Hyde Park. Czy miałeś/miałaś kiedyś pomysł na grę. Jeśli tak, to jaki?

Hyde Park. Czy miałeś/miałaś kiedyś pomysł na grę. Jeśli tak, to jaki?

Rozbo | 21.07.2018, 09:00

Większość z nas w pewnym momencie zapewne miała w głowie gotowy przepis na wymarzoną grę. Taką idealną, w którą chętnie byśmy grali i która - w naszym mniemaniu - podobała by się innym. Dajcie w komentarzach upust swojej wyobraźni i zdradźcie nam, jak wygląda Wasz pomysł na grę. My tymczasem życzymy Wam udanego i pogodnego weekendu.

Rozbo: Jak tak dalej pójdzie z pogodą, to trzeba będzie ustawowo przestawić okres wakacyjny o miesiąc. Albo nawet dwa, bo jak na przełomie czerwca i lipca lądowałem w Bułgarii to były tam takie nawałnice, jakich od lat nie widzieli. A maj-czerwiec to przecież było prawdziwe, istne lato! Niestety klimat się zmienia, co teraz widać już gołym okiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale dość o pogodzie - wiadomo, to dobry temat, żeby zagaić ;-) Wróćmy do gierek, a tych przecież w naszym życiu nie brakuje. Już drugi miesiąc przymierzam się do powrotu do Elite: Dangerous, zainspirowany opowiadaniami Alexego. Cały czas stoi mi coś na przeszkodzie (brak czasu, Destiny, Warframe ;-), ale wiem, że kiedy w końcu przysiądę, to wsiąknę na całego. Co prawda natura mojej pracy nie zawsze mi na to pozwala (gdzie często trzeba ogarniać wiele różnych gier w relatywnie krótkim czasie), to jednak z biegiem lat coraz bardziej doceniam długotrwałe związki z konkretnymi produkcjami.

Jasne, wszyscy generalnie psioczą na ideę "gier jako usług" i mają na poparcie swego nastawienia bardzo słuszne argumenty. Ja jednak wciąż widzę w tym ogromny potencjał. Jeśli zrobiony dobrze, ten model sprawia, że nie tylko potrafi się człowiek zżyć ze swoją ulubioną grą, ale i społecznością się wokół niej gromadzącą. Ostatecznie jest w tej tendencji najbardziej pozytywny z możliwych elementów - gry znowu stały się miejscem, gdzie spotykają się ze sobą ludzie. Jasne, to już nie kanapy, nie bezpośrednia styczność. Ale jakie czasy, takie też relacje międzyludzkie. Jeśli więc już mamy płynąć z nurtem postępu, to płyńmy tak, żeby czerpać z niego to, co najlepsze. Dla mnie więc najlepszym będzie bezinteresowna pomoc doświadczonych graczy w społecznościach takich jak ta z Warframe czy Elite, wspólne raidowe wypady z kumplami z Destiny, a nie fesjbuczkowe selfiaczki, czy forumowe hejty anonimów (nie mówię o naszym, tylko o forach w sensie ogólnym). Dzięki temu poznałem naprawdę pozytywnych i cieszących się ze swego hobby ludzi, z którymi miło się spędza czas, nawet jeśli wirtualnie. Oczywiście, byle nie za dużo, co wciąż to realny świat jest najciekawszym i najlepszym miejscem do życia :-)

Pytanie tygodnia: Ha, było takich pomysłów - rzecz jasna - z milion! Podejrzewam, że większość z nas, graczy, tworzy w głowach listy zmian i poprawek do produkcji, w które akurat namiętnie szarpie, a potem niektóre z tych pomysłów ewoluują w koncepcje "gier marzeń". Kiedy jeszcze byłem młody i głupi, robiłem całe dokumentacje, rysowałem sobie np. bohaterów swojej wyśnionej bijatyki czy erpega. Potem trochę mi przeszło i zrozumiałem, że "gra marzeń" tak naprawdę nie mogłaby powstać, bo na drodze do jej realizacji stoi szereg przeszkód nie do przejścia.

Nie znaczy to, że wokół głowy nie orbitują mi cały czas różne pomysły. Ostatnio zafiksowałem się na grze eksploracyjno-przygodowej z elementami RPG i shootera, z silnie zarysowanym głównym protagonistą, rozgrywającej się w kosmosie i realiach... mitologii nordyckiej. Takie połączenie Mass Effecta i Piratów z Karaibów, gdzie jesteśmy potomkiem Thora i na pokładzie statku kosmicznego o wiele mówiącej nazwie Mjolnir wraz ze zrekrutowaną załogą eksplorujemy Układ Słoneczny, próbując zapobiec Ragnarokowi czyli... inwazji obcej cywilizacji. Takie tam rzeczy...


Alexy: Leje. Wakacji ciąg dalszy. Współczuję osobom teraz będącym nad polskim morzem. Mało, że płacą jak za pobyt na południu Europy i nie tylko, to jeszcze loteria pogodowa im nie sprzyja. Bywa. I tak odpoczną, a czytanie książki ze świadomością, że dnia następnego nie ma obowiązków, jest przyjemniejsze niż wieczorkiem w domu. Albo granie na konsoli, jak ktoś przezornie ze sobą zabrał. Względem cen na polskim wybrzeżu dodam jedynie, że nie zarzucam - jak pierwotnie myślałem - ludziom chciwości, ale rozumiem, że sezon z wiadomych przyczyn jest po prostu bardzo krótki i musi starczyć na utrzymanie infrastruktury na cały rok. Podobnie jest nad Mazurskimi jeziorami, gdzie jednak łatwo można sobie poradzić np. mając namiot, albo śpiąc na wynajętej grupowo łódce. Lato jest nie mniej piękne w górach - ale znów trzeba trafić na pogodę. A może najlepiej w domu siedzieć? No dobra, prawie się zapędziłem. Ja czekam na czas wolny z utęsknieniem, już niedługo, a do tego czasu staram się popołudniami nieco więcej niż zwykle czasu z dziećmi spędzać. Przy takim deszczu siedzą w domu i naprawdę nigdy nie wiem, w jakim stanie go zastanę, jak wrócę z pracy. Ale się im nie dziwię, trochę mi ich nawet żal. Za to dziś idę z nimi, jak piszę te słowa, na „Iniemamocni 2”, nakupię im żelków i będą mieć radochę - a i ponoć dorośli mają się z czego na seansie pośmiać. Co by nie mówić, a o czym już nie raz pisałem - deszcz to najlepsza pogoda dla gracza, dla mnie na pewno. Kiedy pada, gram bez wyrzutów sumienia, że nie korzystam z ładnej pogody, nie popracuję w ogródku albo nie wymyślę jakiejś wycieczki rowerowej - po prostu gram z czystym sumieniem i takiej zabawy właśnie wszystkim życzę.  

Temat tygodnia: Pomysł na grę - różne pomysły na grę miałem, a i owszem. Z czasem wiem, że większość z nich byłaby niewypałami na poziomie 3/10 - przy dobrej woli. Teraz musiałbym się mocno zastanowić, jaki tytuł bym chciał zrealizować, mając magiczną różdżkę. Sądzę, że byłoby to coś podobnego do „Star Citizena”, albo dawnego „Strike Commandera” - mówię o kampanii singlowej. Dobra fabuła, przekonujący bohaterowie, dramat, zwroty akcji, odpowiedni motywator oraz olbrzymia swoboda działania, nawet jeśli tylko jedno zakończenie byłoby możliwe (nie przepadam za wieloma zakończeniami, mając poczucie, że coś przegapiłem i tak zresztą faktycznie często jest). Sądzę, że jestem mało oryginalny i to właśnie dlatego Robert Space Industries tak skutecznie ludzi na pieniądze naciąga. Tworzy grę marzeń dla wielu. Wielu uwierzyło, wielu trwa, duża część testuje, a całość nadal w wersji alpha. Tak - gdybym mógł stworzyć własną grę, byłaby najbardziej właśnie do Star Citizena podobna - z naciskiem na moduł Squadron 42. Kto wie, może „już” w 2025 roku będzie to grywalne? Oby. 


Mashi: Popadało, ale to chyba dobrze, bo zostałem zwolniony z obowiązku podlewania "krzaków" w ogrodzie dwa razy dziennie. Jak widzicie, pozytywy można znaleźć w każdej niemal sytuacji - wystarczy chcieć, a nie tylko czekać na lepsze jutro. Zapytacie, dlaczego o tym pisze? Nie? I tak Wam odpowiem :) Otóż niedawno jeden z moich znajomych, który prosił o anonimowość (hłe hłe) rozmawiał ze mną - po pracy - o pracy. Spotkaliśmy się "w Biedrze na owocach", zaczęliśmy gadać i od słowa do słowa wjechaliśmy na temat "a gdzie teraz robisz?" Zaskoczyło mnie to, że facet wyłącznie narzekał. A to, że za mało płacą, że roboty za dużo, że nie może sobie pozwolić na zagraniczne wakacje, że praca nie stawia przed nim żadnych nowych wyzwań, bo siedzi w jednej firmie od 12 lat - wiecie - tradycyjne dyrdymały polskiej siły roboczej. Niby zwyczajna gadka dwóch kumpli, o której każdy po jakimś czasie zapewne by zapomniał, ale jednak usiadła mi w głowie. Będąc już w domu, przewijam więc myśli do tylu i podsumowuje. Gość był dobrze ubrany, koszyk miał pełny, a na parkingu wsiadał do - najdalej - trzy, może czteroletniego, całkiem fajnego rodzinnego kombi. Myślę więc ponownie - co jest kurła! Zaczynam wyławiać szczegóły rozmowy, na które w sklepie - będąc rozproszony ważeniem bananów, czy innych ogórków - nie zwróciłem uwagi. Praca od 8 do 15, wolne soboty i zakładowy domek nad pobliskim jeziorem. Nosz KURŁŁŁA - tym razem już głośno krzyczę. Myślę sobie, że gość może ma jednak większe ambicje i dlatego tak mówi, ale wtedy przypominają mi się jego ostatnie słowa, które kończyły rozmowę: "No nic. Nie ma co narzekać, tylko jechać do domu i się wyspać, bo na 8 do roboty trzeba wstać". Było to o godzinie 19 z małymi minutami. Odprowadziłem go jeszcze w ciszy wzrokiem i jedyne co zrobiłem, to pomyślałem sobie, że ludzie - w tym mój kumpel - nie są czasami świadomi, jak dobrze im się żyje i jak wielu zamieniłoby się z nimi miejscami - bez zastanowienia - w jednej chwili. 

Pytanie tygodnia: Oczywiście, że miałem taki pomysł i to nie jeden, aczkolwiek nie mogę ich tutaj zdradzić, bo każdy z nich jest wart co najmniej kilka milionów dolarów (śmiechy, hihy) [CHOLERA!!! Mój demoniczny plan nie wypalił! - Rozbo]. Gry to aktualnie dobry biznes, w którym czasami sama - choćby najlepsza - koncepcja na niewiele może się zdać. Zanim nasz pomysł ujrzy światło dzienne, musi przejść przez kilka "sit" i koniec końców będzie mieć tyle wspólnego z pierwotnym założeniem, co koń z koniakiem. Polecam też głębszą analizę rynku, wykraczająca poza 10 minutowe wyszukiwanie fraz w Google, ponieważ coś, co nam wydaje się unikalne, przełomowe i jedyne na rynku - zapewne już gdzieś istnieje...chociaż, kto to tam wie :) Także podsumowując, moi mili - nie zdradzę Wam tych sekretów, ale jeśli macie odwagę i jesteście na tyle szaleni, żeby stworzyć grę - działajcie, bo szaleńcy tacy jak Wy, którzy myślą że zmienią świat...kiedyś tego dokonają :)


LadyDiesel: Trzy tygodnie wakacji już za mną, a ja już wykonałam plan na czas wolny w lipcu. Nic nie planowałam i świetnie mi to wyszło. Ale o dziwo na granie mam teraz mniej czasu niż wtedy, kiedy musiałam chodzić do pracy. Nie wiem, jak to się dzieje, ale chyba im więcej czasu tym mniej… 

Zaczęłam męczyć Andromedę (słowo „męczyć” proszę rozumieć w znaczeniu dosłownym), bo faktycznie trzy pierwsze godziny to była katorga. Nudne dialogi, mnóstwo informacji, Nomad mający problemy z wjechaniem na nawet najmniejsze wzniesienie, drętwe twarze, których mimika w trakcie mówienia wygląda żałośnie i spojrzenie głównej bohaterki, które czasem wyraża więcej niż tysiąc słów. Ale gram. Gram i co więcej, chce mi się tą grę włączyć, czyli nie jest aż tak źle. Do tego po aktualizacji zaszły jakieś delikatne zmiany w Destiny. Obejrzałam nawet krótkie video, w którym twórcy tłumaczą, w jaki sposób chcą  wprowadzić do rozgrywki elementy zaskoczenia w celu urozmaicenia gry. Podsumowując, dostaniemy te same misje, które przyszło nam wykonać, z tym, że na końcu dostaniemy jakiegoś innego bossa. Mam dziwne wrażenie, że Bungie zawsze serwowało nam na śniadanie płatki, które zalewali mlekiem. Kiedy okazało się, że ludzi zaczyna od tego posiłku mdlić, zaczęli najpierw wlewać mleko do miski, a potem sypać do niej płatki. Ot, takie urozmaicenie. Czasem płatki są zbożowe, czasem z polewą z miodu, czasem mleko jest ciepłe, a czasem dla funu zepsute… Można będzie teraz lighta podnieść do 400, ograć Lewiatana na prestiżu i zapodali jakieś zmiany na pvp. Zobaczymy, co to będzie… Ale mam dziwne wrażenie, że Forsaken to nie będzie The Taken King.

A z tych pozytywnych rzeczy, które mnie wprawiają w dobry nastrój w tę deszczową pogodę, polecam obejrzeć cudowny trailer do gry Dead Island 2. Przypadkiem na niego natrafiłam i w przeciągu dwóch dni oglądnęłam go chyba z pięćdziesiąt razy. I jak gry z zombiakami nigdy nie robiły na mnie wrażenia, tak ten krótki filmik sprawił, że nabrałam na nie wielkiej ochoty.

Pytanie tygodnia: Świetne pytanie w tym tygodniu, brawo dla pomysłodawcy [no, wreszcie ktoś mnie pochwalił ;-) - Rozbo]. Oj jak ja lubię puszczać wodze fantazji… Dawno temu można było sobie na coś takiego pozwolić. W tym momencie mam wrażenie, że wszystko już zostało wymyślone, dlatego brawa za Cyberpunka i Death Stranding, bo faktycznie te gry zdają się być innowacyjne. Jeśli chodzi o własny pomysł na grę to dawno temu, kiedy człowiek dopiero co zagłębiał się w ten cały gamingowy świat, pomysłów było mnóstwo. Począwszy od trochę innej wersji Larrego, na przygodach Indiany Jonesa kończąc. Jak się później okazało, Naughty Dog stworzyło Drake’a, który jako odkrywca sprawdził się rewelacyjnie. Kocham mitologię i do tej pory marzyłam o grze osadzonej właśnie w tych realiach. Ale ktoś już wpadł na ten pomysł :-) God of War cudnie podjął tę tematykę, a na Odyssey czekam bardziej niż na dzień wypłaty. W Wiedźminie też mamy do czynienia z elementami mitologii, z tym, że słowiańskiej. Uwielbiam te klimaty. Gdybym mogła rzucić własnym pomysłem na grę, byłoby to coś w stylu nowego Assassina lub Uncharted, a główny bohater rozwiązywałby zagadkę zniknięcia Majów, eksplorował Azteckie piramidy i przemierzał Meksyk. Mąż mi właśnie z pokoju obok krzyczy, że on ma dobry pomysł na grę „Uncharted 5 – Tajemnica Zaginionych Pieniędzy z Komunii”. Kurczę, to by było coś :-)


drPain: Kończący się tydzień mogę porównać do rollercoastera. Spokojne dni podczas, których udało mi się wyjaśnić kilka prywatnych spraw, przeplatały się z tymi szalonymi i bardziej stresującymi. Momentami ciężko w tym wszystkim znaleźć chwilę na zebranie myśli, lecz jakoś daję radę. 

