Najciekawsze zapowiedzi pecetowych gier nadciągających miesięcy. RTS, hack'n'slash, FPS

Najciekawsze zapowiedzi pecetowych gier nadciągających miesięcy. RTS, hack'n'slash, FPS

3man | 18.02.2018, 12:00

Tym razem w zapowiedziach przyglądamy się RTS-owi od Polaków a la Majesty, sprawdzamy intrygujący hack'n'slash w świecie Warhammera od zasłużonych twórców takich serii jak King Arthur i The Incredible Adventures of Van Helsing oraz zastanawiamy się, czy przeniesienie gatunku arena shooterów w wirtualną rzeczywistość pomoże ciekawej strzelance Space Junkies.

Driftland: The Magic Revival

Dalsza część tekstu pod wideo

Ta polska gra przywraca do życia ideę stareńkiego Majesty (pamiętacie jeszcze?). Mamy więc tu do czynienia z RTS-em, w którym nie kierujemy bezpośrednio jednostkami, ale wydajemy ogólne dyspozycje. Czyli np. chcąc mieć coś wybudowane albo zrobione (eksploracja, atak etc.) trzeba wyznaczyć nagrodę pieniężną dla ochotników. Wtedy jeden z dostępnych poddanych sam z własnej woli się za to weźmie. Jednak jako że wcielamy się w czarodzieja na swoich włościach, przyjdzie nam stosować też środki przymusu bardziej bezpośredniego, czyli oczywiście magię. I nie chodzi tu jedynie o zaklęcia ofensywne, bo może to być także teleportacja, która będzie bardzo użyteczna w przypadku chęci szybkiego przerzucenia jednostek na dany teren bez konieczności budowania mostów. Albowiem tego typu przeprawy mostowe są tu bardzo ważne. Powodem jest podział tego świata na unoszące się wyspy, które są pozostałością po wielkim konflikcie, który spustoszył planetę setki lat wcześniej. Na samym starcie rozgrywki mamy do dyspozycji niewielkich rozmiarów wyspę. Szybko okazuje się, że oczywiście nie da rady postawić na niej wszystkich potrzebnych do ekspansji budynków. Stąd konieczność zajmowania kolejnych obszarów, do których można się dostać wspomnianymi mostami albo teleportując tam ochotników mających coś dla nas zrobić. Jednak do zdalnego przetransportowania podwładnych potrzebne jest zwiększenie obszaru oddziaływania czarów, a robi się to poprzez zbudowanie specjalnych wież magicznych. Jak więc widać, wszystko jest tu naprawdę nieźle przemyślane. Do tego stopnia, że jednostki mogą zyskiwać doświadczenie, a nawet ekwipować się w coraz lepszy sprzęt. Należy jedynie przyzwyczaić się do braku bezpośredniego zarządzania. Co jak już wspominałem nie dotyczy magii, bo o ile pokryjemy wymagany obszar wieżami, będziemy mogli razić wroga różnymi potężnymi zaklęciami. Niekiedy bardzo wymyślnymi, bo ma być możliwe rzucenie zaklęcia dezintegrującego jakiś obszar (najpewniej wyspę) lub posłanie na wroga morderczego tornada. Prawdopodobnie po odpowiednim rozwinięciu zdolności/budynków ma być możliwe przyciąganie do swoich wysp kolejnych lądów, co wyeliminuje konieczność stawiania mostów czy teleportowania podwładnych. Kampania ma zawierać cztery grywalne rasy (ludzie, mroczne elfy, krasnoludy, elfy leśne), multi też nie zabraknie. Gra działa płynnie na Unreal Engine 4 i jest już dostępna we wczesnym dostępie na Steamie. Recenzje użytkowników są póki co pozytywne, jednak warto mieć na uwadze, że nie wszystko zostało jeszcze zaimplementowane.


Warhammer 40,000: Inquisitor – Martyr

Neocore Games, czyli twórcy tak udanych serii jak King Arthur oraz The Incredible Adventures of Van Helsing, tym razem biorą na warsztat tematykę słynnego Warhammera. I przedstawiają ją od dobrze sobie znanej strony – jako hack’n’slasha, tym razem doprawionego systemem osłon. Można by się nawet pokusić o poetyckie stwierdzenie, że to taki taktyczny hack’n’slash, jako że rozgrywka jest tu znacznie wolniejsza niż w np. Path of Exile, zaś poziom trudności i niszczejące osłony sprawiają, że wycofywanie się jest tu integralną częścią zabawy. Finalnie do dyspozycji oddane nam będą trzy klasy postaci (krzyżowiec, asasyn, psyker-mag), które podzielone są na również trzy specjalizacje. Równie ważny co rozwój postaci jest dobór ekwipunku, bo oprócz wyposażenia się w tak oczywiste rzeczy jak zbroja czy broń, możliwe jest jeszcze zainstalowanie podnoszących statystyki implantów. Gra znajduje się we wczesnym dostępie Steama i pomimo dobrych recenzji użytkowników należy mieć na uwadze, iż klimat tej produkcji co prawda rządzi, ale już scenariusz póki co niekoniecznie (jest jedynie zarysowany w stopniu minimalnym), system klejenia się do osłon wymaga jeszcze dopracowania, tak samo jak sztuczna inteligencja wrogów. Ale twórcy cały czas wprowadzają poprawki i zaczyna się robić z tego coraz bardziej smakowite danie.


Space Junkies

Nadciągające Quake Champions albo Unreal Tournament nie przemawiają do Waszej wyobraźni? Może to kwestia nie znudzenia arenowymi strzelankami sieciowymi, co po prostu… hmm… pewnym standardowym sposobem ich rozgrywania? Może przeniesienie gatunku w wirtualną rzeczywistość tchnęłoby weń jeśli nie nowe życie, to chociaż nadałoby jakiegoś, bo ja wiem, rozmachu czy choćby uczucia uczestnictwa w czymś nowym? Wiele wskazuje na to, że tak może wyglądać sytuacja w przypadku Space Junkies. Mamy tu do czynienia z grą właśnie VR dostępną na urządzenia HTC Vive i Oculus Rift. Choć akcja dzieje się w przestrzeni kosmicznej (a dokładniej rzecz biorąc na orbitalnych arenach typu np. stacja kosmiczna, ale też przestrzeń wokół niej), co ciekawe podobno nie ma żadnych problemów z samopoczuciem. Jest to możliwe za sprawą tego, że gracz znajduje się cały czas w niezmiennej pozycji pionowej (zenit i nadir są cały czas takie same). Czyli pomimo poruszania się w górę i dół (za pomocą plecaka odrzutowego) oraz oczywiście na boki, perspektywa grającego w zasadzie jest cały czas taka sama. Przed wejściem na arenę, czyli rozpoczęciem deathmatchu, wybieramy uzbrojenie czekając na start rozgrywki w śluzie. Do wyboru jest różnoraka broń palna, tarcze czy nawet miecze energetyczne. Podczas rozgrywki można kryć się za osłonami, ale nie w sensie przylepiania się do nich a la Gears of War, tylko „naturalnie”, jak w życiu, i wystawiając jedynie broń na tyle, na ile trzeba, można prowadzić ostrzał na ślepo. Kolejną zaletą jest fakt, że aby grać nie potrzeba podobno dużej przestrzeni wokół siebie, ponoć wystarczy tylko lekko odsunąć się od biurka. Space Junkies zapowiada się naprawdę intrygująco i pierwsze wrażenia dziennikarzy testujących dzieło Ubisoft Montpellier są pozytywne. Ciekawe, czy jakość tego tytułu pozwoli choćby myśleć o rzuceniu rękawicy tradycyjnym arena shooterom pokroju wspomnianych Quake’a czy Unreala. Powinniśmy się o tym przekonać już w połowie roku.

Źródło: własne
cropper