Graliśmy w Shadow of the Tomb Raider - Lara wciąż piękna i niebezpieczna

Graliśmy w Shadow of the Tomb Raider - Lara wciąż piękna i niebezpieczna

Rozbo | 10.08.2018, 20:06

Premiera Shadow of the Tomb Raider już 14 września, tymczasem udało nam się dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora gry - firmy Cenega - spędzić z przygodami Lary kilka bardzo ciekawych i intensywnych godzin. Oto nasze wrażenia z sesji hands-on.

Bohaterowie gier przygodowych pokroju Lary Croft czy Nathana Drake'a mają to do siebie, że potrafią robić rzeczy, jakich nie wykona nawet Tom Cruise w kolejnych misjach niemożliwych. Do tego nie potrzeba im godzin spędzonych na siłowni i wsparcia kaskaderów, zaś jedyne duble wykonują tylko gracze po napisie "Game Over".

Dalsza część tekstu pod wideo

Testując Shadow of the Tomb Raider ,czułem się właśnie trochę jak taki Tom Cruise na sterydach. Tylko piękniejszy i młodszy. I bardziej uroczy, choć niemniej poobijany i skupiony na tym, by przeżyć. I by trzymać się swojego znanego emploi bohatera kina akcji.

Znajome ścieżki

W trakcie naszego hands-on mogliśmy zagrać od początku gry, wobec czego sprawdziliśmy znany już z wcześniejszych prezentacji prolog w meksykańskim miasteczku, zatopiliśmy się w głąb gęstej dżungli i zmierzyliśmy z drapieżnikami. Był też moment na grobowce i trochę kombinowania.

Już od pierwszych minut gra nie udaje, że chce nas czymś zaskoczyć. To ten sam styl prowadzenia przygody, który zapoczątkowany został przez Crystal Dynamics 5 lat temu, choć sekwencje akrobatycznych wygibasów, kolekcjonowania przez Larę siniaków oraz walki z wielkimi jak stodoła drabami przeplatane są teraz spokojnymi momentami interakcji z NPC.

Na początku była to krótka sekwencja spacerowania po wspomnianym miasteczku w trakcie celebrowania święta zmarłych, zaś później nieco dłuższa możliwość eksploracji osady w dżungli. W tym czasie możemy rozmawiać z mieszkańcami, a w późniejszym etapie również korzystać ze sklepu i przyjmować poboczne zadania od mieszkańców. 

Ostatecznie jednak Panna Croft nie na darmo nosi czekan i pistolet, więc szybko wracamy na stare tory wiedzeni nieprawdopodobnymi wydarzeniami. Pierwsze minuty gry, to scena katastrofy lotniczej (spokojnie, Lara przeżyje, bo jakże by inaczej), potem następuje retrospekcja, która tłumaczy, jak nasza bohaterka znalazła się w tak nieciekawej sytuacji.

Nie będzie przyjemnie

A nie jest to przyjemna historia, bowiem w wyniku obsesji młodej pani archeolog miasteczko, które jeszcze przed chwilą żyło pełnią życia, celebrując święto, zamienia się w piekło zalane niespodziewaną falą tsunami. To znany chwyt już z czasów Rise of the Tomb Raider. Tam prologiem był nieco bardziej zwarty etap w Syrii. W Shadow też przez pierwszą godzinę skupiamy uwagę na samouczkach, nauce sterowania i zasad gry, a w momencie emocjonującej, oskryptowanej sekwencji ucieczki przez zalane falami miasto, bawimy się w żeńskiego odpowiednika Nathana Drake'a.

Ale ten moment eksponuje również zmianę w emocjonalnym tonie Shadow of the Tomb Raider. Gdy Lara obserwuje śmierć małego chłopca spadającego z wysokości drugiego piętra i ginącego w śmiercionośnym potoku, poczułem, że żarty się skończyły i konwencja kina nowej przygody przeistoczyła się w coś znacznie mroczniejszego. Wszak cały ten kataklizm wywołany został przez magiczny artefakt, do którego dotarła protagonistka. Ona była za niego odpowiedzialna. Trudno na razie powiedzieć, czy wątek ten skończy się jedynie na kilku fałszywych narracyjnych tonach, próbujących nas przekonać do tego, że mamy do czynienia z naprawdę poważną historią, czy rzeczywiście fabuła pokaże nam Larę, jakiej jeszcze nie znaliśmy?

Temu drugiemu może pomóc oprawa. Choć trudno to sobie wyobrazić, to model postaci panny Croft oraz kilku kluczowych dla historii osób wygląda jeszcze lepiej niż poprzednio. Animacje twarzy bohaterów są obłędne i można je postawić na równi  pod tym względem z takimi grami jak L.A.Noire, Until Dawn czy Injustice 2. Dzięki szczegółowej mimice i świetnej grze voice aktorów, dialogi zdają się być bardziej autentyczne, zwłaszcza rozmowy pomiędzy Larą a jej wiernym towarzyszem Jonahem. Da się dzięki temu zauważyć pomiędzy nimi mocną więź i swoistą czułość, co ma tym głębsze zabarwienie, jeśli weźmiemiy pod uwagę fakt, że Jonah próbuję przywołać swą przyjaciółkę do rozsądku, podczas gdy ta cały czas walczy ze swoją obsesją na punkcie ojca i organizacji "Trójca".

Oprawa, a zwłaszcza mogele postaci, jest więc fantastyczna, kiedy jednak bohaterowie zaczynają się ruszać, czuję się jak w 2013 roku. Animacja nowego Tomb Raidera wciąż jest dziwnie koślawa, nieorganiczna. Daleko jej do naturalności w grach Uncharted czy The Last of Us i czuć to na każdym kroku - od wspinaczki, poprzez bieganie, a na cichej eliminacji wrogów kończąc.

Dżungla to mój przyjaciel

Gameplay, poza wspomnianymi sekcjami interakcji z NPC, idzie dalej znanym dobrze torem. Po prologu zyskujemy dostęp do podzielonej na mniejsze lokacje, rozległej południowoamerykańskiej dżungli. Kluczowe w niej będzie więc zbieranie surowców i eksplorowanie. Ponownie grobowce to jeden z najlepszych elementów nowych Tomb Raiderów. W Shadow jest ich mnóstwo, a ja sprawdziłem kilka z nich i muszę przyznać, że zagadki w nich zawarte są idealnie wyważone. Nie za trudne, byśmy na dłużej się zacięli, jednocześnie pomysłowe i intrygujące. Nie chcę zdradzać Wam pomysłów na grobowce, ale nadmienię, że spędziłem przy nich sporo czasu w porównaniu do głównej eksploracji.

Jako punkty zapisu i rozwoju postaci, a także modyfikacji sprzętu, powracają ogniska. Możemy teraz nieco bardziej szczegółowo dostosować oręż do własnych potrzeb oraz rozwinąć zdolności naszej bohaterki. Drzewko skilli jest teraz bardzo rozbudowane i ponownie oferuje trzy drogi, choć teraz nazywane inaczej - Seeker, Warrior, Scavenger. Dużo tu kombinowania i łączenia różnych zdolności. 

Poza ogniskiem znów musimy polować, szukać, kolekcjonować zapasy i możemy w locie tworzyć amunicję oraz apteczki. Większy nacisk położono teraz na skradaniu i cichej eliminacji, bowiem nasza bohaterka może na różny sposób wykorzystywać otoczenie i się w nie wtapiać. Obsmarowując się błotem i przyklejając do pokrytej bluszczem ściany skalnej, może się zbliżyć i niezauważenie pozbyć przeciwnika. Nowością jest też możliwość spuszczania się w wybranych miejscach w dół po lince. Można się też w takiej pozycji "zawisu" rozbujać, by dostać w niedostępne wcześniej miejsce. Nie nazwałbym tego nowego patentu szczególnie emocjonującym czy rewolucyjnym, ale w sprawny sposób poszerza repertuar możliwości panny Croft. Podobnie jak nadmiar zbiorników wodnych, w których teraz często będziemy nurkowali i z paniką szukali miejsc, gdzie choćby na chwilę można się było wynurzyć i zaczerpnąć powietrza.

Drapieżnik i ofiara

Podobną paniką naznaczone było emocjonujące, poprzedzone budującym napięcie wstępem, starcia z jaguarami w dżungli. O ile Lara Croft jest już na tyle zaprawiona w.... hmmm.... swojej codziennej robocie archeologa, że wśród nieszczęsnych komandosów patrolujących teren zachowuje się jak prawdziwy łowca, to w starciu z drapieżnikami nie jest już tak przyjemnie. Jaguary łatwo wtapiały się w otoczenie i potrafiły błyskawicznie doskoczyć do głównej bohaterki, albo sprytnie okrążyć ją tak, że wychodziły poza pole, które obejmuje kamera w grze. Musiałem nieustannie sondować otoczenie i w desperacji szukać materiałów na wykonanie strzał, gdyż zbyt często zwinne, dzikie koty unikały moich ataków. I to wszystko w nieustannym ruchu.

Konfrontacja z jaguarami była bardzo intensywna i nerwowa i pozostaje wierzyć, że w finalnym kodzie będzie więcej takich momentów. Ponadto jednak Shadow of the Tomb Raider wydaje się podążać bezpiecznym torem swych poprzedników, przynajmniej jeśli chodzi o rozgrywkę. Z jednej strony to źle, z drugiej dobrze, bo fani znowu dostaną więcej tego samego dobra, co przy dwóch ostatnich częściach od czasu rebootu. Najciekawsze jednak wydaje się, jak daleko posuną się twórcy w zobrazowaniu obsesji głównej bohaterki i ukazania konsekwencji jej czynów. Początki mają dobre i oby na tym nie poprzestali.

  

cropper