The Last of Us - nie za wcześnie na remake?

The Last of Us - nie za wcześnie na remake?

Krzysztof Grabarczyk | 24.04.2021, 11:00

Ciężkie przyjęcie trudnej historii przedstawionej w The Last of Us Part II coś mi uświadomiło. Wszyscy, niezależnie od podejścia do brutalnego, długiego i ponurego sequela - kochamy oryginalną opowieść.

Niczym światełko w tunelu, wyprawa Joela oraz Ellie przez zainfekowane Stany Zjednoczone to chwile zwątpienia, rodzącej się empatii, desperackiej walki o przeżycie i ostatecznie, wyboru w kontekście ratowania jednego bądź wielu istnień. Pierwsza zapowiedź najważniejszego dzieła Naughty Dog nie spowodowała u mnie nagłego przypływu endorfiny. Nie spodziewałem sie z jak ważnym tytułem przyjdzie mi obcować dwa i pół roku później. Cukierkowe klimaty będące swoistą niszą studia w żadnym wypadku nie były w stanie zapewnić mnie, że team odnajdzie swoje życiowe powołanie w postpandemicznym klimacie, zaczerpniętym z dokumentu BBC "Planet Earth" podpartym stronicami książki "Świat bez Nas".

Dalsza część tekstu pod wideo

Bo według źródeł to właśnie jedne z bazowych inspiracji podczas realizacji projektu. Dzisiaj, po prawie ośmiu latach od premiery, The Last of Us stanowi produkt ikoniczny w historii marki PlayStation. Paradoksalnie dzięki części drugiej, zyskał jeszcze więcej narracyjnej jakości. Właśnie dotarło do mnie, że ktoś tam w Sony (według plotek) planuje renowację tej perełki. I jako fan, protestować nie zamierzam. Pytanie brzmi, czy to aby na pewno ten czas? I kto się tym zajmie lepiej niż samo Naughty Dog? 

Nabierając wprawy 

The Last of Us - nie za wcześnie na remake?

Oczywiście całe zamieszanie powiązane z The Last of Us: Remake nie jest dziełem przypadku, lecz samego Jasona Shreiera. Taki  Geoff Keighley obecnych czasów. Zawsze pierwszy donosi o wielkich zapowiedziach, i wydawać się może, że co weekend popija whiskey z szefami najbardziej uznanych studiów deweloperskich. Jaka jest rzeczywiśtość? Ciężko stwierdzić, ponieważ niekiedy chora ambicja powszechnej autopromocji spycha ludzi do siania plotek wszelakich. Jeśli to plotka, to karkołomny remake tak dopieszczonej merytorycznie wizji, to ciekawy temat do podgrzania atmosfery. Ale jeśli to rzeczywiście prawda? Spróbujmy uznać ten stan rzeczy za jedyny słuszny - Naughty Dog na poważnie wzięło się za powtórkę z rozrywki. Zasadnicze pytanie brzmi: czy my tego chcemy? Tak. Grze nie stuknęła nawet dekada na rynku (powoli się zbliża) lecz Sony już wydało jeden remake z ery PS3 dzięki tytanicznej pracy Bluepoint Games. Z jednej strony, przedsięwzięcie dość ciekawe z punktu widzenia szefów Naughty Dog. Wszyscy szanujemy dotychczasowe osiągi studia. W świetle licznych wyzwań, jakie od zarania dziejów stawiali sobie Evan Wells i reszta watahy brakuje jednego - renowacji. Za zręby tego rodzaju (od)twórczości uznałbym The Last of Us: Remastered.

To jednak nie remake w pełnym znaczeniu tego słowa. Koncepcja odnawialności warstw wizualno-narracyjnych dla Naughty Dog z pewnością okaże się pomocnym doświadczeniem. Pytanie brzmi, czy renowacja dotyczy wszystkich aspektów gry? Oczywistym jest zapewnienie nowogeneracyjnego poziomu oprawy, z czym wiąże się szereg zobowiązań - od dziesiątek świeżych animacji po odpowiednią wydajność. Co z kwestią fabularną, zwłaszcza w kontekście ścieżek dialogowych? Czyżby rodem z leciwego Metal Gear Solid: the Twin Snakes (2004, Silicon Knights) sfera merytoryczna pozostanie zachowana w skali 1:1? Celowo wywołałem dzieło nieistniejącego już studia, ponieważ w obu przypadkach materiał źrodłowy jest bogaty w treść. Niedawno ponownie zagłębiłem się w postpandemiczny świat tak wyrafinowanie przedstawiony przez duet Strailey/Druckmann. Narracyjnie jest to wciąż drogowskaz dla pozostałej braci tworzącej poruszające historie i środowiska w grach przygodowych i nie tylko.

The Last of Us w jakiś magiczny sposób zachęca do ponownej eksploracji pomieszczeń, które znam już niemal na pamięć. Niewiele gier to potrafi a na osobistym liczniku mam ich pokaźną sumę. Wracając już do wątku głównego, jakim sposobem zespół nabierze wprawy w kontekście renowacji Ostatnich z Nas? Dzięki szablonowi w postaci materiału źródłowego, wiele rzeczy związanych z fazą pre-produkcji okaże się łatwiejszych. Mamy wszystko w zakresie wizji - bohaterów, świat, scenariusz i znane motywy. Dla Naughty Dog kwestia tworzenia remake to zasadniczo nowe wyzwanie, ponieważ studio wcześniej nie mierzyło się z niczym podobnym. Czy ta perspektywa obejmuje zachowanie wszystkich znanych wątków, zachowań postaci i scenografii? Gdyby grę zlecono BluePoint Games, kwestia byłaby jasna dla nas wszystkich. Jak sprawę potraktuje Naughty Dog? Ciężko okeślić.

Okiełznać potwora

The Last of Us - nie za wcześnie na remake?

Wizytówką studia stało się opanowanie architektury sprzętów Sony niemal do perfekcji. Tendencję wzrostową zauważyliśmy w erze PlayStation 3. Od trylogii Uncharted na przygodzie Joela kończąc. Produkcje w ówczesnej dobie zdefiniowały jakość wizualną na konsolach. Efekt końcowy towarzyszący The Last of Us: Part II przebił wszystko co do tej pory widziano. Jakkolwiek negatywnie wszelcy hejterzy stają na głowie aby dopiec decyzjom reżyserskim, tak stronie technicznej po prostu nie da się czegokolwiek zarzucić. W tym właśnie tkwi jeden z filarów ogólnoświatowej renomy Naughty Dog - wszechobecnego detalizmu. Aż boję się pomyśleć jakich cudów są w stanie dokonać ludzie zatrudnieni w tym zespole - najlepszym jaki kiedykolwiek posiadało Sony - na polu nowej generacji. Przed PlayStation 5 dopiero najlepsze lata rynkowego życia. Wykorzystanie całkowitej mocy urządzenia stanowi duży wysiłek na drodze rezultatów. Szlaki zostają przetarte w chwili podjęcia się realizacji czegoś ambitnego, wymagającego.

Jeśli kwestia renowacji największego z dzieł Psiaków faktycznie nie jest tylko mrzonką, zespół może się wykazywać. I przygotować na kolejne lata z PS5 u boku. Nie wiemy na jakim etapie są prace - o ile w ogóle się zaczęły. Schreier mógł dotrzeć jedynie do informacji na etapie bardzo wczesnego planowania. W ostatnim czasie szef studia, Evan Wells zaznaczył, że firma nie pracuje nad dwoma projektami jednocześnie. Wciąż nie wiadomo co z kwestią trybu sieciowego do The Last of Us 2. Szybkie ładowania, adaptacyjne triggery, haptyczne wibracje i w końcu wszelkie techno-ikony next-genów, czyli ray tracing i natywna rozdzielczość 4k. Z tym ostatnim wprawdzie nadal są drobne problemy, właśnie na konsoli Sony. To wszystko studio powinno należycie pielęgnować na potrzeby The Last of Us: Remake. Czy skorzystają z assetów odpowiadających za część drugą? W notce znajdowały się wzmianki o nowym silniku graficznym i przeprojektowanym gameplayu.

Tak naprawdę sequel oferuje ciekawe rozwinięcia modelu rozgrywki, które wystarczyłoby skutecznie zaadaptować. Uniki czy czołganie się bardzo wpłynęły na możliwości w walce, czyniąc ją może nie tyle łatwiejszą co ciekawszą. Siłą pierwszego The Last of Us oczywiście stał się także multiplayer. I do dzisiaj znajduje bardzo szerokie grono entuzjastów, chociaż trzeba się liczyć z tym, że na polu walki zostali głównie fanatycy. Jeśli zaczynacie od nowa, musicie się liczyć z regularnym mantem zanim poznacie wszystkie mapy i nabierzecie wprawy. Nowa wersja oferująca odświeżoną wariację sieciowych zmagań brzmi całkiem kusząco. Choć historia przeznaczona dla pojedynczego odbiorcy nadal decyduje o zakupie gry, tak multiplayer stanowi drugie życie - nawet w edycji Remastered, która nadal się sprzedaje. A największy wzrost sprzedaży po latach od premiery zanotowano w okresie przedpremierowym części drugiej, i nawet chwilę potem. 

Za wcześnie? 

The Last of Us pojawiło się prawe osiem lat temu. Zadajmy sobie teraz pytanie - czy nie za wcześnie na remake? I tak i nie. Historia zna przypadki odrestaurowania kultowych pozycji w jeszcze krótszym odstępie czasowym. Kilka akapitów wcześniej wymieniłem remake Metal Gear Solid, ten zadebiutował w 2004 roku, czyli w sześć lat po premierze oryginału z PlayStation. Ale to nie jedyna taka sytuacja. Niezapomniany remake pierwszego Resident Evil (1996) pojawił się w roku 2002. Nie chodzi zatem o kwestie znacznego upływu lat, lecz pomysł na nową wizję legendy, przy zachowaniu względnej wierności oryginałowi. Bo niezależnie od przywiązania do tradycji, podjęcie się takiej próby wiąże się z utratą pewnej części klasycznej wersji. Z dzisiejszej perspektywy, twórcy są nawet bardziej narażeni na krytykę, jeśli zmiany zajdą zbyt daleko. Do dzisiaj widuję narzekania na Resident Evil 3 czy mocne decyzje Square Enix w kontekście Final Fantasy VII: Remake. Jestem przekonany, że w Naughty Dog trwa burza mózgów w związku z propozycją zmian względem uznanego precedesora. 

Wciąż bazujemy na doniesieniach jednego dziennikarza, który słynie z gorących wieści. Mimo wszystko temat już zdążył opiniotwórczo namieszać. Chciałbym ponownie ujrzeć odtworzoną od zera jedną z najlepiej opowiedzianych historii ostatnich lat. Pytanie czy to przedsięwzięcie weźmie priorytet nad ewentualną częścią trzecią? A może to jakiś szerszy plan? W końcu przeciwników scenariusza Part II jest bez liku. Gdyby zaoferować remake uwielbianej przez niemal wszystkich części pierwszej, negatywne odczucia znikną na długo. Co z kolei zapewni swobodne przyjęcia odważnych decyzji fabularnych przy tworzeniu The Last of Us: Part III. Pytań jak zawsze jest więcej niż odpowiedzi. Kiedy je poznamy? Ciężko powiedzieć. Czy cieszycie się na samą myśl o powrocie do świata pierwszego The Last of Us? 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Last of Us Part II.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper