Halo SkyShowtime

Halo dostało wreszcie dobry serial - opinia dotycząca show od SkyShowtime

Krzysztof Grabarczyk | 02.04.2023, 17:00

Master Chief, jaki jest, każdy widzi. Zazwyczaj rzadko zabiera głos, a jak już coś powie, to w jednym zdaniu. Nie bawi się w półśrodki, nie bierze jeńców, nie kwestionuje poleceń ani dyrektyw swoich przełożonych w UNSC. Wykonuje to, co do niego należy. Idealny superżołnierz do walki z Przymierzem, które dla rebeliantów zamieszkujących na planecie Madrigal wydawało się tylko propagandą. Serial zrealizowany dla SkyShowtime, zatem kolejnej, dużej platformy streamingowej, niedawno wylądował. Tak samo, jak John 117, który przybył wraz z oddziałem Spartan w krytycznym momencie. Z elitarnymi najeźdźcami nie dało się zwyciężyć tradycyjnymi metodami, czyt. po ludzku.

Choć sam Master Chief w pierwszych minutach sprawia wrażenie skały, dalsze epizody starają się ująć bardziej emocjonalną stronę bohatera. Kontakt z tajemniczym artefaktem sprawił, że Chief stęsknił się za rodziną. W oczy rzucił mi się zacny wygląd Mjolnira, zbroi Master Chiefa. Ta wyjęta jest prosto z Halo 4. Tak się składa, że to moja ulubiona odsłona popularnej serii, a więc same plusy. Zresztą, 343 Industries mieli częściowe udziały w konsultacjach z twórcami serialu złożonego z dziewięciu epizodów. Nie przeszkadzało mi, gdy Bungie przekazało im pieczę nad dalszymi losami Johna 117 w świecie gier, tak nie przeszkadza mi ich doradztwo podczas realizacji serialu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bunt maszyn

undefined

Choć slogan zapożyczony z pewnego, nie do końca kultowego filmu z udziałem Schwarzeneggera (Terminator 3), jakoś mi pasuje do osobowości Master Chiefa obecnego w serialu. I choć Spartanie nie byli maszynami, lecz nadludźmi z krwi i kości, na polu walki stawali się machinami wojennymi nastawionymi na zwyciężanie. Nie inaczej jest w pierwszych minutach serialu. Halo od SkyShowtime podejmuje historię Kwan-Ha, nastoletniej rebeliantki, która wskutek intensywnego splotu zdarzeń nawiązuje relację z Johnem. Master Chief i nadmierne emocje? W grach od zawsze był to stonowany, opanowany i błyskawicznie szukający rozwiązania wojak zakuty w kosmiczny skafander. Stał się w pewnym sensie archetypiczną postacią, z którą bez problemu utożsamiali się gracze. Serial pisze jego osobowość, choć nie tak złożoną, jak się może wydawać.

Można się kłócić z buntowniczą postawą Master Chiefa w serialu, lecz widocznie scenarzyści nie mieli lepszego pomysłu. Wdrożenie postaci Kwan-Ha okazuje się źródłem pierwszych kłopotów Chiefa związanych z lekkomyślnością i niesubordynacją. I choć w UNSC nikt nie śmie zakwestionować zasług Johna na kosmicznym froncie, tak brak kontroli nad nim zaczyna niepokoić "górę". Chief czasem bawi się w Mandalorianina, który ustanowił chyba interesujący trend. Twardziele w futurystycznej zbroi w roli obrońcy jednostki. Mandalorian pokazuje, że tego typu historie można ciągnąć relatywnie długo. W Halo to nie jedyna historia, ponieważ serial pod tym względem mocno się rozwarstwia. Nie brakuje tajemnic, proroctwa Najstarszych z Przymierza oraz bezcennych rad dr. Catherine Elizabeth Halsey. Show ewidentnie inspiruje się narracją Halo 4 w kwestii genezy Spartan. Scenariusz próbuje jednak nieustannie pokazać prawdziwą twarz Johna 117. Czy potrzebujemy rozemocjonowanego Master Chiefa? Oceńcie sami. Mnie się całkiem podobało.

Odwieczna walka

undefined

Halo spełniało się w dostarczaniu najlepszej akcji i rozrywki. Przynajmniej jako gra. Co z serialem? Choć scen walki jest tutaj mniej, lecz ciężko się przyczepić do sposobu ich realizacji. Od pierwszego starcia, gdy kamera płynnie zmienia perspektywę. Raz z oczu postaci, by za chwilę ukazać cały profil. Chief prezentuje się wybornie. Ani trochę nie odstaje od wirtualnego odpowiednika. To samo dotyczy walki. Tylko tym razem jest o wiele brutalniej. Pędzące przed siebie jednostki Elity dosłownie masakrują wszystko na swej drodze. Wizualnie bywa trochę nierówno. Mimo tego nie spodziewałem się takiego poziomu realizacji. Teraz przynajmniej wiem, że istnieje cień szansy na solidny, pełnometrażowy film z udziałem legendarnego Spartanina. Serial potrafi chwilami pobłądzić w logice, lecz to w końcu science-fiction, więc takie cuda się zdarzają.

Cieszy, że producenci zadbali o interesujące smaczki i nawiązania. Odgłos regenerującej się tarczy ochronnej czy okazjonalny widok FPP to miłe ukłony w stronę graczy. Czy Halo od SkyShowtime będzie w stanie przykuć uwagę widza nieznającego się na uniwersum? Jako serial taktowany fantastyką radzi sobie całkiem dobrze. Czy jest wierną adaptacją gry? Trudne pytanie w kontekście tak licznych nawiązań do gry. Aha, i nikt nie każe Wam męczyć się na Legendarnym poziomie trudności, by ujrzeć, jak Master Chief zdejmuje swój hełm. Tutaj wystarczyła nastoletnia rebeliantka. To tak pół żartem, pół serio. Serial Halo stara się połączyć wszystko, co najlepsze z gier w jedno i dać coś od siebie. Tym czymś jest historia z bardzo osobistym zacięciem oraz częstymi wspomnieniami. Na drugim froncie opowieści widnieje całe UNSC, z niejasnymi podziałami. Pośrodku znalazł się czas antenowy na solidną akcję. Takiej mieszanki się nie spodziewałem. Trzymam kciuki za kolejne sezony. Ten pierwszy, choć zostawia kilka dodatkowych rys na pancerzu Chiefa, zdał egzamin. Serialowemu Halo pod względem relacji jeszcze daleko do dojrzałości, lecz niedaleko do topowej jakości, gdy mowa o całej reszcie. Jakie są Wasze wrażenia po pierwszym sezonie?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper