Ranking filmów o Obcym - od najgorszej do najlepszej odsłony

Ranking filmów o Obcym - od najgorszej do najlepszej odsłony

Dawid Ilnicki | 06.03.2021, 19:00

Rozpoczęta w 1979 roku filmem Ridleya Scotta “Alien” seria o Obcym okazała się jednym z najpopularniejszych cykli science-fiction, żyjących w świadomości fanów na długo po premierze wspomnianego dzieła. Dorobiła się ona już siedmiu pełnometrażowych produkcji, a także jednego filmu, który w otwarty sposób do niej nawiązywał.

Ponura wizja ukazana we wspomnianym filmie Ridleya Scotta była syntezą wielu twórczych umysłów końca lat 70-tych, by wymienić tu tylko Dana O’ Bannona, samego Ridleya Scotta czy też szwajcarskiego artystę H.R. Gigera, bez którego nie byłoby tak zapadających w pamięć modeli ksenomorfa. Rzadkością jeśli chodzi o tego typu produkcje jest to, że powstały o niej już co najmniej dwa filmy dokumentalne: “The Beast Within: The Making of Alien”, prawie trzygodzinna produkcja z 2003 roku i “Memory: The Origins of Alien” Alexandre’a O. Phillippe’a z 2019 roku. W obu znajdziemy wiele ciekawostek na temat tworzenia tego dzieła, które przyczyniają się zresztą do budowania legendy jednego z najważniejszych filmów fantastycznych XX wieku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co istotne kolejne części tetralogii na szczęście długo trafiały w dobre ręce. Reżyserami poszczególnych części byli bowiem albo twórcy znani już ze znakomitych dzieł albo młodzi - zdolni, którzy odcisnęli na nich swoje piętno. Niestety początek XXI wieku nie był dobry dla Obcego, bo realizowane w tym czasie projekty sprawiają wrażenie produkcji czysto komercyjnych, w których fabuły są jedynie pretekstem do walk odwiecznych rywali i nie wnoszą kompletnie nic do tej serii. Kilka lat później wrócił do niej sam Ridley Scott, który jednak wyraźnie nie był już zainteresowany postacią ksenomorfa, wykorzystując sentyment do serii, by opowiedzieć kompletnie inną historię. Owe produkcje mają zarówno zaciekłych wrogów jak i gorących zwolenników, przynajmniej pierwsza część, bo o drugiej powszechnie mówi się jako o wpadce.

8. Obcy kontra Predator 2

Względny sukces komercyjny pierwszego filmu z cyklu “Obcy kontra Predator” spowodował, że zdecydowano się na sequel, co ciekawe kosztujący już niemal połowę mniej niż pierwszy film. Zdecydowanie zaoszczędzono na obsadzie, bo o ile prócz Lance’a Henriksena w „Jedynce” też nie uświadczymy żadnej gwiazdy kina, to w drugiej części grają odtwórcy znani wyłącznie fanom małego ekranu. Sam film podporządkowano raczej głównej działalności jego twórców: braci Grega i Colina Strause, którzy w ufundowanej przez siebie firmie Hydraulx, zajmowali się tworzeniem efektów specjalnych. Nie tylko zresztą do tego filmu, ale także choćby do “300” Zacka Snydera czy też niesławnego sequela do “Fantastycznej Czwórki”. Być może dlatego z ekranu wieje nudą, z lekkimi przerwami gdy oglądamy akurat walki rzeczonych bestii.

7. Obcy kontra Predator

Na pierwszą część tego dzieła mogli się jeszcze nabrać ci, którzy wierzyli w jakiekolwiek twórcze nawiązania do pierwszych obrazów wielkiego cyklu. Sam byłem tym, który w 2004 roku wybrał się do kina na ten film, choć liczyłem przede wszystkim na bezpretensjonalną rozrywkę. Patrząc na trailery niczego innego nie można było się spodziewać. Ciekawym punktem wspólnym z drugą częścią, wyreżyserowaną przez Jamesa Camerona, był tu udział  prawdziwego weterana kina lat 80-tych, Lance’a Henriksena, który tym razem zagrał Charlesa Weylanda. Za realizację tej produkcji wziął się z kolei inny specjalista od tego typu wybryków: Paul W. S. Anderson. Ostatecznie otrzymaliśmy dość poprawne widowisko klasy B, o którym zapewne nikt nie wspominałby tak długo, gdyby nie związki z pierwszą serią. Na całym świecie film zarobił ponad 170 milionów dolarów, a wiele osób dowiedziało się z niego jak jest po włosku “zesztywniały ze strachu”...

6. Obcy: Przymierze

“Covenant” to z pewnością jeden ze słabszych filmów Ridleya Scotta. Film nie ustrzegł się błędów, które wskazywali fani po pierwszej części, a w zamian dał jedynie ponownie zasmakować widzom strachu przed atakującym ksenomorfem. Sequel do “Prometeusza” nie ma już tak dobrej obsady jak pierwszy obraz, ani takiego rozmachu, choć oczywiście dobudowuje pewne ważne elementy do historii, którą Scott zajął się w produkcji w 2012 roku. “Przymierze” zarobiło na całym świecie niemal ćwierć miliarda dolarów, biorąc jednak pod uwagę koszty produkcji - rzędu 100 milionów dolarów, nieuwzględniające marketingu - było to zbyt mało dla wytwórni, co zresztą nie pozwoliło dokończyć planowanej trylogii.  Sam twórca w wielu wywiadach podkreślał, że postać Obcego przestała go już interesować. Jak pokazuje niezły serial “Wychowane przez wilki” ten wizjoner kina rzeczywiście jest już zupełnie gdzie indziej.

