Echa (2022) – recenzja i opinia o miniserialu [Netflix]. Nie wierzcie bliźniaczkom

Echa (2022) – recenzja i opinia o miniserialu [Netflix]. Nie wierzcie bliźniaczkom

Iza Łęcka | 28.08.2022, 20:15

Bliźnięta i ich enigmatyczna, przybierająca niespotykane znaczenie, więź są aspektami, które od dawna fascynowały naukowców, genetyków, lekarzy, ale również filmowców. „Echa” przedstawiają historię Giny i Leni, które za wszelką cenę chciały dzielić się wszystkim co mają – niezależnie od tego, czy mówimy o posiadanych rzeczach, karierach, bądź też partnerach i dziecku. Kiedy jedna z nich znika, druga najbardziej jak potrafi stara się dowiedzieć, co zaszło w życiu najbliższej jej osoby. A cena kłamstw będzie ogromna. Zapraszam do recenzji miniserialu Netflixa.

Gina i Leni to bliźniaczki, które bardzo się kochają i od dzieciństwa pielęgnują swoją relację. Od zawsze siostry były do siebie tak podobne, że tylko matka była w stanie je rozróżnić – jej ciężka choroba jednak sprawiła, że rodzina przeżyła ogromną tragedię i została bez jednego członka. Zanim Maria opuściła ziemski padół przykazała córkom bezwzględnie o siebie dbać i się chronić. Bohaterki wzięły sobie radę matki tak mocno do serca, że postanowiły na każdym kroku troszczyć się o siebie, wielokrotnie zamieniając się miejscami. Z czasem Gina stawała się Leni, a Leni Giną nie tylko w krytycznych sytuacjach, a okres nastoletni, gdy zdobywały nowe doświadczenia i znajomości, nie był odstępstwem od reguły, a wręcz nasilił proceder. Dorosłość przyniosła nowe wyzwania i obowiązki...

Dalsza część tekstu pod wideo

Echa (2022) – recenzja serialu [Netflix]. Ta dobra i ta zła

Echa (2022) – recenzja i opinia o miniserialu [Netflix]. Gina i Jack

Kłopoty uwielbiają tę rodzinę – tak najlepiej podsumować losy bohaterów stworzonych przez Vanessę Gazy. Kiedy po latach udanych zamian Giny i Leni, które każdego roku w dzień swoich urodzin spotykały się, dokładnie sprawdzały i podmieniały pełnionymi rolami, policja uznaje jedną z nich za zaginioną, cały ten idealny plan wydaje się sypać niczym domek z kart. Gina, odnosząca sukcesy pisarka mieszkająca w Los Angeles, bez chwili namysłu wraca do rodzinnego miasteczka i włącza się do poszukiwań, w których uczestniczy niemal cała okoliczna społeczność. Jej głównym celem jest wyratowanie się przed możliwym wypłynięciem kłamstw, jakich bliźniaczki się dopuszczały. Pech jednak chce, że nie jest ona gościem witanym z otwartymi ramionami – druga siostra Claudia nie szczędzi jej gorzkich słów, ojciec próbuje ukryć prawdę o swoim stanie zdrowia, na każdym kroku obserwuje ją szeryf Louise Floss, dla której sprawa zniknięcia Leni ma drugie dno. Co gorsza, okazuje się, że przez ostatnie miesiące rzeczywistość siostry wyglądała zupełnie inaczej niż była przekazywana w trakcie rozmów. Szybko staje się jasne, że obietnica sprzed lat została złamana: bliźniaczka ukrywała zbyt wiele, przekazując w ich wirtualnym dzienniku wiadomości, które nijak miały się do jej codzienności na ranczu w Mount Echo.

W recenzowanym miniserialu „Echa” w główne bohaterki wciela się Michelle Monaghan, która radzi sobie raz lepiej, raz gorzej – początkowo, kiedy zdecydowanie próbuje pokazać różnice wyglądu i postępowania między kobietami, ta sztuka wychodzi jej bardziej nieudolnie. Z czasem, gdy fabuła miesza się jak w kotle, trzeba naprawdę się skupić, w którym momencie mamy do czynienia z prawdziwą Giną, a kiedy z Leni, dodatkowo odtwórczyni nieco odpuszcza i nie działa aż tak teatralnie, te drobne niuanse wpływają na odbiór postaci. Jednocześnie połączenie aktorki pod dwiema postaciami w trakcie jednej sceny wypada całkiem wiarygodnie i przyzwoicie, a ekipa od efektów poradziła sobie, by nie wyglądało to aż nadto sztucznie. Pomysł na uczynienie z zamiany doświadczenia ociekającego spirytualistycznym, a nawet seksualnym klimatem, prezentowała się dobrze i obiecująco tylko na materiałach promocyjnych, natomiast całkowicie nie wpisała się w atmosferę panującą w „Echach”. Do opowieści o rodzinie z problemami, która momentami posiada znamiona opery mydlanej, ten dziwny zabieg pasuje jak kwiatek do kożucha.

W gruncie rzeczy obsada produkcji Netflixa jest całkiem przyzwoita – na ekranie widzimy także Matta Bomera, Victora McCleary'ego, Karen Robison, Daniela Sunjata czy Jonathana Tuckera. Problem jednak w tym, że pomysły na ich postacie są po prostu nieciekawe i bez potencjału. Bomer może nie należy do najbardziej kreatywnych aktorów, jednakże miał w swojej karierze „momenty”, które pozwalają sądzić, że gdyby jego bohaterowi dało się więcej możliwości niż niemrawe chodzenie i sztywne dialogi, to byłby znacznie ciekawszym mężem Leni. Jednocześnie mam wrażenie, że za dużo uwagi poświęcono szeryfce Floss, która po prostu zmarnowała swój czas, a zakończenie jej śledztwa jest niedorzeczne i jak wiele elementów recenzowanego serialu nie trzyma się kupy.

Echa (2022) – recenzja serialu [Netflix]. Czego tutaj nie ma!

Echa (2022) – recenzja i opinia o miniserialu [Netflix]. Siostry

W trakcie prac nad scenariuszem miniserialu „Echo” wyobraźnia bardzo poniosła Vanessę Gazy, a showrunnerzy Quinton Peeples oraz Brian Yorkey, którzy pracowali wspólnie nad „13 powodów”, nie uspokoili wielu zapędów autorki. Czego nie znajdziemy w trakcie 7 odcinków! Zaginięcie, mroczne tajemnice, wypadki czy szemrane interesy z oprycham wprowadzają pewnego rodzaju chaos i niekoniecznie układają się w sensowną i wciągającą całość. Gina i Leni nie tylko muszą zmierzyć się z konsekwencjami praktykowanej przez lata zmiany, co więcej, proceder wydaje się tylko szczytem góry lodowej, gdzie pod powierzchnią wody skrywamy znacznie więcej problemów. Jednocześnie wydawać by się mogło, że w zatrzęsieniu sekretów i tragedii zabrakło spójności. Czasami warto pamiętać, że ilość nie świadczy o jakości, a opracowanie miniserii trwającej chociażby 5 odcinków, która otrzymałaby solidny, metodyczny i przemyślany scenariusz, dawałaby szansę na sukces.

Do najnowszej produkcji Netflixa podeszłam bez jakichkolwiek oczekiwań. Po pierwsze dlatego, że od pewnego czasu wszelkie materiały promocyjne streamingowego giganta skutecznie zwracają moją uwagę, a po seansach dochodzę do wniosku, że zwiastuny okazują się lepsze niż oryginalne seriale czy filmy. Po drugie – koncepcja z „Nie wierzcie bliźniaczkom” ubrana w mroczne szaty spisku i tajemnicy z pogranicza problemów z własną osobowością może szybko się wypalić. I tak się stało w istocie. Podczas około 4 odcinków recenzowanego miniserialu w głównej mierze podążamy za bohaterką, która chodzi od Sasa do Lasa i próbuje się jak najwięcej dowiedzieć. Nieważne, że czasami te informacje w żaden sposób się nie łączą, pomocny okazuje się także przypadek, dzięki któremu Leni udaje się na kogoś wpaść czy poznać dodatkowe smaczki. W drugiej połowie produkcji twórcy całkowicie porzucają klimat thrillera i chcą za wszelką cenę dołożyć jak najwięcej wątków, wytłumaczyć je, a wszystko przyozdobić licznymi scenami retrospekcji. Ten zabieg nie wpływa ani na wartość historii, ale też nie przyciąga uwagi, a totalnie miesza fabułę i sprawia, że czujemy się bardziej skonsternowani niż zaintrygowani.

Nie mogę jednak powiedzieć, że „Echa” to produkcja beznadziejna czy słaba – o dziwo, szczególnie na samym początku, całkiem dobrze się bawiłam, a kolejne epizody mijały dość szybko. Skłamałabym jednak mówiąc, że to jedna z najciekawszych propozycji Netflixa w sierpniu – choć jej wyniki oglądalności są całkiem wysokie. Nieco dziurawy scenariusz, którego jednym odkrywczym momentem jest pewnego rodzaju zmiana perspektywy związana z bliźniaczkami, wpływa niezwykle mocno na całą produkcję, pracę aktorów oraz jej ostateczny efekt i sprawia, że mało w miniserii napięcia typowego dla thrillera. Tajemnica i wszystkie związane z nią wątki muszą zostać wytłumaczone, a i tak na ekranie mamy do czynienia z niemałym bałaganem. Do tego zakończenie pozostawia wiele do życzenia...

Relacje między rodzeństwem bywają skomplikowane, o czym doskonale przekonujemy się w trakcie oglądania „Ech”. Intrygujący motyw, przedstawiający głęboką więź niemal w formie zaburzenia osobowości, nie został jednak uchwycony z należytą pomysłowością. A szkoda, bo mogliśmy otrzymać zdecydowanie mocniejszą produkcję.

Atuty

  • Całkiem dobra kreacja Michelle Monaghan
  • Interesujący motyw bliźniaczek z piekła rodem
  • Ścieżka dźwiękowa w wielu momentach daje radę

Wady

  • Wiele luk fabularnych
  • Działania bohaterów są wielokrotnie bezsensowne i bezcelowe
  • Zbyt wiele tragedii, tajemnic z przeszłości itp.
  • Brak pomysłu na niektóre postacie
  • Ten miniserial mógłby być jeszcze krótszy
  • Mało satysfakcjonujące zakończenie

Gdyby nie ilość nagromadzonych nieprawdopodobnych wątków i luki fabularne, „Echa” od Netflixa oglądałoby się jeszcze lepiej. Pomimo całkiem interesującego konceptu otrzymaliśmy średniaka, którego można sprawdzić w wolnych chwilach, bo Michelle Monaghan całkiem wdzięcznie radzi sobie na ekranie.

5,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper