Electronic Arts rzuca wyzwanie przeciwnikom gier wideo

Nie ma co ukrywać, że nagonka na gry wideo, jaka rozpętała się po ostatnich wydarzeniach mających miejsce choćby w Connecticut, staje się ostatnio coraz poważniejszym problemem. Głos w tej sprawie postanowił w końcu zabrać John Riccitiello, czyli jedna z najważniejszych osób w Electronic Arts. Jego zdaniem gier wideo należy bronić, a EA nie zamierza spocząć na laurach i czekać na dalszy rozwój wypadków.Nie ma co ukrywać, że nagonka na gry wideo, jaka rozpętała się po ostatnich wydarzeniach mających miejsce choćby w Connecticut, staje się ostatnio coraz poważniejszym problemem. Głos w tej sprawie postanowił w końcu zabrać John Riccitiello, czyli jedna z najważniejszych osób w Electronic Arts. Jego zdaniem gier wideo należy bronić, a EA nie zamierza spocząć na laurach i czekać na dalszy rozwój wypadków.
Jak powiedział:
Chciałbym powiedzieć, że mam w tym momencie unikalną przewagę, gdyż nie tylko pracuję w EA, lecz także przewodniczę ESRB i ESA. (...) Branża gier wideo jest bardzo dojrzała i odpowiedzialna - bardziej, aniżeli można by było sobie wyobrazić.
Po pierwsze, jesteśmy bardzo pewni jakości naszych produktów i braku rzeczywistego powiązania z aktami przemocy, która ma miejsce w Ameryce i na całym świecie. Nie ma więc wątpliwości, że podobnie jak Wy, byliśmy zdumieni i przerażeni wydarzeniami, jakie rozegrały się w Connecticut, Colorado i gdziekolwiek indziej na przestrzeni lat. Przeprowadzono jednak ogromną ilość badań w dziedzinie rozgrywki i doszukiwano się powiązań pomiędzy treściami rozrywkowymi i rzeczywistą przemocą. Nie znaleziono żadnych.
Mógłbym przytoczyć długie historie o tym, jak to ludzie w Danii, Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Kanadzie, korzystają tak samo intensywnie lub nawet bardziej niż Amerykanie z brutalnych mediów i gier wideo, a jednak przemoc występuje tam z nieskończenie mniejszą częstotliwością. Nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, że przeprowadzono już bezpośrednie badania, które kosztowały setki milionów dolarów i nie udało się znaleźć żadnego związku.




nie będzie jednak stało z założonymi rękoma:
Tu nie chodzi o gry. To kwestia percepcji. Możemy być częścią tego rozwiązania i jesteśmy gotowi, by zrobić krok w tym kierunku.
A zatem... do roboty. Sami gracze nie mają takiej siły przebicia, jak stojące za nimi (przed nimi?) wielkie korporacje. Liczymy na to, że EA zajmie w końcu zdecydowane stanowisko w tej sprawie i zacznie walczyć o swój kawałek tortu, jakim jest branża rozrywkowa.