,,Praca, praca’’ – jak to mawiała jedna z jednostek w kultowym Warcraft 3. Oj działo się u mnie w pracy. Wiem, że na łamach Hyde Parku często wspominam o tym, iż wykonywana czynność sprawia mi ogromną przyjemność, ale to co przytrafiło mi się ostatnio... Aż brakuje mi słów. Pozwolę więc sobie opisać tę przygodę. Jakiś czas temu zawitała do mnie sympatyczna rodzinka. Spytali się mnie, czy nie znalazłbym wolnej chwili aby im pomóc. Nie wdając się zbytnio w pierdołowate szczegóły, poprosili mnie, żebym ściągnął im darmową giereczkę na Switch’a. Po około dwudziestu minutach (zakładanie maila, konta na e-shopie itp.) udało mi się ich uszczęśliwić. Kilka dni później wrócili z kolejnym problemem. Nie wiedzieli jak poradzić sobie z blokadą rodzicielską, którą ostatnim razem pomagałem im zakładać. Kilka kliknięć później dzieciaki mogły się już cieszyć z nowej gry. Raz jeszcze otrzymałem ogromne podziękowania. Myślałem, że to już koniec tej historii, lecz było inaczej. Otrzymałem od tych ludzi opakowanie czekoladek. Udało mi się ukryć delikatne wzruszenie i ładnie podziękowałem za prezent. No cholera... do miłych słów komplementujących moją pracę zdążyłem się już przyzwyczaić, ale pierwszy raz ktoś poszedł o krok dalej. ,,Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu’’. Chyba mogę się z tym zgodzić. Z takich ciekawszych rzeczy, mogę wspomnieć jeszcze o odbywającym się u mnie szkoleniu nowego pracownika. Jak dobrze, że do końca miesiąca (wtedy kończy się szkolenie) jest jeszcze trochę czasu. Wprowadzanie nowego człowieka do takiego punktu z grami nie jest aż tak proste i szybkie. Ja wiem, że może się to wydawać śmieszne i można myśleć, iż ta praca polega wyłącznie na siedzeniu na tyłku, nudzeniu się i okazjonalnym obsłużeniu klienta, no ale tak nie jest. Początki zawsze są ciężkie. Trzeba opanować posługiwanie się systemem, ogarnąć położenie gierek w gablotach i, co najważniejsze, wyrobić w sobie umiejętne budowanie relacji z klientem. Trochę zabawy z tym jest. 

Udało mi się zrobić spory krok w stronę odnowienia kilku zaniedbanych znajomości. Może i czas nie pozwolił się spotkać z paroma osobami, tak wymienienie kilku zdań było zaskakująco przyjemne. Również moje malutkie problemy ze snem zrobiły się jeszcze mniejsze.   Okej, nie odpływam od razu po położeniu się, ale po uspokojeniu myśli jestem w stanie zasnąć znacznie szybciej niż ostatnio. W ciągu dnia wystarcza mi jedna kawusia i mam energię już do jego końca. 

Korzystając z przerwy od interesujących mnie growych premier zaliczam tytuły, na które miałem od jakiegoś czasu ochotę. WRC 5, Uefa Euro 2008 i Resistance: Burning Skies. Jak dobrze pójdzie, to w tym tygodniu pęknie jeszcze vitowy Tearaway. Zajaweczka jest we mnie silna. Przy odrobinie szczęścia już niedługo będę mógł zdradzić pierwsze szczegóły dotyczące projektu, o którym od dłuższego czasu myślałem. 

Pytanie tygodnia: Trochę tych pomysłów było. Częścią z pewnością podzielę się na blogosferze. W wielkim skrócie przedstawię jeden z tych najnowszych. RPG z kucykami. Bogaty kreator postaci, który pozwoliłby na stworzenie wymarzonego kuca. Turowy system walki na kształt tego z ostatniego South Park’a. Sporych rozmiarów otwarty świat. Bohaterowie znani z serialu, którzy mogliby dołączyć do naszej drużyny. Dobra... Starczy tego. Tak, nie jestem normalny :)


Person: W pracy bez zmian, robię tom co robiłem. Prawdopodobnie w przyszłym miesiącu będę pomagał koleżance z gospodarki mieniem komunalnym w inwentaryzacji w gminie, tak czy inaczej czekam na jakąkolwiek informacje od pani sekretarz. Byłaby to miła odmiana od aktualnych zadań. Ostatnio wpadłem na kolejny pomysł na usprawnienie do Elite'a, który zwiększy inercję. W tę sobotę będę robił pierwsze przymiarki. W czwartek kupiłem sobie Arduino Uno Rev 3 i będę się bawił, może stworzę coś ciekawego na podstawie tej płyty. Pierwszy raz będę się bawił tego typu układem, jak i programowaniem - bardzo jestem ciekaw, jak to działa i jak długo zajmie mi zrozumienie tego środowiska. Jeżeli chodzi o Elite'a, ruszyłem temat bieżących CG i nawet zarobiłem parę groszy na tym. Największy problem jest w tym, czy zainwestować w na zakup Type 9 czy dopieszczanie Kraita. Ostatecznie wybrałem prace nad ulepszeniem mojego wielozadaniowca głównie z uwagi na fakt, iż kolejny CG dotyczy walki i większy transportowiec na ten moment jest mi zbędny. Co nie oznacza, że nie nadejdzie moment na zakup Typu 9.  

Pytanie tygodnia: Jestem raczej zwykłym wyjadaczem chleba i nigdy nie miałem specjalnie pomysłu na stworzenie gry. 

Źródło: własne
cropper