5. Obcy: Przebudzenie

Film znanego francuskiego eksperymentatora Jean Pierre’a Jeuneta nie jest w żadnym wypadku kiepską produkcją, wpisuje się za to idealnie w dorobek autora “Delicatessen” czy też “Miasta zaginionych dzieci”, a o kiczu w tym kontekście mogą mówić tylko ci, którzy nie widzieli rzeczonych obrazów. W dodatku należy się twórcom odwaga za radykalne odcięcie od wcześniejszych produkcji serii. Choć bowiem w filmie tym gra Sigourney Weaver, nie odtwarza ona Ellen Ripley, którą znamy z pierwszych filmów, i dobrze czuć to w obrazie z 1997 roku. Malkontenci będą więc wskazywać, że mamy tu do czynienia z dziełem, które niewiele ma wspólnego z poprzednikami, więcej z oryginalną twórczością Jeuneta, stąd wiele dziwacznych, a wręcz groteskowych elementów. 

4. Prometeusz

“Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz…” należy zauważyć, że ten film nie jest tak zły jak pierwotnie myślano. Od razu należy jednak zastrzec, że wymienianie go w artykule traktującym o serii o Obcym jest już mocno ryzykowne. Co prawda obraz ten od początku był traktowany jak prequel do dzieła z 1979 roku to późniejsze zmiany scenariuszowe praktycznie pozbawiły go niemal wszystkich związków z cyklem. Według samego Scotta jest on jednak rozgrywany w tym samym uniwersum i czerpie z niego, ale równocześnie rozwija własną mitologię i pomysły. Spora krytyka z jaką się spotkał wynikała z jednej strony z braku ksenomorfa, a z drugiej z kilku mocno ryzykownych zabiegów fabularnych, które tuż po premierze były powszechnie obśmiewane. Jeśli jednak o tym zapomnieć wciąż mamy tu do czynienia z niezłym widowiskiem w świetnej obsadzie, które niezwykle sugestywnie kreuje świat przedstawiony, proponując w dodatku kilka interesujących pomysłów. 

3. Obcy 3

Trzecia część “Aliena” była reżyserskim debiutem Davida Finchera, który jednak w tym okresie był już znany jako autor znakomitych filmów reklamowych i człowiek, któremu jest po prostu pisana wielka kariera filmowa. Sam Fincher określa jednak ten obraz jako swoją zawodową porażkę, głównie dlatego, że ostateczna wersja mocno odbiegała od jego wizji i sam obraz jest przez to odbierany jako wyjątkowo bałaganiarski. Punkt wyjścia jest jednak znakomity, bo Ellen Ripley ląduje na planecie, która przeznaczona została jako wielka kolonia karna. Po wielu przejściach nie jest to już ta sama kobieta, którą początkowo można było lekceważyć, a raczej jednostka, która budzi respekt nawet wśród więźniów. Duszna, klaustrofobiczna atmosfera dobrze robi temu filmowi, który zapewne mógłby być lepszy, gdyby tylko Fincher miał swobodę działania twórcy, którym stał się dopiero kilka lat później.

2. Obcy - decydujące starcie

Niezwykle trudno jest mierzyć się z legendą jaką było dzieło z 1979 roku, ale jednocześnie trudno wyobrazić sobie lepszego następcę Ridleya Scotta niż James Cameron. Kanadyjczyk był w 1986 roku już po wielkim sukcesie “Terminatora” mającego swą premierę dwa lata wcześniej, choć tak naprawdę został on zatrudniony do napisania scenariusza do “Aliens” w 1983 roku. Po wielu perturbacjach, związanych z kilkoma sprawami sądowymi i ogólną niechęcią wysoko postawionych członków wytwórni do realizacji sequela, powierzono ją w końcu Cameronowi, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Reżyser połączył bowiem konwencję gwiezdnego horroru science-fiction z kinem wojennym tworząc jedyną w swoim rodzaju odmianę kina akcji. Znakomite efekty specjalne zasługują na tym większe uznanie, że film kosztował ledwie 17 milionów dolarów i nawet po uwzględnieniu inflacji na dzisiejsze warunki nie jest to kwota wygórowana. Nieprzypadkowo zatem obraz jest wymieniany w gronie najlepszych sequeli, dorównuje, a według niektórych nawet przewyższa osiągnięcie pierwszego filmu cyklu.

1. Obcy. 8. Pasażer Nostromo 

Wybór mógł być tylko jeden, bo choć film Camerona z pewnością dorównuje dziełu Ridleya Scotta pod względem efektowności i sprawności fabularnej, o tyle niewątpliwe jest to, że tworzy już w materii, którą znamy dzięki pracy wielkich artystów XX wieku, wymienionych już na początku. Niebagatelny jest wpływ Dana O’Bannona, który połączył ze sobą wiele różnych historii tworząc tę jedną wyjątkową. Bez wkładu Hansa Gigera nie byłoby zapewne kolejnych części w takim kształcie, bo nie chodzi tu tylko o projekt ksenomorfa, ale również wiele drobnych szczegółów, zaczerpniętych z przeróżnych tradycji, w tym również egipskiej, którą Szwajcar wręcz uwielbiał. Także Scott idealnie czujący tę historię, w wielu momentach podejmujący idealne decyzje, okazał się reżyserem idealnym. Film ma właściwie tylko jedną wadę, którą jest oczywiście polski tytuł. Nie jest to bowiem “8. Pasażer Nostromo”, a “9. Pasażer Nostromo”!

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper