Royal Crackers (2023)

Royal Crackers (2023) - recenzja, opinia o początku 2. sezonu serialu [HBO]. Rodzinny biznes zostaje zagrożony

Piotrek Kamiński | 08.03, 21:00

Theo jr., Stebe i jego rodzina powracają, aby dalej walczyć o swoje przekąskowe imperium, przeżywając przy okazji szereg przygód - czasami bardziej, czasami mniej przyziemnych.

Mam taką teorię, że Adult Swim pozwolił Jasonowi Ruizowi zrobić drugi sezon "Royal Crackers" nie dlatego, że serial jest taki świetny, ale ponieważ i tak ktoś rysuje go za drobniaki w Paincie, więc produkcja kosztuje tyle, co nic (z drugiej strony, "Velma" też dostała zielone światło dla drugiego sezonu, więc nie wiem już co mam myśleć o tym świecie). Głupi to może żart z mojej strony, ale scenarzyści serialu wcale nie stają się dużo bardziej, więc przy tym całkiem odpowiedni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy ja nie jest już targetem dla tego typu produkcji, więc ten ich chamsko-dziwno-obrzydliwo-szczeniacki typ humoru niespecjalnie do mnie przemawia. Gdzieś tam na krańcach pamięci kojarzy mi się jednak, że dwadzieścia lat temu taka obrzydliwość i dziwność w imię rozrywki były mi bliskie, wysoce memiczne. Do pewnego stopnia nawet i dzisiaj lubię przaśny humor, ale dobrze byłoby żeby jeszcze do czegoś prowadził, a nie był sednem sam w sobie. Skoro "South Park" i "American Dad" po tylu latach wciąż potrafią i rozbawić i zaimponować, znaczy to, że zdecydowanie się da. Tak, czy siak, postaram się nie cisnąć twórcom za inne od mojego poczucie humoru. No, to jedziemy!

Royal Crackers (2023) - recenzja, opinia o początku 2. sezonu serialu [HBO]. Fight for J. Davis High

Stebe

W otwarciu sezonu rodzinka Hornsbych musi zmierzyć się z potencjalną utratą miejsca w liceum, do którego chodzi najmłodszy Matt. Rywalizujący z Royal Crackers Rob i Mel Dennison pozyskali kontrakt na sprzedaż swoich zdrowych przekąsek w szkolnej stołówce. Nikt nie wie, co to ten cały "jarmuż", ale nie ma żadnego smaku i na pewno nie jest wcale taki zdrowy, a w ogóle to Dennisonom nie zależy na dzieciach, tylko na pieniądzach. Sprawy w swoje ręce postanawia wziąć wujek Theo, którego przebranie licealisty ogranicza się do... Niczego. Po prostu przychodzi do szkoły i zaczyna robić siarę.

Trzeba przyznać, że w zalewie szokującego humoru bez polotu, tak wszechobecnego w otwierającym sezon odcinku, można znaleźć też kilka całkiem ciekawych momentów. W szczególności przypadł mi do gustu moment, w którym Deb i Stebe występują gościnnie w telewizji. Pani dziennikarka dzielnie prowadzi wywiad, ale widz i tak słyszy niemal wyłącznie nerwowe, coraz szybsze sapanie Stebe'a. Szanuję oddanie gagowi - z początku ten miarowy oddech jest nawet zabawny, później robi się irytujący, następnie bardzo irytujący, aż w końcu ponownie staje się zabawny. Podobnie zabawnie wypada Theo jr. jako licealista, ale nie dlatego, że tak dobrze mu to wychodzi, ale ze względu na puentę, która następuje gdzieś bliżej końca odcinka, a której nie będę tu zdradzał, bo szkoda psuć dobry gag.

Royal Crackers (2023) - recenzja, opinia o początku 2. sezonu serialu [HBO]. Catalina 

Stebe i Deb

Drugiego odcinka z jakiegoś powodu nie dostaliśmy. Dziwne, nie?!

Royal Crackers (2023) - recenzja, opinia o początku 2. sezonu serialu [HBO]. MyCycle

Taint

Tak jak pierwszy odcinek można jeszcze uznać za w miarę stonowany, kręcący się z grubsza wokół rodzinnego interesu, tak już trzeci zjeżdża w szaleństwo, którego prędzej spodziewałbym się bardziej po "Ricku i Mortym", niż produkcji o - teoretycznie - robieniu niezdrowego jedzenia. Lecz oto jesteśmy. W trzecim odcinku Deb staje się fanatyczką treningów na rowerku stacjonarnym, bo po drugiej stronie ekranu tabletu patrzy na nią czasami przystojna twarz, a czasami wyrzeźbiona pupa pana trenera, dziarsko pedałująca przed siebie. Metaforycznie. Wszystko przez to, że Stebe nosi w sobie mroczny sekret, którym boi się podzielić z żoną...

I tutaj już mam z serialem Ruiza rzeczywisty problem. Ponieważ ten jego humor do mnie nie trafia, przez odcinek może przeprowadzić mnie już tylko intrygująco poprowadzona fabuła, a ta, no cóż... Na pewno jest oryginalna, ale czy od razu przy tym dobra? No, moim zdaniem nie. Ma jakieś tam swoje momenty, w pewnej chwili robi się wręcz całkiem zabawnie krwawo, ale nie ma w tym błyskotliwości, która nadałaby wydarzeniom większy sens. Szanuję natomiast finałowy pokaz wartości rodzinnych - jakby nie patrzeć, jeden z filarów serialu. Tak więc nawet i w sytuacji, kiedy odcinek jako całość nie powala mnie fabułą, nie porywa, trochę wręcz męczy, da się znaleźć w nim coś dla siebie. Tylko że - przynajmniej w moim przypadku - potrzebne było sporo dobrej woli, aby się do tego do tego materiału przebić.

Ale! Jeśli trafia do ciebie hardkorowy, szokujący humor (albo masz 15 lat), to jest szansa, że "Royal Crackers" są serialem w sam raz dla ciebie. Aktorsko jest jak najbardziej w porządku, choć nie ma czym się podniecać. Animacja wygląda nie tyle kiepsko, co wręcz paskudnie i gdyby nie praca, to pewnie wyłączyłbym telewizor po pięciu minutach od zobaczenia jaką taniochą to wieje. Z drugiej strony, wspomniany już "South Park" też nie powalał nigdy stylem animacji, a jeśli damy radę przebić się przez żarty o genitaliach i takich tam, to znajdziemy całkiem uroczą, nawet jeśli kompletnie popsutą rodzinę. To nie jest serial dla mnie. Ale rozumiem, że absolutnie może się podobać. Sugeruję sprawdzić na własnej skórze, jeśli nie odrzuciło cię to, co tu napisałem.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper