Mortal kombat

Nie tylko Wojownicze Żółwie Ninja. 10 najlepszych filmów "karate" z lat 90.

Dawid Ilnicki | 05.08.2023, 14:00

W piątek premierę miał animowany film “Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos”, będący rebootem serii filmowej, opartej na postaciach stworzonych przez Kevina Eastmana i Petera Lairda. Choć najnowsza produkcja próbuje nawiązywać raczej do dwóch dotychczasowych animowanych Spider-Manów, odwołuje się także do nostalgii za mocno specyficznymi produkcjami lat 90’, w tym również kinem karate.

Mało kto dziś pamięta, że pierwszy film z serii, wyreżyserowany przez Steve’a Barrona, cieszył się sporą popularnością zaraz po premierze w 1990 roku. Przy budżecie wynoszącym około 12 milionów dolarów zdołał zarobić ponad 200 milionów, stając się jednym z najbardziej kasowych obrazów początku ostatniej dekady XX wieku, jednocześnie nie będąc specjalnie atakowanym przez dziennikarzy. Dopiero późniejsze odsłony spotkały się z gorszym przyjęciem, a krytyka i dużo słabsze wyniki w box office sprawiły, że produkcję kolejnych części zawieszono. Dopiero w 2007 roku pojawił się projekt animowany, a siedem lat później kolejny pełnometrażowy film aktorski, który mimo sporego zysku został kompletnie rozjechany, tak przez oceniających, jak i przez widzów. Klęska drugiej odsłony (szacowana na 75 milionów dolarów strata finansowa studia) sprawiła, że realizowanie kolejnych części zawieszono, a cykl powraca dopiero dziś, za sprawą kolejnej animowanej produkcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ma ona niewątpliwie spodobać się przede wszystkim młodszej widowni, wychowanej na ostatnich “Spider-Manach”, ale w starszej z pewnością wywoła nostalgię za produkcjami lat 90’, w których filmy z tej serii idealnie funkcjonowały choćby obok kina kopanego, bodaj najbardziej popularnego gatunku w owych czasach. Obecnie oczywiście trudno mówić o renesansie tego typu produkcji, które jednak z drugiej strony mogą się pochwalić godnymi reprezentantami, głównie dzięki twórcom sięgającym po nowe tradycje sztuk walki, tak jak choćby silat w “The Raid” Garetha Evansa.

Lwie serce

Występ w dwóch najważniejszych filmach kina kopanego z końcówki lat 80’: “Kickboxerze” i “Krwawym sporcie” zapewnił Jean Claude’owi van Damme’owi status wielkiej gwiazdy, dzięki czemu Belg zaczął rozwijać własne projekty. Scenariusz do “Lwiego serca” powstał jednak z połączenia jego pomysłów ze skryptem kolegi, Sheldona Letticha, który przygotowywał film o byłym żołnierzu francuskiej Legii Cudzoziemskiej, myśląc jednak o Sylvestrze Stallone w głównej roli. Ostatecznie wcielił się w nią Van Damme, który pomógł kompanowi również w zakresie francuskich wyrażeń specjalistycznych, a obraz z 1990 roku stał się jednym z VHS-owych klasyków.

Wygrać ze śmiercią

Niezależnie od dzisiejszych, obrzydliwych konotacji i ogólnie trudnego charakteru, trzeba przyznać, że Steven Seagal był prawdziwą gwiazdą kina kopanego, również za sprawą roli w jednym ze swych pierwszych obrazów. Zagrał tu Masona Storma, nieustępliwego detektywa z Los Angeles, który po siedmiu latach przebywania w śpiączce postanawia zemścić się na mordercach swojej rodziny. Prosta, by nie powiedzieć prostacka fabuła, kiedyś budząca wielkie emocje, robi bardzo dobrze filmowi Bruce’a Malmutha, który ostatecznie był najchętniej oglądanym obrazem w kinach, w swym pierwszym weekendzie wyświetlania, a mimo późniejszych niskich ocen do dziś jest wspominany z sentymentem.

Dawno temu w Chinach

Oryginalny tytuł jednego z najlepszych filmów Tsui Harka odnosi się do realnej postaci chińskiego mistrza walk, uważanego za lokalnego bohatera, którego w filmie gra rzecz jasna Jet Li. Reżyser opowiadał o nim już w swych wcześniejszych obrazach, ale dopiero ten wprowadził go na salony, przy okazji dostając się także do przewodnika “1001 filmów, które musisz zobaczyć” pod redakcją Stevena Schneidera. Pod płaszczykiem typowego kina kopanego kryje się tu kino społeczne, opowiadające o lokalnych biedakach, wyzyskiwanych zarówno przez brytyjskich imperialistów, jak i skorumpowaną, lokalną elitę finansjery. Co ciekawe mimo niewątpliwych atutów Jet Li nie korzysta tu z dorobku hung gar kung fu, a poza tym jego głos musiał być dubbingowany, ze względu na to, że nie używa dialektu kantońskiego.

Ostry Poker w Małym Tokio

Sześć lat po słynnym “Commando”, a rok po nietypowej “Klasie 1999” Mark L. Lester zrealizował jeden z ciekawszych przedstawicieli kina kopanego. Interesującego już na poziomie samego scenariusza. Obracał się on wokół yakuzy, tajemniczej japońskiej organizacji przestępczej, na której każde wspomnienie w latach 90. po plecach przechodził dreszcz. Walczyć z nią miał nietypowy duet: Chris Kenner - Johnny Murata, grani przez Dolpha Lundgrena i Brandona Lee. Nietypowy, bo choć to Murata ma tu japońskie korzenie, o wiele więcej o tradycji wie wychowany w tym kraju Kenner. Jeśli dodamy do tego wyjątkowo tu efektownego Cary-Hiroyuki Tagawę, a także kilka iście wystrzałowych pomysłów (i to dosłownie!) otrzymujemy bez wątpienia jeden z klasyków kina kopanego tej dekady!

