Recenzja: Cursed Castilla (Maldita Castilla EX) (PS4)

Recenzja: Cursed Castilla (Maldita Castilla EX) (PS4)

kalwa | 14.01.2017, 14:08

Tworząc Cursed Castilla, Juan Antonio Becerra o pseudonimie Locomalito chciał złożyć hołd klasykom z lat 80. Połączył najlepsze cechy gier typu Black Tiger czy Ghost ‘n Goblins, pozbawił ich wad i projekt dostarczył graczom w 2012 za darmo za pośrednictwem swojej strony. Teraz i my, posiadacze PS4, możemy ocenić na podstawie ulepszonej wersji, czy faktycznie udało mu się stworzyć tytuł tak samo miodny i wciągający jak pierwowzory, którymi się inspirował.

Pierwszym, co rzuca się w oczy po uruchomieniu gry, jest podobieństwo głównego bohatera do Arthura z Ghost ‘n Goblins. Porusza się i wygląda niemal tak samo, z tą różnicą, że nie traci zbroi po otrzymaniu pierwszych obrażeń. Nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie, ale twór wypadłby zdecydowanie lepiej bez takiego kopiowania. Na szczęście na tym kończą się tak rażące podobieństwa. Reszta to mieszanka sprawdzonych pomysłów, które rzekomo zostały poprawione względem prekursorów. No właśnie – rzekomo. Brakuje przede wszystkim lepszego reagowania postaci na polecenia wydawane padem, bo bohaterowi zdarza się zatrzymać na ułamek sekundy zamiast wykonać kolejną akcję. Jest lepiej niż w jednej z najtrudniejszych gier zręcznościowych w historii, ale jak na produkcję powstałą po tylu latach mogło być lepiej. Zabrakło też możliwości atakowania podczas wspinaczki, a przecież było to możliwe w Black Tiger.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli już tak mocno porównuję do klasyków, to warto byłoby wspomnieć o fabule, która mimo iż niczym wybitnym nie jest, prezentuje wyższy poziom i sama w sobie jest wystarczającym bodźcem motywującym do przechodzenia kolejnych poziomów. Wcielamy się w Dona Ramiro – najbardziej lojalnego rycerza króla Alfonsa VI, który otrzymuje zadanie uratowania królestwa przed nadchodzącym złem. Nasz dzielny rycerz wyrusza więc na misję udania się do przeklętej krainy o nazwie Tolomera, gdzie zmierzy się z demonem chcącym otworzyć bramy do piekieł. Ten prosty scenariusz mocno nawiązuje do romansu rycerskiego o tytule Amadis z Walii oraz do hiszpańskiego (i ogólnie europejskiego) folkloru, co przekłada się wyśmienity design gry.

Gra podzielona jest na osiem rozdziałów, z czego każdy zawiera kilka znacznie różniących się od siebie poziomów. Zwiedzimy tutaj zrujnowane miasta, gdzie mieszkańcy trawieni są zarazą i śmiercią, przeklęte lasy pełne niebezpiecznych stworzeń oraz podziemia wypełnione krwią ofiar porwanych przez demony. Design lokacji cieszy oko, ale o grafice tego samego powiedzieć nie mogę, bo fanem podobnych zabiegów nie jestem. Piksel-art sprawdza się tu dobrze, ale grafika wciąż mogłaby być lepsza. Fajnie prezentują się możliwości w ustawianiu obrazu, gdzie do wyboru mamy kilka efektów i formatów obrazu, lecz to za mało. Podobnie mało imponująca jest muzyka, która mimo iż brzmi dobrze, nie jest czymś godnym zapamiętania. Wpasowuje się w klimat gry, ale momentami daje wrażenie zbyt chaotycznej i przeciętnej, by móc wyłapać z niej jakieś melodie.

Najmocniejszym atutem gry jest wymagająca i wciągająca rozgrywka. Dawno nie grałem w coś tak trudnego i jednocześnie mało frustrującego. Mimo wielu nieudanych prób, nie traciłem chęci do dalszej gry i z przyjemnością uczyłem się, jak omijać czy likwidować kolejne przeszkody. Cursed Castilla (Maldita Castilla EX) nie jest tak trudną grą jak protoplasta gatunku, ma też wolniejsze tempo, ale mimo wszystko potrafi przysporzyć wielu trudności. Jest to jedna z tych gier, w które trzeba dużo grać, żeby cokolwiek w nich osiągnąć – a jest co robić, bo mamy do odblokowania aż cztery zakończenia. Do uzyskania lepszych niż to najgorsze trzeba trochę umiejętności i sporej znajomości gry, ale o to przecież w podobnych produkcjach chodzi.

Rozgrywka jest odpowiednio urozmaicona nie tylko przez obecność różnych zakończeń czy rodzajów uzbrojenia i ulepszeń dla postaci, ale również tego, jak skonstruowane są poziomy. Niektóre z nich działają na zasadzie labiryntu, w którym trzeba korzystać z odpowiednich przejść, bo w przeciwnym wypadku pozostanie nam krążyć po podobnych lokacjach w nieskończoność. W innych zmuszony zostałem do odnalezienia kluczy, by otworzyć przejście, mimo iż wcześniej gra zasugerowała mi, że klucze służą tylko do otwierania dodatkowych przejść. Pod koniec gry trafiłem do poziomu, w którym musiałem jednocześnie zdobyć klucz i znaleźć odpowiednią drogę, a cała sztuczka polegała na tym, aby po drodze nie zginąć, bo wtedy klucz przepadał i trzeba było go zdobywać na nowo. Podobne rozwiązania urozmaicają rozgrywkę, ale zwiększają już i tak wysoki poziom trudności. Za to, mimo wszystko, należy się plus, bo znacznie wydłużyło to obcowanie z tytułem. Gdyby tego było mało, wraz z dążeniem do lepszych zakończeń odblokowują się wpisy w galerii, w której opisani są przeciwnicy, postacie i przedmioty, a także znajduje się muzyka z gry.

Cursed Castilla (Maldita Castilla EX) to w gruncie rzeczy świetna gra, która byłaby jeszcze lepsza, gdyby jej oprawa audiowizualna stała na wyższym poziomie, rozgrywka była ciut bardziej dopracowana, a bohater nie wyglądał jak żywcem wyjęty z klasyka Capcomu. Opanowywanie kolejnych poziomów i walk z bossami daje sporo frajdy i, mimo wysokiego poziomu trudności, nie zniechęca do siebie. Każdy fan starej szkoły powinien to sprawdzić.

Źródło: własne

Atuty

  • Wciągająca i wymagająca rozgrywka, która nie frustruje
  • Wyśmienity design
  • Sporo zwartości do odblokowania

Wady

  • Przeciętna oprawa audiowizualna
  • Nie do końca dopracowana rozgrywka
  • Skopiowany bohater

Jeśli jesteś fanem starej szkoły i trudnych gier, daj szansę ulepszonej wersji Maldita Castilla, a nie zawiedziesz się, tym bardziej że niewiele to kosztuje (49 zł).

8,0
cropper