Apple WWDC 2020 – wrażenia z konferencji. Efektywność ponad efektowność

Apple WWDC 2020 – wrażenia z konferencji. Efektywność ponad efektowność

Kajetan Węsierski | 23.06.2020, 22:05

Wczoraj, 22 czerwca, miał miejsce pokaz, na którym Apple zaprezentowało wszystkim zainteresowanym ich sprzętem garść nowości, jakie pojawią się w tegorocznych aktualizacjach systemowych. Trzeba przyznać, że było całkiem udanie. 

W dobie pandemii wykształcił się ciekawy trend, który wymuszony został przez charakter wirusa. Z racji, iż duże zgromadzenia ludzi są w obecnym czasie raczej niebezpieczne i wiążą się ze sporym ryzykiem zarażenia, największe imprezy przeniesiono do Internetu, aby mogły odbywać się bez udziału publiczności – przynajmniej w cielesnej formie. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby uczestniczyć online. I w taki też sposób przyszło nam partycypować w Worldwide Developers Conference 2020.

Dalsza część tekstu pod wideo

WWDC to odbywająca się rokrocznie impreza, gdzie pojawia się Apple, podczas której oczy „wyznawców nadgryzionego jabłka” oraz innych fascynatów technologii, zwrócone są w kierunku nowości systemowych. Tak, jak jesienno-zimowa konferencja przynosi nam najświeższy hardware od gigantów z Cupertino, tak wiosenno-letnie wydarzenie skupia się na nowinkach z zakresu software’u. Bez wątpienia sprawia to, że zainteresowanie jest niższe, a szkoda. To często kawał przyjemnego pokazu...

...I w tym roku wypadł szczególnie dobrze

Tak, nie ma w tym ani ziarna sarkazmu. Oczywiście mogło być lepiej, a nie wszystko okazało się tak innowacyjne, jak fani Apple by sobie życzyli, ale postęp względem poprzednich lat widoczny był gołym okiem. Wreszcie nie tylko Craig Federighi mówił w sposób angażujący, ale także jego współprowadzący. Rzeczywiście dało się odczuć, że to ta sama firma, która jeszcze dekadę temu słynęła z nieporównywalnie jakościowych konferencji. Całość była ciekawa i niewiele momentów mogło wywoływać poczucie znużenia. 

Na początku, po swoistym wstępie, skupiono się na oprogramowaniu do najpopularniejszego sprzętu od Apple, a więc iPhone’ów i zaprezentowano tegoroczny iOS 14 (nie, jak można było czytać w plotkach, iPhoneOS). Później przyszła kolej na większego brata i odpowiednik – iPadOS 14, aby następnie przejść do smartwatcha, którego soft zostanie zaktualizowany do wersji WatchOS 7. Dalej świeżutkie Apple TV, troszkę rozmów o znaczeniu prywatności i w końcu wielki finał: MacOS Big Sur i przejście na ARM, czyli „papa, Intel”! 

WWDC 2020

iOS nadrabia zaległości

Sam początek konferencji, a hejterzy firmy, będącej bohaterką tego tekstu, dostali już sporo pożywki. Apple zapowiedziało wprowadzenie widgetów. Tak, funkcji, która na telefonach konkurencji działa już od wielu lat. Te rzeczywiście mogą okazać się przydatne, a sam czasem żałowałem, że nie mam możliwości przypięcia żadnej notki na głównym ekranie. Nie sądzę jednak, abym na dłuższą metę chciał z tego korzystać. Podobnie w przypadku nowej biblioteki, która ma segregować nasze aplikacje. Daleko temu do efektowności, choć na pewno nieraz poprawi flow korzystania ze smartfona. 

Dużo ciekawsza od powyższych wydaje się funkcja „picture in picture”, która sprawia, że oglądane wideo będziemy mogli minimalizować (bez wyłączania go), a także zmniejszać i „przyklejać” do naszego wyświetlacza. Tu punkt dla Apple, świetna opcja i bez wątpienia pomoże uskutecznić multi-tasking. Brzmi genialnie, a prawdopodobnie wielozadaniowość może poprawić jeszcze jeden bajer – połączenia przychodzące w formie banerów! 

iOS14

Nie tak fajnie brzmią dla nas informacje o zmianach w Siri i nowym, wbudowanym tłumaczu offline. Wiecie, co je łączy? Obie nie obsługują języka polskiego i mimo wszystko wciąż średnio dotyczą Polaków. Interfejs Siri rzeczywiście będzie poprawiony, ale... Cóż, sądzę, że tu potrzeba nieco ważniejszych aktualizacji, przynajmniej z naszego punktu widzenia. 