Huragan Ognia

Po świetnym występie w filmie Lestera 20th Century Fox przygotowało projekt, w którym Brandon Lee miał być już gwiazdą pierwszej jasności. Dość powiedzieć, że do roli jego partnera, Mace’a Ryana typowano wielu aktorów, na czele z Alem Pacino, Harrisonem Fordem, Jeffem Bridgesem czy Harveyem Keitelem, ale ostatecznie wcielił się w niego Powers Boothe. Widowisko nie okazało się takim sukcesem jak planowano, bo nie zarobiło nawet 15 milionów dolarów, ale mimo to planowano do niego sequel, który rzecz jasna nie doszedł do skutku, z powodu tragicznej śmierci aktora na planie “Kruka”.

Amerykański Samuraj

Trzecia część serii o Johnie Wicku przypomniała widzom jak wielką gwiazdą był niegdyś Mark Dacascos, który co prawda nigdy nie dorobił się sławy aktorów dwóch pierwszych filmów, ale jego nazwisko w obsadzie właściwie gwarantowało duże emocje i wysoki poziom techniczny walk. Tak było również w przypadku widowiska, odpowiedzialnego za pierwszego “Amerykańskiego Ninję” Sama Firstenberga, w którym Dacascos wcielił się w Kenjiro Sangę, syna nauczyciela głównego bohatera, granego przez Davida Bradleya. Kolejnego odtwórcę, który miał szansę na dużo większą karierę, dziś w zasadzie zapomnianego. Zazdrosny o względy swego ojca Kenjiro zostaje członkiem yakuzy, co prowadzi oczywiście do ostatecznego starcia obu antagonistów. Klasyczna pozycja z filmografii Cannon Group, której zmierzch przypadł na połowę lat 90’ poprzedniego wieku.

Współczesny Gladiator

Czy film Patricka Allena z 1993 roku można nazwać najbardziej niedocenionym przedstawicielem kina kopanego w tej dekadzie? Ciężko jednoznacznie rozstrzygnąć tę kwestię, ale zastanawiające jest już choćby to, że obraz  nie ma nawet własnej strony na anglojęzycznej wikipedii. Tymczasem spotykają się tu z jednej strony Bolo Yeung, w roli mistrza Shingo, a także dwójka aktorów, znanych z “Karate Kida”, czyli Martin Kove i William Zabka, grający parę bohaterów o podobnej dynamice jak we wcześniejszym obrazie. Fabuła koncentruje się wokół wyjątkowo brutalnych turniejów, łączących różne style walki, co widać już w bezpośrednich starciach. Przede wszystkim tym, w którym grany przez Kove’a Pan Lee zabija rywala - będącego jednocześnie przyjacielem Shingo - wyrywając mu krtań. Co ciekawe była to dopiero druga, pozytywna rola Bolo Yeunga w jego karierze, a wspomnianym aktorom partnerowała również - znana choćby z bondowskiego “W obliczu śmierci” - Maryam d’Abo. 

Legendarna Pięść

Film Gordona Chana stanowił nową wersję słynnego filmu z Bruce’m Lee “Wściekłe pięści” z 1972 roku, w którym w rolę Chen Zhena wcielił się tym razem Jet Li. Fabuła została osadzona w pierwszej połowie XX wieku i opowiadała o jego powrocie do Szanghaju i odkryciu, że dawna szkoła jest nękana przez Japończyków. Do dziś jest on uważany za jeden z najlepszych obrazów z Jetem Li, który niewątpliwie wpłynął na wiele filmów w kolejnych latach. Wystarczy wspomnieć o tym, że to właśnie dzięki niemu do prac nad “Matrixem” Wachowskich został zatrudniony Yuen Woo-ping.

Mortal Kombat

W 1995 roku pewnie mało kto się spodziewał, że w kolejnych dekadach nazwisko Paula W.S. Andersona będzie, m.in. za sprawą serii “Resident Evil”, kojarzone głównie z ekranizacjami gier komputerowych. Wszystko za sprawą ogromnej popularności adaptacji, niezwykle wtedy popularnej serii komputerowych bijatyk, których fanem miał być sam Steven Spielberg. Niestety inne obowiązki sprawiły, że nie mógł wziąć udziału w realizacji scen, które miały się pierwotnie znaleźć w samym filmie. Z udziału w tym przedsięwzięciu zrezygnował również Jean Claude Van Damme, na którym zresztą wzorowana miała być postać Johnny’ego Cage’a. I chyba pożałował, bo realizowany w tym czasie “Uliczny wojownik” nie spotkał się z tak pozytywnym odbiorem i nie jest po latach tak dobrze kojarzony jak właśnie “Mortal Kombat. 

The Quest

W reżyserowanym przez samego Belga widowisku czuć już pewne zmęczenie formułą kina kopanego, które traktowane jest już z mocnym przymrużeniem oka. Nie tylko za sprawą bardzo typowej roli Rogera Moore’a, przemycającego tu troszeczkę szelmowskiego poczucia humoru. Całość to w gruncie rzeczy gwiazdorska wersja “Krwawego sportu”, w którym nie udało się jednak znaleźć przeciwnika na miarę legendarnego Chong Li, granego przez Bolo Yeunga. Przy odpowiednim nastawieniu nadal jest tu jednak sporo zabawy, której zabraknie już choćby w późniejszych “Ryzykantach” z Mickeyem Rourkiem i Dennisem Rodmanem.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper