Nowy papież – recenzja serialu. Habemus papam

Nowy papież – recenzja serialu. Habemus papam

Jędrzej Dudkiewicz | 09.02.2020, 21:00

Papieże w telewizji mają ostatnio całkiem dobrą passę. Co ciekawe, lubią pokazywać się w duetach. Tak było w Dwóch papieżach Fernando Meirellesa, tak jest też w Nowym papieżu, który jest – ponownie stworzoną i wyreżyserowaną przez Paolo Sorrentino – kontynuacją wydarzeń z Młodego papieża. Całość do obejrzenia w HBO GO.

Pius XIII jest w śpiączce, w związku z czym Kościół boryka się z brakiem przywództwa. Po wielu zawirowaniach wybór pada na Sir Johna Brannoxa, który przyjmuje imię Jana Pawła III. Będzie on musiał się zmierzyć z coraz większą liczbą problemów: częstsze ataki terrorystyczne, zakusy włoskiego rządu na finanse Kościoła, a do tego coraz silniejszy jest kult Piusa XIII, którego zaczyna się postrzegać jako świętego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nowy papież – recenzja serialu. Habemus papam

Nowy papież – trudna w odbiorze, ale warta wysiłku narracja

Tym razem dzieje się więc trochę więcej i bardziej wielowątkowo niż w Młodym papieżu. Niekoniecznie uważam to jednak za zaletę. Przykładowo większa obecność postaci Esther jest dla mnie zagadką, bowiem większość jej historii jest zwyczajnie zbędna i nudna. Nie na tym oczywiście koncentruje się na szczęście serial. Ponownie najważniejsze jest wnętrze Watykanu, knute intrygi, spiski, brudne zagrania, zamiany frontów i ścierające się ze sobą interesy. Sorrentino zagląda tam, gdzie zwykły człowiek, nawet stojący na placu św. Piotra, nigdy nie zobaczy na oczy i przypomina, że księża, biskupi, kardynałowie, a nawet i sam papież to są zwykli ludzie, którzy mają swoje wątpliwości i często poddają się najróżniejszym emocjom. Narracja ponownie prowadzona jest w sposób mogący stanowić dla widza pewne wyzwanie. Łatwo byłoby powiedzieć, że Sorrentino nudzi, że jest ślamazarny, ale tak nie jest. Ma on po prostu swój styl, który akurat mnie niesamowicie wciąga, sprawiając, że nie mogę oderwać się od ekranu. Często też odwołuje się do innych twórców: Nowy papież często przypomina dzieła Davida Lyncha, a w trakcie napisów końcowych ostatniego odcinka można zobaczyć bardzo fajne odwołanie do… Lśnienia Stanleya Kubricka. Duża w tym zasługa również, ponownie, rewelacyjnych zdjęć autorstwa Luci Bigazziego – to jak on i Sorrentino opowiadają obrazem (i świetnie dobraną muzyką) ma w sobie po prostu coś magnetyzującego. Nie mogę jednak nie zauważyć, że nie ma to już aż takiej siły oddziaływania, jak za pierwszym razem. Trudno z tego czynić wielki zarzut, tym niemniej musiałem o tym wspomnieć. Fabuła mimo to wciąż jest ciekawa i niejednoznaczna, aczkolwiek mam wrażenie, że trochę mniej niż w przypadku Młodego papieża. Weźmy pierwszy odcinek, który jest w zasadzie zamkniętą całością, może służyć wręcz jako przypowieść o tym, co prawdopodobnie by się mogło wydarzyć, gdyby papieżem został ktoś rzeczywiście podążający za tym, co mówili czy to Jezus, czy św. Franciszek. Bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób zostanie odebrany Nowy papież, bowiem z tego, co pamiętam, Młody papież znalazł swoich zwolenników zarówno po stronie przeciwników, jak i wyznawców Kościoła.

Nowy papież – za mało Jude’a

Tak naprawdę mój największy problem z Nowym papieżem jest związany z Judem Lawem, a raczej jego bardzo odczuwalnym brakiem. Oczywiście John Malkovich jako Jan Paweł III jest znakomity, ale jest to jednak daleko mniej interesująca i skomplikowana postać niż Pius XIII. To właśnie on był chyba najważniejszym powodem, dla którego nie mogłem się oderwać od Młodego papieża. Raz, że Pius XIII był niesamowicie fascynującym bohaterem, szalenie niejednoznacznym: dość powiedzieć, że wciąż nie mam pewności, czy on w ogóle wierzy w Boga i czy czasem nie jest antychrystem. Dwa, że grający go Jude Law też wykonywał rewelacyjną robotę – nawet sam jego uśmiech potrafi wyrazić tyle różnych rzeczy, że musi to budzić podziw. W Nowym papieżu – z dość oczywistych względów – jest go mniej i to mnie trochę bolało. Na całe szczęście wciąż lśni Silvio Orlando jako kardynał Voiello, szara eminencja Watykanu, najdłużej urzędujący sekretarz stanu i człowiek niesamowicie inteligentny oraz również wielowymiarowy. Bardzo przyjemne (i zaskakujące) są również dwa gościnne występy.

Chociaż w Nowym papieżu zauważam trochę więcej wad niż w Młodym papieżu, to jednak zdecydowanie jest to serial, na który warto poświęcić czas oraz dokonać wysiłku wejścia w pewną grę z narracją prowadzoną przez Sorrentino. Jeśli prawdą jest to, że ma pomysł na trzeci sezon, to ja jestem jak najbardziej na tak.

Atuty

  • Bardzo specyficzna, magnetyzująca narracja…;
  • Wybitne zdjęcia i muzyka;
  • Sporo ciekawych wątków i obserwacji;
  • Znakomite aktorstwo

Wady

  • …która dla wielu może być trudna w odbiorze;
  • Za mało Piusa XIII;
  • Jeden wątek w większości niepotrzebny

Nowy papież nie jest aż tak udany jak Młody papież, jednak to wciąż kawał znakomitej produkcji.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper