Resident Evil: Village - nowa tradycja serii?

Resident Evil: Village - nowa tradycja serii?

Krzysztof Grabarczyk | 26.09.2020, 09:00

Historia legendarnego cyklu Resident Evil to materiał na kilkusetstronicową lekturę. Na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć serie o podobnej skali sukcesu, które przeszły tyle zmian w swojej rynkowej egzystencji. Począwszy od czwartej odsłony, która pokierowała markę na nowe tory po ostatnią numeryczną część, czyli RE7.

W tym konkretnym przypadku widzimy zupełnie odmienną perspektywę przy zachowaniu tradycyjnych motywów. Tym samym historia przedstawiona na farmie Baker'ów stanowi w moich oczach początek nowej trylogii. Wydawca jednak bardzo zaskoczył pod kątem wizualno-artystycznym. W końcu tytułowa wioska okazuje się miejscem szeroko pojętego okultyzmu, siedzibą tajemniczej sekty i czymś w rodzaju siedliska lykantropii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wioska, jakiej nie znacie

Resident Evil: Village - nowa tradycja serii?

Cofnijmy się na moment do premiery (2017, Capcom). Sposób przygotowania kampanii reklamowej przez producenta to bardzo pomysłowy zabieg. Zaczęło się od tajemniczego pokazu demo o nazwie "Kitchen". Wówczas nie padł jeszcze oficjalny komunikat o tym, że prezentowany fragment dotyczy bezpośrednio nowego RE. Niedługo potem ukazało się w pełni grywalne "Beginning Hour", które oficjalnie stanowiło już wersję demonstracyjną gry. Całość nabrała dodatkowego znaczenie kiedy okazało się, że obie udostępnione demówki tworzą fabularny pomost z finalnym kodem. Z dzisiejszej perspektywy, to bardzo pomysłowa interaktywna reklama. Resident Evil 7 wprawdzie zaoferował widok z oczu bohatera, lecz nie był pod kątem debiutem w serii (cykl "Gun Survivor").

Dzięki nowatorskiemu zastosowaniu filtrów stylizowanych na jakość z kaset VHS, gra oddawała wrażenie reliktu grozy ze złotej ery horrorów drugiej klasy. Dodatkowo, nie do końca podążono drogą bierności gracza tak charakterystycznej dla pierwszoosobowych horrorów w ostatnich latach. Nowy silnik graficzny, perspektywa i niejako powrót do rdzennych elementów serii były skazane na sukces. W końcu całkiem niedawno gra przebiła bilansem sprzedaży Resident Evil 5. Tak samo jak RE7 wprowadził odmienny styl narracji, nowe typy zagrożenia i dość wyśrubowany w pewnych momentach poziom trudności, tak liczę na podobny zabieg w przypadku sequela. Oto bowiem nadciąga drugi rozdział w nowej trylogii zapoczątkowanej przez siódmą odsłonę znanego cyklu. Wioska to dotychczas lokacja kojarząca się nam przede wszystkim z "uroczej" miejscówki o nazwie Pueblo, która zwiedziliśmy przy okazji Resident Evil 4. Teraz, powraca w RE8 jako główne miejsce akcji. W tle nie brakuje rzecz jasna zamku. Widać tutaj wyraźną inspirację hitem z 2005 roku.

Obecność sekty, masa niewiadomych elementów z tego całego dotychczasowego obrazu gry jedynie podkręca hype w temacie ósmej iteracji zasłużonej marki Capcom. Jeśli spojrzeć na design wioski obecny na wszelkich materiałach promocyjnych, nietrudno odnieść wrażenie, że krajobraz lekko przypomina pewien niezapomniany przebój od From Software, czyli Bloodborne. Przynajmniej zerkając pod kątem kolorystki, w której dominuje szarość i mrok. Podobnej finezji dodaje obecność lykantropicznych osobników, ewidentnie postawionych w roli agresorów. Lokacje są aż nadto eksponowane w zakresie budowania grozy. Nie twierdzę, że design lokacji i całej otoczki jest przesadzony, lecz na pewno bardzo zaakcentowany i wręcz mistyczny. Okultyzm, rytualne obrzędy i brak póki co racjonalnego wyjaśnienia tych wszystkich niestandardowych zdarzeń.

Rezydenci zła

Resident Evil: Village - nowa tradycja serii?

Jak wiemy, seria Resident Evil od zawsze w każdy możliwy sposób wyjaśniała okropieństwa napotykane po drodze. Począwszy od zombie, dobermanów na Tyrantach i Ganados (RE4) kończąc. Każde zagrożenie to efekt biologicznego eksperymentu czy to na drodze badań czy wypadku. Owszem, zdarzały się rzeczy nie do końca wyjaśnione jak ogromny El Gigante z czwartej części ale to raczej zupełnie odosobnione odstępstwa od reguły. Czy i tym razem scenarzyści pójdą za ciosem? Tajemnicza wioska okazuje się również celem dla samego Chris'a Redfield'a, który w stosunku do swojej sylwetki w RE7 raczej wrócił do znanego z RE5/RE6 projektu postaci.

Także w kontekście fabularnym szykuje się nam dość zróżnicowany mariaż okultyzmu i militaryzacji. W końcu do gry włącza się oddział jednego z gwiazdorów serii. Do tej pory nie jest jednoznacznie powiedziane czy znany bohater wystąpi w roli pozytywnej. Pół-mroczne ujęcia sylwetki Chris'a i wrogie nastawienie do głównej postaci, czyli tego samego Ethana Wintersa sugerują dość nietypowy obraz całości. Gdzieś w tym wszystkim ulokowana jest wiedźma. Czy tym razem producenci będą próbowali wszystko logicznie nam wyjaśnić? Paradoksalnie, już oferował dość niestandardowe zabiegi. Ethan nierzadko doświadczał iście paranormalnych zjawisk za sprawą mocy sprawczej Eveline, którą scenariusz gry ostatecznie klasyfikuje jako broń biologiczną.

A może jednak czas na porzucenie tej wirusologii? Przyznam szczerze, że sam koncept Resident Evil Village od początku zapowiadał totalnie odrębny kierunek w kwestii uniwersum. Czaszki, masa totemów, lykantropia i bardzo eksponowany okultyzm. Gdzie w tym wszystkim znaleźć sensowne wyjaśnienie dla obecności morderczego wirusa? Zabieg ten udał się w RE4 lecz tam była wzmianka o pasożycie. Tutaj mamy już szczątkowe przejawy czarnej magii skoro z ust samych producentów pada słowo "wiedźma". Jakie może to mieć przełożenie na rdzeń samej rozgrywki? Schemat jest ten sam co poprzednio. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Z racji obecności nowego rodzaju przeciwnika, walka mogłaby wymagać czegoś więcej niż tylko broni konwencjonalnej. Bez przesadyzmu rzecz jasna. 

Strach przed nieznanym

Resident Evil: Village z technicznego punktu widzenia stanowi rozwinięcie poprzednika. Jesteśmy bardzo ciekawi jak RE Engine zostanie finalnie zoptymalizowany pod kątem platform kolejnej generacji. Gdzieś w tle przewijają się doniesienia o międzygeneracyjnym charakterze produkcji ale pytanie brzmi czy wyjdzie to grze na dobre. Pomimo swojej całkowitej odmienności przyjętej koncepcji demonicznej wioski, większość fanów wyraża entuzjazm. Głównie przez pryzmat sukcesu RE7, które początkowo miało wielu sceptyków. Mnie natomiast najbardziej ciekawi wykorzystanie całej okultystycznej mieszanki jako fundament scenariusza, lokacji i przede wszystkim, klimatu. Capcom wkracza na nowe pole strachu przed nieznanym. Jak to wyjdzie w praktyce? Przekonamy się dopiero w przyszłym roku. 

Czy tego chcemy czy nie, kolejny Resident Evil nie będzie remake'iem lecz pełnoprawnym kontynuatorem historii Ethan'a oraz jego żony Mia'i. Zdaje sobie sprawę, że wirtuozi z Capcom to prawdziwi mistrzowie recyklingu ale należy mieć na uwadze, że taka seria potrzebuje się rozwijać dalej. Jeszcze trochę i w końcu braknie odsłon do renowacji. Przyszłość jest równie ważna co pielęgnowanie tradycji. Japoński wydawca zdaje się podzielać moje zdanie. Zresztą, pewnie nie tylko moje. Obecnie czekamy na wkroczenie do tajemniczej, niezbadanej wioski. Też się wybieracie?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil Village.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper