The Callisto Protocol

The Callisto Protocol - potencjał na silną markę

Krzysztof Grabarczyk | 19.03.2023, 17:00

Zapowiadało się mocne starcie, w którym Glen Schofield mierzy się sam ze sobą. Po tym jak udało mu się zainicjować ekipę Striking Distance, po szybkim pożegnaniu się z EA, a tym samym - Visceral Games - zaczął raz jeszcze, na swoim. Lekko nie było, gdyż sam zainteresowany nierzadko uderzał wpisami nt. nieuniknionego crunchu. Wszystko by dostarczyć na czas The Callisto Protocol. Tytuł mimo wszystko, bardzo udany, naładawany filmową narracją i pomysłową rozgrywką. W cieniu stanął remake Dead Space, życiowego dzieła Schofielda. Jak mierzyć się z własną legendą próbując napisać kolejną ze swym udziałem? Sądzimy, że historia o upadku Black Iron, protokole Kalisto i Jacobie stanowi fundament dalszego rozwoju marki.

"Chcę zrobić sequel. To kompletna gra, lecz mamy całe mnóstwo pomysłów, które chcielibyśmy wdrożyć w następnej kolejności. Od zawsze chciałem robić wielkie rzeczy. Nawet gdy skończyłem grę, zastanawiam się co będzie dalej" - Glen Schofield wspominał o chęci rozwoju marki jeszcze w październiku, ur. The Callisto Protocol trafiło do sprzedaży w grudniu. Wydawca, Krafton, zadbał o dobry marketing, ponieważ tytuł bardzo często promowano w mediach wszelakich. Materiały przedpremierowy sugerowały projekt o mocnym budżecie. Nie obyło się bez wsparcia Sony, lecz efekt końcowy zrobił wrażenie. Pomijając garstkę błędów technicznych, The Callisto Protocol wygląda i porusza się wybornie. Strój głównego bohatera składa się z blisko 60 ruchomych elementów. Ciężko odmówić grze obskurnego uroku. Ilekroć rozgrywałem początkowe rozdziały, skojarzenia z więziennnym settingiem Fiorina 161, czyli miejsca akcja "Obcego 3" przychodziły do głowy bez uprzedzeń.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kontrofensywa

undefined

The Callisto Protocol zachwyciło mnie nie tylko oprawą. Tytuł prezentuje wysoki poziom wizualny, jeśli zainstalujecie wszystkie dotychczasowe aktualizacje. Dodano nawet tryb Nowej Gry Plus oraz dodatkowy poziom trudności. I niech podniesie do góry w komentarzach rękę śmiałek, który nie miał problemów z opanowaniem systemu uników. Teraz po spędzeniu z grą ok. 20 godzin, wiem już, że wychylenia analogiem wystarczy po prostu wykonywać "na pałę" by Jacob wykonał skuteczny unik. Ale pierwsze chwile lekkie nie były. Wprawdzie da się tutaj wyczuć zapożyczenia z Dead Space, tak starcia w zwarciu brzmią zupełnie inaczej, zaś broń wydaje się dodatkiem, często niezbędnym. W grze zawsze mamy szansę na wygraną nawet w obliczu chwilowego deficytu amunicji. Ten system walk jest naprawdę ciekawy, gdyż wymaga naprzemiennego korzystania z broni zarówno konwencjonalnej, jak bezpośredniej.

Black Iron to mocno zawężone obszary, dodatkowo ściśnięte całym organicznym plugastwem. Inspiracji klasyką horrorów science-fiction odnajdziemy w The Callisto Protocol wiele. To jednak syndrom Dead Space, który tworzył własną otoczkę. A często piszę, że groza wymaga od twórców kameralności by zbudować klimat. Kilka razy podskoczyłem w The Callisto Protocol, co rzadko mi się zdarza. Nabyta latami odporność poprzez studiowanie kolejnych horrorów - czy to z pogranicza gier czy filmów - jednak się przydaje. The Callisto Protocol umie przestraszyć. Owszem, czyni to rzadko ale jednak się udaje, a tytuł należy do intensywnych. Rzadko trafiamy na pojedynczych mutantów. Choć ich zróżnicowanie nie jest tak obszerne jak w Dead Space, zapadają w pamięci. Striking Distance nie szczędzili również zasobów na kreację brutalnych sekwencji śmierci głównego bohatera.

Poza solidną dawką eksploracji wymieszanej z częstą walką, The Callisto Protocol ocieka filmowością. Zaangażowano profesjonalistów, w tym Sam Witwer (Days Gone, Star Wars: the Force Unleashed) oraz doswiadczonego w boju z Transformersami, Josha Duhamela. Ciężko ocenić, który poradził sobie lepiej ze swoją rolą. Uznajmy to za godny, aktorski remis. Scenariusz niczym apetyt, rośnie w miarę jedzenia. Nie będziemy spojlerować, lecz tytuł zamyka nie do końca oczywisty cliffhanger, zatem pole do popisu jest bardzo duże. Jak na projekt skierowany pod obie generacje, The Callisto Protocol nie ma się absolutnie czego wstydzić.

Wyprawa na księżyc

undefined

Ciężko na obecną chwilę stwierdzić, czy Striking Distance zaczęli jakiekolwiek prace nad kontynuacją. Krafton spodziewał się wyników sprzedaży na poziomie 5 milionów egzemplarzy gry. Jak na nową markę, osadzoną w tych klimatach, to niezwykle ambitne prognozy. Weźmy pod uwagę fakt, że w styczniu na rynek trafiła renowacja Dead Space, od studia EA Motive, wcześniej autorów m.in. Star Wars: Squadron. Remake przyjął się świetnie, co sugeruje, że wydawca zleci "remont" części drugiej, w mojej skromnej opinii, najciekawszej na tle całej trylogii. Choć tych powrotów ostatnimi czasy jest trochę sporo a nową marką również nie pogardzimy. Historia walczącego o przetrwanie Jacoba, w cieniu tajemniczej zarazy trawiącej więzienie Black Iron to kawał solidnej roboty. Plany wydawcy zmniejszyły się do ilości dwóch milionów kopii, i firma zakłada, że nawet tego wyniku nie będzie łatwo osiągnąć. Sądzimy, że jak zawsze w takich przypadkach, cała nadzieja tkwi w promocjach. Wypatrujcie tych wiosennych.

The Callisto Protocol to ambitna wizja. Gra podążająca śladem poprzednich dokonań jej twórcy, lecz nie sprawiająca wrażenia jedynie kopii. W obecnych czasach to dość trudna sztuka. Przed Striking Distance stoi jeszcze niejedno wyzwanie, by marka The Callisto Protocol weszła do świadomości graczy. Często potrzeba lat by osiągnąć ten stan rzeczy. Gleh Schofield postanowił zacząć z przysłowiowej, grubej rury. I coś tam z tego wyszło. Czego zabrakło? Pewnie czasu. Czy The Callisto Protocol stanie się silną marką? Przekonamy się dopiero za kilka lat. Lekko nie będzie, bo do gry powrócił również Isaac Clarke.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Callisto Protocol.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper