój urok. Oczywiście znajdą się i tacy, dla których taka niedorzeczność będzie nie do zaakceptowania. Osobom takim odradzam seans "Wielkiego zielonego krokodyla domowego".

Dalsza część tekstu pod wideo

Wielki zielony krokodyl domowy (2022) - recenzja filmu [UIP]. Na kłopoty - krokodyl 

Lyle, krokodyl

Osiemnaście miesięcy po opisanym we wstępie początku przyjaźni krokodyla Lyle'a (Shawn Mendes) i magika Hectora P. Valentiego (Javier Bardem) do domu, w którym urzęduje wielki gad wprowadza się nowa rodzina. Jej najmłodszy członek, Josh (Winslow Fegley), podobnie zresztą jak i jego rodzice, nie ma pojęcia, że na jego strychu mieszka gigantyczny gad z wielką paszczą pełną ostrych zębów. Chłopaki jednak szybko się zaprzyjaźniają, a do niespodziewanego lokatora powoli przyzwyczajają się i pozostali domownicy oraz zabawny kot sąsiada, pana Gbura (Brett Gelman). Sam sąsiad jednak jest najbardziej upierdliwym człowiekiem na świecie i tylko czeka aż sąsiedzi zrobią coś, za co można ich będzie eksmitować. Trzymanie wielkiego, zielonego gada luzem raczej się do takich rzeczy zalicza.

Fabularnie jest to bardzo prosta historia. Praktycznie wszystkie interakcje Lile'a z rodziną zaczynają i rozwijają się w ten sam sposób - najpierw jest panika i próba ucieczki, po czym znajomość z gadem o wielkich, smutnych (z jakiegoś powodu okrągłych) ślepiach odmienia ich życie na lepsze. John nie czuje się komfortowo w nowym domu i nowej szkole, ale dzięki Lile'owi chętniej eksploruje miasto i zdobywa nawet przyjaciół w szkole. Jego mama od pewnego czasu pracuje nad zdrową książką kucharską. Problem w tym, że zupełnie nie czuje tematu, przez co jej przepisy są niedobre, a ona sama nieszczęśliwa. Wspólne pieczenie ciasta z krokodylem przypomni jej dlaczego tona cukru, oleju palmowego i czekolady jest skuteczną receptą na nawet najbardziej szary dzień i podły nastrój. Najtrudniejszy do przekonania będzie tata - niepewny siebie matematyk z raczej ciasno spiętym tyłkiem. Nic na co nie pomogłaby rundka zapasów z krokodylem. Cały film to właściwie seria niewinnych przygód, które bliżej końca nagle wiążą się w intrygę. I kiedy myślisz już, że scenarzyści zafundują nam kompletnie odklejony, magiczny finał, oni zaskakują nas zgrabnym morałem o braniu odpowiedzialności, po czym... Przywalają jeszcze bardziej zwariowaną końcówkę, niż się spodziewaliśmy.

Wielki zielony krokodyl domowy (2022) - recenzja filmu [UIP]. Magiczny Javier Bardem 

Sprytny "kostium"

Shawn Mendes ma ładny, delikatny głos i wykonuje w filmie (również w polskiej wersji) kilka ładnych, napisanych specjalnie na potrzeby produkcji piosenek, ale właściwie od początku do końca nie mogłem pogodzić się z tym z tym jak miękki głos ma tak wielki gad. Nie jest to stricte minus filmu, ale coś, co rzuciło mi się w ucho i nie dawało spokoju. Partnerujący mu przez większość czasu na ekranie Josh jest całkiem w porządku, jak na młodego aktora. Potrafi zagrać i zbitego pieska i rozradowanego berbecia, który wygląda jakby właśnie zobaczył czary. A propos czarów.

Najciekawszą postacią całego filmu bez dwóch zdań jest grany przez Bardema Hector P. Valenti. Pragnący sławy i pieniędzy magik i showman, któremu brakuje trochę i talentu i szczęścia i hamulców. Bardem gra go, przepraszam za głupi żart, absolutnie czarująco, ale od początku film jasno daje nam do zrozumienia, że jest to raczej śliski typ, choć z sercem na właściwym miejscu. To fascynująca kreacja, ponieważ Valenti raz za razem zachowuje się absolutnie chamsko, albo cwaniacko, ale robi to z takim wdziękiem, że nie sposób nie czuć do niego sympatii. Iście magnetyczny występ. Nie każdy aktor podołał by takiemu zadaniu.

"Wielki zielony krokodyl domowy" to ciepła, zabawna, nawet jeśli raczej absurdalna i epizodyczna opowiastka. Ładna muzyka pozwala przymknąć oko na miejscami trochę rzucające się w oczy CGI - choć trzeba przyznać, że sam krokodyl zrealizowany został przepięknie, aż chciałoby się go przytulić (ciekawe ile osób straci w następnym roku rękę, albo nogę, bo wzięli sobie krokodyla na zwierzaczka domowego po obejrzeniu filmu w kinie...). Na rodzinny seans całą rodziną jak znalazł.

Atuty

  • Javier Bardem;
  • Uroczo wykonany krokodyl (i kot);
  • Kilka ładnych piosenek;
  • Ciepła, prosta, rodzinna opowieść z morałem.

Wady

  • Dosyć epizodyczna, podstawowa fabuła, zwłaszcza w pierwszej połowie filmu;
  • Może aż trochę zbyt infantylny.

"Wielki zielony krokodyl domowy" to film familijny o krokodylu, który lubi kąpiele z bąbelkami, kawior ze śmietnika i śpiew. Jeśli Ci to nie przeszkadza, to i cały film powinien się spodobać. Ciepłe, rodzinne kino, akurat na zimowy wieczór.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper