Thrustmaster T-GT - test kierownicy

Thrustmaster T-GT - test kierownicy

Tomasz HIV | 01.11.2017, 09:30

Oto kierownica stworzona z myślą o Gran Turismo Sport. Jest piękna, wygodna, a w konfrontacji z racerem Polyphony Digital korzysta z tajemnych zaklęć. Do wzmożonej pracy zaprzęgnięte zostają najnowsze zdobycze techniki. Zapraszamy do zapoznania się z naszym testem Thrustmaster T-GT.

40-watowy silnik napędza efekt force feedbacku, a kolumna dodatkowo symuluje wstrząsy, oddając zachowanie zawieszenia. Natężenie rośnie liniowo, gwarantując pełne spektrum doznań w każdej sytuacji drogowej. Gracz czuje doskonale nie tylko ciężar samochodu, uślizgi kół, ale i dostaje precyzyjną informację zwrotną na temat nawierzchni (na szutrze niemal prawdziwy orgazm). Kto kieruje w rzeczywistości, ten rozumie, jak ważne są to parametry i jaki mają wpływ na bezpieczeństwo. Ta kierownica jest niczym Porsche. A Porsche nie jest tak dobre z uwagi na wysoką cenę, lecz jest tak drogie z uwagi na oferowaną jakość.

Dalsza część tekstu pod wideo

Koło kierownicy pracuje w zakresie od 270 do 1080 stopni, więc można nim kręcić do woli. Pokryte jest najwyższej jakości skórą, która prosi się nie tylko o czuły dotyk, ale i lubi być wąchana, a piękne i dostojne przeszycia nie są wyczuwalne, więc nie uwierają podczas zabawy. Krzyczą natomiast na cały regulator, że to produkt z wyższej półki. Koło leży w dłoniach jak ulał, a dłuższe sesje nie męczą ich z uwagi na dopracowaną ergonomię. Force Feedback i wszelkie efekty trzęsienia dają za to wycisk i niesamowitą radochę. Podczas kraks koło stara się złamać nadgarstek, a trzęsawka w trakcie pokonywana nierówności czy jazdy po szutrze generuje efekty, które trudno opisać słowami. Miałem przyjemność testować wiele kierownic, ale T-GT daje niepowtarzalne i bardzo intensywne doznania. Skręcenie kół doskonale czuć, koło stawia opór - agresywne kontrowanie wpływa na kondycję fizyczną, a wyścigi długodystansowe można okupić zakwasami. To jest nowa jakość odwzorowywania zachowania samochodu w domowych warunkach, do tej pory nie spotkałem się z tak zaawansowanym systemem. Na panelu sterowania zaimplementowano 4 kolorowe pokrętła z funkcją wciskania, które są niekonfigurowalne w GTS, ale – podobnie jak 2 malutkie gałki analogowe - sprawdzają się w przemierzaniu menusów. Z pewnością zastosowanie dla nich znajdzie się w przyszłości (np. obsługa funkcji VR, włączanie wycieraczek lub świateł, ew. zmiana stacji radiowych, hłehłe!).

Podstawka z 3 metalowymi pedałami to udoskonalona kopia konstrukcji znanej z T300 RS GT Edition, z oporem hamulca, tyle że z możliwością drobnych korekt usytuowania poszczególnych pedałów (wertykalnie i horyzontalnie). Sztos. Wsporniki pedałów zostały ponadto wzmocnione – nie są już plastikowe, lecz metalowe, co z pewnością przełoży się na ich żywotność, bo ludzie miewają postrzelone pomysły. Panel nie ślizga się na podłodze dzięki gumowym stoperom. Wisienką na torcie jest zasilacz. Tak, zasilacz. Zewnętrzny, potrafiący dostarczyć moc niezbędną do napędzania wszelkich efektów. Nie zwykły, prostokątny klocek, lecz replika turbosprężarki, czyli charakterystycznego „ślimaka”. W plątaninie kabli nieco traci na uroku, ponadto mógłby być podświetlony (opcjonalnie), aby robić wrażenie, ale nie ma co narzekać – fajny patent. No i skutecznie odprowadza ciepło.

Czas najwyższy na przyjęcie ciosu obuchem. Cena tego cacka jest nawet nie zaporowa. To jest wyższy stopień wtajemniczenia: 3499 zł. To jest kwota za jaką można kupić trzymający się kupy samochód, ale kto bogatemu zabroni? Czy wrażenia z jazdy warte są takich pieniędzy? Model T300 RS można kupić za 1500 zeta, więc 2 tysie różnicy to gruba przesada. Rozumiem zaawansowaną technologię, rozumiem kosmiczne doznania i moc koła kierowniczego łamiącego nadgarstki, ale należy pamiętać, że licencja dotyczy GT Sport, co oznacza tyle, że w pozostałych grach to cudeńko zachowuje się „normalnie” - jak T300 RS. Na obudowie znajduje się zresztą przełącznik „GT – Inne”, co jest niezwykle wymowne, ale w przypadku GT Edition nie dziwi nic. Tak czy inaczej, czy taki wydatek uzasadniony jest dla jednej gry? Trzeba mieć gest, szczególnie że GT Sport nie oferuje zróżnicowanych warunków atmosferycznych. Mam nadzieję, że deweloper kiedyś podrasuje swoją grę, a Thrustmaster dotrzyma mu kroku i w ramach kooperacji powstanie komplet nie do zagięcia. Za rok Gran Turismo Sport może okazać się zupełnie inną produkcją, zaskakując mnogością opcji „symulacyjnych”. W sprzęcie za taką kwotę nie ma miejsca na margines błędu, a ja dostrzegam praktyczne niedociągnięcia: podczas nocnych wojaży przydałoby się ujrzeć podświetlone klawisze, ponadto brakuje zintegrowanego wyjścia jack do podłączenia przewodowych słuchawek. Sporym rozczarowaniem jest ponadto brak współpracy z PlayStation 3 – chętnie szarpnąłbym na tym cudeńku w Gran Turismo 6 i kilka innych perełek, choćby w „podstawowym trybie”. Peceta od dawna nie używam do grania, więc nie opiszę wrażeń z tej platformy.

Testowana kierownica Thrustmaster T-GT, a obok Thrustmaster T300 RS GT Edition (test znajdziecie tutaj). 

Thrustmaster T-GT oferuje nieziemskie wrażenia, ale i cena przybyła z kosmosu. Trudno jednak odmówić Thrustmasterowi niesamowitego gadżetu, który nie tylko doskonale wygląda, ale jeszcze lepiej działa. Kto ma „kapustę” i kocha wyścigi, szczególnie GT Sport, niechaj pędzi do sklepu w podskokach.

Podsumowanie
+ Nowy stopień siły FF oraz trzęsawki na wertepach
+ Kozackie wykonanie i wykończenie
+ Masa klawiszy
- Kierownica w cenie samochodu. Serio…?

Cena: 3499 zł
Współpracuje z: PS4, PC

PS Skrócona wersja testu została opublikowana w 243. numerze PSX Extreme.

Tomasz HIV Strona autora
cropper