Całkiem sporo opowiadano także o rozwinięciu iMessage. Nowości może są, ale osoby korzystające z Messangera nie będą zaskoczone. Wiele funkcjonalności odwzorowuje to, co mamy w aplikacji od Facebooka. Na koniec troszkę animoji oraz nowych wersjach ich personalizacji. Taki standard.

iPadOS robi to, co duży brat powinien

Choć zaledwie w zeszłym roku zmieniono nazwę i iPady dostały własny, dedykowany system (z iOS na iPadOS), to wciąż nie można ukryć, że mówimy o nieco rozwiniętym softwarze ze smartfonów. Dostaliśmy więc troszkę tego, o czym pisałem wyżej, a także  parę nowości. Tu, nie ukrywam, miało prawo się podobać. Wydaje mi się na przykład, że widgety mogą mieć nawet większe znaczenie w przypadku dużych ekranów iPadów, a ich użytkowanie będzie miało sens. 

Apple kontynuuje również zaloty iPadów w kierunku MacBooków i widać to choćby w nowych wyglądach aplikacji, które zostaną teraz rozwinięte o pasek boczny, który ułatwi nawigowanie oraz wprowadzanie zmian. Podobnie interesująco wypada zaawansowane wyszukiwanie, które ma być znacznie poprawione, względem tego, co mieliśmy do tej pory.

iPadOS 14

Co jednak było dla mnie najciekawsze, to rozwój przydatności Apple Pencila. Gadżet nie jest tani, nawet w starszej edycji, więc jakoś trzeba zachęcać konsumentów. Tak więc zaprezentowano nam ciekawą funkcję „Scribble”, której głównym zadaniem będzie zamiana odręcznych notatek na tekst komputerowy. Ma ona podobno rozpoznawać nawet kilka języków (na pewno angielski i chiński) w jednym wersie, ale... Nie wierzę w Polski. Jestem ciekaw, czy będzie darmową konkurencją dla świetnego GoodNotes.

watchOS postawi na zdrowie

Od niedawna jestem posiadaczem smartwatch’a od Apple, więc na ten segment czekałem chyba najbardziej. Czy spełniono moje oczekiwania? Cóż, nie mogę powiedzieć, żebym był zawiedziony, ale na pewno mogło być nieco ciekawiej. Wszystko rozpoczęło się oczywiście od tarcz! Apple zapewnia, że siódma wersja ich systemu watchOS przyniesie znacznie więcej możliwości ich konfigurowania i dostosowywania do własnych potrzeb.

Smartwatch od firmy z nadgryzionym jabłkiem w logo zawsze promowany był jako akcesorium, które dba o nasze zdrowie. Nie mogło więc zabraknąć nacisku na ten aspekt. Bardzo podoba mi się opcja z poprawionym trybem rowerowym. Osobiście całkiem dużo z niego korzystam przez cały rok, więc niewątpliwie będzie mi znacznie wygodniej. Szkoda tylko, że ulepszone mapy prawdopodobnie nie obejmą naszego kraju. Dodane zostaną natomiast dwa nowe tryby ćwiczeń, na które się załapiemy – funkcjonalny trening całościowy oraz taniec. Nie sądzę, abym kiedykolwiek miał korzystać z którejś z nich, ale wciąż fajna sprawa. 

WatchOS 7

Największą nowością jest jednak obietnica implementacji śledzenia snu, a raczej znacznej jego poprawy. Bałem się, że zostanie to skierowane wyłącznie dla użytkowników następnej generacji serii Apple Watch, ale na szczęście nie! Oh, jeszcze jedno! Mamy 2020 rok, więc nie mogło zabraknąć analizatora mycia rąk, który skontroluje, czy zrobiliśmy to poprawnie. 

Apple TV, Air Pods, prywatność...

