resident evil 4

Resident Evil 4: Remake - coś więcej niż RE2 na sterydach

Krzysztof Grabarczyk | 30.10.2022, 11:00

Wsi spokojna, wsi wesoła. Capcom nie przerywa tej passy. Resident Evil: Village postrzegano jako duchowego spadkobiercę ostatniej części serii reżyserowanej przez Mikamiego. Z okazji wydania złotej edycji, immersja dzięki zaimplementowaniu kamery TPP zyskuje dodatkowe pięć punktów do skojarzeń z Resident Evil 4. Po trzech latach przerwy, nastaje kolejny remake, z Pueblo w tle. Hiszpańska wioska to siedlisko zapędzonych w sektę wieśniaków, którym Las Plagas wyssało zdrowe zmysły. Village zachowuje nawet zbliżony podział lokacji - wieś i zamek Dimitrescu, choć dalej jest już zgoła inaczej. Czy lepiej? Kwestia gustu. Gdy zaprezentowano oficjalne materiały z rozgrywki RE4: Remake, byłem rad, że udało się osiągnąć niemal idealny balans, którego brakło nawet w oryginalnej wersji.

Resident Evil 4 dzieliło fanów od samego początku. Warstwa techniczna i koncepcyjna budziły niezdrowy podziw, media rozpłynęły się nad ewolucyjnym modelem rozgrywki. Nie brakowało jednak głosów po części rozżalonych weteranów, niezdrowo hołdujących klasyczną wersję Resident Evil, z poszanowaniem prerenderowanych teł, statycznej kamery, włóczących się trupów i prowizorycznych zagadek. Owszem, Resident Evil 4 zatraciło te aspekty, choć zachowało garstkę łamigłówek oraz notki do lektury. Horroru w Pueblo nie uświadczyliśmy, choć wieś sprezentowana w nocnej aurze, robiła wrażenie. Wioska to lokacja otwierająca tę historię, stąd zawsze kojarzy się fanom, i dla wielu z nich - pozostaje liderem lokacji w zestawieniu z resztą. Remake zdaje się powtarzać ten skuteczny algorytm koncepcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

"Great, chainsaw"

undefined

Leon nie wypowiada akurat tej kwestii, gdy zostaje osaczony przez Ganado, lecz sytuację zaaranżowano w zgodzie z duchem oryginału. W mojej skromnej ocenie, dużo ważniejsze są chwile ujęte wcześniej w tym apetycznym zapisie rozgrywki. Z jednej strony, rozgrywka nie pokazuje niczego ponad to co już znamy z Resident Evil 2 (2019). Nawet obrażenia od kul wypadają bardzo podobnie, zaś przeobrażony Ganado porusza się w stronę bohatera niczym czołg, pozostając kompletnie niewrażliwym na oddane strzały. Przypomnijmy, że reakcje przeciwników w bazowej wersji gry były bardzo adekwatne. Sceny walki widoczne już we wsi z kolei sugerują, że wrogowie będą padać jak szmaciane lalki, gdy tylko celnie użyjemy strzelby. Wygląda na to, że pistolet pozostanie o wiele bardziej zachowawczy. W oryginale byłem w stanie przebrnąć z nim niemalże połowę przygody. Pamiętajmy również, że RE4: Remake zaoferuje możliwość kustomizacji wyposażenia, więc początkowa siła ognia nie może być przesadzona.

Moją uwagę zwróciła możliwość skradania się. Na tle reszty serii nie jest to oczywiście nowość, jeśli zbierzemy do kupy wszystkie dostępne na rynku odsłony. W Resident Evil: Revelations 2 (2015, Capcom) Cliare potrafiła zakraść się za plecy mutanta by wprawnym stylem usunąć zagrożenie "po cichu". Choć sam widziałem w tej grze więcej inspiracji The Last of Us, zaś bohaterka mogła używać butelek w ramach dywersji, kogoś Wam to przypomina, prawda? Wracając zaś do nowego Pueblo, fragment rozgrywki wewnątrz chaty sugeruje, że przeciwnicy będą nie do zabicia, oczywiście jedynie w nocy. W Resident Evil 4 zarówno Ganado jak mnisi z Los Illuminados potrafili zmutować gdy wsadziliśmy soczystego headshota. Plagę trudno było szybko zabić. A co jeśli Capcom utrudni nam zabawę, by przeciwnicy występujący w nocy byli nie do powstrzymania? Teoria kłóci się jednak z pewną, niezapomnianą akcją, gdzie wspierał nas Louis Serra, a etap przywodził na myśl decydujące starcie z pamiętnej "Nocy Żywych Trupów". Nie muszę spojlować by wiedzieć, że to ulubiony fragment dla większości z Was.

Pozostał jeszcze drugi bohater tej opowieści o zachwytach nad nową wersją gry. Dr. Salvador, ten sam, który zdobił okładkę gry w wersji NTCS oraz PAL (tutaj z klimatem, w głębi lasu). Bezpośrednia konfrontacja z jego piłą mechaniczną kończyła się bezpardonowym "You Died", natomiast remake wprowadza zmiany. Leon paruje jego narzędzie pracy, i to samym nożem. Brzmi absurdalnie lecz w praktyce wygląda apetycznie. Pytanie czy sekwencję będziemy mogli aktywować za każdym razem, czy tylko wtedy, gdy system gry na to zezwoli. Teraz widzimy nawet dzikie spojrzenie Slavadora, co czyni go znacznie bardziej monstrualnym. Zawsze uważałem tego przeciwnika za godnego następcę Nemesisa.

Horror akcji

Nie bez powodu rozpłynąłem się nad ostatnim pokazem rozgrywki. Dzięki niemu, twórcy częściowo rozwiali moje osobiste wątpliwości. Resident Evil 4 Remake miksuje horror z intensywnością akcji i niepohamowanym gore. Zastanawia mnie tylko, czy Capcom nie zamierza iść na noże z obrońcami praw zwierząt. Zwiastun ujawnił smutną prawdę o psie, który w oryginalnej wersji ratował nam skórę przed El Gigante. Teraz zastajemy go martwego. Tak samo jak dostaje się krowie, gdy Leon strzela w lampę by wzniecić pożar i podpalić napierających wrogów. Sporo takich wybryków jak na obecne standardy. Chociaż o pieska sam byłem ciut zły. Myślę, że akcja nie umknie działaczom takich organizacji, zresztą nie podoba się również graczom. Co nowy RE4 robi dobrze? Całą reszę. RE Engine znowu pokazuje moc, chociaż krąży za mną nieodparte wrażenie, że lokacje jakby zawężono.

RE Engine wybornie sprawdza się w generowaniu ciasnych pomieszczeń. Deweloper nigdy nie wykorzystał autorskiego silnika na większej przestrzeni. Stąd zawsze byłem ciekaw rezultatów. Gra nadal powstaje na obie generacje, więc nie zabraknie pewnego kompromisu. Wioska oferuje przecież kilka mocno rozległych poziomów, jak słynne jezioro. Na załączonej do edycji kolekcjonerskiej mapie wyraźnie widać, że jezioro będzie ogromne. Przy tak realistycznej oprawie, może być ciekawie. O spadki animacji się nie martwię, ponieważ każdy opracowany na bazie RE Engine tytuł doskonale radzi sobie z wydajnością przy naprawdę wysokim poziomie oprawy. Pamiętajmy, że w Resident Evil 4 ilość przeciwników musi być większa. Nawet przy większym nacisku na horror. Materiały sugerują, że udało się połączyć oba te elemeny w jeden fantastycznie poruszający się twór. Pierwszy taki horror akcji od czasów Dead Space, no może The Evil Within.

Resident Evil 2 (2019) niczym oryginał, tchnęło drugie życie w gatunek horrorów. Od lat ten nurt pozostał głównie w kategorii AA, gdzie także świetnie sobie radził. Korzystanie z jego systemowych rozwiązań jest wskazane by uzyskać jak najlepsze rezultaty. RE4: Remake jest kolejnym przykładem skutecznego czerpania z tej koncepcji. Leon choć kilka lat starszy, działa bardzo podobnie, lecz określenie reskin brzmiałby niesprawiedliwie. Wioskę zaprojektowano z zachowaniem najmniejszych szczegółów, zaś walka z przeciwnikami nie wygląda na atak klonów, gdyż każdy model się różni. Tęsknie jedynie za tym niezapomnianym odrzutem z shotguna. Jak mawiał klasyk, wszystkiego mieć nie można.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil 4 (Remake).

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper