Darmowy Spider-Man VR rozumie, co znaczy „być” superbohaterem

Darmowy Spider-Man VR rozumie, co znaczy „być” superbohaterem

Jaszczomb | 22.07.2017, 13:39

VR-owe doświadczenie, gdzie wcielamy się w Spider-Mana, zostawia apetyt na znacznie więcej. Żadne tam drużynowe rozwałki z Hulkiem i Deadpoolem.

Spider-Man: Homecoming VR to wyjątkowo ciekawy sposób na promocję filmu. Niczym młody Peter Parker otrzymujemy tam strój od Tony’ego Starka i uczymy się zasad działania zaawansowanych technologicznie wyrzutni sieci. Nie robiliśmy recenzji, bo też niewiele jest tu do zrecenzowania – ot, 10 minut strzelania pajęczyną do celów i krótka oskryptowana sekwencja z Vulture’em. A jednak cała ta „reklama” zdołała zrobić to, co jeden z najlepszych tytułów na PlayStation VR, czyli Batman: Arkham VR. Pozwoliła poczuć się superbohaterem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mroczny Rycerz w wirtualnej rzeczywistości na każdym kroku był reklamowany hasłem „bądź Batmanem”. Każda recenzja (w tym moja) skupiała się właśnie na tym i recenzenci (w tym ja) oryginalnie zauważali, że nigdzie indziej immersja nie stała na tak wysokim poziomie. Owszem, Batman: Arkham VR nie skupiało się na walce, a był to raczej zbiór minigierek detektywistycznych na jakąś godzinę zabawy, gdzie korzystaliśmy z gadżetów bohatera Gotham. Liczne nawiązania do komiksów, możliwość założenia stroju i rzucanie batarangami stanowiło jednak niezapomnianą przygodę, obowiązkową dla każdego fana Batmana. I podobnie jak nadchodzący Spider-Man od studia Insomniac mocno wzoruje się na pomysłach serii Batman: Arkham od Rocksteady, tak doświadczenie wirtualnej rzeczywistości w Homecoming czerpie garściami od VR-owego Nietoperza.

Od momentu pojawienia się na wysokim budynku, gdzie możemy obserwować w dole tętniące życiem miasto, przez moment włożenia kostiumu i przejrzenia się w lustrze, po korzystanie z nowych gadżetów – Spider-Man VR to kropka w kropkę Arkham VR (czy raczej jego wersja demo). I powinno nim być! Naciśnięcie spustu kontrolera Move idealnie przekłada się na ikoniczny gest Spider-Mana w wirtualnej rzeczywistości i strzelanie pajęczyną nigdy nie było tak przyjemne. Twórcy z Sony Pictures oddali nam trzy rodzaje sieci – serię pocisków, ładowany „granat” oraz standardowe pasmo do przyciągania się lub bujania po mieście. Oczywiście takiego bujania w otwartym świecie nie przewidziano, ale dostaliśmy mały przedsmak, do którego za chwilę wrócę. Ostatecznie daniem głównym jest strzelanie do rozmaitych przedmiotów na wspomnianym dachu i… tyle. To wystarcza. Przez te 5-10 minut byłem Spider-Manem.

Druga część VR-owego doświadczenia to wskoczenie na wysoki dźwig i spotkanie z Vulture’em. Pokonać się go nie da, a całość to po prostu oskryptowana scenka mająca zachęcić nas do pójścia do kina. Brak tu porządnego finału, gdzie moglibyśmy wykorzystać wszystkie nabyte umiejętności z tego treningowego samouczka, ale też nie oczekujmy pełnej gry od darmowego doświadczenia. Muszę również wrócić do jednego momentu, w którym huśtamy się między budynkami. Problemy z błędnikiem w goglach VR są dość częste (chociaż sam jestem na nie odporny) i zdecydowano się tu na wyciemnienie krawędzi tego, co widzimy. Z jednej strony czułem zawód, ale z drugiej – wciąż coś tam widać i rzeczywiście śmignąłem nad ulicą! Dodatkowo nie można powiedzieć niczego złego o oprawie graficznej. Słowem – nienawidzę Spider-Man Homecoming VR, bo zrobił mi ogromny apetyt na grę, której nigdy nie dostanę.

VR-owego Spider-Mana doceniłem jednak jeszcze bardziej po ostatnim Comic-Conie. Pokazano tam produkcję w wirtualnej rzeczywistości Marvel Powers United VR, tyle że na wyłączność Oculusa, więc posiadacze PS VR obejdą się smakiem. Tak czy inaczej, przygotowano tam całą ekipę grywalnych postaci – Deadpoola, Hulka, Rocket Racoona oraz Captain Marvel (ależ wpychają ją wszędzie na siłę…), a deweloperzy mówią o większej liczbie bohaterów i złoczyńców (!) w pełnej wersji gry. W ekipie czterech graczy naszym zadaniem będzie przemierzanie plansz pełnych przeciwników i walka z nimi – czy to ogromnymi pięściami, czy to katanami i pistoletami.

Choć twórcy Marvel Powers United VR obiecują wymóg strategicznego podejścia do rozgrywki, opinie na temat grywalnego dema są podobne – fajnie poczuć się herosem, ale to tylko wymachiwanie rękami i proste strzelanie do celu, bez szukania słabych punktów czy korzystania z mniej szablonowych sposobów walki z wrogiem. Bez niczego ponad „superbohater niszczy złoczyńców!”. I tutaj właśnie Batman: Arkham VR, a nawet króciutki Spider-Man wygrywają. Nie przedstawiają walki, a stawiają właśnie na samo „bycie” bohaterem w masce – i to wystarcza. Bo nawet jeśli w oculusowej grze będzie dostępnych kilkadziesiąt postaci do wyboru, to wciąż będą tylko niedużymi wariacjami w prostej siekaninie – bez fantastycznego uczucia nałożenia maski czy odkrywania swoich możliwości.

Porównywanie bogatego w zawartość Batman: Arkham VR do krótkiej darmówki Spider-Man: Homecoming VR wydaje się nierozsądne, ale zamysł jest ten sam – nieustannie powtarzane w tym tekście „bycie” superbohaterem. Po to właśnie jest wirtualna rzeczywistość i w tej formie sprawdza się najlepiej. A jak zależy Wam na samym śmiganiu na pajęczynach, koniecznie sprawdźcie cichą perełkę PlayStation VR pt. Windlands (obecnie na przecenie!) albo pecetowe A Story About My Uncle.

Jaszczomb Strona autora
cropper