Tu nie ma sensu się za bardzo rozpisywać. Zapowiedziano świetnie wyglądający serial „Foundation” dla Apple TV, kilka udogodnień w tvOS (m.in. wspomniany wcześniej „picture in picture”), a także wsparcia dla kontrolerów Xbox One Elite i Adaptive Controller.  Jeśli chodzi o Air Pods, będą się one teraz automatycznie przełączać pomiędzy urządzeniami (brzmi wygodnie). 

Apple TV

Apple nie zapomina także o prywatności i ponownie zapewnia, że ta ma dla nich kolosalne znaczenie. Świetną zagrywką jest ujawnianie w AppStore tego, jak wiele naszych danych będą pobierały instalowane aplikacje. Czy ktoś będzie na to zwracał uwagę? Pewnie niewielu. 

Odświeżony macOS robi wrażenie! 

Jedenasta odsłona systemu komputerów od Apple zatytułowana została „Big Sur” i zaznaczyć należy, że duża będzie tylko z nazwy. Zapowiedziano jednak zmiany znaczące i widoczne od razu. MacOS po wielu latach doczeka się gruntownego odświeżenia pod kątem wyglądu. Wizualnie dostaniemy coś pomiędzy dawnymi systemami macOS, a iPadOS. Funkcjonalnie natomiast... Będzie jeszcze lepiej! Pojawi się choćby Control Center, które zapowiada się genialnie. 

MacOS Big Sur

Interesująco wypadają także zmiany w Safari. Wiem, że stosunkowo niewiele osób wciąż z niego korzysta, ale może warto będzie wrócić? Wbudowana przeglądarka ma być znacznie szybsza i dużo bezpieczniejsza. Apple ponownie daje znak tego, jak bardzo zależy im na zaufaniu ze strony konsumentów i dbaniu o ich prywatność. Mnie się podoba, choć wiem, że zdania będą podzielone. 

I wtedy wchodzi ARM, cały na biało...

Prawdopodobnie najważniejsze ogłoszenie dla wielu widzów wczorajszej konferencji. Apple oficjalnie rezygnuje z architektury od Intela i przechodzi na swój własny ARM. Co ciekawe, pierwsze komputery oparte na tej technologii mają pojawić się jeszcze w tym roku, ale nie oznacza to bynajmniej, że wsparcie dla sprzętów na poprzedniej architekturze dobiegnie końca. Całe szczęście, bo nie zdziwiłbym się, gdyby zaryzykowali. 

ARM

Jak to wypadnie w praktyce? Zmiana będzie płynna i trwać ma około dwóch lat. Nie będę więc zaskoczony, jeśli początkowo pojawi się sporo błędów w kwestii stabilności i temu podobnych aspektów. Apple przyzwyczaił nas w ostatnich latach to takich niespodzianek, ale zazwyczaj wychodzili obronną ręką. Jeśli wszysto pójdzie dobrze, będzie to prawdopodobnie jeden z największych przełomów ostatniej dekady istnienia marki. Może być interesująco. 

Podsumowując...

Scott Galloway w swojej książce „Wielka czwórka. Ukryte DNA: Amazon, Apple, Facebook i Google” napisał o gigantach z Cupertino, że „naśladują religię, z jej własnym systemem przekonań, przedmiotami uwielbienia, wyznawcami kultu i figurą zbawiciela”, a przy tym stanowią symbol „zamożności, wykształcenia i zachodnich wartości”. Wydaje mi się, że dziś najbardziej wierzy w to samo Apple i temu też dają wyraz podczas swoich konferencji. 

WWDC 2020 okazało się najciekawszą edycją od lat, ale ponownie zabrakło wielu ważnych nowości, na które czekają fani. Firma wyraźnie postawiła na efektywność kosztem efektowności, a owoce tego siewu będzie można zbierać dopiero za kilka miesięcy. Wtedy bowiem okaże się, jak systemy działają w praktyce. Jeśli będzie dobrze, Apple zapunktuje, jeśli nie... Znów będziemy marudzić i czekać na kolejny pokaz z tą samą nadzieją i podobnymi oczekiwaniami. 

A jeśli chcielibyście sami zapoznać się z najważniejszymi informacjami z tekstu, koniecznie rzućcie okiem na obszerny skrót od The Verge:

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper