Superman i Lois (2021)

Superman i Lois (2021) - recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [HBO]. O wadze prawdomówności

Piotrek Kamiński | 10.07.2022, 21:00

Clark Kent i jego rodzina (łącznie z tą z innego wymiaru) stawiają czoła trudom codziennego życia z super mocami i potrzebą ich zatajania. Lecz relacje budowane na kłamstwach nie mają szans przetrwać, rozrywają człowieka, sprawiają, że czuje się niekompletny. Z pomocą takim ludziom przychodzi niejaka Ally Allston, lecz czy jej nauki rzeczywiście mają szansę coś zmienić?

Kiedy Superman w wersji Tylera Hoechlina debiutował na małym ekranie w jednym z odcinków nijakiego "Supergirl" nie byłem do niego przekonany. Cały czas miałem w głowie Henry'ego Cavilla, bo tak jak filmów Snydera w ogóle nie trawię, tak wygląd Człowieka ze Stali mieli dopracowany do perfekcji. Lecz już w pierwszych minutach pierwszego odcinka własnego serialu, Hoechlin kupił mnie kompletnie swoim szczerym uśmiechem i rozbrajającą odpowiedzią na pochwalę jego stroju przez jakiegoś dzieciaka: "Dzięki, mama mi go zrobiła". Tym prostym gestem przedstawił się jako ciepły, kochający, oddany ludziom Superman, a drugi sezon tylko dalej to ciepło wzmacnia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Superman i Lois recenzja Sezon 2 (2021)[HBO] - Rodzina jest najważniejsza

Anderson i jego zastępcy Supermana

To jest serial o rodzinie i to właśnie ona stanowi jego siłę. Jasne, w pewnym momencie na horyzoncie zjawi się przeciwnik zagrażający istnieniu całego świata - oczywiście pasujący tematycznie do głównego motywu sezonu - i trzeba będzie go w ostatniej możliwej sekundzie pokonać, lecz od początku do końca to wartości rodzinne są w tym serialu najważniejsze. Bardzo budujący ten "Superman i Lois".

W drugim sezonie ważnym tematem jest mówienie prawdy i konsekwencje rozmijania się z nią. Podoba mi się właściwie od początku serialu jak zgraną rodziną są Kentowie. Rozmawiają ze sobą, starają się rozwiązywać wspólnie problemy. Nawet ich kary wydają się być zawsze adekwatne do sytuacji i czuć, że wyciąganie konsekwencji nigdy nie sprawia nikomu przyjemności. Czasami jednak trzeba podjąć działania, zwłaszcza kiedy zatajanie pewnych faktów mogło okazać się katastrofalne wręcz w skutkach. Życie uczuciowe młodych Kentów wystawi ich na kilka ciężkich prób i nie każdą z nich chłopaki zaliczą na szóstkę.

Ściemnianie jest problemem nie tylko u Kentów. Z podobnymi (choć bardziej destrukcyjnymi) problemami mierzy się również rodzina Lany Crushing. Kłamstwo psuje też relację Lois z jej partnerką biznesową Chrissy, a swoje tajemnice mają również i dziadek Lane oraz... Brat Supermana. Ten ostatni wątek doczekał się bardzo sympatycznego, ciepłego rozwinięcia - coś, czego nie spodziewałbym się po finale pierwszego sezonu, ale cieszę się, że twórcy poszli w tym kierunku. Przydaje się od czasu do czasu obejrzeć odrobinę mniej depresyjny kawałek telewizji. Relacje w całej rodzinie ewoluują w całkiem ciekawy, nawet jeśli odrobinę powolny sposób. Warstwa emocjonalna nie jest jednak na tyle mocna aby móc kogoś wzruszyć (powinienem wiedzieć, w końcu łzy leją mi się z oczu prawie na każdym filmie), chociaż akurat scena, w której Superman mówi jednej, mającej problem z doborem słów osobie "wiem, ja też cię kocham" trochę mnie ścisnęła. Ale w większości to raczej tanie, typowo serialowe zagrywki, kojarzące się wręcz miejscami z serialami z lat osiemdziesiątych. Proste, acz raczej skuteczne. 

Superman i Lois recenzja Sezon 2 (2021)[HBO] - Azsjeinżawjan tsej anizdor

Rodzina Kentów

Naprawdę ciekawie udało się poprowadzić wątek superbohaterski. Zabawne, że ludzie narzekają często, że w filmach Marvela coś jest "nie tak jak w komiksie", ale kiedy równie luźno z papierowym oryginałem gra sobie ktokolwiek inny, to nikomu to nie przeszkadza. Chwalą wręcz pomysłowość autorów, jak w przypadku dzisiejszego serialu. Już pierwszy sezon pokazał Steela - postać, ekhem, rozsławioną przez Shaquille'a O'Neila w filmie "Stalowy Rycerz" z 1997 - w zupełnie nowej, z początku kontrowersyjnej wersji. Ale ostatecznie ludzie przekonali się do niego na tyle, że dzisiaj już nie wyobrażam sobie serialu bez Johna Henry'ego. Podobnie inny, ale intrygujący i pomysłowy jest Bizarro, czyli odwrotna wersja Supermana, w komiksach stworzona przez Lexa Luthora (zazwyczaj), a tutaj pochodząca z innego świata. Odwrócony świat z którego pochodzi ta wersja Clarka - niestety, nie nazywa się Kent Clark, ani nic takiego - jest czymś w stylu dziwnego przeciwieństwa naszej ziemi. Oczywiście tylko do pewnego stopnia, bo tak jak kubki i słońce mają kwadratowe i to Jonathan, a nie Jordan ma moc, tak również wszyscy połączyli się w takie same pary, Clark nadal jest Supermanem i tak dalej. Scenarzyści wybierają sobie te elementy, które chcą zmienić, tak żeby pasowało to do historii, którą próbują opowiedzieć.

