Fargo, sezon 3 - recenzja serialu

Fargo, sezon 3 - recenzja serialu

Jędrzej Dudkiewicz | 27.06.2017, 21:00

Fargo braci Coen po dziś dzień uważam za jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem. Kiedy dowiedziałem się, że powstał plan, by zrobić inspirowany tym dziełem serial, byłem dość sceptyczny. Na szczęście już pierwszy sezon rozwiał wszystkie moje obawy, okazało się bowiem, że twórcy doskonale rozumieją materiał wyjściowy i potrafią zrobić jednocześnie coś, co z jednej strony będzie oryginalne, z drugiej stanowić będzie hołd dla Coenów. Sezon trzeci również trzyma poziom i potwierdza tę obserwację.

Jak zwykle jesteśmy w mroźnej, zimowej Minnesocie. Tym razem śledzimy losy dwóch braci: Emmita i Raya Stussych. Dawno temu pierwszy wykiwał młodszego i dzięki swojej – znacznie lepszej – części spadku po ojcu zbudował parkingowe imperium. Drugi zostały zdezelowany samochód oraz praca jako kurator sądowy. Obaj próbują ugrać w życiu więcej, obaj jednak napotkają liczne i niespodziewane przeszkody na swojej drodze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Twórcy, tak samo jak bracia Coen, przyglądają się przede wszystkim kondycji ludzkiej i temu, jak człowiek zachowuje się w określonych sytuacjach. Chociaż nigdzie nie zostaje to powiedziane wprost, to Fargo jest pełne rozważań na temat bezsensowności zła, którego nie da się zrozumieć nawet, gdy nie jest chaotyczne, tylko perfekcyjnie zorganizowane. Jak w którymś momencie mówi policjantka Gloria Burgle: „życie czasem jest bez sensu i trzeba się z tym pogodzić”, co jednak dla osób kierujących się w życiu dobrem i zasadami jest nieraz bardzo trudne. Fargo to także ilustracja tego, jak wiele w życiu zależy od przypadku, jak często nasze próby kontrolowania rzeczywistości muszą skończyć się porażką, bo nie mamy wpływu na znacznie więcej rzeczy, niż nam się wydaje. Przypomina się tu również, że często jeden nieduży krok łamiący zasady zazwyczaj prowadzi do tragedii, której nawet nie byliśmy sobie w stanie wyobrazić. Tak jest w przypadku Emmita, który pożyczył nieopatrznie dużą sumę pieniędzy od podejrzanych osobników. Przewodzący im V.M. Varga w pewnym momencie przychodzi do jego firmy, jak do swojej i przejmuje kontrolę nad życiem Emmita oraz jego współpracowników. Pobrzmiewa tu zresztą echo kryzysu finansowego z 2008 roku, który jest czynnikiem popychającym porządnych ludzi do podejmowania nieprzemyślanych decyzji.

Trzeci sezon Fargo mocno skupia się na relacji dwóch braci, w obu wciela się fantastyczny Ewan McGregor. To właśnie dzięki niemu (oraz, oczywiście, dobrze napisanemu scenariuszowi) ich konflikt jest tak absorbujący. Trwa on już od dwudziestu lat i w pewnym momencie okazuje się, że jest już najprawdopodobniej nie do naprawienia. Przez ten czas po obu stronach narosło tyle wzajemnych pretensji, rozczarowań i gniewu, że rozmowy mające wszystko naprawić nie mają szans powodzenia. McGregor genialnie portretuje obu braci, sprawiając, że ani Emmit ani Ray nie są odpychający. Każdy z nich ma swoje racje, cechy, za które można by go pochwalić. Doskonale rozumiemy motywacje i przeżycia obu bohaterów. Zaiste, Ewan McGregor jest cholernie wszechstronnym aktorem.

A skoro już przy aktorach jesteśmy, to warto też wspomnieć o znakomitym Davidzie Thewlisie, który wcielił się w V.M Vargę. To bardzo tajemnicza postać, o której de facto nie wiadomo nawet, jak się naprawdę nazywa. Thewlis jest idealny: z jednej strony spokojny, ale ma w sobie coś niesamowicie niepokojącego, autentycznie budził we mnie strach. Z drugiej jest to postać fascynująca, chociażby dzięki ciągłym anegdotom, które opowiada. I nawet jeśli jest trochę zbyt pewny siebie, to ten aspekt osobowości bohatera Thewlis również ogrywa świetnie: często nie musi tłumaczyć różnych rzeczy, bo są one dla niego oczywiste i wie, że będzie tak, jak zaplanował. To on symbolizuje zresztą to nienazwane, niezrozumiałe zło, które operuje w cieniu i które – prawdopodobnie, bo dzięki otwartemu zakończeniu twórcy dają trochę nadziei – zawsze musi zwyciężyć. Na drugim planie pojawiają się bardzo przeze mnie lubiany Michael Stuhlbard (pamiętny Arnold Rothstein z Boardwalk Empire) i Shea Whigham (również grał w tym serialu HBO), którzy wraz z Mary Elizabeth Winstead i Goranem Bogdanem tworzą kolejne zapadające w pamięć postacie z Fargo.

Dodajcie do tego bardzo sprawną reżyserię, która mimo spokojnego, czasem powolnego tempa narracji, nie pozwala nawet na chwilę nudy, niesamowity klimat osiągnięty dzięki zdjęciom, muzyce, dodatkowe obserwacje związane z walką między tradycyjnymi metodami oraz nowoczesnością, a także – tak charakterystyczny dla oryginału – znakomity czarny humor, a otrzymacie kolejny bardzo udany sezon Fargo.

Źródło: własne

Atuty

  • Znakomite aktorstwo;
  • Klimat i obserwacje stanowiące hołd dla oryginału;
  • Wciągająca, dobrze opowiedziana historia;
  • Strona wizualno-dźwiękowa

Wady

  • Tylko 10 odcinków;
  • Trzeba czekać rok na kolejny sezon (o ile powstanie)

Serialowe Fargo po raz kolejny oferuje wciągającą opowieść oraz stanowi wspaniały hołd dla arcydzieła braci Coen.

9,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper