PlayStation 5/ Xbox Series X - długi rytuał przejścia

PlayStation 5/ Xbox Series X - długi rytuał przejścia

Krzysztof Grabarczyk | 24.05.2021, 21:00

Przedpandemiczna rzeczywistość świata wirtualnej rozrywki zapewniała względnie szybkie przejścia z jednej generacji konsol na kolejną. Z osobistego punktu widzenia, gdybym miał wskazać dotychczas najdłużej trwający okres międzygeneracyjności - zdecydowanie 7.generacja. 

Tak można nazwać mniej więcej pierwszy rok koegzystencji nowszych oraz starszych platform. Obecnie znajdujemy się w okresie przedprogowym, i wiele wskazuje na jego znaczne wydłużenie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z utrudnień napotykanych przez producentów wszelakich komponentów, bez których urządzenia nie mogą zostać skompletowane na linii produkcyjnej. Wiemy również co jest temu winne. Mimo wszystko, sytuacja bardzo powoli zaczyna wracać do stanu względnej normalności.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niestety, sam okres powrotu na sklepowe regały wiąże się z podwyżką cen i kombinacjami samych właścicieli marek w związku z wykorzystaniem tańszych podzespołów - tak jak mówi się o nowych modelach PlayStation 5. Czy to jedyny defekt trwającego wciąż regresu fabrycznego? Niestety, nie do końca. Wkrótce zaczniemy jednak dostrzegać minimalne światełko w tunelu. Potrzebujemy do tego cierpliwości. Problem tkwi w tym, że wydawcy gier nieprędko uraczą nasze zmysły typowo nowogeneracyjnym skokiem jakości, na który wszyscy tak bardzo czekamy. 

Wolno i szybko zarazem 

PlayStation 5/ Xbox Series X - długi rytuał przejścia

Zanim przejdziemy do aktualnego położenia graczy względem konsol nowej generacji, czas na tradycyjną lekcję historii. Kiedy weszliśmy w erę HD, skok atrakcyjności obrazu wynikający z zastosowania większej ilości pikseli na ekranach wystrzelił niczym wieżowce rozrywające niebiosa. Stwierdzi tak każdy gracz, który od zawsze obserwował bieżący rynek. Kilka generacji wstecz, konsole nie potrzebowały dodatkowych, peryferyjnych udogodnień. Nieistotne czy rozgrywkę toczyliśmy na 14-calowym Grundigu czy protoplastach późniejszych LCD - wtedy mówiło się na takie odbiorniki "plazma". Wystarczył zakup konsoli. Wraz z rozpoczęciem 7. generacji konsol, sytuacja uległa drastycznej zmianie. Oczywiście, mogliśmy nadal grać na telewizorach SD lecz różnica w "przesiadce" przy użyciu HDTV była ogromna. A jaką magię w grach czyni lepsza rozdzielczość? Przekonałem się o tym w trakcie ogrywania kolejnych wariacji zremasterowanych hitów od Sony, i nie tylko.

Resident Evil 4 uruchomiony po latach na PlayStation 3, to całkowicie nowy komfort rozgrywki. Z tego powodu, szybkie przejście z ery PS2/GCN/Xbox na PS3/X360 okazało się najdłuższe i również najtrudniejsze dla graczy. Wielu z nas jeszcze wtedy studiowało, lub dopiero rozpoczynało pracę. Zakup jednocześnie konsoli i stosownego odbiornika równało się z dużym wydatkiem. Bo kiedy wcześniej przesiadka na nowy, konsolowy sprzęt wiązała się z wydaniem kilku tysięcy złotych?  Kiedy oswoiliśmy się z koniecznością wymian odbiorników średnio co cztery-pięć lat, nadejście PlayStation 4/Xbox One przetrwaliśmy bardzo łagodnie. Nawet późniejsze wkroczenie modeli obsługujących rozdzielczość 4k nie stanowiło już dla większości znaczących komplikacji.

Przywykliśmy do błyskawicznego postępu technologicznego. Dzisiaj, zakup konsoli na premierę wydaje się dla mnie czymś oczywistym, naturalną koleją rzeczy. Z uwagi na fakt, że konsole już dawno temu przestały być przesadnie drogie. Nie jak za czasów PlayStation 2 lub jego następcy. Wciąż owy produkt stanowił w gospodarstwach domowych towar deficytowy - rzekłbym, że posiadanie PS2 mniej więcej w 2002 roku oznaczało przysłowiowy "szacun na dzielni" (jak jedno z portalowych osiągnięć). Historia lubi się powtarzać - to już wiemy. Swoją drogą, przez stosunkowo długi okres, posiadanie PS4 mniej więcej w pierwszym roku, również stanowiło o gadżeciarskim stylu. To chyba nadal najciekawszy design ze wszystkich stacjonarnych konsol Sony. Być może dlatego urósł po premierze do tej rangi. Bo w multiplatformy graliśmy na niej jeszcze stosunkowo długo. Zanim biblioteka tytułów na wyłączność zaczęła systematycznie rosnąć. 

Pół roku później 

PlayStation 5/ Xbox Series X - długi rytuał przejścia

Minęło już sześć miesięcy. Już czy może dopiero? Dla osób będących w posiadaniu chociażby jednej z konsol nowej generacji, pół roku jawi się jako pierwszy, konkretny czas podsumowań. Jesteśmy świadkami wielu ciekawych sytuacji i inicjatyw ze strony obu producentów. Podczas gdy Sony twardo podtrzymuje tradycję systematycznego uzupełniania nowogeneracyjnej biblioteki, Microsoft coraz bardziej intensyfikuje sektor usługowy. Xbox Game Pass czy wcześniej już zapowiadana "Xchmurka". Przy dość obszernym katalogu pozycji dostępnych w abonamencie, jest w czym wybierać. Pytanie brzmi, czy na to czekaliśmy? Halo: Infinite zaczyna dochodzić do siebie po brutalnym zderzeniu z opinią publiczną. The Medium, choć bardzo bliskie naszym sercom ze względu na wyjątkowo lokalny charakter (w końcu zwiedzanie Krakowa przy nucie samego Yamaoki brzmiało dawniej niczym marzenie) stanowi tytuł dla specyficznej grupy odbiorców. Można rzec, że dwie konkurencyjne platformy się uzupełniają.

Przy wszystkich zaletach PlayStation 5 nadal próżno szukać tak rozbudowanych i scentralizowanych usług jak w przypadku Redmond. Generacja jednym słowem, nabiera oczekiwanego rozpędu. Problem tkwi w tym, że wszystko jakby idzie ciut za wolno. Owszem, nikt nie jest temu winny, lecz sytuacja mimowolnie zaczyna wpływać na decyzje wydawców. W obliczu wciąż umownej dostępności nowych konsol, w zarządach firm zajmujących się wydawnictwem coraz częściej zapadają decyzje, średnio korzystne dla osób posiadających już PS5/XSX. Nie da się ukryć, że zakup sprzętu nowej generacji jest przede wszystkim podyktowany chęcią doświadczania lepszej sfery wizualnej oraz technicznej. Inaczej wciąż lubowałbym się w ośmiobitowych światach, z których przetrwała co najwyżej nostalgia. Oczywiście szanuję zwolenników wszelakiego retro - w końcu klasyka jest wiecznie modna.

Wróćmy jednak do meritum. Przez komplikacje związane z brakiem pół-przewodników, fabryki nie nadążają za ogromnym popytem. Wszystko tworzy z kolei łańcuch związany z coraz liczniejszymi decyzjami o przełożeniu zakupu nowej konsoli. Decyzja wydaje się jeszcze bardziej zrozumiała w obliczu wszelakiego skalperstwa, obecnego od listopada, wpływa to również na wyższe ceny sprzętów w sieciach sprzedaży. Teraz do tego wszystkiego dodajmy zwiększony próg międzygeneracyjny zapowiedzianych gier na ten rok. Takie Resident Evil Village czy właśnie ogłoszony Battlefield 6 jedynie potwierdzają ten stan rzeczy. O wysoką jakość nie musimy się specjalnie obawiać, lecz czy niezbędne kompromisy nie wpłyną na next-genowe wrażenia? W kontekście nowego RE, rozgrywka na PS5 czasem potrafi chrupnąć, co lekko mnie zaskoczyło. Być może RE Engine nie jest typowo hybrydową technologią między generacjami? To potrwać cały kolejny rok. 

Cierpliwość popłaca? 

PlayStation 5/ Xbox Series X - długi rytuał przejścia

Wiele osób zdecydowało się na czekanie. Dopóki nie pojawi się więcej tytułów dedykowanych wyłącznie sprzętom nowej generacji. Czy posiadając już teraz jedną z platform, cześciej będziemy ich używać w charakterze ulepszonej emulacji dokonań z poprzedniego cyklu? Xbox Series X już teraz oferuje FPS Boost, który zapewnia nam luksus 60 klatek na sekundę. Czy jednak każdy odbiorca docenia ulepszoną wydajność? Kwestia mocno dyskusyjna. Baza użytkowników PS4/Xbox One jest nadal przeogromna. Większość potencjalnych, tegorocznych hitów trafi na obie generacje. To dość ciekawa alternatywa, jeśli komuś zwyczajnie znudziło się wyczekiwanie na kolejne zestawy konsol. Sytuacja zaczyna się jakby lekko poprawiać.

Być może dlatego, że ludziom po prostu znudziło się polowanie każdego dnia. Z drugiej strony, wydawcy nie chcą jeszcze ryzykować przekierowaniem zasobów jedynie pod nowe platformy. Pandemiczne ograniczenia, przeogromny popyt oraz problemy z komponentami spowodują najdłużej trwające przejście między generacjami. Od nas zależy czy będziemy się licytować o sprzęty czy zwyczajnie poczekamy na lepsze czasy. Podobno cierpliwość popłaca. Uważacie podobnie? 

Na koniec dzisiejszego wpisu, porcja ironii. Sony właśnie zareklamowało nowe, kolorystyczne wariacje dla kontrolerów Dual Sense. Wszystko fajnie, tylko czy sprzedaż osiągnie odpowiedni poziom? Obserwując działania sklepów, niemal w każdych zestawach są propowane dodatkowe kontrolery. Czy komuś będzie potrzebny trzeci pad, nawet jeśli czerwony lub czarny? Panie Ryan, lepiej zadbać o kolorystyczne alternatywy konsol, prawda? No tak, zapomniałem. Podobno nigdzie ich nie ma. 

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper