
Call of Duty 4: Modern Warfare - pionier filmowości w grach
Serię Call of Duty produkowano od 2003 roku. Gra stała w opozycji do konkurencyjnej franczyzy, Medal of Honor. Franczyzy, której nieformalny koniec przypadł na 2012 rok. Seria nie wytrzymała presji ze strony m.in. Activision, pierwszego niezależnego wydawcy w przemyśle gier. O Activision można napisać wiele złego, ale i dobrego. Nie będę zajmował się rozliczaniem firmy odpowiedzialnej za gigantyczny sukces Call of Duty. Sięgnę natomiast do złotych dni w historii studia Infinity Ward, autorów cenionego cyklu Modern Warfare. Wszystko to zaczęło się globalnie w 2007 roku. Dlaczego autorzy poszli w kierunku współczesnego pola walki?
O Call of Duty już w latach 2003-2005 pisano jako strzelaninie obierającej filmowy kurs w narracji. Pierwsza część była jednak zakorzeniona nadal w mocno eksploatowanej erze II Wojny Światowej. Jason West i Vince Zampella współcześnie są związani ze studiem Respawn Entertainment, formacji znanej z rewelacyjnych strzelanin z udziałem potężnych mechów, Titanfall oraz przygodom Kal Cestisa, czyli Gwiezdne Wojny: Jedi. Electronic Arts, aktualny pracodawca obu panów dał im coś w rodzaju drugiej szansy. Historię te otwiera debiut Medal of Honor: Allied Assault, prawdopodobnie najlepszej gry tej serii wydanej tylko na PC w 2002 roku. Produkcję doceniono za reżyserię. Odpowiedzialne za nią studio 2015.Inc postawiło na historyczną dosadność (lądowanie w Normandii, D-Day). Żaden inny wojenny shooter tamtej ery nie wprowadził tak pompatycznej narracji. Wtedy uznano to za pionierskie rozwiązanie, które po latach stało się jednak utrapieniem pośród graczy.
"Wielu członków zarzekło się, że nie zrobi już więcej gry osadzonej w klimacie II WŚ" - przyznał Zampella w 2008 roku (magazyn Game Developer). Po zakończeniu prac nad Call of Duty 2 studio podzieliło się na dwa obozy. Jak się zapewne domyślacie chodziło o rozpoczęcie równoległych prac nad dwoma projektami. Modern Warfare było jednym z nich. Gra początkowo nie było podpięta pod metrykę Call of Duty. West i Zampella usiłowali stworzyć nową, silną markę. Uważali, że warto wykorzystać współczesne pole walki na drodze zdobycia stałej klienteli. Acitivision i tak dysponowało komercyjnym molochem, czyli serią Call of Duty. West i Zampella po debiuciue Allied Assault odeszli od EA, aby zbratać się na kilka lat z Bobbym Kottickiem, choć w 2010 roku afera związana ze studiem Infinity Ward zmusiła ich do rezygnacji, choć spekuluje się, że zwolnił ich sam Kottick.




Nowoczesna wojna
Po zamachach z 11 września, 2001 roku znacząco wzrósł popyt na gry wojenne. Jednocześnie i graczom i recenzentom przejadła się tematyką największego konfliktu w historii świata. Istniały jeszcze marki takie jak Rainbom Six, choć były one przeznaczone dla dość ścisłego grona odbiorców. Armia Stanów Zjednoczonych opracowała własną grę, America's Army w celach szkoleniowych. Brakowało jednak hitu dla masowego odbiorcy. Programiści ze studia Infinity Ward chcieli wypełnić tę lukę. Tym sposobem padł pomysł opracowania gry celującej zarówno w tryby sieciowe jak i pomysłową kampanię fabularną. I tak stało się Call of Duty 4: Modern Warfare. Najtrudniejsze było uniknięcie kontrowersji. Z tego powodu scenariusz dzielił się na fragmenty z udziałem żołnierzy grupy uderzeniowej Task Force 141 i kilku amerykańskich marines działających na Bliskim Wshodzie. Wojna nigdy wcześniej nie była bardziej intensywna niż w Call of Duty 4: Modern Warfare.
Projektanci skupili się w pierwszej kolejności na elementach wyposażenia. Uznali, że miliony dorosłych graczy w dzieciństwie chciało zostać żołnierzami (bo kto z nas nie chciał, prawda) i opracowali interfejs, aby gracz mógł zawsze podziwiać broń z bliska, dostrzegając większość jej elementów. W przyszłości pojawiły się gry mocno rozbudowujące interakcje z dzierdżoną bronią, lecz w osiemnaście lat temu animacje w Modern Warfare mogły się podobać. Twórcy nie chcieli przesadzać z wojskową technologią stawiając na sprawdzone typy uzbrojenia. W fikcyjnym konflikcie zadbano o realizm, co się ceni. Nie było już odtwarzania historycznych potyczek, choć najbardziej cenioną przez graczy misją była ta osadzona w Prypeci. Do dzisiaj uznawana jest za sztandarowy symbol w kampaniach realizowanych na potrzeby Call of Duty.
Skryptowane emocje
Call of Duty 4: Modern Warfare uderzyło w publikę niespotykaną w gatunku filmowością. Dawniej niektóre gry z widokiem FPP projektowano w myśl immersji, jak chociażby produkcje podpisane przez samego Warrena Spectora (Deus Ex, Thief). Modern Warfare było grą linearną, intensywną, choć krótką, co wpisywało się w trend tworzenia krótkotrwałych doświadczeń. Z dnia na dzień wybuchł casual gaming, granie stało się trendy, a sami gracze mieli coraz mniej czasu. Call of Duty 4 trwało raptem sześć godzin, w ciągu których braliśmy udział w prezydenckiej egzekucji, gnaliśmy przed oceanicznymi wodami zalewającymi statek, czekaliśmy w gąszczu traw, aby oddać jeden celny strzał z karabinu snajperskiego i strącaliśmy śmigłowiec z wyrzutni rakiet. Kampania fabularna stawała się powodem do zakupu gry, choć Infinity Ward opracowało pionierski tryb sieciowy z podziałem na określone klasy. Do dzisiaj grają setki tysięcy na serwerach. Kilka lat teu wydano Call of Duty 4: Modern Warfare Remastered. Wcielić się w żółtodzioba, Soapa McTavisha i ujrzeć kpt. Price'a w szczytowej formie? To nadal się dobrze ogląda i równie dobrze gra. Wciąż polecam. Wszystko było dziełem skryptów, lecz skutecznie oddziałującym na fun z rozrywki.
Przeczytaj również






Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych