Lupin (2021) – recenzja pierwszej części serialu [Netflix]. Zabili go i uciekł

Lupin (2021) – recenzja pierwszej części serialu [Netflix]. Zabili go i uciekł

Piotrek Kamiński | 03.02.2021, 21:00

Assane Diop od dziecka uwielbia książki o przygodach złodzieja dżentelmena imieniem Arsene Lupin. Dawno temu postanowił oprzeć na nim całe swoje życie. Zawsze przygotowany, zawsze anonimowy. Zawsze szarmancki. Kiedy dowiaduje się, że dawna sprawa, w skutek której całe jego dawne życie legło w gruzach, może mieć drugie dno, postanawia rzucić wszystko na szalę, byleby prawda wyszła na jaw.

Omar Sy ma jedną z najbardziej sympatycznych twarzy na świecie (to chyba te gigantyczne usta, nie wiem), więc od pierwszej zapowiedzi byłem pewien, że prędzej, czy później "Lupina" obejrzę. Zeszło się, bo nawał pracy robi swoje, ale jak już wreszcie miałem chwilę dla siebie, pilot poszedł w ruch i... wsiąkłem. Pierwszych pięć odcinków składających się na pierwszą połowę pierwszego sezonu luźno bazuje na słynnych kradzieżach Lupina, ale opowiada przy tym jedną historię ze wspólnym motywem w tle. Trzeba, co prawda, od razu pogodzić się z faktem, że szczegółowość planów Diopa, to jak wiele szczęśliwych zbiegów okoliczności musi się wydarzyć, jak niemądrzy muszą być ścigający go ludzie, nie ma nic wspólnego z realizmem w najmniejszym nawet stopniu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli szukasz podręcznika, jak okraść Luwr, trafiłeś pod zły adres. Jeśli natomiast nie przeszkadza ci bajka, w której główny bohater zamienia się miejscami z więźniem i nikt tego nie zauważa, bo akurat była zmiana warty, więc kto inny go przyprowadził, a kto inny wyprowadza (absurd tak ogromny, że można by tylko o nim napisać całkiem pokaźnych rozmiarów artykuł) to na "Lupinie" powinieneś bawić się wyśmienicie. No dobrze! O co więc chodzi?

Lupin (2021) – recenzja pierwszej części serialu [Netflix]. Kim jest Arsene Lupin?

Assane Diop wiódł spokojne życie ze swoim ojcem, imigrantem z Senegalu. Jego życie stało się znacznie ciekawsze, kiedy tata znalazł nową pracę jako szofer znanej, bogatej, paryskiej rodziny Pellegrinich. Mógł przebywać w ich wielkiej, wypełnionej bogactwami posiadłości, czytać ich książki, korzystać z ich prywatnego basenu, przy którym często relaksowała się ledwie kilka lat starsza od Assane'a córka Pellegrinich, Juliette. Wszystko to zmieniło się jednak, kiedy Babakar, ojciec Diopa, został posądzony o kradzież niewyobrażalnie cennego naszyjnika należącego do Pellegrinich, który dawniej zdobił szyję Marii Antoniny. Babakar poszedł do więzienia, gdzie, nie mogąc znieść upokorzenia, popełnił samobójstwo, a nastoletni Assane trafił do domu opieki. Ostatnim prezentem który dostał od ojca była książka - "Arsene Lupin, Dżentelmen Włamywacz".

Lupin (2021) – recenzja pierwszej części serialu [Netflix]. Zabili go i uciekł

To właśnie wtedy Assane postanowił być dokładnie taki jak Lupin. Stał się człowiekiem o nienagannych manierach, specem od kamuflażu, dywersji i ukrywania swoich prawdziwych intencji. Przez lata kradł głównie dlatego, że mógł i był w tym dobry. Lecz pewnego dnia usłyszał, że po latach odnalazł się w końcu naszyjnik, który zniszczył spokojne życie Assane'a. Ale skoro jego ojciec nie żyje już od wielu lat, to jakim cudem naszyjnik wypłynął właśnie teraz? Kto trzymał go przez wszystkie te lata? Skąd go wziął? Assane układa plan działania, który pozwoli mu dociec prawdy. Bo widzisz, nawet tylko w tym opisie, nie wszystko jest tak proste jak mogłoby się wydawać.

Moim pierwszym odruchem, jak zwykle w przypadku seriali, było narzekanie na nijakie zakończenie sezonu. Dopiero po fakcie dowiedziałem się, że piąty odcinek "Lupina" nie jest końcem tej opowieści, a jedynie jej pierwszej połowy i, jeśli wierzyć doniesieniom, jeszcze w tym roku poznamy jej finał. Jestem szalenie wręcz szczęśliwy z tego powodu, gdyż, jak już wspomniałem, "Lupin" pochłonął mnie bez reszty. Jasne, kręcę nosem na myśl o niektórych rozwiązaniach fabularnych, wygodnych głupotkach, z których korzystają scenarzyści aby poprowadzić fabułę w konkretnym kierunku, ale szersza intryga napisana została na tyle sprawnie - myląc tropy, podrzucając tu i ówdzie okruchy prawdy, zmieniając raz za razem sposób w jaki widz odbiera daną sytuację - że nie sposób nie zacząć o niej rozmyślać, nie chcieć obejrzeć kolejnego odcinka.

W szczególności ostatni epizod pierwszej części kończy się niesamowitym wręcz suspensem, lecz jeśli zastanowić się nad logiką tego, co musiało się wydarzyć, aby mogło dojść do wydarzeń, które obserwujemy, całość rozpada się jak domek z kart. Zawieszenie niewiary to termin, z którym autorzy scenariusza z całą pewnością znają się aż ZBYT dobrze i liczą na to, że i widz wie co to takiego.

Lupin (2021) – recenzja pierwszej części serialu [Netflix]. Tego nie wie nikt

Niebagatelny wpływ na sukces serialu z całą pewnością miała również obsada. Omar Sy to zdecydowanie jeden z najbardziej sympatycznie prezentujących się aktorów obecnie pracujących w zawodzie. Jest w tym jego uśmiechu coś, czego zwyczajnie nie da się nie lubić. Jakaś taka szczerość. Lecz poza nim oglądamy na ekranie jeszcze całą masę intrygujących postaci. Kobiety jego życia  - Julianne i Claire - nie mają może zbyt dużo do roboty, ale ich zupełnie odmienne charaktery bardzo wyraźnie komplementują postać głównego bohatera. Rodzice Juliette pochodzą z arystokracji, więc nigdy tak naprawdę nie wiadomo, czy możemy im ufać, czy nie, czy mówią prawdę, czy kłamią - trochę jak nasi politycy.

Z drugiej strony mamy ojca Assane'a, człowieka tak poczciwego, że nie sposób uwierzyć, aby mógł okraść swoich pracodawców. Z drugiej strony - może tak właśnie mamy myśleć? Z mniej eksponowanych, acz wciąż istotnych postaci mamy przyjaciela naszego Lupina z czasów szkolnych, który pomaga mu tworzyć falsyfikaty i upłynnia skradzione przez niego drogocenności, oraz policjantów zajmujących się jego sprawą. Szczególnie intrygującą osobowością odznacza się tutaj Guedira, który, jako fan Lupina, natychmiast zauważa podobieństwa między książkami, a tym co robi Assane i jako jedyny faktycznie zdaje sobie sprawę z tego kogo szuka. Prywatnie czuję, że ostatecznie stanie się on wtyką Diopa w policji, ale czy tak będzie przekonamy się dopiero bliżej końca tego roku.

Na koniec zostawiłem sobie postać, która z pozoru nie jest specjalnie istotna - nawet nie jestem pewien, czy wiem jak się nazywa - a w praktyce będzie najprawdopodobniej kluczem do rozwikłania całej tej zagadki. Mówię oczywiście o człowieku od mokrej roboty będącym na usługach Pellegriniego. Jego obecność, choć subtelnie, odczuwalna jest od samego początku serialu. Część widzów natychmiast dostrzeże to o czym mówię, zwłaszcza jeśli oglądamy odcinek za odcinkiem, ale znajdą się i tacy - tutaj, zupełnie przy okazji i bez związku z tematem, chciałbym pozdrowić moją kochaną żonę - dla których te ostatnie zdania, nawet po skończeniu wszystkich pięciu odcinków, nie będą miały większego sensu, toteż na tym zakończę swój wywód.

"Lupin" to zdecydowanie jeden z najlepszych oryginalnych pomysłów tego roku (jeśli nie w ogóle najlepszy). Serial zbudowany wokół idei przyświecającej filmom takim jak choćby słynne "Ocean's Eleven" z George'em Clooneyem, trzymający widza w niepewności do ostatniej minuty. Nie wszystkie zaproponowane przez twórców rozwiązania fabularne brzmią choćby odrobinę sensownie, ale trzymają się ram wyznaczonych przez twórców serialu. Przedstawiona historia umiejętnie wodzi widza za nos, jednocześnie wciągając go głębiej w proponowaną intrygę.

Tak naprawdę jedynym co nie podobało mi się w pierwszych pięciu odcinkach było zbytnie poleganie na magicznych zwrotach akcji z, za przeproszeniem, dupy oraz fakt, że po seansie zostałem z  samymi tylko pytaniami. "A gdzie odpowiedzi?!" pytałem sam siebie. Zupełnie niesłusznie, bo zabierając się za serial nie wiedziałem jeszcze, że sezon będzie składał się z dziesięciu, nie pięciu odcinków. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać. Bo wiedz, że Lubin wygrywa, nawet kiedy zdawać by się mogło, że przegrywa. Czuję, że ocena pójdzie w górę.

Atuty

  • Wciągająca intryga;
  • Wyraziste postacie;
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa;
  • Mało prawdopodobne, ale satysfakcjonujące zwroty akcji

Wady

  • Te zwroty akcji to tak nieprawdopodobne, że aż do przesady

"Lupin" powinien być obowiązkową pozycją dla wszystkich fanów filmów i seriali kryminalnych, ale nawet i przypadkowemu widzowi powinien przypaść do gustu.

8,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper