Wizja przyszłości gamingu z teledysku "Californication" ziszczona przez GTA V

Wizja przyszłości gamingu z teledysku "Californication" ziszczona przez GTA V

3man | 13.01.2018, 19:00

Kto pamięta lata 90. ten wie, jakie wrażenie wywarł wtedy na graczach teledysk grupy Red Hot Chili Peppers pt. „Californication”. Przedstawiona weń wizja gamingu przyszłości zachwycała i onieśmielała, po obejrzeniu czegoś takiego ze wstydem odpalało się na kompie czy konsoli wydawałoby się prymitywną w porównaniu do owego klipu grę. Dopiero GTA 5 niemal w pełni przegoniło pomysły z tego starego klipu.

Kiedyś był wstyd i marzenia dojścia do momentu rozwoju gamingu przedstawionego w klipie. Dziś jest na odwrót – możemy co najwyżej pośmiać się z naiwności tego teledysku. Rozwój tak grafiki, jak i gameplayu przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Ale wtedy zarówno oprawa wizualna, jak i poziom „rozgrywki” wydawał się nam nie do osiągnięcia w grach, w każdym razie nie w ciągu jakichś kilkudziesięciu lat. Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Zobaczmy może na przykładzie tego kultowego teledysku, jakie elementy w nim przewidziane zagościły na dobre w grach, a jakie zdążyły się nawet zestarzeć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak widać na samym początku klipu, akcja osadzona jest na wyspie (błyskawiczny loading pomińmy wymownym milczeniem, po co mamy się dołować). Jednak szybki rzut okiem na jej kontury oraz miejscówki, jakie odwiedzają protagoniści jasno wskazuje, że mamy tu do czynienia z Kalifornią (zresztą zgodnie z tytułem piosenki). Zarówno nazwa, jak i treść utworu mówią o ciemnej stronie Hollywoodu (stąd gra słów w tytule – „fornication” oznacza cudzołóstwo), jednak Kalifornia jako metaforyczna samotna wyspa to motyw pojawiający się także w grach. Najbardziej znanymi przykładami będą tu serie Fallout oraz Grand Theft Auto. Akcja pierwszej i drugiej części słynnego „Opadu” dzieje się w odpowiednio południowej i północnej części tego słonecznego stanu, oczywiście z pewnymi przyległościami. Podobnie jest z serią GTA: także tutaj w dokładnie dwóch odsłonach mamy do czynienia z Kalifornią „przebraną” za stan San Andreas. Odsłona GTA o tymże podtytule jest o tyle wierna teledyskowi, że również jak i on pozwala odwiedzić kilka „miast”. Natomiast tematycznie bardziej z utworem Red Hot Chili Peppers jest powiązana „piątka”, pomimo faktu, że zawiera w sobie teren „jedynie” Los Santos (Los Angeles) z przyległościami. Zresztą tu także mapa pokazuje, że mamy do czynienia z „wyspą”; to wygodna konwencja nie tylko z technologicznego punktu widzenia, ale i pod względem ukrycia i nierozbijania „czwartej ściany”.

Dalej widzimy ekran wyboru postaci. Są one opisane kilkoma statystykami, jest więc to standard od czasu zarania gier aż do dnia dzisiejszego. Elementem, który od razu rzuca się w oczy po rozpoczęciu „gry”, jest mini-mapa połączona z radarem. Dziś wydaje się to banałem, ale w tamtych czasach (rok 2000) rzadko która gra mogła zaoferować porządne mapy, nie mówiąc już o jakimś sensownym systemie wskazywania drogi do celu. W tym więc aspekcie teledysk jak najbardziej słusznie przewidział kierunek rozwoju gamingu. Następnie widzimy jazdę na snowboardzie. Tutaj musieliby się wypowiedzieć raczej fani serii SSX, natomiast nawet z pozycji laika wydaje mi się, że w klipie nie ma nic, czego dziś w grach snowboardowych by nie było, aczkolwiek wtedy na pewno te ewolucje na desce robiły wrażenie. W tym momencie przechodzimy do sceny nurkowania. W zasadzie jest to bardziej eksploracja podwodnego świata z kontekstowymi miernikami m. in. tlenu i niesamowicie przypomina to podwodne zwiedzanie w GTA 5. Kolejna scena z wizytą w lesie i jazdą wagonikiem w kopalni to motyw z tak wielu gier, że nie wymaga jakiejś większej analizy, poza jedną uwagą, że tego typu sceny w grach to też bardziej ostatnie lata niż końcówka lat 90. W ogóle w tym momencie warto zauważyć, jak wygląda na tym klipie przełączanie się pomiędzy postaciami: to niemal wypisz-wymaluj znów Grand Theft Auto 5, gdzie niemal błyskawicznie przeskakujemy z jednego końca mapy na drugi, od jednego bohatera do następnego.

Może teraz pora na analizę samego poruszania się postaci na klipie; widać tu kontekstowe uchylanie się bądź przeciskanie między szczelinami i tego typu podobne akcje, co przywodzi na myśl serie np. Tomb Raider czy Uncharted. Spójrzmy teraz na model jazdy samochodem: tu akurat sami twórcy nie kryli inspiracji serią Crazy Taxi, aczkolwiek dziś powiedzielibyśmy raczej, że przypomina to np. serię MotorStorm (zwłaszcza gdy miasto na teledysku zaczyna się rozpadać, taki setting przywodzi na myśl odsłonę o podtytule Apocalypse). Świetny jest ten moment w klipie, gdy dwóch protagonistów wsiada na ważkę, która zaczyna latać między budynkami, wtedy widzimy że w powietrzu unoszą się także różne dziwne statki powietrzne, zaś swoisty kompas zajmuje miejsce mini-mapy i zaczyna się ruszać i zmieniać pozycję w zależności od ułożenia ciała ważki, jej kierunku lotu. Co prawda trudno jest mi sobie przypomnieć na ten moment, czy lataliśmy w grach na jakichś insektach, ale w np. Divinity 2: Dragon Knight Saga zmienialiśmy się w smoka i ten sposób można było przemierzać świat gry, nie wspominając o serii GTA, gdzie pomiędzy budynkami można latać helikopterami czy samolotami (większość sandboxów jeśli już pozwala latać, to po „pustych” przestrzeniach).

To wszystko tylko pobieżna analiza, ale jak na dłoni widać, że twórcy teledysku przewidzieli mnóstwo współczesnych rozwiązań gameplayowych, które na tamten czas zdawały się być czystym science fiction. Właściwie jedyną rzeczą, która się pojawiła w tym klipie, a której jeszcze nie doczekaliśmy, jest to, co dzieje się w samej jego końcówce. Otóż widzimy tu destrukcję całego miasta w czasie rzeczywistym wskutek kataklizmu. I to jest rzecz świetna, kapitalna, której jednak doczekamy najwcześniej na kolejnej generacji sprzętowej. Bardzo nad tym ubolewam, bo tego typu technologia pozwalająca na burzenie w mgnieniu oka całych miast dałaby niespotykane wcześniej możliwości. Na przykład można by podjąć tematy, których wcześniej się nie dało ze względu na ograniczenia technologiczne. Dobrym przykładem jest tutaj Powstanie Warszawskie. Z jednej strony ta jakże ważna dla nas tematyka nie doczekała się jeszcze przyzwoitej gry. Z drugiej zaś jest jasne, że obecna technologia nie pozwoliłaby ująć tematu z należytym szacunkiem i pieczołowitością. Albowiem taka „prawdziwa” produkcja traktująca o tym największym w dziejach ludzkości powstaniu nie tylko wymagałaby odwzorowania Warszawy i okolicznych terenów w stylu co najmniej GTA 5, ale i w kulminacyjnym momencie z opowieści o członku Armii Krajowej wykonującym różne zadania w okupowanym mieście musiałaby się zamienić w pełnokrwistego shootera w stylu Gears of War, gdzie walczylibyśmy na śmierć i życie w niszczonym w czasie rzeczywistym mieście, tu musiałby być nie tylko realistycznie oddany cykl dobowy, ale i kalendarzowy, gdzie z każdym dniem widać by było różnice w zniszczeniach, a budynki musiałyby się rozpadać na naszych oczach. Długo sobie jeszcze na taką grę poczekamy. Ale gdy już nadejdzie, będzie dziełem sztuki stawianym przez wszystkich na równi z każdym innym medium.

Jak na dłoni widać, że teledysk przewidział eksplozję i popularność gier z otwartym światem oraz zawarte weń rozwiązania. Pozostaje zadać sobie pytanie, czy i na ile wpłynął na game designerów i developerów. Szczerze mówiąc, to nigdy się nie spotkałem w żadnym wywiadzie czy artykule z jakimkolwiek choćby nawiązaniem do tego kultowego przecież teledysku. Fani zwracają uwagę na spore podobieństwo GTA 5 do klipu Red Hot Chili Peppers, ale mamy tu prawie na pewno do czynienia z koincydencją. No chyba że sądzicie, że jest inaczej? Waszym zdaniem można mówić o jakimkolwiek wpływie wizji przyszłości gamingu z tego znanego teledysku na rzeczywisty rozwój branży gier?

Źródło: własne
cropper