"Czego gry mogą nauczyć się od filmów? Niczego"

Shigeru Miyamoto to jedna z najbardziej znanych person w świecie gier wideo. Nawet jeśli nie jest się fanem Nintendo, to wypada tego pana znać. Jeden z największych wizjonerów branży miał okazję porozmawiać z redaktorem gazety Telegraph. W trakcie wywiadu poruszono temat "filmowości gier".

Jak twierdzi Miyamoto - gry od filmów nie powinny niczego się uczyć i najlepiej będzie gdy pozostaną po prostu grami wideo.

Nigdy nie podchodziłem do gier jak do czegoś, co przekazywać ma historię. W przeszłości mnóstwo osób pytało mnie dlaczego nie nakręcę filmu. To mnie nie interesuje.

Młodsi twórcy chcą być rozpoznawani (wzdycha). Chcą opowiadać historie chwytające za serca ludzi. O ile rozumiem tę chęć, to jednak ten trend mnie martwi. To doświadczenie jakim jest gra powinna poruszyć gracza. To do czego ja dążę jako reżyser, to chęć sprawienia by gracze po prostu chcieli grać w mój tytuł. Jedyne w czym pomagam, to poczucie, że grając - są w stanie stworzyć coś niesamowitego.

Czym różnią się gry od filmu według Miyamoto?

Gdy grasz w gry, przejmujesz kontrolę nad postacią i momentalnie zanurzasz się w innym świecie. Tego nie da się odtworzyć w filmach czy literaturze. To coś niesamowitego.

A co Miyamoto myśli o innych?

To co robią inne firmy to czysty biznes. To nudne. Te same gry dostępne są na każdym sprzęcie. Nintendo chce robić coś innego. Tworzymy środowisko w którym twórcy mogą współpracować i stworzyć coś, czego na rynku jeszcze nie było.

I takie podejście przekłada się na kolejne gry dostępne na konsolach Nintendo. Nie dość, że działają bez żadnych problemów (czego nie można powiedzieć o kolejnych multiplatformach i części gier Sony), to są niesamowicie miodne.