Pierwsze wrażenia z Final Fantasy X | X-2 HD Remaster

Gry można ukończyć po łebkach, przebiec przez nie, prześlizgnąć się niczym węgorz. W niektórych przypadkach kilkanaście godzin starczy dwu-trzykrotny finisz i szybkie ominięcie napisów końcowych. Starsze gry RPG mają to do siebie, że te kilkanaście godzin to zaledwie wierzchołek góry lodowej i zanim cokolwiek będziemy mogli sensownego o niej powiedzieć – trzeba poświęcić jej znacznie więcej czasu. to jak wiecie – odświeżenie dla jednych najlepszej odsłony serii wraz z jej kontynuacją. Ja fanem przygód Tidusa i Yuny nigdy nie byłem, ale nijak mi to przeszkadza w ocenianiu gry.
Kilkanaście godzin spędzonych do tej pory w Spirze to idealny moment by przedstawić swoje „pierwsze wrażenia”, które dla wielu mogłyby być pisaną na szybko recenzją. Ale nie są i nie będą. Ciężko nakreślić docelowego odbiorcę takiego tekstu. Czy jest to osoba mająca jak ja przynajmniej jedno ukończenie Final Fantasy X i X-2, czy może gracz, który postanowił dać szansę tym produkcjom po ich odświeżeniu? Starając trafić się do każdego, napiszę coś takiego.




Fabuła w FF X kręci się wokół najlepszego gracza drużyny Blitzball – Zanarkand Abes, który za sprawą Sina trafia do Spiry gdzie jego celem jest początkowo powrót do Zanarkand, ale wraz z kolejnymi kilometrami dowiaduje się po co tak właściwie się tutaj znalazł. Całość historii jest niejako retrospekcją opowiadaną właśnie przez Tidusa, co najlepiej wyrażają początkowe słowa „Posłuchajcie mojej historii”. Final Fantasy X-2 dzieje się w kilka lat po wydarzeniach z „dziesiątki” i w grze sterujemy trio YuRiPa, czyli Yuna, Rikku i Paine. Jednak w tym przypadku historii nie zdradzę, bo zepsułbym Wam grę. Abstrahując już od tego czy mi historia się podobała (a zawodziła, postaci w większości przyprawiają o ból głowy) to czuć w niej jeszcze te stare podejście do „Fajnali”, chociaż mając na plecach już zmierzenie się z Final Fantasy XIII i świadomość, że przy obu palce maczał Motomu Toriyama, to zauważa się pewną liniowość w konstrukcji rozgrywki. Jednak jest to na tyle nieśmiałe, że nie będzie nam to aż tak przeszkadzać.
Ważniejsze jest jednak jak wypada sam remaster. I tutaj przyznaję bez bicia – jest to najlepiej odświeżona gra ze wszystkich, jakie do tej pory wyszły. W ubiegłym roku chwaliłem Kingdom Hearts HD 1.5 ReMIX, ale FFX&X-2 bije poprzednią grę Square. Poza podniesieniem rozdzielczości do 1080p (lub natywnej rozdzielczości Vity) większość tekstur stworzono od nowa, do tego zremiksowano prawie całą ścieżkę dźwiękową, dołożono powieść w formie audio, a X-2 otrzymało dostępne wcześniej wyłącznie w Japonii dodatkowe zadania. Na PS Vita dołożono także przydatny patent – szybki dostęp do leczenia i ustawień animacji Aeonów. Smyrając lewą stronę ekranu możemy albo wyleczyć się magią, albo przedmiotami. Analogicznie jest przy ustawieniach animacji.
Do recenzji prawdopodobnie zejdzie mi kilkadziesiąt godzin więcej, ale już teraz wiem, że to najlepsze co możecie dać swojej Vicie, a i na konsoli stacjonarnej lepszego, „oldschoolowego” RPGa nie traficie. Wierzcie na słowo, skoro mówi to osoba mająca alergię na Final Fantasy X.