The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

kalwa | 13.02.2021, 12:00

The Last of Us Part II mimo ogromnej fali niezadowolenia ze strony graczy przed jak i po premierze, jest zdecydowanie najbardziej docenionym tytułem zeszłego roku. To produkcja lepsza od swojego pierwowzoru, ale wciąż zawodzi na wielu płaszczyznach.

Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie jestem fanem pierwszej części The Last of Us - o czym mogliście przekonać się czytając ten tekst. W dużym skrócie mówiąc: uważam, że Naughty Dog nie podołało w podaniu opowieści o dwójce ludzi stopniowo zbliżających się do siebie. Jest to rzecz wysunięta na pierwszy plan, a jednocześnie nieco potraktowana po macoszemu (jak zresztą wiele rzeczy w tej grze). Wspomniana relacja przez niemal całą opowieść nie za bardzo się pogłębia, po to aby dopiero pod sam koniec niemal w pełni rozkwitnąć - tak jak powinno być.

Dalsza część tekstu pod wideo

Problem tkwi w tym, że rozkwit tej relacji nie jest właściwie przedstawiony. Wygląda na to, że twórcy postanowili pójść na skróty: przez całą grę pokazywali nam powoli rosnący grzyb, by w pewnym momencie zrobić cięcie i ukazać go w pełni rozkwitu. Znacznie lepszym, ale też bardziej wymagającym zabiegiem, byłoby ukazanie wszystkich etapów jego rozwoju - nawet jeśli z zastosowaniem cięć. Tak samo powinno być z tą relacją. To jeden z poważniejszych problemów, dla których nie potrafię docenić fabuły opowiedzianej w The Last of Us.

Kolejną rzeczą, która przeszkadza mi w przecenionym dziele studia Naughty Dog jest charakter rozgrywki. Żeby zbyt dużo się nie rozpisywać (bo na to będzie miejsce w dalszej części tekstu), uważam ją za mocno płytką i po prostu nudną. Mimo iż grałem na najwyższym poziomie trudności dostępnym przy pierwszym podejściu (przynajmniej w podstawowej wersji na PlayStation 3), gra nie usatysfakcjonowała mnie swoim poziomem trudności - tym bardziej, że przez większość czasu się skradałem, co też jest mocno uproszczone, nawet bez wspomagaczy.

Poziom trudności nie jest jednak moim największym problemem. Jest nim to, że całość jest okrutnie monotonna i oferuje wręcz żadnych urozmaiceń. Zdaję sobie sprawę, że wiele gier działa podobnie, ale niektóre po prostu lepiej to maskują, bądź czymś urozmaicają. The Last of Us tego nie robi. Zdecydowanie zbyt często powtarzamy zaledwie 3 czynności, na które składają się: walka, eksploracja i wytwarzanie przedmiotów. I może nie doskwierałoby mi to tak bardzo, gdyby fabuła była na tyle angażująca, że w ogóle tej powtarzalności bym nie odczuł. W tym wypadku wystarczyłoby zadbać o dobre, angażujące dialogi. Tych jednak przecież nie ma, bo Joel to mruk.


Tych, którzy jeszcze nie ukończyli fabuły The Last of Us 1 i 2 ostrzegam przed spoilerami, które w tym tekście są obecne. Pojawiają się też małe spoilery z gier takich jak Red Dead Redemption 2 i Metal Gear Solid 3.


Dość noszenia tych drabin. Zagrajmy w golfa!

The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

Ze względu na wyżej wymienione powody, raczej łatwo się domyślić, że nie spodziewałem się wielkiego skoku jakościowego w porównaniu do pierwszej części The Last of Us. Przyznam jednak szczerze, że wycieki, na które trafiłem przed premierą, nastroiły mnie odrobinę bardziej pozytywnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o śmierć Joela. Założyłem po prostu, że skoro twórcy mają (heh) odwagę w ten sposób potraktować swoją postać, to może w końcu dostarczą coś mocnego. Coś, o czym będzie można porozmawiać inaczej niż "to jest super", albo "nie, to nie jest super, bo to, ten i tamto" - mówiąc krótko, daliby powody do dyskutowania w innym stylu niż przerzucanie się opiniami.

I jeśli mam w którymś miejscu pochwalić The Last of Us 2, to właśnie tutaj, w tym miejscu. Spodobało mi się jak przebiegła śmierć protagonisty "jedynki". Brutalnie, bezpardonowo, nagle. Owszem, można się przyczepić do okoliczności - wiele osób twierdzi, że w tak okrutnym świecie raczej nierozsądnym jest przedstawianie się grupce nieznajomych. Tym bardziej, kiedy podejrzewasz, że kłamią odnośnie tego jak długo przebywają w okolicy. No ale tu się przedstawiła Mel, to odruchowo przedstawili się i oni. Dało się to pewnie napisać o wiele lepiej, wciąż zachowując całą brutalność i nagłość aktu. Nie będę się jednak spierał z nieskończonym fenomenem Neila Druckmanna. To przecież wizjoner.

Pochwalę The Last of Us 2 jeszcze w innym miejscu. O wiele bardziej doceniam to, ile wysiłku twórcy włożyli w napisanie dialogów pomiędzy postaciami. Pisałem wyżej, że "jedynka" działa na zasadzie początku i końca, bez tych składowych pośrodku - przynajmniej tych znaczących. W "dwójce" jest jednak inaczej, również dlatego, że postacie, którymi kierujemy są zgoła inne. Ellie od zawsze była rozgadana (choć w pierwszej części nie za bardzo miała z kim sobie pogaworzyć), więc wesoło plotkuje sobie z Diną. Obie w sumie dopiero się poznają i mają o czym rozmawiać. Tym bardziej, że pomiędzy nimi rozwija się uczucie.

Abby z kolei towarzyszą dobrze znane osoby, z którymi się dogaduje, albo ktoś kogo chętnie poznaje (w tym przypadku Lev) i trochę się przed nim otwiera (scena podczas kroczenia na wysokościach). Pod tym względem kontynuacja wypada o wiele lepiej, dzięki czemu też nieco (z naciskiem na to słowo) się gra. Nie czepiałbym się tego jak dialogi wyglądają w pierwszej części, gdybym miał faktycznie możliwość zobaczenia jak ewoluują z czasem. Nie będę jednak ukrywać, że brak większej ilości dialogów w kontynuacji potrafi doskwierać. Gra jest przecież dwukrotnie dłuższa od pierwowzoru.

Wszystkie kobiety w ciąży proszone do udania się na niebezpieczną misję

The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

Niestety, The Last of Us 2 to przykład gry, która względem swojego poprzednika robi jeden krok w przód, by następnie zrobić dwa w tył (aczkolwiek krok w tył już nie w stosunku do "jedynki", a raczej do innych gier). Przynajmniej w niektórych kwestiach. Jedną z takich jest fabuła, pełna bzdurnych wątków. Daleki jestem od doszukiwania się poprawności politycznej w tym, z czymkolwiek w danym momencie obcuję. Nieważne, czy to gra, film, książka, czy muzyka. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że pewne rzeczy przedstawione nie mają po prostu sensu z logicznego punktu widzenia. Tym samym łatwo jest przypisać je pewnego rodzaju poprawności politycznej - choć czy pokazywanie kogoś w lepszym świetle z uwagi na samą płeć jest poprawne?

Nawiązuję tutaj do tego, co zawarte jest w śródtytule. Dlaczego dochodzi w The Last of Us 2 do tych dziwnych sytuacji, kiedy to kobieta w ciąży wyrusza na misję, zagrażającą jej życiu? Wiele odpowie pewnie, że to właśnie ta poprawność polityczna - bo przecież kobieta silna, nawet będąc w ciąży pójdzie się strzelać. Osobiście widzę to jednak inaczej, jako tani zabieg w szokowaniu - oczywiście mówię o wątku Mel, która ostatecznie umiera z rąk Ellie. Zamiast zostać w bazie i odpoczywać, ta lezie nie wiadomo po co. Brakowało jeszcze sceny porodu podczas odpierania fal zarażonych. Dina to z kolei inna bajka, bo przynajmniej została w schronieniu, kiedy źle się poczuła. Można powiedzieć, że niepotrzebnie w takim razie wyruszała z Ellie, ale przecież nie chciała zostawiać jej samej. Zrozumiałe.

Takich rzeczy jest więcej, ale to co pierwsze nasuwa mi się na myśl, to zakończenie. Niepojętym dla mnie jest to, że cała historia tocząca się wokół motywu zemsty, staje się na końcu moralizatorską papką o tym jak bardzo ta zemsta jest zła. Obie protagonistki pałały nią przez wiele lat swojego życia, aby nagle na końcu drogi po prostu odpuścić. Ma to tym mniej sensu, jeśli spojrzeć na wcześniejsze dokonania bohaterek, podczas których bez najmniejszych skrupułów zabijały setki ludzi. Dziwi mnie to jeszcze tym mocniej, że wcześniej twórcy uśmiercili tak ważną dla uniwersum postać. Skoro Abby mogła odpuścić na końcu, to dlaczego nie zrobiła tego kiedy wzięła kij golfowy do ręki?

Motyw zemsty nie jest żadną nowością w grach, ale bez trudu można znaleźć tytuły, które lepiej go ukazały. Z najświeższych przykładów niech będzie Red Dead Redemption 2, którego bohater mimo usilnych błagań małżonki i tak w końcu się zemścił. Nie było tutaj żadnego moralizatorskiego pitu pitu o tym jak zemsta jest zła. Nikt nie odpuścił. Zdaję sobie sprawę, że mowa o całkiem innym rodzaju postaciach, ale z drugiej strony: tutaj mamy dziki zachód, a tutaj o wiele bardziej okrutny, zniszczony apokalipsą świat. W opowieści Ellie nie powinno być miejsca na kompromisy i odpuszczanie. Nie po tym wszystkim.

Nie wspominając o tym, że całość jest zresztą podana tak jak część pierwsza. Bardzo łopatologicznie, bez miejsca na interpretacje czy domysły. Tym samym nie zrozumiem nigdy określania tych gier jako pionierów w opowiadaniu historii w grach. Podobne tytuły powinno zostawiać się prawdziwie ambitnym produkcjom (które zresztą już od dawna na rynku są), pisanym w zgodzie z autorem, a nie ku uciesze ogromnych mas i tak, aby każdy zrozumiał. Sztuka nie jest banalna i oczywista.

Jeszcze tylko dwie doby

The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

Większość tego, co chciałem powiedzieć o fabule The Last of Us 2 jest już za nami. Pora więc zgrabnie przejść do rozgrywki. Jest na co narzekać. Po pierwsze: ta gra to wręcz kalka tego co znamy z pierwowzoru. Wszystko przebiega tak samo. Różnica polega na obecności kilku nowych mechanik, które w grach obecne były już od lat osiemdziesiątych i aż dziwne, że twórcy dopiero teraz je zaimplementowali. Możliwość czołgania się w gęstej trawie to fajny dodatek, ale nijak nie czyni zabawy w hicie Naughty Dog bardziej atrakcyjną. Nie robi też wrażenia, bo przecież jest to mechanika bardzo stara i jak już to powinna być standardem, zwłaszcza w tytule nastawionym na skradanie.

Drugą zauważalną nowością jest linka, ale znów jej potencjał jest słabo wykorzystany. Rzadko kiedy mamy możliwość się nią posłużyć, a jeśli już to w ramach eksploracji, tudzież rozwiązania jakiejś prostej zagadki środowiskowej. O używaniu czegoś podobnego w walce możemy zapomnieć, a mogło być ciekawie. Może taka opcja pojawi się w trzeciej części. Będzie "rozwój", "nowości". W końcu też jakoś przyzwoicie się strzela, ale to wciąż nie ten poziom co najlepsze tytuły w gatunku gier akcji TPP. W końcu widać też, że przeciwnikom nasza broń coś robi, ale daleki jestem od pochwał z tego powodu. To standard, który powinien być zachowany.

Wzorem Uncharted 4: Kres Złodzieja, czy Uncharted: Zaginione Dziedzictwo w jednym momencie trafiamy do większej, "otwartej" lokacji, po której możemy się w miarę swobodnie poruszać nienarzuconą z góry ścieżką. Do dyspozycji dostajemy konia, mapkę, kilka budynków do zwiedzania i ogrom przeciwników do zlikwidowania. W moim odczuciu, podobnie jak w przypadku wymienionych wyżej gier, zabieg niepotrzebny, sztucznie wydłużający długość i tak zbyt rozciągniętej opowieści. Choć tego samego nie powiem jednak o odsłonie skupiającej się na Chloe, bo Uncharted: The Lost Legacy jest odpowiednio długie.

Reszta mechanik to w zasadzie to samo, co było w pierwszej części, ale nieco zmodyfikowane/zaimplementowane na inną skalę. Wciąż wytwarzamy przedmioty, którymi się uleczymy i zadamy przeciwnikom obrażenia. Wciąż jeździmy na koniu, ale znacznie więcej i częściej. Pojawia się tutaj też motorówka, na której jesteśmy przez jakiś czas zmuszeni pływać. Jak tak teraz patrzę, na papierze wygląda to całkiem w porządku. I takie by pewnie było, gdyby nie fakt, że gra trwa około 30 godzin - niemal tyle samo ile zajmuje ukończenie głównego wątku (z pewną dozą dodatków) w większości gier j/RPG. Gier, w których mamy masę aktywności, zadań do wykonania i sporą ilość małych mechanik do ogarnięcia. Mówiąc krótko: The Last of Us 2 jest po prostu stanowczo za długie, jak na to co oferuje. Z tych wszystkich godzin, niecałe 4 polegają na walce. Czym jest reszta? No właśnie - łażenie, zbieranie surowców, nic prawdziwie zajmującego.

Czuj się źle

The Last of Us 2 jest lepsze od "jedynki", ale wciąż zawodzi

Żeby nie być gołosłownym, postaram się na koniec tego tekstu jasno, w kilku zdaniach (akapitach?) przedstawić, dlaczego The Last of Us 2 uważam za grę lepszą (ale tylko odrobinę) od pierwowzoru. Wciąż jednak zawodzącą na wielu płaszczyznach. Historia, mimo wszystkich swoich luk była zdecydowanie bardziej angażująca. Może to dlatego, że pojawiło się w niej więcej postaci - z czego w zasadzie każda miała co nieco do powiedzenia. "Dwójka" ma też kilka momentów, które po prostu mi się spodobały - jak choćby wspomnienie z urodzinami Ellie i jej "lot w kosmos". Mógłbym przyrównać to do sceny z żyrafami, ale w pierwszej odsłonie taka scena była tylko jedna. Takich momentów byłoby pewnie więcej, gdyby twórcy faktycznie pokazali wszystkie etapy relacji dwójki bohaterów.

Nie pochwalę jednak gry za rozgrywkę. Tym bardziej, że wprowadzone nowości to tak naprawdę starocie sprzed lat. Czołganie się w trawie? Nie rozumiem zachwytów nad tym elementem, skoro było to już chociażby w Metal Gear Solid 3: Snake Eater z 2004 roku. Sama gra (jak i reszta odsłon z serii) daje o wiele więcej możliwości w zabawie z przeciwnikami - a jednocześnie nie ma w niej craftingu. The Last of Us 2 jako gra chcąca poruszyć poważny temat przemocy powinna wziąć przykład z dzieła wydanego kilkanaście lat temu i... być może dać (przynajmniej czasami) opcję nie zabijania przeciwników, tak aby to gracz faktycznie mógł za coś co w grze zrobił, odpowiedzieć. Znów - przecież w Metal Gear Solid 3 przemierzamy rzekę pełną duchów zabitych przez nas żołnierzy. Jeśli żadnych żołnierzy nie zabiliśmy - tych zjaw nie uświadczymy. Nie twierdzę, że Naughty Dog powinno przenieść ten motyw do swojej produkcji, ale gdyby zrobili coś podobnie odkrywczego, wtedy mógłbym im przyklasnąć i w jakiś sposób pojąć ogrom wręczanych nagród i wszechobecne zachwyty. Tym bardziej że wielokrotnie chcą w żałosny sposób wzbudzić w graczu poczucie winy.

Jedyne do czego nie jestem się w stanie przyczepić jeśli chodzi o obie produkcje z serii The Last of Us, to oprawa audiowizualna. Nic mi jednak po tym, skoro przecież szybko się oczy do tego przyzwyczajają, a rozgrywka pozostaje niezmiennie nudna i powtarzalna. Gdybyśmy obrali tę grę z fabuły i tej grafiki, zostałoby coś czego nikt by nie pamiętał po 5 minutach. A przecież mówimy o grach i to przede wszystkim rozgrywką powinny one stać. Na szczęście są jeszcze tytuły, które robią to dobrze.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Last of Us Part II.

cropper