10 najgorszych crapów 2016 roku

10 najgorszych crapów 2016 roku

Bartosz Dawidowski | 24.12.2016, 10:15

Koniec roku to czas podsumowań, w których oczywiście skupiamy się na najprzyjemniejszych momentach ostatnich 12 miesięcy. Warto jednak przez chwilę rzucić okiem również na największe porażki 2016 roku. Niestety poważne wpadki zdarzały się nawet największym firmom, takim jak Capcom i Activision.

"Złota malina" mijającego roku należy się moim zdaniem Activision i FireForge Games za tragicznie słabe Ghostbusters, które powstało chyba tylko po to, by żerować finansowo na kinowej premierze (która zresztą też okazała się kiepska).

Dalsza część tekstu pod wideo

Macie swoje propozycje growych crapów z 2016 lub nie zgadzacie się z moją listą? Walcie migiem do sekcji komentarzy!


10. Ginger: Beyond the Crystal

Ten tytuł mógł być nawet niezły, dając sporo frajdy dzieciakom i fanom klasycznych platformówek 3D w stylu Spyro i Croca. Niestety autorzy Ginger nie poradzili sobie z optymalizacją kodu, w związku z czym produkcja serwuje graczom nierówny, spadający czasem poniżej 20 fps framerate. Kolejne problemy techniczne to długie loadingi, źle działająca detekcja kolizji w walkach i sporadyczne "zacinanie się" postaci w lokacjach. Żal tej kolorowej i sympatycznej produkcji, bo miała potencjał.


 


9. Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan


Po Platinum Games można by się spodziewać naprawdę wysokiej jakości. Autorzy Bayonetty podzielili się jednak zapewne na kilka grup deweloperskich, a do tworzenia nowych "Żółwi" zaproszono zapewne samych żółtodziobów, praktykantów, chińskich niewolników i panów Mietków. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć kiepskiej jakości Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutants in Manhattan. W sumie jedno można powiedzieć na korzyść tego potworka - gra odpowiada jakości bardzo kiepskim nowym szmirom kinowym z Turtlesami w roli głównej.

 

8. Umbrella Corps


Nikt chyba nie spodziewał się wysokiej jakości po Umbrella Corps. I Capcom nie zawiódł pod tym względem naszych oczekiwań. Fatalny system osłon, kiepskie animacje, problemy techniczne, zero klimatu przerażenia czy napięcia. Czy coś Umbrella Corps robiło dobrze? Chyba tylko dobijanie. Dobijanie marki Resident Evil. Cała nadzieja teraz w naprawdę dobrze zapowiadającym się Resident Evil VII, które jest ostatnią szansą dla tego powoli rozkładającego się IP...

 

 

7. Bombshell

"Kobiecy Duke Nukem". Takie hasło dominowało w zapowiedziach Bombshell. Niestety dostaliśmy tytuł z pretensjonalną bohaterką kompletnie pozbawioną ikry Duke'a i z jakością zdecydowanie poniżej oczekiwań. Okropny level-design, przeciętny gameplay, niezła grafika. Cóż, mogło być gorzej, ale fani mocnych arcade'owych strzelanin i tak przeżyli spory zawód.

 

6. Ace Banana

PS VR zdążyło już otrzymać całkiem wesołą biblioteczkę soczystych crapów, ale Ace Banana to nowy poziom. Nowy poziom ubijania dna. Dobrze tę żenującą pod każdym względem produkcję podsumowała redakcja serwisu DarkZero: "Ace Banana to trucizna VR, rodzaj niskobudżetowego i kiepsko zoptymalizowanego śmiecia, który mógłby świeżaków zrazić do technologii VR na całe życie".

 

 

5. Coffin Dodgers

Wyścigi zdziwaczałych emerytów na elektrycznych wózkach w amerykańskich przedmieściach? W zasadzie... czemu nie? To mogło się udać, gdyby autorzy zapewnili fajny arcade'owy mechanizm jazdy i dużo humoru. Niestety tytułowi daleko jest do stylu i funu, który oferuje chociażby Mario Kart. Grafika jeszcze ujdzie, ale cała reszta jest po prostu niedopracowana lub w ogóle niedokończona. Szkoda, bo gier "kartowych" nigdy za wiele.

 


4. Dino Dini's Kick Off Revival


Z łezką w oku odpalałem Dino Dini's Kick Off Revival, przypominając sobie miesiące spędzone na cyzelowaniu wyników w starych amigowych odsłonach Kick Off. Niestety ogromnie się rozczarowałem tym piłkarskim tytułem, żerującym na nostalgii graczy z większym stażem. Niedopracowany gameplay tego crapa można nazwać jedynie wczesna wersją alfa... w wersji demonstracyjnej. Autorzy mają tupet, żądając za tą piłkę kopaną jakiekolwiek pieniądze w obecnym stanie. 100 razy lepiej po prostu odpalić na emulatorze klasyczne odsłony Kick Off.


 


3. Alekhine's Gun

To miał być ciekawy tytuł "skrytobójczy" w stylu Hitman. Niestety autorom nie udało się choćby w 10% oddać klimatu i radości, która płynie zwykle z rozrabiania facetem z kodem kreskowym na potylicy. Okropna SI wrogów, fatalne sterowanie i przede wszystkim strasznie archaiczna grafika, która wygląda jakby żywcem wyciągnięta z poprzedniej generacji - to największe grzechy Alekhine's Gun.

 


2. Touhou Genso Rondo: Bullet Ballet

Mój "czarny koń" w rankingu crapów z 2016 roku. Gry z serii Senkou no Ronde cieszą się sporą estymą wśród fanów hardkorowych strzelanin typu bullet-hell połączonych z bijatykami, więc można było mieć nadzieję na kawał niezłego gameplayowego mięska. To co jednak dostaliśmy okazało się kawałkiem spleśniałej szynki konserwowej z demobilu. Okropna grafika to tylko początek kłopotów z Bullet Ballet. Fatalny jest w tej produkcji system walki, nieistniejąca różnorodność zawodników, a nawet tak podstawowa sprawa jak sterowanie w trakcie "shmupowych" sekcji. O zgrozo ten crap, który powinien kosztować góra 20 zł został wydany w USA i Europie w pudełkach za... ponad 200 zł. Niestety to kolejny przykład tego, że niektórzy wydawcy próbują wpychać na rynek jakiegokolwiek babola, o ile ma na okładce i w menusach kilka mangowych panienek, a w trakcie rozgrywki można ujrzeć obrazek z gaciami jakiegoś zmutowanego podlotka. To szaleństwo musi się w końcu skończyć.

 

 

1. Ghostbusters (2016)

Kinowy "reboot" Ghostbusters z mało charyzmatycznymi i nieśmiesznymi paniusami zamiast popularnych bohaterów? To nie miało prawa się udać. W kinach żeńscy "Pogromcy duchów" zaliczyli kiepskie wystąpienie, ale na konsolach i PC poszło im jeszcze gorzej. Grafika w tym tytule może wydawać się całkiem przyjemna, ale nie dajcie się nabrać na kreskówką estetykę. Jest to dla mnie bez wątpliwości najgorszy tytuł, z którym miałem do czynienia w tym roku, z okropnymi pustymi poziomami, które cały czas się powtarzają, słabo przemyślanym sterowaniem, i wszechogarniającą nudą wylewającą się z każdego kąta. Totalna padaka, która nie ma sobie równych w kończącym się 2016 roku.

Warto przy okazji przypomnieć, że FireForge Games, odpowiedzialne za Ghostbusters, ogłosiło bankructwo 3 dni po premierze gry, więc o ewentualnych patchach mogliśmy tylko pomarzyć.


Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper