Hyde Park. Nathan Drake czy Lara Croft? Którego poszukiwacza przygód lubisz bardziej?

Hyde Park. Nathan Drake czy Lara Croft? Którego poszukiwacza przygód lubisz bardziej?

Rozbo | 28.07.2018, 09:00

Kino ma swojego Indianę Jonesa, gry mają... Nathana i Larę. Dwie zupełnie inne osobowości w dwóch tylko pozornie podobnych seriach gier. Łączy ich jednak zamiłowanie do przygody i skarbów, zaś nas ciekawi, którą z tych postaci (i ich gier) lubicie bardziej i dlaczego? Dajcie znać w komentarzach, a my tradycyjnie życzymy Wam udanego weekendu.

Rozbo: Sam środek okresu urlopowego. W redakcji pustki, a Pereza wreszcie nie ma i mam święty spokój ;-) Ja już swoje wolne wykorzystałem i teraz pozostaje mi topić się w uparnym pomieszczeniu naszej redakcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przez ostatnie 10 dni moje dzieciaki były nad morzem z babcią, więc również w domu mieliśmy spokój, luzy i... było tak jakoś dziwnie. Jednak kiedy ma się dzieci, to choć pragnie się odrobiny wolności i odpoczynku, to też trudno za szkrabami nie tęsknić. Nie powiem jednak - wczoraj chłopaki wrócili już do domu i przeżyliśmy swoistą terapię wstrząsową. Jak było cicho, tak nagle zrobił się gwar. Jak był porządek, tak nagle wszystkie pomieszczenia zaroiły się zabawkami. W takich momentach człowiek przypomina sobie, jak wielka przepaść dzieli życie ludzi dorosłych i dzieciaków. I jak szybko się zapomina o tym, jak to samemu było się małym. 

Jeśli chodzi o gry, to sytuacja przedstawia się następująco: Mass Effect Andromeda po kilku godzinach odłożone na półkę (żeby nie było, zaskakująco fajnie się gra, co mówię ja - hardkorowy fan oryginalnej trylogii ME). Darksiders I po kilku godzinach leży odłogiem (też dobra gra!), Ghost Recon Wildlands i świetne multi odłożone na półkę. Elite Dangerous (do którego wróciłem po latach) ledwie tknięte. Nawet Destiny nie odpalane od 3 tygodni (na oko). Wszystko przez Warframe. Dżizaaaaas! Jak ja uwielbiam tę grę! Nie mogę się ostatnio wręcz od niej oderwać! Ma wszystko to, co lubię w grach: unikalne uniwersum, zaskakująco dobrą fabułę, przemiodny, dynamiczny gameplay, ogromny poziom rozbudowania, grind, zbieranie sprzętu i jego ulepszanie oraz całą masę zabawy z wyglądem naszych postaci. Obecnie w zasadzie żadna inna gra może dla mnie nie istnieć ;-)

Pytanie tygodnia: Jeśli rozpatrujemy samych bohaterów, to jednak wolę Drake'a, za ten jego szelmowski urok i ciągłe pakowanie się w tarapaty. Jeśli rozpatrujemy już całe gry, to zawsze serduchem bliżej mi było do Lary i jej oldshoolowych odsłon, gdzie walka z przeciwnikami była na drugim planie, a na pierwszym wymagające zagadki i sporo gimnastyki. Może powiem coś, co jest niepopularne, ale nigdy nie uważałem serii Uncharted za wybitną. Ot, ociekający efekciarstwem blockbuster - fajny do przejścia, przyjemny do przetrawienia i łatwy do zapomnienia. No, "czwórka" jest wyjątkiem ;-)


drunkparis: Zastanawiałem się jak zacząć ten Hyde Park, tak, aby nie zdradzać za dużo ze swojego życia, ponieważ jestem z tych, co bardzo cenią swoją prywatność w sieci. Do tego stopnia, że nie posiadałem popularnego Facebooka (tak, dobrze czytacie już go mam, choć trudno powiedzieć, że korzystam), ani podobnych społecznościowych portali. I tak szczerze teraz pisząc, chyba jest strasznie trudno to zrobić bez chwalenia się tym, co tam w życiu nas spotkało, a więc wychodząc z takiego założenia ponownie pozostaje mi narzekanie na brak czasu :D

Tak serio, naprawdę polecam Wam solidny reset od elektroniki przez kilka dni. Człowiek czuje się wtedy zupełnie inaczej... lepiej? Być może (i nie chodzi o perfumy). Rzucić telefon w kąt, konsolę, komputer i czerpać naturalnie z natury. Ktoś jest teraz w stanie czynić takie cuda? Mnie się ostatnio udawało, choć telefon zawsze mam przy sobie, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie gram w nic, co jest mobilne (mój tablet zapomniał, jak wygląda jego system i przykrył się kurzem), swój aparat traktuję jak za ich wczesnej ery, gdy tylko dzwoniły i SMS-owały. Dobra opcja, choć wiadomo, że z nawykami czasem trudno się walczy. Na szczęście każdą potyczkę da się wygrać przy dużym zaangażowaniu i rzecz jasna chęci.

To tak z grubsza z tego, co ostatnio się u mnie dzieje/działo. Narzekam na czas, ale ogólnie chyba nie powinienem, bo tak tragicznie też nie jest. Wiadomo, człowiek chciałby wszystko, ale kto jest w stanie to zrobić?

Cieszy pogoda, bo w końcu lipiec nabiera rumieńców. Szkoda tylko, że tak późno, ale te wakacje jeszcze trwają i pewnie nie raz zaskoczą, choć przyznaję bez solidnego bicia, że ja ich kompletnie nie czuję. Dziwne. Chyba czas ponownie wcielić się w skórę nastolatka i pohasać po dworze za piłką, beztroskim życiem i szaleństwem. Wypełnię taki wniosek :)

Pytanie tygodnia: Lubię przygody Drake'a, ale nikt nie jest w stanie się równać z LC. Nikt nie jest również w stanie zmienić mojego poglądu, który kształtował się od pierwszego PSX-a, gdy tylko zagrałem po raz pierwszy w Tomb Raidera. Odpowiedź na pytanie jest oczywista, ale tak jak wspomniałem wyżej, nie obraziłbym się, gdyby nowe TR-y wyglądały jak seria Uncharted, której bliżej do klasyków niż obecne perypetie panny Croft. Jeśli chodzi o obie postacie, to z racji dużego sentymentu i późnego pojawienia się Nathana, Lara po prostu jest nie do zdarcia. Rzekło się. 


LadyDiesel: Lipiec się kończy, a ja wciąż czekam na wakacyjną pogodę. Teściowa ciągle powtarza „O… pada! Niech pada, bo dawno deszczu nie było”. Za takie i za inne teksty właśnie ją uwielbiam. Nie przepadam zbytnio za strasznymi upałami i nie potrafię godzinami leżeć na słońcu, ale choroba nawet na spacer z dzieckiem zabieram parasol, bo nigdy nie wiadomo, co będzie za 15 minut. To nie jest fajne… Ale wszystko ma swoje plusy i minusy. Idealna pogoda do grania, jak już znajdzie się trochę wolnego czasu.

Po czterech mega nudnych godzinach z Andromedą, wciskając ciągle skipa na nudnych dialogach, przygoda wreszcie się rozkręciła i teraz ciągnie mnie do tej gry jak diabli. Odkrywam już czwartą miejscówkę i muszę przyznać, że zrobiło się ciekawie. Nie jest to może mega produkcja, graficznie jest dobrze, ale mogłoby być trochę lepiej, ale jak się jej da szansę, to potrafi przetrzymać człowieka przed konsolą do 2 rano. Co nie jest dla mnie takim dobrym rozwiązaniem, bo zamiast pisać papiery na awans zawodowy, odpalam grę na godzinę a potem się okazuje, ze jest już rano.

Do tego nowa promocja na PS store. Gran Turismo za takie pieniądze – aż grzech nie wziąć. Taka sama sytuacja z GTAV – niby było grane na PC ale na PS4 jeszcze tego nie mam. Return to Arkham też kusi, a w koszyku na alledrogo kilka pudełek czeka na zakup. Może wreszcie ogram FC Primal, bo zakochałam się po uszy w tej serii, począwszy od 3, kończąc na 5. Moja sytuacja niedługo się poprawi, bo od października nie będzie dylematu, w co grać. Na czas Odyssey i RDR2 wyłączam telefon, zamykam się w pokoju i świat dla mnie przestaje istnieć. Już rodzinie zapowiedziałam, jak to wszystko będzie wyglądać: tabliczka na drzwi „DO NOT DISTURB, GAMER AT WORK” tylko czeka, żeby ją powiesić. 

Pytanie tygodnia: Nathan! Jasne, że Nathan! Przygoda z tym przystojniakiem zaczęła się w momencie zakupu konsoli, gdzie Kres Złodzieja dostałam jako gratis. Później chronologicznie poleciała kolekcja począwszy od 3 aż na 1 kończąc :) Z Larą znamy się nieco dłużej, bo pamiętam jeszcze tą część jej przygód, gdzie w willi Croftów pojawiający się znienacka lokaj z tacą przyprawiał o zawał serca, a grafika gry cudownie podkreślała walory głównej bohaterki (mowa tu o trójkątnym biuście). Ale to Drake skradł moje serce. Może to dlatego, że wolę jednak biegać męskimi postaciami, a może chodzi o to, że przystojny, zaradny i odważny Nathan wydaje się być odzwierciedleniem prawdziwej męskości dla mnie jako kobiety. W Wiedźminie też dziwnie się czułam, sterując Ciri, gdzie podczas wcześniejszej rozgrywki cudnie wczułam się w postać opanowanego i męskiego Geralta. Nathan jest dla mnie po prostu bardziej wiarygodny niż Lara – piękna, szczuplutka, młoda dziewczyna, która potrafi sobie poradzić z hordą przeciwników, wychodzi cało z każdej opresji i do tego posiada doświadczenie i wiedzę, którą niektórzy zdobywaliby latami. Bardzo lubię Tomb Raidera, żeby nie było i uwielbiam Larę, ale Uncharted i Nathan to jest to. Brawo Naughty Dog!


drPain: Fakt, że aktualny tydzień właśnie dobiega końca, cieszy mnie ogromnie. Jeszcze tylko chwilka i moje puste konto zasili wyczekiwana od dłuższego czasu wypłata. I ją i tą następną mam już całkiem sympatycznie rozplanowaną. Jakieś pierdoły w stylu mieszkania czy telefonu, a poza tym rzeczy bardziej przyjemne. Zbliżający się wielkimi krokami zlot oraz wyjazd znajomego do Anglii. Na myśl o tym drugim moje serduszko zaczyna bić szybciej. Trochę pieniążków na zakup ,,kilku’’ giereczek ode mnie trzyma, a co za tym idzie będę już cholernie blisko przekroczenia magicznej granicy tysiąca gier konsolowych. Ostatnie listy zakupów już prawie mam gotowe. Potem zostanie mi tylko kupowanie upragnionych perełek. 

W pracy kończy się szkolenie nowego pracownika. Jestem z siebie dumny. Udało mi się przekazać świeżakowi przynajmniej część wiedzy potrzebnej do samodzielnego siedzenia w budzie z grami. Przyjemnie się obserwuje progres tego człowieka. Jeśli chodzi o klientów. to troszkę się ustabilizowało. Nie było awantur i nie było również darmowych czekoladek (tydzień temu o tym pisałem). Jest dobrze! 

Ostatnie dni zleciały mi błyskawicznie. Z niedowierzaniem patrzę teraz w kalendarz, który mówi mi, iż już mamy piątek. Początek tygodnia minąły mi na regeneracji obolałego cielska. Pierwszy raz od dobrych czterech lat poszedłem pograć w piłkę. Wiedziałem, że kondycyjnie jest u mnie źle, no ale nie, że aż tak. Kilka razy kopnąłem piłeczkę i już byłem zlany potem. Chora ilość niecelnych strzałów i dzikie tańce na bramce. Było zabawnie. Potem przyszedł czas na malutki meczyk z okoliczną dzieciarnią. Z jednej strony bawiłem się genialnie. Widząc jak te gówniaki (9-11 lat) cieszą się z samego grania, czy też przeżywają każdą strzeloną bramkę, przypomniało mi się jak, będąc w ich wieku, sam się czymś takim jarałem. Z drugiej jednak strony... Te gnoje nas zniszczyły. Nawet nie chcę wiedzieć skąd w nich tyle siły, ale szanuję. Nie dość, że żaden z chłopaczków nie odpuszczał szansy zdobycia piłki, to jeszcze grali ze sporym poświęceniem. Momentami byłem przerażony. Gumowe boisko, a tu jeden oponentów wślizgiem wchodzi mi między nogi i zdobywa bramkę. Całość zakończyła się porażka mojej drużyny 4-6. Okej, składy były mieszane, ale i tak najwięcej zdziałała młodzież.  Mimo stanu agonalnego udało mi się zaliczyć przepiękną asystę. Końcówka spotkania, ja (bramkarz) przejmuję piłkę, wybiegam mocno w środek boiska i podaję do członka drużyny, który spokojnie zdobywa nam czwartą brameczkę. Świetna zabawa, aczkolwiek dwa dni niemal nie mogłem się ruszać (proszki przeciwbólowe mnie ratowały), a do dzisiaj bolą mnie nogi. 

Pytanie tygodnia: Odpowiedź jest prosta i oczywista. Jasne, że Lara. To ona pierwsza pojawiła się na rynku, z nią mam najwięcej miłych wspomnień oraz to gry z jej udziałem zapewniły mi najwięcej radości. Nathana nigdy za bardzo nie polubiłem. Może i Uncharted 4 jest grą rewelacyjną, ale sam bohater kompletnie nie przypadł mi do gustu. No a pani Croft potrafiła mnie również zachwycić swoimi wdziękami. Już odpuszczę sobie opisywanie tego, jak prawie zostałem uduszony przez jej żywy odpowiednik :) 


Alexy: Czasem nawał pracy i presja terminów powoduje, że mając piątek, kiedy piszę te słowa, chciałbym, by był wtorek. Rzadko, bo rzadko, ale tak się zdarza. Co by nie mówić jednak, człowiek żyje od weekendu do weekendu, a te są zazwyczaj krótsze, niż byśmy chcieli. Czasem ma się wrażenie, że mają np. 6h i już jest poniedziałek. Takie zagięcie czasoprzestrzeni ;) Po prostu warto niezależnie od dnia znaleźć dla siebie odrobinę czasu, by porobić coś, co się lubi i nie odkładać tego na potem. Skoro już o czasoprzestrzeni wspomniałem, to polecam kanał na YT „Astrofaza”. Znałem go już wcześniej i sporadycznie oglądałem, teraz jednak wziąłem się za niego „na porządnie” i muszę powiedzieć - że świetnie „łopatologicznie” wytłumaczone jest wiele niepojętych rozumem zjawisk, a kiedy połączą tą wiedzę z moją ulubioną grą, to nabiera ona dodatkowej głębi i zaskakującym jest, jak wiele aspektów pięknie oddano - np. czarną dziurę w centrum naszej galaktyki systemu Sagittarius *A - zresztą odcinek o czarnych dziurach też polecam, podobnie jak o superstrunach - od skali makro, do skali długości Plancka i mniej jeszcze. 

Pytanie tygodnia: Kiedy pytamy czysto personalnie, nie uwzględniając jakości gier, obie postacie są u mnie oceniane na tym samym poziomie „fajności”. Dodam, że jest to możliwe dzięki temu, że Lara jest zawsze możliwie atrakcyjnie przedstawianą postacią żeńską, co uprzyjemnia jej przygody. Nathan zaś posiada więcej dowcipu i dystansu do siebie ("oh, crap!"), przez to jest zwyczajnie sympatyczniejszy w swoich przygodach. Względem gier, to obie serie lubię, niemniej ta związana z Uncharted jest jakościowo u mnie o poziom wyżej, choć remake Lary uważam za bardzo udany.


mashi: Przyszły tydzień to będzie ogień...i nie mam tu na myśli pogody, czy panujących od jakiegoś czasu upałów. Część załogi w firmie rusza na zasłużone urlopy, więc trzeba będzie dawać z siebie nie 150, a 300% dziennie. Plusem takiego stanu rzeczy na pewno będzie fakt, że - jak zwykle - czas będzie szybko mijał, a samo poczucie dobrze wykonanej roboty zrekompensuje mi zmęczenie - fizyczne i psychiczne zresztą też. Nastał weekend więc można zbierać siły przy grillu, zabawie w basenie, czy zwyczajnym czytaniu książki, gdzieś w cieniu, mając pod ręką kufel zimnego napoju o zabarwieniu złocistym, z puszystą i gęstą pianką.

Cały czas jestem też pod wrażeniem tego dziadowskiego Słicza. Konsola niby jak każda inna, ale ma w sobie coś takiego, że chce się ją odpalić choćby na 15 minut i zagrać w coś "szybkiego". Zaliczam co wieczór po jednym epizodzie w Resident Evil Revelations i zastanawiam się jak ściągnąć część drugą :) Taki to już ze mnie casual na etacie, bo wiecie - kupiłem "kolekcję" obu części, ale na karcie była tylko jedynka. Dwójkę należy ściągnąć z internetu... Jakoś pewnie do tego dojdę, tak samo jak po kilku próbach zacząłem akceptować "skrzywienia" Nintendo z przyciskami, które oczywiście są rozstawione inaczej - na odwrót - niż u konkurencji... Ach, Ci skośnoocy - jak ich nie lubić?

Pytanie tygodnia: Oczywiście, że Nejt! Uwielbiam Larę, ale powiem szczerze, że bardziej mi ona pasowała w starszych odsłonach, w których była prawdziwą DAMĄ. Czuć było, że to arystokratka z krwi i kości. Jej sposób mówienia, poruszania (tak, wiem - animacja w tamtych latach była "taka se", ale dało się to wyczuć ;) ), czy samo zachowanie było zgoła inne, niż to co aktualnie nam serwują twórcy Tomb Raidera. Za to Drejk to wieczny i zabawny luzak, potrafiący rzucić żartem nawet w obliczu śmierci, kiedy innym pewnie całe życie przewijałoby się przed oczami :) No po prostu Kozak :D Zresztą, co ja tam będę gadał, skoro w swoim pokoju do grania mam to:


Daaku: W ciągu ostatniego tygodnia-dwóch na portalowej blogosferze prawdziwą furorę robi seria blogów autorstwa jednego ze świeżych pisarzy. Octavio, bo o nim mowa, postanowił wziąć się za bary z tematem jak najbardziej związanym z grami, a jednak rzadko poruszanym (przynajmniej w takiej formie) nie tylko we wpisach blogowych, ale również i na głównej. Cykl o złowróżebnym tytule "Dziennikarstwo śledcze" podchodzi do branży gier video bardziej od strony analityczno-biznesowej, przedstawiając kolejne ciekawostki z funkcjonowania takich koncernów jak Sony czy Microsoft, uzupełniając je także o całą masę danych liczbowych, tabelek oraz źródeł. W obliczu takiej klarowności dziwi mnie więcj godny flatearthowców upór, z jakim treść wpisów starają się zdyskredytować i zamieść pod dywan niektórzy czytelnicy, a w zasadzie "czytelnicy". Trudno bowiem inaczej nazwać przepychanki i wycieczki osobiste, do których dochodzi w komentarzach za sprawą stałej "watahy", której przysłowiowa gula w gardle staje na fakty stawiające ich ukochaną firmę w niekorzystnym świetle (przypominam, że mówimy tu o potknięciach sprzed X lat!). Od rozbrajającego "ale się jara tabelkami, poszedłby się lepiej schlać", przez oskarżenia o fanbojstwo z ust innych fanbojów, po wklejane wielokrotnie superśmieszkowe obrazki reakcyjne - nie będę dociekał, co śmieszniejsze... Albo nie, wróć, najśmieszniejszy jest chyba fakt, że mocny feedback kolejnym wpisom autora zapewniają niby-dorośli ludzie zapatrzeni w ten jedyny kawałek plastiku pod telewizorem. Tak, to jest zdecydowanie najlepszy element całej tej "afery" - z niecierpliwością czekam na kolejny, piąty już odcinek cyklu i wynikły z niego wzrost poziomu zasolenia ;)

Z bardziej przyziemnych, prywatnych spraw: zachaczajac niedawno o warszawskie Animatsuri (nęcony bardziej obietnicą japońskiego żarełka niż czymkolwiek innym) natknąłem się na firmowe stoisko sklepu zajmującego się docelowo dystrybucją gier planszowych oraz bitewnych. Niby nic specjalnego i po obejrzeniu sobie planszówki opartej o uniwersum Fallouta swoje kroki skierowałbym na stoisko z okonomiyaki, gdyby nie stojące obok całkiem sute pudełeczko z... farbami do malowania figurek Warhammer 40.000. Po krótkim instruktażu i zadaniu paru pytań technicznych do końca wizyty targałem ze sobą zestawem 11 kolorów farb Citadel przeznaczonych do malowania pod bazę. Następnego dnia roboczego podskoczyłem dla odmiany do znajomego sklepu modelarskiego po taśmę maskującą, płaski pędzel, trochę plastikowego mięsa armatniego i... nachodzi chyba pora na level-upa moich umiejętności modelarskich. Na pierwszy ogień bezcześcił będę modele gundamów, aby nabrać nieco wprawy nie tylko w samym mazianiu pędzelkiem, ale też w całej procedurze osiągania najlepszych efektów oraz konserwacji narzędzi, więc przede mną na pewno daleka droga do perfekcji... Ale przecież o to chodzi w tym hobby, prawda? O ciągłe doskonalenie się w procesie twórczym, gdzie droga ku dokończonej figurce jest ważniejsza od samego efektu końcowego. Szczęśliwie Imgur odblokował portal ze swojej listy filtracyjnej i na forum z powrotem pojawiły się działające zdjęcia oparte o linki z w/w strony hostingowej, więc w najbliższych dniach staram się reaktywować wątek Gunpla General i wrzucić kilka zdecydowanie zaległych galerii zdjęć dla ciekawych tematu. Zapraszam w odwiedziny!

Pytanie tygodnia: A o której Larze mowa? O tej oryginalnej A.D. 1996, czy o tej "zrebutowanej" z 2013 udającej Drejka? Bo o ile bardzo cenię sobie akrobatykę i szukanie sekretów towarzyszące pierwszym odsłonom serii o angielskiej pani archeolog, tak jej nowsza iteracja jakoś niespecjalnie mnie rusza. Mimo wszystko stawiam na Larę Croft aniżeli na Nathana Drake'a, choć trzeba w tym miejscu oddać, że z przygód pyskatego poszukiwacza skarbów niezłe filmy akcji są.

 

Źródło: własne
cropper