Efektem jest relatywnie odkręcona historia, w której Superman może walczyć z samym sobą, Jordan z równie potężnym Jonathanem i tak dalej. Niestety, scenarzyści nie do końca wykorzystali potencjał drzemiący w sytuacji. Zarówno walk, jak i po prostu interesujących parowań postaci jest w całym sezonie zastanawiająco niewiele. No i po raz kolejny (jeśli patrzeć na "Supermana i Lois" jak na część CW-verse) zagrożenie wynika z łączących się, przenikających światów. Ile można? Z kolei z bardziej przyziemnych spraw Lana stara się o urząd burmistrza Smallville i tak jak same wybory stanowią bazę dla kilku ciekawych dram, tak już próby zdyskredytowania jej przez konkurenta mówiąc, że gada głupoty opowiadając o alternatywnych światach i kwadratowym słońcu, to kompletny absurd. Nie rozumiem jak scenarzyści mogli wymyślić, że ktokolwiek może wątpić w jej prawdomówność w tamtej sytuacji, kiedy większość z nich na własne oczy widziała latającego faceta w pelerynie, który potrafi walić laserem z oczu. 

Twórcy nie wprowadzają jakoś bardzo wielu nowych postaci, sporo uwagi poświęcając rozbudowywaniu tych już istniejących. Lecz kilka nowości się znajdzie, z antagonistami sezonu na czele. Pułkownik Anderson (Ian Bohen) przejmuje dowództwo w armii, po tym jak generał Lane przechodzi na emeryturę. Nie ufa Supermanowi i chciałby aby ten służył przede wszystkim Stanom Zjednoczonym, a nie całemu światu. Nie jest jednak człowiekiem tak po prostu złym. Jego metody są inne, czasami wręcz sprzeczne z tymi Clarka, lecz ostatecznie obu przyświeca ten sam cel, co czyni go interesującym, niejednoznacznym antagonistą. Znacznie prostsza jest natomiast bohaterka grana przez Ryę Kihlstedt - typowa sekciara, przekonana o swojej wielkości i słuszności swoich czynów. Byłaby nudna, gdyby nie to, że ostatnich kilka odcinków spędza niemalże nieruchomo, po prostu stojąc i gapiąc się na różne sposoby w kamerę. Interesująca koncepcja postaci, ale scenarzyści zupełnie nie wykorzystali jej potencjału. 

Wypada pochwalić ludzi odpowiedzialnych za efekty specjalne serialu. Ewidentnie wiedzą na ile mogą sobie pozwolić przy swoim budżecie, ponieważ nie ryzykują z wielkimi, bombastycznymi scenami, od których wieje taniochą. Kiedy Clark, czy nawet Steel ruszają do walki, poruszają się tak szybko, że niemalże po prostu znikają, czemu towarzyszy eksplozja dźwięku i podmuch powietrza. Oczywiście od czasu do czasu zdarzy się, że dwie osoby zderzą się w locie, rozwalą kilka budynków, albo ktoś przywali laserem, ale nie są to specjalnie częste widoki, więc kiedy już przychodzi co do czego, wizualnie wygląda to bardzo w porządku.

Drugi sezon "Superman i Lois" to piętnaście odcinków spójnej tematycznie opowieści o tym jak ważna jest komunikacja. Superki biją się regularnie, status quo ulega ciągłym zmianom, miłosne sprawy młodych Kentów poddawane są kolejnym próbom. Pierwszych kilka odcinków, jak to zwykle bywa w tak długich serialach, nie powala tempem, ale kiedy pionki zostaną już rozłożone na szachownicy, ciężko odejść od telewizora. Prawdopodobnie serial byłby nawet lepszy, gdyby sezon nie był tak długi, a odcinki nie wychodziły w tak dużych odstępach czasu, lecz teraz, kiedy całość jest już dostępna na HBO max, wszyscy fani superbohaterów, a Supermana w szczególności, mają idealną okazję by zapoznać się z drugim sezonem prawdopodobnie najlepszego serialu live action o Człowieku ze Stali ever. Piętnaście odcinków po czterdzieści-pięćdziesiąt minut to dużo, ale myślę, że warto.

Atuty

  • Ciekawy, spójny tematycznie sezon;
  • Wartości rodzinne Kentów;
  • Efekty wizualne używane z głową, pamiętając o ograniczeniach budżetu;
  • Anderson i Tal-Rho są ciekawymi przeciwieństwami Kal-Ela.

Wady

  • Niewykorzystany potencjał drugiego świata i głównego czarnego charakteru sezonu;
  • Kilka mało istotnych, ale nielogicznych zachowań postaci;
  • Wybiórczy „odwrotny” świat;
  • Pierwsza połowa sezonu trochę się ciągnie.

"Superman i Lois" wracają z drugim sezonem trzymającym wysoki poziom pierwszego, a czasami nawet go przebijając. To wciąż bardzo ciepła historia o ratowaniu świata i dbaniu o rodzinę, z dobrą obsadą, spójnie i sensownie opowiedziana. Może jedynie odrobinę zbyt długa, choć dla fanów Ostatniego Syna Kryptonu nie będzie to raczej problem.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper