Diablo II 21 lat później. Dlaczego kultowy klasyk stał się nieśmiertelny

Diablo II 21 lat później. Dlaczego kultowy klasyk stał się nieśmiertelny

Igor Chrzanowski | 18.07.2021, 11:00

Debiutujące 5 lipca 2000 roku Diablo II musiało zmierzyć się z wielką legendą jaką wytworzyło wokół siebie już pierwsze Diablo z 1997 roku. Blizzard Entertainment doskonale wiedziało, że "dwójka" musi być czymś przełomowym, ale chyba nawet sami nie wiedzieli jak dobrą grę tworzą.

Czasem ciężko jest nam uwierzyć w to jak szybko potrafi płynąć czas, ale naprawdę 5 lipca minęło już 21 lat od czasu jak Diablo II oficjalnie zadebiutowało w Polsce! Sam przyznam szczerze zagrałem w Diablo 2 dopiero w okolicach 2011 roku, kiedy to na rynku było już mnóstwo innych hack'n slashów, a fani marki spodziewali się rychłego nadejścia Diablo III - dlatego też odpalając tytuł po raz pierwszy nie ulegałem magii nostalgii, czy też fanatycznym opiniom znajomych. Podchodziłem do dzieła Blizzarda również ze świeżym i nieco chłodnym spojrzeniem, bo zawsze takie przehype'owane produkcje budziły we mnie chęć sprawdzenia o co takie halo i czy rzeczywiście jest to aż takie dobre.

Dalsza część tekstu pod wideo

No i rzeczywiście muszę przyznać, że wszyscy ludzie zachwycający się drugą odsłoną kultowej marki mają świętą rację i to jest jeden z najlepszych reprezentantów tegoż gatunku w dziejach naszej branży. Co zatem sprawiło, że niezależnie od czasu w jakim odpalamy Diablo II, jest ono niezmiennie doskonałe niczym najlepsze wino? Moim zdaniem przyczyniły się do tego 3 proste czynniki, o których sobie dziś trochę porozmawiamy.

Deweloperski chaos

Po wypuszczeniu na rynek pierwszej odsłony serii, Blizzard od razu zapowiedział jej kontynuację, która to miała ukazać się na rynku już w pierwszym kwartale 1998 roku, a więc po nieco ponad roku od debiutu Diablo. Jak dziś dobrze jednak wiemy stworzenie Diablo II kosztowało amerykańskiego giganta ponad 3 lata ciężkiej pracy, z czego aż półtora roku skończyło się ciężkim crunchowaniem po godzinach, aby dowieźć finalny efekt na rynek. Ostatecznie okazało się jednak, że przedłużenie prac, zmyślanie zawartości na bieżąco i zwyczajne stworzenie więcej tego co było fajne w "jedynce" bardzo się opłaciło.

W tworzeniu gier bywa czasem bowiem tak, że trzymanie się sztywno ustanowionych reguł spisanych przed dwoma laty, albo nawet i przed trzema miesiącami, bywa dla samej gry po prostu zgubne. Po pierwsze na początku nikt nie jest w stanie przewidzieć jakie ciekawe rozwiązania wpadną zespołowi do głowy po jakimś czasie, a tym bardziej nie wiadomo, czy nie będą one sprzeczne z jakimiś dość istotnymi ustaleniami, których ciągłe trzymanie się zabiera z rozgrywki dużą część frajdy. Nikt z Blizzard North nie ukrywa dziś, że Diablo II powstawało bez jednej wielkiej spisanej dokumentacji z wytycznymi jak tworzyć całą produkcję, co było jedną z najważniejszych przyczyn decydujących o sukcesie gry - choć oczywiście w 90% tworzy to wielki chaos i organizacyjny bałagan, tak tutaj pomogło całej sprawie.

Weźmy sobie na ten przykład losowo generowaną mapę. Gdyby w 1997 roku ktoś raz na sztywno ustalił, że losowa mapa może mieć nieskończoność wariantów, a każdy zwiedzany loch również ma mieć nieskończoność wariantów, gracze może i by to docenili, ale zagubiliby się w świecie, w którym nie mogą odnaleźć charakterystycznych dla siebie elementów. Dziś odpalając Diablo II już instynktownie wiemy gdzie się udać na początku i jak w ciekawy sposób zacząć naszą przygodę, ale w tym samym momencie wiemy również, że dzięki losowości nie spotkamy tych samych wrogów w tych samych miejscach, tylko nasza podróż do pierwszych jaskiń może zaserwować nam kilka niespodzianek. To właśnie w takiej nucie niespodzianki tkwi pierwsza wielka zaleta drugiego Diablo - niby wiesz czego się spodziewać i co robić, ale nie do końca.

Stopniowy poziom trudności

Kolejną dużą dawkę frajdy płynącej z Diablo II daje nam skalowalny poziom trudności, który to rozwinięto oczywiście w Diablo III, ale w moim odczuciu to właśnie w dwójce jest to zrobione nieco lepiej. Dlaczego? Bo na początku nie możemy od razu przeskoczyć do najcięższego wyzwania, aby w łatwy sposób poczekać aż ktoś nabije nam maksymalny poziom w 14 sekund. Klasyk z 2000 roku trzeba było przejść nawet i 4 razy, aby odkryć w nim wszystko co tylko możliwe, bez oszukiwania i bez aż takiej swobody, jaką daje jego następca. Ale no jak to? W ograniczeniu tkwi zaleta? Otóż moim zdaniem zdecydowanie tak! Odpalając Diablo III od razu możesz wbić się nawet na Udrękę 15 czy ile tam tego teraz jest, a w D2 musieliśmy krok po kroku odkrywać kolejne nowości.

Najpierw przechodziło się grę z normalnym uzbrojeniem, przy kolejnym przejściu bawiło się w łączenie kryształów i eksperymentowało z bronią, jeszcze później odkrywaliśmy szalenie unikalne przedmioty i walczyliśmy z bossami drużynowo. Tkwiła w tym pewna ekscytacja płynąca z chęci odkrywania tego co kryje się w kolejnym przejściu, mimo że całą fabułę i lokacje mogliśmy znać już na wylot. Teoretycznie przy dwudziestym przejściu gry może to wydawać się dość żmudne, ale jakimś cudem takie po prostu nie jest - ciągle mamy coś do odkrycia, ciągle mimo zaliczenia tego wszystkiego po 100 razy i zaczęcia od początku, mamy jakiś widoczny cel, jaki chcemy spełnić. Daje to swego rodzaju spełnienie, którego Diablo 3 często dać nie potrafi.

Społecznościowy kocioł

Kolejnym aspektem, za który pokochaliśmy Diablo II była jego warstwa społecznościowa, która z dzisiejszej perspektywy wydaje się być mocno pozbawiona zasad i sensu, ale kiedyś stanowiła bardzo silny motor napędowy kultowego klasyka. Gdy sam sięgałem po tytuł w okolicach 2011 roku serwery wciąż były pełne zarówno od nowicjuszy jak i zaciekłych wyjadaczy, z którymi eksplorowanie kolejnych jaskiń i zakątków mrocznego świata było samą przyjemnością. W czasach, w których unikałem sieciowych gier jak ognia, Diablo II sprawiło, że po raz pierwszy naprawdę chciałem z kimś się połączyć i pograć w grupie.

W Diablo III ten aspekt bywa często dość słabo zrealizowany i mocno ograniczany, zaś w D2 panowała swego rodzaju wolna amerykanka i każdy działał po swojemu. Chciałeś się pojedynkować z kimś na środku bagien przy stworach - a proszę bardzo, naparzajcie się ile dusza zapragnie. Chciałeś pohandlować z kimś lub pobawić się w cwanego lisa - jasne, możesz nawet próbować uciec z czyjąś kasą, jeśli chcesz. Moim zdaniem taka dość duża swoboda sprawiała, że granie z innymi nie było po prostu nudne, bo w Diablo III wszystko zdaje się być sterylne aż do przesady i cała zabawa ogranicza się jedynie do chodzenia i klikania w stworki, tak jak to robimy w grze solo. 

Dlatego właśnie moim zdaniem Diablo II to gra wprost nieśmiertelna i o ile remaster niczego nie skopie, możemy doczekać się kolejnego złotego okresu dla marki, która ewidentnie chce wrócić do korzeni po może i dobrym, ale na pewno nie tak kultowym Diablo III.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper