Playtest: Sniper Elite III: Afrika

Playtest: Sniper Elite III: Afrika

Rozbo | 30.05.2014, 14:00

Call of Duty i Batllefieldy są dla mięczaków. Prawdziwe headshoty sadzi się w Sniper Elite. Dlatego nie mogliśmy przegapić pokazu najnowszej części snajperskiej serii zorganizowanej w warszawskim klubie Budda Bag i zdać Wam relację ze świeżego gameplay’u. Przycelujcie w „czytaj dalej” i pociągnijcie za spust…

Sniper Elite III: Afrika nie odbiega znacząco w założeniach od poprzedniej części, jednak remedium na przypadłości poprzednika ma być nowy teren działań i kilka usprawnień w mechanice. Ponownie lądujemy w skórze Karla Fishbourne’a, jednak tym razem akcja rozgrywa się w trakcie kampanii północnoafrykańskiej w 1942 roku. Na pokazie miałem okazję zapoznać się z dwiema misjami, w trakcie których udało się wypróbować niemal wszystkie sztuczki i umiejętności dzielnego, amerykańskiego komandosa.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
To, co rzuca się w oczy na samym początku to teren działań. Zmiana miejsca przygody ze zburzonego Berlina końca II Wojny Swiatowej na skąpane słońcem, dzikie tereny północnej Afryki, zaowocowała zdecydowanie większymi poziomami o bardziej otwartej strukturze i wielu różnych podejściach do celu. Mapy misji są duże i zróżnicowane. W obu ogrywanych przeze mnie poziomach dominowało skaliste otoczenie z odrobiną roślinności i rozsianych tu i ówdzie zabudowaniach oraz umocnieniach. Łatwo można znaleźć ustronne, najlepiej wysoko położone miejsce. Najważniejsze jest odpowiednie rozpoznanie terenu działań i zidentyfikowanie sił wroga (możemy ich tagować przy użyciu lornetki, przez co widoczni są przez cały czas, nawet jeśli znajdują się za ścianami). 


 
Strażników można eliminować na tuzin różnych sposobów. Podejście na cichacza i wpakowanie kulki w łeb za pomocą tłumika sprawdza się teraz lepiej niż w Sniper Elite V2 (celowanie wydaje się na pierwszy rzut oka bardziej precyzyjne). Można też oczywiście zakraść się od tyłu i załatwić sprawę bardziej bezpośrednimi metodami (wbicie noża w plery, łamanie karku itp.), odwrócić uwagę przeciwnika rozpalonym ogniskiem albo rzuconym kamieniem. Sprawa nie jest jednak łatwa – naziści błyskawicznie reagują na najmniejsze szmery, co sygnalizowane jest odpowiednimi kolorami ikon nad głowami strażników oraz kolorem pokazywanym na radarze. SI wrogów sprawdza się nieźle i zaalarmowani żołnierze sprawnie szukają źródeł zagrożenia. Gorzej jednak z ich oczami – czasem uda się przemknąć na linii ich wzroku ze stosunkowo niewielkiej odległości i nie wzbudzić ich większego zainteresowania.  Mimo to widać, że zachowanie SI zostało w SE III: Afrika porządnie dopieszczone.  
 
Ponieważ Karl nie stroni od potężniejszych gnatów, możemy też spróbować pójść na całego i zaangażować się w otwartą wymianę ognia, jednak takie rozwiązanie to ostateczność. Raz, że na gracza ściągają wkurzone posiłki, dwa, że karabiny maszynowe mają kosmiczny odrzut utrudniający skuteczne celowanie, trzy, że amunicja do tych spluw kończy się szybko. Ekipie z Rebellion cały czas zależy więc na tym, by nie uczynić ze Snipera kolejnej strzelanki i zmuszać graczy do rozważnych działań. Bo przecież najważniejsze są strzały ze snajperki. Powracają znane i uwielbiane w poprzedniku „X-Ray Kill Cam” – specjalne ujęcia lotu pocisku i trafienia w przeciwnika, którym punktowany jest gracz, gdy uda mu się odpowiednio przycelować w przeciwnika. Tego typu akcje (symulowane w czasie rzeczywistym) w dosadny sposób obrazują jakie spustoszenia w ciele wroga robią kule snajperskiego M1 Garanda. W SE III zostały jeszcze bardziej dopieszczone i wyglądają wprost obłędnie! Chwilami mimowolnie jedzenie stawało mi w gardle, gdy widziałem, jak rozpryskuje się ludzka czaszka, łamią się kości i rozrywana jest tkanka w efektownym i szczegółowym slo-mo. Efekt potęguje niesamowita oprawa audio – w głowie najpierw dudni dźwięk lecącego z prędkością ponaddźwiękową pocisku, zaś gdy dosięgnie on celu, słychać dokładnie chrzęst łamanych kości. Nowością w SE III jest jednak możliwość rozwalania pojazdów za pomocą odpowiednio wycelowanego strzału. W trakcie testów udało mi się ustrzelić w ten sposób silnik ciężarówki. Efekt? Szczegółowo pokazane jest jak pocisk wbija się w karoserię, rozwala tłoki i inicjuje reakcję łańcuchową. Po chwili ciężarówka zamienia się w kulę ognia. Mało to realistyczne, ale za to jak wygląda!


 
Strzelanie ze snajperki to oczywiście całe mięsko Sniper Elite III i nie nudzi się nawet przez chwilę. Tradycyjnie developerzy przyłożyli się do takich elementów jak balistyka, wpływ tętna snajpera, siły wiatru itp. Ponadto gra zachęca do wykorzystywania otoczenia. Huk wystrzałów można zagłuszać na różne sposoby – strzelać przy hałasie zepsutego generatora prądu (znajdują się w wielu miejscach na mapie), czy podczas odgłosu strzelającej artylerii. Odpowiednio zakamuflowany strzał to podstawa, zaś jeśli sprawy przybiorą niekorzystny obrót można się sprawnie bronić na odpowiednio przygotowanych pozycjach,  zaminowując dojścia do punktu, w którym się znajdujemy. Do dyspozycji Karla oddano miny i pułapki, które w skuteczny sposób opóźnią atakujących.
 
Produkcja Rebellion punktuje nasze poczynania i  cały czas (designem map i dostępnym arsenałem, który można modyfikować przed misją) zachęca do taktycznego podejścia. Czuć tu starą szkołę robienia gier, w której liczy się przede wszystkim odpowiednie przygotowanie, rozwaga i nauka na błędach. Niektóre fragmenty ogrywanych poziomów przechodziłem kilka razy i za każdym razem było to inne podejście i inne metody. Poziom trudności, jak to przystało na dobrą skradankę, można modyfikować na kilka znaczących sposobów, wyłączając np. specjalny czerwony znacznik, który pokazuje, gdzie rzeczywiście wyląduje wystrzelona kula, albo całkowicie wyłączając wygodny system tagowania nazistów.


 
Graficznie SE III z pewnością nie zrobi szału, ale żywsza niż w poprzedniku kolorystyka oraz bardziej rozległe poziomy sprawiają, że robi przyzwoite wrażenie. Osobna sprawa to oczywiście strzały x-ray, które są sztuką samą w sobie i po prostu nie mogą się nie podobać. Przyznam, że jestem mile zaskoczony nowym Sniper Elite. Wszystko wskazuje na to, że seria wskoczyła na właściwe tory, zachęcając gracza do eksperymentowania i wypracowania własnej taktyki zdejmowania przeciwników. Mój krótki czas spędzony z grą zaowocował kilkoma świetnymi, satysfakcjonującymi momentami. A gdy do tego dojdzie możliwość rozgrywania każdej misji w kooperacji z drugim graczem, to będzie tylko lepiej. Oby do premiery!
cropper